Piszę do was, słuchając płyty Jamesa TW. Nazywa się "chapters" i wyszła wczoraj, był dwudziesty szósty. Co ciekawe, nie była dostępna po godzinie zero, tylko dopiero rano. Nie sprawdzałam, o której dokładnie się pojawiła. Chodzi o strefy czasowe, czy co? Bardzo lubięJamesa, brzmi tak, jakby smutny Sheeran miał zespół towarzyszący, całkiem miły efekt. W tym roku wyszły już 3 płyty muzyczne, które są z gatunku nazwanego przeze mnie "perfect tunes", piosenki, których nie dałoby się zrobić lepiej. Chyba aż napiszę recenzje kiedyś.
Jak już mówiłam, wczoraj był dwudziesty szósty. Skończyłam liceum. Nie jestem uczennicą. Jeszcze nie bardzo wiem, kim jestem w takim razie, pewnie się okaże przez najbliższe miesiące.
Zagraliśmy koncert na koniec roku, z którego jeszcze długo będziemy dumni, bo dosyć późno okazało się, żę zakończenie jednak będzie. Niby się ćwiczyło, ale wiecie, jak to jest. Pod koniec nikt nie był pewny, czy ma to jakiś sens, bo w sumie nie wiadomo, czy w ogóle gramy. Okazało się, że owszem gramy, wieść gruchnęła w środę, w czwartek od ósmej siedzieliśmy na próbie. Zespół to zespół, to się nazywa dyscyplina. :p Zwłaszcza, że jak ktoś zna moje podejście do wstawania z łóżka tak w ogóle, to może sobie z łatwością wyobrazić, co pomyślałam, jak w środę o dziewiątej wieczorem dotarło do mnie, że owszem, ja jednak muszę jutro rano wstać wcześnie.
W piątek byliśmy na miejscu koncertu od dziesiątej i kontynuowaliśmy próby, które wiążą się z mnóstwem ustaleń i ogromnym hałasem z kilku różnych źródeł. Fidel przygotował nam perkusję… O, właśnie! Jeszcze wam nie mówiłam!
Uwaga, ten akapit będzie o perkusji. W środę byłam w prodrum, to jest taki fantastyczny sklep perkusyjny w Warszawie, a tam kupiłam sobie nowy stołek do zestawu. Ludzie, nie macie pojęcia, jaką różnice robi wygodne krzesełko do gry! Wreszcie nie zmieniające wysokości według własnego uznania! Wreszcie motorowe, a nie takie zwykłe… Wyjaśnienie: mój pierwszy stołek był zwykły, okrągły, ale osobiście dużo bardziej lubię, jak stołek jest właśnie motorowy, w formie takiego siodełka. Jak zobaczyłam to, które teraz mam, w sklepie, uznałam, że nie ma się nad czym zastanawiać, tak mi się podobało. Przy okazji obejrzałam sobie różne elementy zestawów elektronicznych od Rolanda, bo potrzebowałam zmienić kilka elementów w moim. W efekcie tata przywiózł w czwartek nowy hihat ze statywem i jeden nowy pad talerzowy. Wiecie, niedługo trzynasta pensja, wolno mi. :p
Wracając do koncertu, jeszcze w styczniu, kiedy ustalaliśmy repertuar, padła propozycja zagrania czegośManamu. No to co? "cykady na cykladach"! Najszybszą piosenkę, jaką można, no bo czemu nie? Uznałam, że jestem lepszą perkusistką, niżw zeszłym roku, w tym mniej bolały mnie ręce po grze.
Żałuję tylko, że na zakończeniu nie było zbyt wiele osób ze szkoły. Może to jeszcze pozostałość po nauce w Laskach, gdzie wszyscy się jakoś tam znali, ale mam wrażenie, że nie pożegnałam się nawet z jedną trzecią osób, które w szkole miały ze mną kontakt. Uroczystość niby długa, a potem? A potem dostaliśmy świadectwo, tarczę, długopis, porozmawialiśmy chwilę z naszą wychowawczynią… i w sumie, to już. Zwykle na moment zakończenia lub rozpoczęcia czegoś czeka się i czeka, a potem się mrugnie okiem i już się ten moment kończy. Nie mówię, że to już w ogóle koniec i już więcej nic nie będzie, przecież za chwilę wracamy do szkoły, matury kiedyśnapisać trzeba. Ale, mimo wszystko, jakoś mi tak to wszystko przeleciało przed oczami.
Cóż, teraz chyba czas na tę, zapowiadaną przeze mnie hucznie kilka razy, koszulkę z napisem "jestem niewidoma i przetrwałam matfiz". Jak szłam do liceum, wszyscy się dziwili, że jak to tak, do klasy matematycznofizycznej? Samobójstwo wręcz! Dlatego tym bardziej się cieszę, że jakoś skończyłam to ogólnokształcące i ogólnodostępne liceum ze średnią, która wykracza ponad 4. Jakoś do tej pory nie chciało mi się sprawdzać, o ile wykracza, ale mniejsza z tym. 😉
Czytam książkęSandersona "legion". O facecie, który był tak inteligentny, że jego mózg tworzył mu takie dodatkowe osoby, które niby to robiły za niego. On się w parę godzin uczył jakiegoś języka, a jak kończył, to przychodziła do niego wyimaginowana tłumaczka znająca ten język. Umiał dobrze strzelać? Bardzo proszę, miał osobistego ochroniarza, który robił to za niego. Przynajmniej Stephen tak to widział. Ciekawa lektura, serio. Wracam chętnie.
A dla tych, co przypadkiem czytali serię "gone" Michaela Granta i jeszcze o tym nie wiedzą, informuję, że istnieje książka, której akcja dzieje się po zakończeniu serii. Nazywa się"monster" i jest tak samo… nie wiem, psychopatyczna…? jak reszta. Oficjalnego tłumaczenia polskiego nie ma. Ja czytam po angielsku, ale jest też tłumaczenie publikowane na wattpad, nie wiem, jak często będzie aktualizowane. Nie powala na kolana, ale jest w porządku.
OK, chyba kończę wpis, bo widzę, że nic konkretnego nie wyduszę dzisiaj. 🙂
Pozdrawiam i życzę miłej soboty
ja – Majka
PS Ktośmoże wie, po ilu latach można sprzedać cudowne prezenty od aktywnego samorządu? Bo ja ten komputer kupiłam nie wiedząc, że wszystkie polskie znaki piszą się razem z następnym słowem. Sięzastanowić, cięlubię, jednątrzecią, całąlistę… i tak dalej, i tak dalej…