Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

efekt dnia otwartego, czyli wpis o mojej szkole

Siemanko! Oto ja i nowa porcja informacji. A raczej wpis planowany już dosyć dawno, choć mgliście. Kolega Dawid zaproponował kiedyś, żebym napisała kiedyś o szkole w Laskach; nie dziś, Dawidzie, nie dziś. Ale, zważywszy na to, że w zeszłym tygodniu był i dzień otwarty w naszej szkole, i nieco wcześniej dzień wagarowicza, postanowiłam coś napisać o szkole, do której chodzę obecnie. O liceum ogólnokształcącym imienia Stefana Żeromskiego. Zwane również czerwoniakiem. Było w czerwonym budynku, teraz szkoła się przeniosła, a nazwa została. No i dobrze, my tam Czerwoniak lubimy. Co przypomina mi pierwszą zabawną anegdotę. Kiedyś, razem z Gosią, robiłyśmy projekt na podstawy przedsiębiorczości, zakładający między innymi zadanie paru pytań sprzedawcom w różnych sklepach. No więc Gosia grzecznie, po raz kolejny z rzędu mówi wyuczoną formułkę: dzień dobry, ja się nazywam tak i tak, jestem z Czerwoniaka i robię projekt o tym i tym, czy mogę zadać kilka pytań? Na co jedna pani, z niepewnością i lekkim przerażeniem: z czego? No tak, nie każdy musi znać nazwę, ale brzmiało to trochę tak, jakby owa pani posądziła moją koleżankę o współpracę z jakąś, conajmniej lokalną, mafią.

OK, przejdę do opisu naszej szkoły, a raczej życia w niej. Najpierw informacje o przykładowym spędzaniu przerw.

Uwielbiam słuchać, jak ktoś sobie sam przemawia do rozsądku.
– Dasz radę, musisz dać radę! To nie jest takie trudne. – mówiła Beata do ekranu. – Na prawdę, nie jest trudne. To tylko głupia gra. Jesteś od niej mądrzejsza. – Psychologowie wyraźnie mówią, że trzeba być miłym dla samego siebie. Z resztą, kto nie lubi z kimś inteligentnym porozmawiać. A propos inteligentnych rzeczy, ostatnio wszyscy są na etapie czytania dziadów. Znaczy… bardziej przypominania sobie różnych szczegółów lektury. Stanowczo nie mogę się doczekać "pana Tadeusza", chyba już wolę. Kiedy ostatnio zapytałam "gdzie jesteś w dziadach", otrzymałam odpowiedź "jak na razie, to na okładce". Oczywiście ten piękny przykład czytelnictwa wystąpił w innej klasie, bo nam się czas omawiania nie pokrył.
Innym sposobem spędzania przerw jest zastępowanie radiowęzła i puki to jest muzyka z głośnika bluetooth, to jeszcze spoko. Inna sprawa, żę ostatnio dwóch kolegów, obawiam się, że z mojej klasy, opierało się o parapet i zajmowało się synchronicznym wygwizdywaniem różnych popularnych melodii. Można? Można!
Co jeszcze się robi na przerwach? A, prawda, na przerwach się je! Informacja sprawdzona, w sklepiku mamy bardzo dobre kanapki. Jak tak dalej pójdzie, będę mogła podejść do okienka i powiedzieć: poproszę to, co zwykle. To co zwykle, to jest mała lub duża kanapka z gyrosem, jak nie ma, to pizzerka, do tego woda, niegazowana, no i czasami dodatkowo chusteczki, bo zapomnę, albo zgubię w torbie. Serio, udało mi się już mieć 3 paczki w jednej torbie, bo miałam taki bajzel, że nie mogłam znaleźć tych poprzednich. No nic, może przejdźmy dalej.

Na matmie zadania tekstowe (nie takie łatwe, na jakie wyglądają), a na fizyce chydraulika. Znaczy… hydrostatyka, hydrodynamika, ogólnie woda. Powoduje to ciekawą reakcję ucznów, mianowicie, kiedy ktoś pyta, kto umiał zrobić fizykę, najczęściej druga osoba zaczyna się bardzo śmiać. To może być jakiś objaw histerii, myślę.
Nie wiem, czy to ma odzwierciedlać nasze tematy i nastroje, ale w środę rano – dzień wagarowicza, zaistniało zjawisko interesujące, mianowicie
świeciło słońce, niebo było błękitne… i padał śnieg. Na chwilę zjawiła się chmura, ale nawet nie zdążyłam się porządnie zmartwić, bo zaraz sobie poszła. Z resztą razem z Gosią stwierdziłyśmy, że w sumie jest granatowa, to nam pasuje do wystroju.

O właśnie, jak jesteśmy przy szkole, to zapytam. Jak was w szkole uczą języków? Dobrze? Niedobrze? Co dają? Bo jedna rozmowa zmusiła mnie do refleksji nad tym, jak to się może różnić. Jedna moja nauczycielka stawiała na słownictwo, robiła kartkówki z czasowników nieregularnych prawie na każdej lekcji i odpytywała ze słów i zwrotów. Inna robi z nami wszystkie ćwiczenia, jakie są w podręczniku, rzadko wychodząc ponad, ale za to bardzo pilnując gramatyki. Nauczyciel, który uczył mnie rok w szkole, a teraz na dodatkowych, prawie na każdej lekcji zadaje nam pytania, żebyśmy ćwiczyli mówienie, a oprócz ćwiczeń z podręcznika, robi z nami słuchanki z poza i wyświetla filmy. Moja przyjaciółka uczy się rozszerzonego angielskiego u pani, która daje im wielkie zbiory słówek i przykładowych zdań. Napełniła jego umysł okrucieństwem i niegodziwością. To było jedno z tych zdań.
Wszystkie te metody mogą być zrozumiałe i każda w jakimś sensie prawidłowa. Znałam jednak również nauczyciela, który sam wiele słów mylił i nie znał, a także prawie niczego nie uczył, w szkole moich znajomych jest sobie pani, która drugiej klasie liceum tłumaczy słówka takie jak "go", "see", "sport" itd. Spotkałam się też z tym, że jedna pani w liceum dawała swoim uczniom speakingi do napisania. Znaczy OK, napiszcie sobie, notatki zróbcie. Ale to się jednak chyba powi`no mówić, nie czytać. Chociaż, sama doświadczyłam podobnego postępowania, kiedy ktoś się zdziwił, że podałam argumenty inne, niż w podręczniku, na szczęście tylko raz tak miałam.
Na koniec cytat z lekcji angielskiego: to nie jest takie impossible!

Dobra, zostawmy te języki… albo nie, zaraz. Najpierw streszczam, do wyboru mamy trzy. Oczywiście te drugie, oprócz angielskiego. Można się uczyć niemieckiego (to ja), francuskiego lub rosyjskiego. Tu ciekawostka, języka z Francji nasi uczniowie uczą się w sali 101, w której, z uwagi na obecność pianina i podwyższenia, odbywają się też wszelkie szkolne wydarzenia kulturalne. No i teraz można patrzeć na dwa sposoby. Członkowie zespołu muzycznego powiedzą, że w sali widowiskowej jest francuski, z kolei pani od francuskiego powie, że ma na wyposarzeniu sali pianino. 🙂 I co zrobisz, nic nie zrobisz. 😉

Ostatnim językiem, jakiego się pilnie uczymy, jest, rzecz jasna, język polski. Okolicznościowy cytat brzmi: proces myślenia działa! O naszych lekcjach polskiego możnaby napisać książkę i akurat z tą opinią zgodziłoby się całe moje liceum. Nie będę się rozpisywać, powiem tylko, że na naszych lekcjach odbywają się rzeczy niezwykłę, dyskusje wychodzą poza ramy czasowe i umysłowe, lektury sąrozpatrywane na wszelkie sposoby, a ocen i znaczków pojawia się niesamowita wręcz ilość, w różnych rangach i kategoriach. Ostatnio plusów było tyle, że uznaliśmy, że musiała być kumulacja. Pozdrawiamy panią profesor i stwierdzamy z wszelką pewnością, że na lekcjach polskiego, czy jest dobrze, czy źle, na pewno nudzić się nie można, a wręcz nie wolno! 🙂
Pamiętajcie! "Jedyną rzeczą jakiej powinniśmy się bać jest sam strach."

Cóż my tam jeszcze mamy za przedmioty… Pozwólcie, że o matematyce i fizyce nie będę wam tutaj opowiadać, bo opowiadam wam o tym na codzień, zapraszam do moich wpisów z cyklu "paradoksy matfizowe".

Mówiłam pewnie teżkiedyś o ekonomii w praktyce. Nazwa zasłużona, ponieważ na tym przedmiocie zbieramy się w grupy i tworzymy tzw. mini przedsiębiorstwa, które na prawdę działają! Np. jedno z mini przedsiębiorst w naszej klasie trzy razy w tygodniu wystawia na dole stoisko i sprzedaje skarpetki. Różne wzory, rodzaje i rozmiary. Inne przesiębiorstwo natomiast, również w wybrane dni, zabiera się do pracy i sprzedaje głodnym uczniom przygotowane przez siebie tosty. Niektóre moje koleżanki sprzedają bransoletki i kosmetyki w swojej małej firmie. Ogólnie bardzo fajny pomysł z tym projektem.

Przejdźmy dalej, co jeszcze mamy? Mamy na przykład wf, tutaj ciekawostka. Wiadomo, że oprócz ćwiczeń w parach, na basenie, na siłowni czy wyjść na lodowisko, na wfie często się w coś gra. W koszykówkę, siatkówkę, ręczną, nożną, tenis… jednym słowem różne gry, które są dla mnie absolutnie niedostępne w obecnym stanie. Trzeba by zapalić światło, no nie ważne. W każdym razie parę osób może zainteresować to, że, rzadko bo rzadko, ale zdarzało nam się zagrać z dziewczynami w goalball. Goalball – piłka bramkowa, gra zespołowa dla niewidomych, ktoś kojarzy? Odpowiadając na pytanie większości widzących: zasady to dłuższa opowieść, w skrócie mówiąc: po 3 osoby po dwóch stronach boiska, mamy dźwiękową piłkę i wbijamy bramki. Jest to najgłupszy opis goalballa w historii, więc zapraszam do internetu, bo tam jest mnóstwo informacji.
https://www.start.wroclaw.pl/co_to_jest_goalball2

Uprzedzając pytanie większości niewidomych, tak, mamy piłkę! Kupiła szkoła i mamy! 🙂 Do nożnej też mamy dźwiękową, ale nie miałyśmy okazji zagrać, nie bardzo jest gdzie. Jeszcze jakbym wygrała 6 tysięcy na showdown, to już w ogóle by był raj na ziemi.

Ostatnim przedmiotem, jaki sobie aktualnie przypominam jest historia i społeczeństwo, tak zwany his. Nasza pani profesor od hisu, a wcześniej od wosu ma do nas iście anielską cierpliwość i twierdzi, że wos z naszą klasą jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Podobno prawnicy jeszcze nie wymyślili takich przypadków, o jakie nasza klasa pytała na wosie. W końcu matfiz, no nie? :d Na hisie jest mniej więcej podobnie. Lekcję można podsumować cytatem z godziny gdzieś przed jakąś dłuższą przerwą świąteczną, a brzmiał on tak: "Proszę państwa, jak widzę jest was trzynaście osób, to pięćdziesiąt procent. Gdybyśmy byli w sejmie, obrady by się odbyły!".

No i na koniec, cóż w naszej szkole jest poza tym, co wymieniłam? Mnóstwo rzeczy! Po pierwsze, jest sześć klas, od a do f i każda ma określone rozszerzenia. Po drugie jest prężnie działający samorząd szkolny z mnóstwem różnych sekcji. Mamy szkolną grupę teatralną o interesującej nazwie "szafa na rozdrożu". Mamy też zespół muzyczny działający pod nazwą The Reds, do którego sama należę. Dwoma okazjami podczas których zespół wystąpi na pewno, są święta Bożego Narodzenia, a także specjalny koncert na zakończenie szkoły maturzystów pod koniec kwietnia. Ostatnio doszła jeszcze jedna okazja, mianowicie zagraliśmy dla gimnazjalistów, którzy przyszli na dzień otwarty.
Mamy drużyny sportowe, zdobywające medale na międzyszkolnych zawodach. Mamy laureatów konkursów matematycznych, recytatorskich, olimpiad filozoficznych oraz konkursów wiedzy o Biblii, to bardziej religijnie. Uczniowie biorą też udział w wielu innych konkursach, o których niestety mało wiem, ponieważ dotyczą innych przedmiotów. O, jeszcze olimpiada z angielskiego, rany boskie… ja angielski lubię, ale utrafić w Ten klucz… Wolę maturę, serio.
W szkole odbywają się różne okolicznościowe eventy, w listopadzie dzień patrona szkoły, w grudniu ten koncert bożonarodzeniowy, w lutym zarząd SU urządził walentynki, a przez ostatni tydzień dni frankofonii, co oznaczało mnóstwo języka francuskiego i prezentacji z nim związanych. Już nie wspominając o np. wieczorkach filmowych czy wyjściach na kręgle w ramach integracji, też organizowanych przez samorząd. Jeszcze mi się nie udało być, bo zawsze coś wypadało, ale mam nadzieję, że to się zmieni.

Podsumowując, nie jest źle! Jak widać, lubimy, jak się coś dzieje!
Pozdrawiam moich współklaśców, nietylko tych regularnych, ale też językowych. Ucz się, ucz… bo będziesz miałrobotę w wakacje.

Pozdrawiam ja – Majka

Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

czy ja o czymś zapomniałam? Czyli podsumowanie roku 2017

Witajcie!
Miało być podsumowanie? Będzie. CHoć długo mi zajęło wymyślenie w ogóle, co tu ma być.
Pierwsza rzecz, jaką zauważam, to fakt, że to był pierwszy rok kalendarzowy, który spędziłam w całości
poza Laskami. ZNaczy, jeśli chodzi o naukę, bo oczywiście Laski, jako takie, odwiedzałam. Nie mówię,
że jestem z tego roku dumna, czy coś, nic z tych rzeczy. Po prostu ostatnio zdałam sobie z tego sprawę,
więc pomyślałam, że warto od tego zacząć.
A co się w tym roku wydażyło? Na pewno dużo, choć teraz na pewno nie przypomnę sobie tak wielu rzeczy,
jak powinnam. Piszę do was na blogu, więc może warto by zacząć od tego, że w czerwcu zaczęłam tego bloga
prowadzić. Jak ktoś ma takie życzenie, to zapraszam, od tamtego czasu zjawiło się na prawdę więcej wpisów,
niż ostatnie trzy, można sobie zerknąć. Jestem z tego bloga zadowolona, choć nie myślałam, że aż tak
mnie to wciągnie. Mamy awatary, mamy covery i mixy, mamy trochę wpisów o wszystkim i o niczym, ogólnie
chyba jest dobrze.
Dawid na swoim blogu podsunął pomysł, żeby szukać miłych wspomnień z roku, który minął. Na pewno jednym
z najlepszych wspomnień jest cały wyjazd do Londynu. Nie ma co się rozpisywać teraz, bo i tak kiedyś
napiszę o tym coś więcej. Spełniłam marzenie życia, udało mi się zebrać hajs, ogarnąć organizację, dogadaliśmy
się ze znajomymi, z którymi tam byłam. Ogólnie jestem zadowolona.
Cóż tam się działo dalej? Z festiwalu jestem zadowolona zawsze, i w sumie stał się częścią naszych wakacji
od roku 2012, no ale tak, był również festiwal i każda z edycji jest wyjątkowa na swój własny sposób.
Festiwal muzyki reggae w Ostródzie, jeden z największych, teraz to już chyba w ogóle największy, w kraju.
Mnóstwo muzyki, spotkania z ludźmi, kupiłam sobie mały bębenek, który będzie mi towarzyszyć wszędzie…
ogólnie, umysł dalej pozostał w tym samym miejscu. :d
Dalej był wrzesień, zaczęłam drugą klasę liceum. Noooooo, i tu mamy magię! Zaczęły się rozszerzenia.
Ciało przyspiesza nawet wtedy, kiedy nie przyspiesza! To wiem na bank! CO będzie dalej nie wiem, bo mamy
na prawdę dziiiiiiwne zadania.
Z wrześniem związana jest również inna, ważna data. Od 10 września 2017 roku… jest u nas Ozzy! A zajmowanie
się Ozzym, to na prawdę ciekawe doświadczenie. Inna sprawa, że mam wrażenie, że gdybym chciała mieć…
no nie wiem… mroczny znak? Jakąś sentencję wytatułowaną na ręku? Wystarczyłoby wzór ułożyć z czegoś
błyszczącego, ewentualnie nadającego się przy tym do jedzenia, a Ozzy sam by zrobił robotę. Ostatnio…
jakby to ująć… trochę drapie.
Kolejnym, bardzo wyraźnym punktem, nawet nieco bliżej kosmosu, był październik, ponieważ skończyłam 18
lat. Jestem pełnoprawnym obywatelem tego kraju! Mogę głosować! Lepsza akcja natomiast odbywała się w
same urodziny, byłam w tunelu aerodynamicznym. Można sobie o tym na tym blogu przeczytać, w końcu nie
musze nadrabiać wpisu, ale powtórzę jeszcze raz, wrażenie na pewno nieporównywalne z niczym innym. Poza
tym, ja bardzo lubię momenty, w których odważę się zrobić coś, czego się po sobie nie spodziewałam.
Przed świętami natomiast podjęłam kilka decyzji życiowych, na przykład postanowiłam kupić komputer! I
mixer! I wziąć się za siebie nareszcie, bo to, ile ja robię, a właściwie nie robię, z moją muzyką, to
woła o pomstę do nieba. Aaaaaa, nauczyłam się grać jednej nutki na basie! Tak tak, dzięki Beciu.
A propos, chciałabym teraz przejść do ludzi. W roku 2017 wiele osób okazało się być osobami, na których
zawsze mogę polegać. Inni przeciwnie, wycofali się i myślę, że dużo lepiej się z tym czują, na co nic
nie mogę poradzić. Wspomnę tutaj więc o kilku osobach, o których bardzo dobrze myślę pod koniec tego
roku. Podkreślam również od razu, że jeśli kogoś tu nie wspomnę, to po 1. Na pewno nie robię tego umyślnie!
Od razu bardzo za to przepraszam, po prostu jestem ostatnio mocno zmęczona, co może nieco szkodzić na
mózg. Po 2. zawsze się można upomnieć w komentarzach. Wspomnę kilka osób, z którymi złapałam kontakt,
tak duży, dopiero w tym roku.
Początek roku, Kamil. Kamil zaczął ze mną dużo rozmawiać już wcześniej, no ale nie ma co gadać, w tym
roku sporo przeżyliśmy. Już nawet nie chodzi o Londyn, choć to dla każdej przyjaźni byłaby raczej znacząca
próba, ale o niezliczone godziny rozmów przez telefon, wypady na pizzę i różne inne dania jadalne, a
także okazyjne wizyty w kinie, lub, mniej okazyjne, u siebie nawzajem. Dzięki.
Po drugie. W tym roku lepiej poznałam Beatę, Beciu, jeśli to czytasz, to doskonale wiesz, za co bym ci
podziękowała. I nie tylko za tę piosenkę o kokosach! :p
Jedźmy dalej, zupełnie nowy znajomy. Poznałam Dawida. Dawid… Dawid, Dawid, Dawid… jak ty to robisz,
że ty jeszcze żyjesz. To już nawet nie chodzi o projekt rakietowy, nie o to, że cię jeszcze nie udusiłam…
chyba o obie te rzeczy razem. Dzięki. Wiele się powinnam od Ciebie uczyć.
Dalej jedźmy z tym internetem. Denis. Michał, czy jak tam masz na imię, dzięki, dobroczyńco, sprzedajesz
mi komputer! Mało tego, zobowiązałeś się mnie uczyć, a znajdę ci wielu świadków, którzy potwierdzą, że
to nie łatwe zadanie.
Wróćmy do liceum, Zuza! Czy, jak ja ją uparcie bedę nazywać, mój human. Human kompletny, a ja matfiz.
Ona lubi sklepy! I historię! I wosu się uczy! I powiedz mi, dziewczyno, o czym my rozmawiamy? xd. A jednak.
Dzięki, że ze mną wytrzymujesz, ufoludku.
Następny kosmita, Jula! Jula rozumie fizykę. Jula mi ją tłumaczy. Jula… ogląda "teorię"! Jak ja! :d
Julu, dzięki za komentarze na matmie, seriale poza szkołą i za to, że chce ci się czytać mi różne informacje,
które nijak do głowy nie wchodzą, a jednak ma się z nich dobre oceny. Pamiętaj, pierwsze lekcje w tygodniu
są ważne! :d
Tutaj, gdybym chciała wymienić, musiałabym wspomnieć o wielu ludziach ze szkoły. O Gosi, której kiedyś
zachciało mi się coś przeczytać, i tak ze mną musiała wytrzymywać potem, o Kasi i Julce, które wraz ze
mną brały udział w świątecznym koncercie i wiedzą, z czym to się wiąże, o Piotrku – najlepszym przewodniku
amatorze, Gabi (sumiennym skarbniku) i Kubie (przewodniczącym wszystkiego), Hubercie (nasza intuicja
nigdy nas nie zawiodła), Roksanie, która zawsze mi patrzy przez ramię, jak coś robię, Weronice, która
mi uświadamia, że są ludzie na prawdę zajęci na świecie i ja nie mam tak na prawdę dużo do roboty, Magdzie
i Lenie, które były pierwszymi osobami zauważającymi mojego bloga… i wielu innych ludziach, którzy
mi gdzieś tam, na naszych korytarzach, pomogli. Dzięki.
No i na koniec o ludziach, którzy byli od dawna i nadal są. Dzięki Klaudii, która gadała ze mną godzinę
dziennie tylko po to, żebym nie pamiętała, że jestem chora. Zuzi, która ma ze mną o czym gadać, nieważne,
jak długo ze mną nie rozmawia wcześniej. Mateuszowi, który przynosi mi nowe wieści ze swych studiów,
Małgosi, która, internetowo bo internetowo, ale prowadzi ze mną inteligentne dialogi na nieinteligentne
tematy, a jak trzeba, to i odwrotnie nam się zdarzy. :d
Wszystkim razem i każdemu z osobna dzięki, mam nadzieję, że choć część tych osób zerknie na to i się
odezwie w komentarzach.

No i, na koniec wpisu, dwa osiągnięcia ostatniego miesiąca! Po pierwsze, twitter! Maja ma twittera i
obiecuje poprawę, będzie coś na nim pisać. A jak nie, to chociaż informować o blogu. :d O ile wiem, to
nazywam się Sobiech_m, proszę mnie poprawić, jak ktoś zauważa błąd. I, jak ktoś ma życzenie, to follow.
Drugie osiągnięcie, zostałam moderatorem! Strzeżcie się! 😉
Kończę ten, stanowczo dłuuuuuugi wpis.
Pozdrawiam ja – Majka

EltenLink