Kategorie
co u mnie twórczość

Pokój temu domowi! W tamtym domu… Uwaga, wpis audio i nowy mikrofon.

Kategorie
co u mnie muzyka

z tematu na temat, czyli coś z niczego i odwrotnie. Wesołych świąt!

Hej hej!

Co u was? Posprzątane już? Bo przed świętami podobno trzeba sprzątać. W domu, w komputerze, w życiu… Ze zdumieniem stwierdzam, że ja ostatnio mam jaki taki porządek przynajmniej w różnych powierzanych mi zadaniach. Było kilka takich dni, kiedy naprawdę, pilnie i, powiedzmy, efektywnie pracowałam nad różnymi rzeczami, czy to muzycznymi projektami, czy zadaniami do szkoły. Oczywiście w komentarzach ze trzy osoby mają święte prawo wypomnieć mi to, co im jeszcze jestem winna, ale i tak, jak na mnie, obowiązkowość wzrasta. Nie wiem, na jak długo, więc trzymajmy się na razie tej przyjemnej myśli.

To może, jak już przy przyjemnych jesteśmy, 26 marca wyszła nowa płyta AJR. Czekałam długo, zwłaszcza, że w lutym mi się pomyliło i myślałam, że wychodzi wtedy. Smutność. Chyba napiszę o tym cały wpis, bo AJR, to w brew pozorom jest bardzo szeroki temat. Na razie powiem tylko, że płyta trochę bardziej… odklejona od rzeczywistości, niż poprzednia, ale równie mocno ją polecam. Poprzednia była faktycznie trochę bardziej, z braku lepszego słowa, popowa / przystępna. Kiedy jednak da się szansę nowemu albumowi, będzie się do niego wracać. Nikt mi już nie powie, że w tych czasach nie wydaje się concept albums… jak to jest po polsku? Albumów koncepcyjnych? Konceptalbumów się nie wydaje. ZNaczy właśnie wydaje się, to chciałam przekazać. 😉 Ludziom się wydaje, że się niewydaje, ale wydaje się.
O właśnie, przy okazji wydawania, bo ja tu w sumie nie mówiłam… Ponieważ wszelkie deadliny, terminy i w ogóle odpowiedzialność przyprawiały mnie w tym roku o jakieś wielkie ataki paniki, jakby było się czego obawiać… No nie może tak być! Jak ty chcesz być producentem, skoro za każdym razem, jak jest cośdo zrobienia, jest taka tragedia? Wymyśliłam lekarstwo. Konkursy. Konkursy mają deadline, więc przyzwyczajają, a wiadomo, że NIE wygram, więc się nie stresuję. Wychodząc z założenia, że lepiej się zaskakiwać pozytywnie, wzięłam udział w konkursie, polegającym na zrobieniu utworu z dostarczonych próbek. Znaczy OK, konkretnie, to oni dawali paczkę sampli i trzeba było czegoś z niej użyć. Ja uznałam, że zrobię sobie dodatkowy challenge, użyjęTYLKO ich próbek, żeby sprawdzić, czy dam radę. O tym, że w ogóle mogę brać udział dowiedziałam się trochę późno, więc to, że się wyrobiłam do terminu uznaję za cud. Wygrać nie mogłam, ale cuda obserwować lubię, to raz, a po drugie, mam swój beat na soundcloudzie. Pewnie kiedyś bym na to wpadła, że jak zacznę robić muzykę, to mogłabym ją w sumie dać do internetu, ale znając mnie zbierałabym się z tym jeszcze z pół roku. A tak, skoro konkurs tego wymagał…
https://soundcloud.com/maja-sobiech/maybeat-zodiac-flyaway-zodiac-ultimate-beat-contest
Teraz też coś podobnego będę robić, nie wiem, czy nie skończył mi się abonament na cuda deadlinowe, ale nawet, jak się nie wyrobię, to to jest niezłe ćwiczenie.

Moja siostra kupiła pierwszy w życiu instrument. Ukulele. Jest dumna. Też byłam, zwłaszcza, że pierwszy raz była ze mną w muzycznym sklepie z własnej woli i nie nudząc się tam. Ja się też nie nudziłam, widziałam syntezator. Taki wiecie, PRAWDZIWY! Poczułam się takim małym, nic nie wiedzącym człowieczkiem… Słuchałam dźwięku i cośmi nie pasowało. Siedziałam 10 minut, grzebałam, przełączałam przełączniki, kręciłam gałkami… i znalazłam! ZNalazłam TEN odpowiedni suwaczek! Moim własnym palcem przesunęłam suwaczek i zmieniłam mój własny dźwięk! Nie mam pojęcia, co on robił, ale to zgasiłam i NIE było! Cudowna sprawa. A zaczęło się od tego, że w akademii dźwięku miałam zajęcia o syntezie. Nieźle otwiera umysł, ale od razu włącza się moje zamiłowanie do wszelkiego rodzaju guziczków, przy okazji możliwość tworzenia świata zawsze mnie fascynowała… Wiecie, czegoś NIE było, a już jest. Coś, co istniało w naszej głowie… to jest niesamowite. Ciekawe, co sobie myśli mój nauczyciel z akademii, kiedy mówi mi coś, ja to robię, to zaczyna działać… i już kolejne dwie minuty z głowy, bo ja jestem na etapie: uuuu, seeerrrioooo? I muszę się tym parametrem pobawić. Lubię to osiągnięcie.
A zaczęłam od Emili, Emila uczy się grać. Jestem skłonna przyznać, że, przynajmniej na początku, uczyła się dużo pilniej ode mnie. Można by pomyśleć, że na ukulele jest łatwiej grać. Mniej strun, i w ogóle, no nie? No nie. Nie do końca. Jak jest mniej strun, to jest sporo więcej akordów, w których wszystkie palce biorą udział w konkursie.

A tak poza konkursem, prawie skończyłam tę trylogię o błyskotkach, które opanowują ludzkość. 😉 Jak to jeden pierścień może namieszać… Ale z panem Tolkienem jesteśmy już w lepszych relacjach, niż kiedyś. Żałuję tylko, że nie zapisywałam wszystkich komentarzy, jakie wygłaszałam pod adresem niektórych postaci i ich decyzji, określmy to łagodnie, nieco bezsensownych.

A propos bezsensu, ostatnio wypełniałam ankietę na temat wirusa. Wiecie, takie pytania, gdzie spędzałeś ostatnią noc i czy z kimś, kto z tobą mieszka na stałę… się widziałeś, czy nie. Pytali o jakieś objawy, ile się utrzymują te objawy… I tu uwaga, jak wpiszecie: około trzech dni, to nie można tak. Wtedy wam pokaże: podaj właściwą liczbę. OK, czyli to znaczy, że trzeba wpisać po prostu 3, wpisałam. Na końcu tej ankiety było trochę pytań organizacyjnych o odpowiadającego, ile lat, i takie tam. W latach niespodzianka, nie było właściwej liczby, tylko przedziały od tylu do tylu. Zaznaczyłam. Wykształcenie. Kurcze, jakie ja mam wykształcenie? No ukończone to średnie, wpisałam średnie. Podaj właściwą liczbę! Ty, ale czego? Lat? Punktów? Ktoś mi to wyjaśni? Bo może ja nie znam jakiegoś kodu, czy co… Zerówka, podstawówka / gimnazjum, mój matfiz ukochany… Wyszło mi dziesięć. :d
Ostatnio moja siostra przeczytała gdzieś zdanie: jest między wami chemia. Zastanowiła się i powiedziała: Ja nie wiem, czy to jest chemia, to bardziej fizyka kwantowa. Nie mogę się z nią nie zgodzić.
Czekajcie, fizyka, instrumenty strunowe, w sensie, że teoria strun… "young Sheldon"! Emila wymyśliła, że będzie oglądać ze mną "młodego Sheldona", bo to jest 12 plus, a ostatnio miała urodziny i już może. Tego życzenia się nie spodziewałam, no ale OK, można i w ten sposób.

Życzenia… życzenia… Już wam życzyć?
Na stronie Janiny Daily ostatnio pojawiło się przypomnienie o akcji #NigdyNieWiesz. Podoba mi się ta akcja i przed świętami jest idealna. Mówi o tym, że nigdy nie wiesz, co komu w duszy gra i co kogo boli. O tym, że jakieśnieprzemyślane słowa i komentarze do czyjegoś życia mogą być dużo bardziej bolesne, niż nam się wydaje. A że przy świątecznych stołach lubią czasami padać dyskretne i uprzejme pytania: a schudnąć nie powinnaś? A żony to ty nie szukasz? A dzieci to kiedy? Ja w twoim wieku, to już u siebie mieszkałem. Albo odwrotnie, tu byś mógł mieszkać, a się do innych pchasz!
Wpis zachęcał do tego, żeby może zamiast oceniać i komentować, tak po prostu spytać, co u kogoś słychać. Dowiedzieć się, jak on czuje i jak ma w życiu. A może i… to taka ekstremalna forma, że nie musi koniecznie podejmować takich samych decyzji i wyborów, jak my, żebyśmy go dalej lubili. Ja się z tą akcją generalnie zgadzam, dlatego o niej tu wspominam, ale że lubię wynajdywać drugie strony medalu, to dorzucę coś od siebie.
Wesołych świąt dla tych, którym te pytania są zadawane, którzy słyszą te komentarze. Trzymajcie się i nie dajcie, to WY wiecie, jak naprawdę jest. Ale ja chcę życzyć wszystkiego dobrego również innej grupie. Tej, która się naprawdę stara. Naprawdę dobrze życzy, ma dobre intencje i chce się uśmiechać. Po prostu. A w zamian za to dostaje tylko podejrzliwość, cynizm, ewentualnie po prostu ciszę. Traficie kiedyś na takich ludzi, którzy wasze starania docenią. Przynajmniej taką miejmy nadzieję.
W ostatnim miesiącu kilka razy zdarzyło mi się nagle zorientować, że mam dobry nastrój albo cośmi się udało dzięki ludziom, o których nawet bym nie pomyślała. Nie dostrzegałam ich. Potrafiłam narzekać na to, co robią / czego nie. A potem się okazywało, że ci, którym ufamy czasami nie wiedzą, że świat sięwali, a ci, o których nie pamiętamy, sprawiają, że chce się cokolwiek robić. Pomyślcie w te święta o tych, dzięki którym się uśmiechacie. I pożyczcie im. 😉
Radujcie się! A jak aktualnie nie umiecie, to przynajmniej spróbujcie się na chwilę uśmiechnąć, bo to na chwilę pomaga. Dobrych świąt, niech Stwórca błogosławi.

A podpisuję się ja – Majka.

PS: Pytanie z mojegofacebooka, jakie supermoce mająwasi przyjaciele? O co możecie ich prosić. Ja ostatnio moją przyjaciółkępo masażu poprosiłam o, niespodzianka, masaż. Uprzejmie spytała, czy mam jakieś plany na następny dzień. Następnego dnia wiedziałam już, dlaczego zapytała, ale pomogło. :d Dziękuję bardzo.
A, i od razu donoszę, Zuziu, pamiętam o twojej supermocy ekozakupów i wspominam tu o niej nie tylko w ramach podziękowania za spacer, ale i po to, aby ten wpis był dla ciebie interesujący. ;p

A wy, jakie macie moce sprawcze?

PS2 A, i smacznego!

EltenLink