Kategorie
co u mnie

Powrót po przerwie, blogowej i mojej, czyli parę nowych odkryć i parę nowych pytań

Moi drodzy!

Co mam powiedzieć, nowy blog, nowa ja! 😉 A raczej nowa jakość bloga, bo jak strona na wordpressie, to i widok będzie można nowy ustawić, i udostępniać w społecznościowych mediach, i newslettera dostać, mnóstwo rzeczy można! Mam nadzieję, że się opłaci. 🙂 Na razie mój blog zna się na pisaniu bloga dużo lepiej ode mnie, ale będę się uczyć i postaram się w najbliższych tygodniach doprowadzić tę stronę do porządku. Teraz więc możemy przejść do pierwszego wpisu, umieszczanego już w nowej formie blogów, po pewnej przerwie. 🙂

Wypadałoby zacząć od tego, że dziś jest jedenasty maja. I dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że ta data coś dla mnie oznacza. Dokładnie rok temu, dzień po pierwszym tygodniu matur, wybrałam się na dzień otwarty do mojej obecnej szkoły w Krakowie. I tak naprawdę to wtedy się dowiedziałam, gdzie pójdę od września. Potem wypisywałam sobie listy za i przeciw, zastanawiałam się i pytałam ludzi, ale pierwsze słowo jużzostało powiedziane i cośczułam, że już zbytnio nie ma wyboru. Bałam się niemożliwe, nie chciałam i ogólnie byłam w stanie protestu i zaprzeczenia. Pocieszające pytanie: czy żałuję tej decyzji? A w życiu! 🙂
Konkurs, moi drodzy. Poniżej cytat pasujący do mojego stanu umysłu przed wrześniem. Kto mi pierwszy napisze z czego on jest?
"Tego wieczoru jeden okres mojego życia dobiegał końca. Nowy miał się rozpocząć jutro – czyż podobna drzemać w przerwie? Musiałam czuwać gorączkowo, podczas gdy dokonywała się
zmiana."
Koniec cytatu.

Jak już jesteśmy przy zmianach, pogląd mojej siostry na moją szkołę został ostatnio zmieniony w sposób radykalny.
– Emila, nie mogę sobie kupić edukacyjnej wersji, to nie ma sensu! – Mówiłam do Emili i zaraz uściśliłam. – Musiałabym się trochę dłużej uczyć, musiałabym być na studiach! – Moja siostra, która do tej pory leżała w łóżku, bo był już późny wieczór, siadła nagle i spojrzała na mnie. Ja siedziałam na podłodze.
– Ale ty przecież chodzisz na studia. – Zdziwiła się.
– Ja? Nie no, Emila, ja? Ja nie chodzę! –
– Yyyyyyyy… Maja…? – Powiedziała moja siostra powoli, słusznie sądząc, że do wariatów powinno się podchodzić ze spokojem. – Ja jednak mam wrażenie, że chodzisz. –
Niedawno w jakimś serialu przewinął nam się motyw dziewczyny, która powiedziała matce, żę chodzi do szkoły, a zamiast tego jeździła z ciotką po świecie, zwiedzała i robiła zakupy, więc Emila od razu dodała. – Maja, jak ty nie chodzisz, to ja to muszę mamie powiedzieć! –
– Że jeżdżę po świecie? –
– Tak, po świecie! – Teraz już i Emila się śmiała. – Z ciociąBożenką! –
Nie mam pojęcia, czemu i gdzie miałabym jeździć z moją chrzestną, zwłaszcza pamiętając o tym, że ona jest nauczycielką. Jeśli ja rzucę szkołę, tragedii nie będzie, ale jeśli ona ją rzuci, zdziwienie mogłoby być znacznie większe. Z trudem udało mi się wyjaśnić Emili, czym się różni szkoła policealna od studiów, przy okazji też pojawił się trudny temat: Maja, a dlaczego, w takim razie, ty nie chodzisz na studia, skoro to jest wyższy poziom?
Ha! I co? I weź odpowiedz, człowieku, w jednym zdaniu. Generalnie, to mnie ostatnio coraz bardziej bawi podejście ludzi do studiowania. Jedni w jedną skrajną opinię, że musisz studiować, bo jak nie, to niedouczony. Inni w drugą stronę, że jak ktośjuż na studia poszedł, to z góry patrzył będzie i normalnie nie pogadasz. A już w ogóle najwięcej jest ludzi, którzy swoje podejście uzależniają, mam wrażenie, od sytuacji. Jak do kogoś mają dobre usposobienie i generalnie są po czyjejś stronie, to nieeee, studia nie ważne, bylebyś robił, to co lubisz. Ale jak się komuś, nie daj Boże, coś w życiu nie uda, to jest, żę: aaaa, na studia by poszedł, nauczył by się czegoś, cośby robił! Rany, to jest SZKOŁA, a tyle kontrowersji wzbudza. Zostawmy ją w świętym spokoju i wróćmy do rzeczywistości, bo zaniedbamy.

Co do mojej rzeczywistości, dokonałam ostatnio odkrycia. A raczej zostałam w pewnym względzie uświadomiona. Wiedzieli państwo, jakie możliwości ma mobilna aplikacja garageband? Ja wiedziałam, żę garageband jest programem umożliwiającym tworzenie muzyki. W pewnym zakresie. Może nawet czasami większym, niż nam się zdaje. Ale nie wiedziałam, że jest tak dostępnym programem na telefony! I jakie te Iphony jednak mikrofony mają! Ostatnio przeczytałam u jakiegoś mojego ulubionego songwritera na twitterze, że wrzucił na youtube demo, zrobione na telefonie. Moja pierwsza myśl? Mhm, no tak, jak się ma jakieś profesjonalne aplikacje / sprzęty… W życiu! Nic nie musiał mieć!
Jeden przemiły człowiek z jednej z muzycznych grup na facebooku uczynił mi jedną lekcję online, zaraz się umówiliśmy, że jeszcze mi parę zrobi, bo ja jakoś jestem pozbawiona intuicji, jeśli chodzi o mobilne aplikacje. Ale i tak już dużo więcej rozumiem. 🙂 Ja nie mówię, żeby na tym nagrywać płyty, ale naprawdę można się pobawić i coś robić! Poza tym, takie lekcje mają jeszcze jeden plus – poćwiczę trochę angielski. Na pewno będzie to przydatne, bo o ile słów mi zwykle nie brakuje, o tyle, jak słyszę moją gramatykę w mowie, samej mi się chce śmiać.

Cóż jeszcze się u mnie działo… Mnóstwo pomysłów mam. A to ten nowy wygląd bloga trzeba ogarnąć, a to zapisywanie wspomnień z pobytu w Laskach mi przyszło do głowy, a to jakaś nowa muzyka… Swoją drogą, już jestem coraz bliżej skończenia jakiegoś projektu. Do tego jeszcze dochodzi projekt jednej strony, która, mam nadzieję, ruszy niebawem, a także nagrywanie filmików w ramach szkoły muzycznej. Przy okazji, dwa pytania do czytelników. Po pierwsze, czy chcecie, abym nadal, tak, jak poprzednio, wrzucała tu to, co gram na bębnach i wysyłam? Nie umiem przewidzieć, co to będzie i czy będzie z tygodnia na tydzień, ale jeśli chcecie słuchać, niezważając na różnorodność stylu i poziomu, to mogę wrzucać. Drugie pytanie jest do ludzi, którzy jednak w jakimś stopniu posiadają to przydatne narzędzie, jakim jest wzrok. Co by trzeba ustawić w wyglądzie bloga, żeby był on bardziej przejżysty i wygodny w użytku? Czy może tak, jak jest teraz, jest już samo w sobie nieźle?
Mówiąc o "nieźle". Po ostatnim wpisie na tym blogu i po tym, co piszę tu teraz, można by przypuszczać, że od tamtego czasu, to już w ogóle było super, łatwo, mnóstwo pomysłów, tylko kreatywny i prosty czas. Nie chciałabym tu przekłamywać rzeczywistości, więc uściślijmy. Tamten, wcale wesoły, wpis był 26 kwietnia. Zgodnie z moim przewidywaniem, jeden dzień niezmiernie lekki i przyjemny wiosny nie czynił i przez następny tydzień dni były różne. Bywałam zmęczona, zniechęcona, ciągle śpiąca i w ogóle co tam jeszcze można sobie wymyślić. Ale dostałam parę dobrych rad, trochę odpoczęłam, dostałam książki, które mnie przeprowadziły przez wszystkie emocje po kolei i zaczęłam wracać do siebie. Od kilku dni rzeczywiście, mam więcej siły na myślenie o projektach, realizację tychże, a także ogólnie mogę powiedzieć, że jestem raczej szczęśliwa.

Czego i wam życzę
ja – Majka

PS Chyba zacznę pić kawę. Rzadko pije, a dopiero po jej wypiciu dzisiaj dałam radę się skoncentrować na pracy. A koncentracja jest niezbędna przy nauczaniu mojej siostry angielskiego, geografii i paru innych rzeczy. Nigdy nie będę nauczycielką. 😉

EltenLink