Kategorie
co u mnie

Trochę optymizmu! Albo nie…

Zauważyliście kiedyś, jak śliczny jest ten dźwięk powiadomienia z librusa? Taki delikatny, miły, uroczy wręcz. No więc librus sobie tak ćwierka dyskretnie, że hej hej, przyszło powiadomienie. Tak nas próbuje oszukać tą niewinnością, że to nic, że to tylko taki uśmiech losu cholerny… a zamiast tego jest nowa ocena z czegoś, czego słowo honoru nie pamiętam, albo nowa wiadomość, zwykle z zadaniem, którego na czas nie zrobię. Propos, powinnam teraz siedzieć przy jednym zadaniu. A piszę, bo podobno ładnie.
Ja wiem, że ten wpis się zaczyna cokolwiek ironicznie, ale w jakimś takim nastroju jestem, a miałam pisać niezależnie od nastroju. Nastrój może być spowodowany dwoma tygodniami zdalnego nauczania, które to zdalne nauczanie jest super świetne, naprawdę, dokładnie do momentu, kiedy się nie zacznie. W sensie nie no, nie przeczę, nasze lekcje realizacji lub percepcji nadal są dość zabawne, bo nawet na zoomie potrafi nam nieźle odbijać, z tym, że to jednak nie to samo. Niby można porozmawiać, pokazać coś na ekranie, jak trzeba, to przesłać dźwięk, żebyśmy się uczyli słuchać… Ale jednak praktyki nic nie zastąpi. 😉
W sumie, to moi już wrócili do szkoły, ja jeszcze nie i zaraz powiem dlaczego. Nie wiem, na ile wrócili/śmy, bo chodząróżne plotki. Trzymajcie kciuki, żeby na dłużej…
Edit: Już nie musicie trzymać, już wiem, że znowu zamkną. Ja ten wpis kawałkami pisałam. A mówiłam: NIE pisać wpisów po kawałku! Wracamy do tematu.
Ja wszystko rozumiem, ja jestem człowiek niezwykle spokojny, ale siedzenie w domu przez dwa tygodnie, to NIE jest najlepszy pomysł. A przecież można wyjść na spacer! A no właśnie nie można…
I tu przechodzimy do informacji złej, ale dobrej. Mianowicie, przechodzić covid tak, jak ja, to daj panie Boże każdemu. No ale jednak wirus to wirus, w domu zostać trzeba. Po przyjeździe do domu byłam przekonana, że i mnie, i tatę coś mocniej przewiało na jednym spacerze, zwykłe przeziębienie to jest, w najgorszym wypadku zatoki i tyle. Wyleży się. Leżeć leżeliśmy, ale z tego leżenia nic nam nie przychodziło, za to odszedł nam, mnie trochę później niżtacie, węch i smak. Cholerka, niedobrze, trzeba zrobić testy, bo to podobno coś znaczy. Testy przyznały, że owszem, coś znaczyło, siedzieć w domu i się nie ruszać! Wyszłam. Na balkon. Świeciło słońce. ;p
We wtorek skończyła mi się izolacja. Wiecie, co to znaczy? Że będę mogła, legalnie, bez pozwolenia niczyjego, wychodzić z domu! Być poza domem! Poza tymi kilkoma pomieszczeniami! Niby ze zdalnymi się mieścimy, no bo 3 pokoje, kuchnia, cztery osoby, wszystko się zgadza… No nie. Nie do końca. :p Dużo tu do roboty poza domem nie mam, ale spacer zawsze dobra rzecz. Zuziu, jak tylko będziesz mogła, to ja czekam na jakieś szalone pomysły. Beciu, muzyki dawno nie robiłam i nie wymieniałam opinii. 😉
Jak już przy muzyce jesteśmy, to faktycznie, utworów dawno, za to musiałam wykonać zadanie do szkoły. Zadanie do szkoły polegało na tym, żeby nagrać, to zrobiłam, i wysłać, tego nie zrobiłam aż do środy, kilka efektów dźwiękowych. Tym, co mamy, ja akurat mam dwa mikrofony. Pojemnościowy… wiecie, ten z biedronki, a także dynamiczny, akurat z jakiegoś normalnego sklepu. Mam jeszcze jeden powiedzmy pojemnościowy, z tym, że on do efektów raczej nie, bardziej do głosu. Robi z tym głosem coś dziwnego, ale jakby takiego efektu było trzeba, to ja służę. W każdym razie zabrałam się ja w sobotę do tych prac zleconych, a moja młodsza siostra zaoferowała mi swoją pomoc. Świetnie, chcesz to pomagaj. Wspomniałam sobie techniki stereofoniczne, które próbowałam ustawiać na ostatniej stacjonarnej lekcji realizacji. Ja generalnie mam takie przekonanie, że jeśli ktoś by chciał to ustawić prawidłowo i w znośnym czasie, musiałby być szczęśliwym posiadaczem dwóch par rąk. Z mikrofonami monofonicznymi jest zdecydowanie łatwiej, co nie znaczy, że podczas skręcania i podłączania żelastwa nie napotkałam rzadnych trudności. Emila pękała ze śmiechu, ewentualnie podawała w wątpliwość moje wykształcenie, podczas gdy ja wypowiadałam pod nosem całe ciągi słów nie nadających się do cytowania. Wewnętrzny głos powtarzał uparcie: gratuluję, ja ci naprawdę wróżę wielką karierę w tym zawodzie! Popełniając wszelkie możliwe błędy, typu nie skręcenie gainu, nie odłączenie czegoś, nie podłączenie czegoś, nie uzbrojenie ścieżki, nie odzbrojenie ścieżki, nie włączenie / wyłączenie fantomu, w zależności od tego, co akurat powinnam zrobić, a także robiąc kilka innych idiotyzmów, spędziłam pół dnia z efektami. Oczywiście trzeba było przeczekiwać pralkę, krzyczeć do innych domowników, żeby byli cicho, przytrzymywać statywy, żeby nie rezonowały… swoją drogą wiele się nauczyłam o ustawieniu takich rzeczy w warunkach domowych… Fajnie było. 🙂 Przez chwilę się poczułam, jak na stacjonarnych.
We wtorek poszła plotka, że po tygodniu znowu zamkną. Niby dlaczego? Bardzo mnie to zasmuciło wtedy, ogólne poczucie totalnego bezsensu mnie dopadło i postanowiłam zastosować rozwiązanie uniwersalne. Przespać się z problemem. Ciekawy paradoks tak na marginesie: mieć problemy ze snem i próbować przespać się z problemem. Polski język – piękny język.
Co mi przeszkadza w zdalnych? Pomijając to, że generalnie wszystko, to na pewno mózg wariuje. Posłużę się cytatem.
Cytat: " Daremnie byłoby mówić, że istoty ludzkie powinny zadowolić się spokojem: potrzebują działania – a jeżeli nie mogą go znaleźć, stwarzają je sobie." Koniec cytatu.
I to jest święta prawda. Jeśli człowiek tkwi w jednym miejscu, siłą rzeczy dużo rozmaitości go nie spotyka, to ja mam wrażenie, że mózg sam, z nudów chyba, zmienia nastroje wg. uznania. Raz mam poczucie ogólnego bezsensu, leżeć i płakać, nic więcej. Innym razem mam ochotę pozabijać wszystko, co się rusza, GTA style, serio, WSZYSTKO! Denerwujące jest! Drze się! Niech będzie cicho! Przyjaciółka pyta uprzejmie: to może lepiej bybyło, gdyby nic nie mówili…? Niech tylko spróbują nie mówić! Czemu się nie odzywają? Tego nastroju nie lubię najbardziej, bo zagraża otoczeniu.
Lubię za to nastrój, który z przyjacielem roboczo nazwaliśmy samolotem szczęśliwości. Samolot szczęśliwości jest nastrojem wręcz odwrotnym, wszystko jest cudowne, względnie niemożliwie śmieszne… I chciałabym od razu uprzedzić wszystkie ewentualne pytania, ten nastrój NIE jest zależny od ilości alkoholu! Ja, a także kilka innych znajomych osób, potrafiliśmy się w to wprowadzić bez żadnego udziału substancji pomocniczych. Możliwe, że dużo łatwiej jest to osiągnąć np. ze zmęczenia. :d

Co ja tu jeszcze mogę napisać? Właśnie tak się kończy pisanie czegoś fragmentami, nawet, jak miałam pomysł, to zdążyłam pozapominać. A mówili: kończyć projekty! … Nie, serio, słuchajcie, nie mam pojęcia. Coś jeszcze miało być, przypomni mi się5 minut po opublikowaniu. Spamerskie boty nadal działają, także, jak macie pytania, uwagi, komentarze, zażalenia, to poproszę. Komentarz od człowieka zawsze miło. 🙂
Jakieś fajne promocje na black friday? Jak coś, to apple watch 3 jest dużo taniej, SE też. Żadnego nie kupię, bo jest na końcu mojej listy życzeń, ale jakby to kogośinteresowało, to mówię. Z podobnych powodów powiem, że Native instruments ma 50 procent zniżki na instrumenty. O, kupiłam sobie wtyczkę od Waves! Taką, co chciałam tak bardzo bardzo! Od paru miesięcy tak chorowałam na ten produkt, patrzyłam, czy mam zniżkę osobistą na stronie Wavesów, no i w końcu miałam! A poczekałabym dwa tygodnie i bym miała jeszcze większą na piąteczek… Ale nie no, cieszymy się! Jeszcze muszę się tej wtyczki mocno pouczyć, bo jest pełna przeróżnych parametrów, ale cóż. Wiedziałam już wcześniej, że to będzie skomplikowane, a jednak się zdecydowałam, znaczy, że się opłaca. 😉
Jeszcze jakieśdobre informacje dawaj! OK! Plus daje rok tidala premium za darmo. Tidal, to jest taki serwis streamingowy, jakby ktośsię zastanawiał. Zainstalowałam, potestuję ich aplikacje, zwłaszcza, że nam się na chwilę apple music odłączyło, a bez muzyki, to jak? Na razie zauważam, że Voiceover czasami się jakoś dziwnie zachowuje w interakcji z tą aplikacją, ale nie jest to bardzo uciążliwe. Poza tym Voice ostatnio się dziwnie zachowuje w interakcji ze wszystkim, także nie wiem do końca, czyja to wina. Dlaczego oni z wersji na wersje coraz bardziej to psują? Powinni poprawiać! Dobrze przynajmniej, że kursor się trochę uspokoił. Jeszcze parę wersji temu ja klikałam w jedno, on mi otwierał co innego… Jeszcze na głównym ekranie, to OK, ale jak jużchodzi przykładowo o okienka konwersacji na messengerze czy w zwykłych SMSach, no to już może być trochę uciążliwe. Wchodzi gdzie chce, pisze, co chce… Co to jest za urządzenie?

I tym optymistycznym akcentem chyba zakończę ten wpis, już za dużo tej radości, nadziei, obtymizmu, promyczek słońca normalnie… Ej, ale poważnie, nie dajcie się! Trzymajcie się i nie pozwólcie, żeby wam to wszystko weszło do głowy! Szukajcie sobie jakichś fascynującyh zajęć. Rozwijajcie hobby. Rozmawiajcie ze sobą. Chodźcie na kawę, choćby i wirtualnie. Szukajcie promyczków słońca, choćby i na balkonie. Obyśmy szybko wracali do normalności. 🙂

Zdrowia i poczucia humoru życzę
ja – Majka

PS I bądźcie grzeczni, bo za niecały miesiąc święta! Od razu mówię, co złego, to NIE ja! Chyba…

Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

Wpis nieprzemyślany! Czyli trochę żartu, a trochę filozofii na 5 pytań

Hej hej!
Moi drodzy, nominacje, nominacje! Wyzwania się sypią na blogach, na te 5 pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Dostajemy 5, odpowiadamy, wymyślamy 5 i nominujemy następnych. W poprzednim wpisie już trochę na ten temat było, jak coś to zapraszam, bo mnie tam się podobał.

Jak chcecie, to ryzykujcie! – Czyli o tym, co ostatnio. Wpis z niespodzianką na końcu!


Teraz zapraszam do kolejnych pytań, bo są niezłe i obiecałam, że odpowiem. Poza tym wymyślę własne, a to też może być ciekawe, zważywszy na fakt, że jeszcze ich nie mam.

## 1. Gdybyś miał/miała przenieść się na jeden dzień do wybranego świata przedstawionego z literatury, filmu, ETC, co to byłby za świat i dlaczego?
I teraz… chyba mam dwa. Bo z jednej strony kusi mnie świat fantastyczny, nierzeczywisty i nieistniejący… (Trudno, przeżyjemy jakoś), z drugiej natomiast ostatnio dużo fantastycznych rzeczy nie czytałam, więc jakoś nie jestem w temacie. Dlatego mam wybrane dwa. Jeśli chodzi o fantastykę, to chyba polecimy sobie klasyką i… Nieeee, nie Tolkien, sorry, ja nie lubię Tolkiena… No cóż, książki z zamiłowaniem zaczęłam poznawać dlatego, że ktoś mi podsunął Pottera. No przepraszam, ja wcale nie uważam, że to jest najlepsza seria na świecie, nie jest! Ale od tego zaczynałam! Na tym się opierały moje zabawy w dzieciństwie, moje poznawanie angielskiego koło gimnazjum / liceum, i moje rozkminy natury psychologicznej teraz. Ja nic nie poradzę, potterświrem jestem i już, także jedna opcja, to ten Hogwart niewątpliwie.
PS Ja wiem, że my w szkole mamy taki jakby Hogwart, bo i oryginalnych postaci dużo, i sam budynek magiczny, ale jednak prawdziwą szkołę magii też bym chętnie zwiedziła.
Teraz drugi świat. Bo drugim światem będzie chyba dla mnie świad dwudziestolecia międzywojennego. I niechże ja zobaczę te teatry, te kabarety, tę sztukę, której już teraz nie jesteśmy w stanie pojąć, bo mniej się o niej pamięta. Te przedstawienia słownomuzyczne, te piosenki Tuwima czy Hemara… Niech ja usłyszę Hankę Ordonuwnę, o której dłuuuugą opowieść niedawno przeczytałam. Chcę to zobaczyć na własne oczy, chcę zobaczyć tamtą Warszawę.
Ha! Spodziewalibyście się, drogi Czytelniku?

## 2. Gdybyś musiał/ musiała przedstawić się komuś przy użyciu pięciu określających Cię najlepiej przymiotników, co by to było?
A jakich słów nie można używać? Nie no, dobrze już, dobrze, myślę. Niepewna, damy na początek. Ja niepamiętam, kiedy ostatnio to uczucie mi nie towarzyszyło, także dam mu zaszczytne pierwsze miejsce.
Dalej… Troskliwa? Jezu, beznadziejne słowo, "troskliwe misie", jak to się inaczej po polsku określa… No taka, że się zajmuję wszystkimi, nawet, jak troszkę o to nie proszą. Zajmująca się.
Dalej: ciekawa, to na pewno. Dajmy tu jakiś plus wreszcie. Chcę wiedzieć. Chcę zrozumieć. Chcę się nauczyć. Jestem matfiz! Ile było? Trzy?
Dobra, to po czwarte wrażliwa. To jest i plus i minus, bardzo mocno wszystko odbieram. Biorę do siebie, ale też duże wrażenie na mnie robi. To może oznaczać zarówno, że się czymś zbyt mocno przejmę, jak i to, że jakaś mała rzecz pozostawi mnie w lepszym nastroju na długo.
I piąte… Rany… O, no pewnie. leniwa! Jezu, gdyby mnie się tak chciało, jak mi się nie chce, to ja bym zbawiła świat! Gdybym ja zrobiła połowę tych rzeczy, które mi przyszły do głowy…
To byś miała dużo więcej osiągnięć! Zakrzyknął rozum. Przytaknęłam ze smutkiem.
To byś była szczęśliwsza i bardziej zadowolona z siebie! Zaproponowało serce, na które spojrzałam z nadzieją.
To by cię ze szkoły wywalili! Wydarł się głos rozsądku, który zignorujemy. Wiele, wiele różnych pomysłów… Ten nie na blog, ten też nie bardzo… O, to może to:
Sylwia, te piłeczki pingpongowe ze schodów, to może jednak nie tym razem…
Yyyyyyyy… do następnego pytania!

## 3. Gdybyś miał/miała wymienić trzy książki, które w jakiś sposób cię ukształtowały, jakie to byłyby książki i dlaczego?
Ojjjjj, niedobrze niedobrze, bo ja sama chciałam napisać serię wpisów o różnych rzeczach dla mnie ważnych, w tym książkach również. Nie bardzo bym chciała spoilerować. Chociaż… to się w sumie nie zawsze pokryje. No dobra, to wybiorę też jedną serię. W tamtych wpisach o seriach nie będzie.
No to tak, jak powiedziałam wyżej, od dzieciństwa zaczynając, to Potter. I to wcale nie chodzi o jakiś tam światopogląd czy wielką naukę z tego płynącą, bardziej o to, że to było podstawą tak wielu rozmów z ludźmi, że bez tego nie stałoby się wiele z tego, co mnie kształtowało. Nie wiem, czy ktoś coś zrozumiał z tego akapitu, ale tak mniejwięcej to widzę. Wielu ludzi poznałam przez, dzięki albo podczas tej książki, może tak.
Druga książka… Myślę, myślę… No to weźmiemy z drugiego końca skali, "chata", napisana przez Younga. Filmu nie widziałam. Bardzo dużo o wierze w Boga, bardzo dużo rzeczy, z którymi się zgadzam, też to tak widzę, albo właśnie przez tę książkę zobaczyłam.
Nad trzecią myślałam długo, ale żeby mi się nie pokrywało z tymi moimi pięcioma niezbędnymi, powiem tak. Do podstawówki miałam HP, do liceum miałam "chatę", to na okres obecny wezmę sobie coś, co przeczytałam na prośbę przyjaciółki. Swoją drogą ona jeszcze nie przeczytała na moją prośbę, co jej tu publicznie wypominam. A nakazała mi ona przeczytać "dziwne losy Jane Eyre", żeby mi pokazać, że pozory mylą. I to mylą do samego końca. Przeprowadziła mnie, książka, nie przyjaciółka, przez wszystkie możliwe emocje i tym samym udowodniła, przyjaciółka, nie książka, że zna mnie lepiej niż myślałam. I chyba polecam. Jak komuś się chce… Długie to bardzo, i trzeba się, w brew pozorom, skupić, ale warto.
A na koniec dodam, że ja tej przyjaciółce kazałam przeczytać coś Chmielewskiej. Jednej książki nie wybiorę, ale jakbym miała wymienić trzech kształtujących mnie autorów, to Chmielewska byłaby wyżej, niż na pierwszym miejscu.

## 4. Gdybyś miał/miała możliwość powrotu na jeden dzień do wybranego miejsca ze swojej przeszłości, co to by było za miejsce?
Szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem pytania. Miejsce w czasie? Czy przestrzeni? Czy jedno i drugie? Nobo do miejsca w przestrzeni, to ja mogę i w tym czasie się udać i co? Wrócić na jeden dzień do miejsca w przeszłości… To chyba ten dzień, kiedy zagrałam pierwszy prawdziwy koncert z własnym zespołem. Zespół oczywiście już nieistnieje, koncert z resztą też nie figuruje w internetach, ale dzień był piękny. Mimo, że padało. To chyba jedyne takie miejsce w przeszłości, do którego bym śmiało mogła wrócić, bez obawy, że będę chciała zostać, a jednocześnie bym coś skorzystała. Bardzo miły dzień. Z szesnaście lat miałam, jeszcze czasy nauki w Laskach.

## 5. Wyobraź sobie, że możesz zadać jedno pytanie o swoją przyszłość nieomylnemu wieszczowi? O co chciałbyś/chciałabyś go zapytać?
O nic. Nie chcę znać przyszłości i w sumie uświadomiły mi to właśnie te pytania. Kiedyś powiedziałam, nie mam pojęcia, czy to wymyśliłam, bo wydaje się zbyt mądre, ale… Powiedziałam, że dzień najcięższy, to ten, który był właśnie tak ciężki, jak się spodziewaliśmy. Wyobraźcie sobie, że kończy wam się jakiś dzień. Bardzo ciężki. Stało się coś strasznego. Albo przeciwnie, mnóstwo małych, niby nieznaczących, a w większej masie niezmiernie męczących rzeczy. A teraz sobie wyobraźcie, że budzicie się rano i ktoś wam o tym wszystkim mówi. Nie możecie tego zmienić, nie możecie zrobić nic. Wiecie, że tak będzie, a mimo to, z pełną świadomością musicie się z tym dniem zmierzyć. Dali byście radę? Bo ja chyba nie. To trochę, jak różnica między przypadkowym oparzeniem, a przyłożeniem ręki do gorącego pieca. Nie ma opcji, ja się lękam wiedzieć. Myślę, że dużo lepiej człowiek sobie radzi z niespodziewanym, bo nie rozważa wcześniej, nie nakręca się. Nie myśli, tylko reaguje. A to chyba jednak czasem prostrze. 😉

Ale się filozoficznie zrobiło! A miał być luźny wpis. Ale powiem wam, że podoba mi się. Kompletnie nieprzemyślany, z głowy to piszę, teraz, usiadłam i napisałam. Chyba muszę to robić częściej. Precz z planem i marketingiem! :d

A, czekajcie, jakie kończymy, jakie kończymy, jeszcze moje pytania! I nominacje! Rany… Dobra, najpierw pytania.
## Moje pytanie pierwsze!
Jaka była sytuacja, w której ostatnio ryzykowałaś/łeś? Sposób i stopień ryzyka dowolny.

## Moje pytanie drugie!
Czy w snach wyłącznie widzisz, co się dzieje, czy jesteś uczestnikiem wydarzeń? Oczywiście uściślam, jak nie widzisz, no to wiadomo, odbierasz innymi zmysłami, to oczywiste jest.

## Moje pytanie trzecie!
Jeżeli mogłabyś / mógłbyś spotkać się z jakąś postacią na świecie, żyjącą / nieżyjącą, to kto by to był i o co byś zapytała / zapytał? Jak chcecie, możecie wymienić jedną żyjącą i jedną nieżyjącą postać, warunek jest taki, że to nie może być ktoś, kogo znacie / macie w najbliższej przyszłości szansę poznać.

## Moje pytanie czwarte!
Jeśli mógł/łabyś na, powiedzmy tydzień, wykonywać jakiś zawód, którego teraz lub w przyszłości w żadnym razie nie możesz, to jaki to by był zawód? Werka, kochanie moje, reżyser, to nie. Jeszcze mi coś wyreżyserujesz. Ja pytam o takie, którego w żadnym razie nie można. Bo nie ma żadnego odpowiednika lub możliwości.

## Moje pytanie piąte!
Ulubione moje. Gdyby powstała twoja biografia, jaki byłby jej tytuł?

## Nominuję!
Najpierw tych z tego portalu, blogujących. @Elanor, @Julitka, @talpa171, @Pajper, @Balteam.
Ale nie z tego portalu też! Jak ktośchce mi odpowiedzieć na te pytania, a chętnie poczytam, to w komentarzach bardzo proszę o to, bo to ciekawe.

Pozdrawiam was
ja – Majka

Kategorie
co u mnie wspomnienia i dłuższe opisy

Jak chcecie, to ryzykujcie! – Czyli o tym, co ostatnio. Wpis z niespodzianką na końcu!

No witam witam! 😉
W pierwszych słowach mojego listu zawiadamiam was, że jestem zdrowa, czego i wam życzę. Dość cytatów, marsz do wpisu.

Wpis o tym, że nie mogę się w życiu odnaleźć się szanownym państwu spodobał, to ja napiszę coś jeszcze… 🙂 A tak serio, to mam ostatnio mnóstwo komentarzy od spamerskich botów i już mnie to zaczyna wkurzać. Przydałyby się jakieś od ludzi! Ale nie będę wam o tym mówić…

To może na początek, moi drodzy, skończyłam praktyki! Poprzedni wpis o życiu pojawił się tóż przed rozpoczęciem mojej radiowej przygody, tydzień temu w piątek natomiast nastąpił koniec.
– Napisałam ci tutaj "zakończenie praktyk", ja nie wiem, jak oni to zinterpretują. – Powiedziała moja szefowa kończąc uzupełnianie dziennika praktyk. Na szczęście nikt w szkole jeszcze nie pytał, czy zakończenie praktyk wiązało się z jakąś patetyczną ceremonią, czy może z imprezą wspomaganą pewnymi ilościami substancji niezbyt służbowych. Od razu powiem, że ani jedno, ani drugie, za to kilka przemiłych rozmów udało mi się wtedy odbyć. Dziękuję całemu zespołowi, gdyby któraś z was jakimś cudem trafiła na ten blog, to pozdrawiam.
Co robiłam na praktykach? A no, można powiedzieć, że wszystko, co akurat było potrzebne. Jestem podobno montażysta… A nie, czekajcie, już nie podobno! To od razu się pochwalę, zdałam egzaminy! Wyniki, nareszcie, przyszły! No więc w takim razie jestem już na pewno dźwiękowiec montażysta z wykształcenia, to czasami dostawałam montaż. Wywiadów jakichś na przykład. Tylko to? A, chciałoby się! Bo nagle się okazało, że się Maja musi nauczyć pracować. Praca nie zawsze oznacza coś, czego się człowiek, w warunkach bezpiecznie studyjnych, już nauczył. To czasami oznacza, że się dostaje wypowiedzi prezydenta miasta (tak, mamy prezydenta miasta) albo wójta gminy i ma się stwierdzić, czy te wypowiedzi idą teraz, czy może jednak nie… Wiecie, jak trudno jest czasami odnaleźć w internecie coś związanego ze sprawami urzędowymi? Albo prawnymi? Albo inwestycjami? A w ogóle BIP, to dla mnie już jest skrót przerażający i wolę się trzymać z daleka. Jak natrafiłam na tytuł: "ogłoszenie o zmianie ogłoszenia", to głośno oznajmiłam, że ja bardzo przepraszam, ale ja nie umiem w urzędy i potrzebuję przerwy. Moja koleżanka z roboty przynajmniej pali, to ona wychodzi na przerwę! No… to może też nie najszczęśliwsze rozwiązanie zdrowotne… ale przerwy ma! Ja potrzebuję, żeby mi ktoś tak mówił: zrób przerwę, nie ruszaj, zostaw…
– No, to apple watch tak robi. – Poradziła mi życzliwie Weronika. Ta, chyba jak mi dadzą dofinansowanie! :p

Propos… czego? Nie wiem, dofinansowania? A nie, a propos przerwy! W poniedziałek po praktykach wróciłam do szkoły. Lekcje w naszej szkole odbywały się w tym tygodniu na zasadzie takiej… hybrydy z wyboru. Mogliśmy sobie wybrać, czy chcieliśmy stacjonarnie, czy zdalnie. Jak chcesz, to ryzykujesz i przychodzisz, jak nie, to nie. Ponieważ nasze realizacyjne zajęcia generalnie możnaby podsumować zdaniem: "jak chcesz ryzykować, to proszę bardzo", cała nasza klasa uznała, że stacjonarne nauczanie opłaca się bardziej. Możecie to nazwać odwagą albo głupotą… No i proszę, kolejne motto zajęć…

Ponieważ w czasie tego tygodnia zaczęło do nas docierać, że długo to my się tu nie pouczymy, kursy nagle przyśpieszyły bieg. Ilość nowych rzeczy, jakich ja się dowiedziałam / nauczyłam / zrobiłam w tym tygodniu zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. (1) W sprawach zawodowych nagle na percepcji robiłam ćwiczenia z filtracji i korekcji… kto dźwiękowiec, ten wie, kto nie dźwiękowiec, wiedzieć nie chce. Ja też wtedy byłam trochę zdziwiona, bo niby słyszałam, co mam zrobić, ale jak? Dalej: na realizacji nagle się okazało, że ustawienie mikrofonów, to jest dość skomplikowana sprawa, jak mamy jeden. Jak mamy więcej, jest to już po prostu trudne, a jak są techniki stereofoniczne, to jak na razie jest krzyż pański.
– Słuchajcie, to wszystko jest ustawione beznadziejnie! Już nie mówię o tym, że o kable, to się zabić można! – Ten uprzejmy i ze wszechmiar prawdziwy komentarz usłyszeliśmy w środę od naszego nauczyciela. Po pięciu godzinach zajęć. Ja nie chcę nic mówić, ale ten sam człowiek rozmawia z instrumentami, które nagrywa. Nie będę się mądrzyć, my też rozmawiamy.
– Oooo, podoba mi się twój sposób myślenia! – Ucieszył się za to Stevie. W piątek. Kiedy za pomocą telefonu komórkowego próbowałam ustawić dwa mikrofony pod kątem 90 stopni i używałam słów, których na lekcjach nigdy nie powinno się używać.
Odchodząc na chwilę od tego cudownego zawodu, przez ten tydzień parę znajomych osób okazało mi większe zaufanie, niż się spodziewałam, co również dostarczyło mi trochę nowej wiedzy. Jak mówiłam, tydzień temu byłam dużo mniej poinformowanym człowiekiem.

W środę wszyscy oglądali konferencję rządową, w czwartek gdybali i snuli czarne scenariusze, w piątek natomiast gruchnęła pewna wieść, że od poniedziałku uczymy się zdalnie. Na librusie zaczęły nam przychodzić plany działania od nauczycieli, w pokojach rozpoczęło się wielkie pakowanie i planowanie, co jeszcze trzeba zrobić przed wyjazdem. W czwartek np. miałam swój ulubiony "uber day", czyli zamawiamy jedzonko! I od razu uściślę, tym razem przybyło do mnie to, co zamawiałam. Można? Da się? :p
Pamiętam, że kiedy w marcu rozstawaliśmy się na te czysto teoretyczne dwa tygodnie, wszyscy jakoś czuli, że tak nie będzie. Że rozstajemy się na długo i może trzeba się jakoś uroczyściej pożegnać. Teraz w narodzie jest nieco więcej optymizmu, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że sytuacja zbyt dobrze nie wygląda. Na wszelki wypadek pożyczyliśmy sobie wczoraj wesołych świąt, mając nadzieję, że chodzi nam wyłącznie o święto niepodległości. Oczywiście ja wiem, że to raczej tak wszystko fajnie nie będzie i uwierzcie mi, gdybym miała złotą rybkę, niebieski koralik czy dżin… sorry, dżina w lampie, to bym sobie zażyczyła, żeby pandemia poszła się… wałęsać i już jej nie było. (2) Wszyscy byśmy tego chcieli. Ale bez poczucia humoru, to my wszyscy wylądujemy u psychoterapeutów, a ja na samym starcie kolejki. Także to, że w poniedziałek weszłam do raczej wyludnionej stołówki i spytałam: ejjj, a co to, wszyscy na coś chorzy? To NIE jest przejaw ignorancji! ;p To jest przejaw wyłącznie tego, że ja mam dwa momenty, kiedy załącza mi się tryb showmana; w poniedziałki i piątki. Oba razy ze zmęczenia. Przy okazji zmęczenia anegdota. Do domu wróciłam dopiero dziś. Czyli ostatnią noc spędziłam jeszcze w internacie. Pół tej nocy oczywiście przegadałyśmy z Sylwią i Weroniką, zwłaszcza dlatego, że Sylwia się pakowała.
– Słuchajcie, ja was bardzo przepraszam, że się tak tłukę, ale chyba jednak wolicie, żebym zrobiła to teraz, niż rano! – Mądre słowa Sylwii trafiły nam do przekonania. No rzeczywiście, jak ona wyjeżdża skoro świt… W każdym razie gadamy sobie, pijemy herbatę, robimy porządki… Ciągnie się to i ciągnie, jak to zwykle u nas… W pewnym momencie, w jakimś takim dziwnym przebłysku przytomności zorientowałam się, pomiędzy innymi chaotycznymi myślami, że potrzebne mi są jakieś dźwięki do jakiegoś projektu. Więcej dźwięków. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że… ja zaczęłam planować, gdzie je spakuję. Serio, widziałam te małe dźwięki, gubiące mi się gdzieś na dnie torby… ja to nawet słyszałam! Jako takie elektryczne pianinko, logicowe, najprostrze. I rozumiecie, ja się zaczęłam przez chwilę poważnie zastanawiać, gdzie ja te wszystkie nutki zmieszczę! Po tym wydarzeniu poinformowałam Sylwię, że nie rozumiem, co widzę, ale coooooś wiiiiidzę… i że chyba serio muszę iść spać.
Mam szczerąnadzieję, że ten rodzaj dobrej energii pozostanie ze mną również w przyszłym tygodniu, kiedy zacznie się nauczanie i praca zdalna w 4 osoby na naszych metrach kwadratowych bez drzwi, za to z papugami. Będzie faaaaajnie. Może ja się wezmę za jakieś produkcję? Muzyczne oczywiście. Ta wielka kariera… sorki, ta pierwsza produkcja się sama nie zrobi! :p Gdybym miała być z czegoś znana, chciałabym być znana z tego, że robię to, co mi się najbardziej podoba, czyli dźwięk. (3) Dźwięk to jest bardzo szerokie pojęcie! Można tworzyć własne utwory, można robić dobre miksy cudzych piosenek, można pisać teksty i tłumaczenia dla teatru… A można spędzić sobotę na takim przestawianiu sylab w zdaniach w filmie "Harry Potter i kamień filozoficzny", żeby Snape ogłosił, że nauczy uczniów obróbki dźwięku. TO właśnie robię ze swoim życiem, drogi czytelniku. ;p W każdym razie wracając do tej sławy, to jeśli kiedykolwiek bym coś wydała, to przecież by było dla niektórych ludzi całkiem pocieszające! Jak się słucha wywiadów ze znanymi muzykami, to wszyscy są tacy bardzo, bardzo pracowici. TO przecież by oznaczało, że jeżeli ja byłam w stanie coś osiągnąć, to ci mniej pracowici też mogą!
A tak poważnie mówiąc, to wolę się zająć grą i tym przestawianiem sylab, niż sytuacją ogólnoświatową, polityką i innymi, równie przyjemnymi, rzeczami. Ignorancja? Być może. Ja nie kwestionuję tego, że moja wiedza o świecie ostatnio jakoś ucierpiała. Z tym, że jak patrzę na ludzi, którzy już nie umieją mówić o niczym, tylko koronawirus, protest, wybory, koronawirus, protest, wybory, pieniądze, rząd, koronawirus… To ja im współczuję. Ja wiem, żę generalnie, to opinia jest taka, że koniec świata i okolic, tragedia i zagłada, świat schodzi na psy… Ale czy na pewno? Jak dla mnie, to po prostu w tych czasach są media i my o tym wiemy. Wcześniej też schodził, tylko my o tym nie wiedzieliśmy. :p (4) Teraz ludzie mają po prostu większy dostęp do informacji. Czy to źle? Chyba nie, tylko po prostu niektórym konkretnym ludziom nieco padło na łeb. Ale czy to jest powód, żeby twierdzić, że na świecie nie ma żadnych plusów? No chyba jakieś są. Ja przynajmniej kilka widziałam. 🙂
Przy okazji szukania plusów i zajęć na zdalne nauczanie. Moi drodzy, szukam inspiracji. Ostatnio wszystko co robię, czytam, oglądam, słucham, jest związane wyłącznie z muzyką. No dobra, prawie wyłącznie. 😉 I ja to bardzo lubię, nie przeczę, ale mam wrażenie, że zaraz nie będę ogarniać nic innego. Oczywiście powyżej odżegnałam się od polityki, codziennych "dokładnych?" informacji o chorych, wyleczonych, niewyleczonych, niezachorowanych… generalnie wirus… No to to nie. Ale coś przecież jeszcze można na tym świecie robić, nie? To ja będę czytać książki. I może się uczyć…? 😉 Czego ja mam się uczyć, drodzy komentujący? I co czytać? Już mam jedną książkę zaplanowaną, ale co jeszcze? A, i chyba się wezmę za, podesłane mi niedawno, dzięki Miki, materiały do nauki hiszpańskiego. Od paru lat chciałam się troszkę tego języka poduczyć, no i niby co w tym takiego, no nie? Szukamy materiałów albo lekcji i się uczymy. A mi jakoś zawsze a to się nie chciało, a to nie miałam gdzie, a to nie miałam czasu… To może teraz się w końcu uda? (5)
Propozycje innych aktywności mam nadzieję zobaczyć w komentarzach. Oczywiście nie przesadzajmy z tymi aktywnościami, mój rozsądek, a także pracowitość, ma pewne granice! 😉 Czekam na wasze wypowiedzi, plany, pytania i zażalenia… Bez spamerskich botów… 😉
Tylko jeszcze wam się do czegośprzyznam na koniec. Bo to chyba jednak jest ważne. …
Wpis miałam zamiar napisać i tak, ale… przez blogi moich znajomych przetacza się ostatnio fala wyzwań blogowych. Ja tego bloga w miarę regularnie odwiedzam, więc nie wiem, czy rzeczywiście muszę odpowiadać na takie dyktanda, ale w sumie, jak są fajne i ciekawe, to czemu nie? Ostatnio koleżanka Monia, dziękuję Moniu, nominowała mnie do zabawy w 5 pytań. Zadała mi, i innym nominowanym również, 5 pytań. Brzmiały one:
1. Co ostatnio zrobiło na Tobie największe wrażenie?
2. O co poprosiłabyś dżina z lampy i dlaczego?
3. Kim chciałabyś być, gdybyś musiała być sławna?
4. Czy świat schodzi na psy?
5. Jaką realną umiejętność chciałabyś posiadać, ale nie chce Ci się jej nauczyć?

Zauważmy, że ja skrupulatnie i wyczerpująco odpowiedziałam na wszystkie pięćpytań, umiejętnie wplatając odpowiedzi w pozostałe informacje o moim, niektórych widocznie interesującym, życiu. Domagam się za to dodatkowych punktów, choćnie do końca wiem, co się ostatnio za dodatkowe punkty dostaje. 😉
Ponieważ ja dostałam jeszcze trochę takich nominacji, uznałam, że moje pytania i nominacje umieszczę w następnym wpisie temu poświęconym. A na razie kończę i idę do tych hiszpańskich materiałów. Albo jeszcze trochę poczytam Andrusa…
Pozdrawiam was i życzę dużo zdrowia!
ja – Majka

PS To może komentarz tym razem? Czy jednak nie…? 😉 Taki challenge.

EltenLink