Kategorie
co u mnie

nowa dostawa bajzlu

Dzień dobry! Dobry… yyyyyyy… nie wiem. Niech będzie wieczór. W każdym razie, uznałam, że jak teraz
nie napiszę, to nie napiszę nigdy, więc piszę.
Słuchajcie, moi drodzy. Najpierw awatar, bo zapomnę. Trochę szkoda, że nie napisałam o tym wcześniej,
bo niedługo i tak go zmienię, ale nic. W piątek wróciłam z wakacji i jakoś tak miałam nastrój akurat na
to. I czasami tak jest, że ma się nastrój właśnie taki. To jest kawałek zdecydowanie do zabawy. Mi się
podoba, amatorzy spokoju zadowoleni nie będą. ALe wróciłam do domu, miałam dobry nastrój, cieszyłam się
życiem bardzo, co się w takim stopniu zdarza dość żadko, dlatego też na awatarku teraz Fay-Ann Lyons –
air supply. Robimy imprezę! Ja wam chyba na prawdę wrzucę tutaj playlistę z mojej osiemnastki, jak do
niej dojdzie w październiku.

Z innych wieści, jak już mówiłam, wróciłam do domu.
Dwutygodniowy wyjazd zaczął się dziesiątego sierpnia, festiwalem, który już był tu wspominany. Chcecie
ładne reggae? Kingfisha. Zespół z Australii, na żywo tak samo piękny, jak z płyty, a nawet lepszy, co
dobrze o nich świadczy. Poza tym kilka nowych poznałam, a mówiąc poznałam nie mam tylko na myśli muzyki,
bo zaczepienie na deptaku trzech członków zespołu New Kinkston jak najbardziej leży w moich możliwościach
podczas festiwalu. I nowy autograf głosowy gotowy!

Mówiłam tu już… nie, nie mówiłam. Otóż autografy głosowe zbieram od jedenastego marca 2011 r. Wtedy
byłam na pierwszym koncercie zespołu reggae i od tej pory, niezależnie od rodzaju muzyki lub w ogóle profesji
mojej ofiary, zawsze do ludzi podziwianych podchodzę z dyktafonem, a nie długopisem. Jak na razie nie
nagrała mi się tylko jedna osoba, reszta się zdziwiła, ale nagrała. Zasada prosta, po prostu coś dla
mnie powiedzieć. Pozdrawiają, przedstawiają się, zagraniczni najczęściej śpiewają, co jest bardzo miłe.
Jak się wreszcie kiedyś zbiorę, to będę musiała sobie zrobić listę tych, których już mam.

Wracając do festiwalu, byłam na koncercie Shaggyego! Show warte zapamiętania, chociażby dlatego, że nie
spodziewałam się, że kiedyś usłyszę "mr. bombastic" na żywo. :p
Kupiłam sobie podczas festiwalu bardzo fajny maleńki bębenek i będę wszędzie ze sobą zabierać. :d Taka
to nowa zabawka.

Po festiwalu zostaliśmy jeszcze trochę w naszym wynajętym domku, a 18 sierpnia pojechaliśmy do Gdańska,
a właściwie, to do Sobieszewa.
Tam stała się rzecz, o której już wiecie, mianowicie odwiedziłam dom szaleńca… yyyyyyyy… Znaczy….
Dawid mnie zaprosił.
No więc byłam tam i żyję! Co jest dużym sukcesem, odsyłam do bloga Dawida po dalsze
informacje o stężeniu nienormalności. Jestem dumna.
Ja nie wiedziałam, że rozłożona na części rakieta, to taki śmietnik! Znaczy wiecie, jasne, bardzo drogi,
ale jednak złom! Jak ktoś nie wie, co to jest. Rury, kable, kółka, inne róry… yyyyy… coś jeszcze
innego, nie wiem co to, woreczek z proszkiem… Dawid, a co to? To? Aaaaaa, to jest właśnie ta substancja,
co wybucha w kontakcie z wodą. Po tym oświadczeniu przestałam grzebać w tym wszystkim samodzielnie. Elementy
rakiety z różnych tworzyw, udeżane umiejętnie lub mniej palcem lub prętem metalowym, wydają nadspodziewanie
interesujące odgłosy. Jak się do tego dołoży metalową miskę, różne kosze i ogólnie elementy wystroju,
to możnaby kiedyś zrobić bardzo fajny cover czegoś. Dawid, jak zamkniesz te torebeczkę z proszkiem, to
będzie i grzechotka! Ej, słuchajcie, a jak on mi da jakąś substancję, co odpala od wstrząsu… yyyyy…
wróćmy do zwiedzania! Ciekły azot jest zimny, taka to historia. Fajne rozwiązanie, jak chce się kogoś
nieszkodliwie zdziwić w stopniu znacznym. Znaczy ja wiedziałam, że jest zimny, ale jak mi poważny i odpowiedzialny
człowiek nagle strzela czymś w rękę, no to się wystraszam. :p

Oprócz tej wizyty, widziałam się też na plaży w Sobieszewie z moją dawną nauczycielką orientacji i przegadałyśmy
trochę czasu, bo nie widziałyśmy się dwa lata. A przecież trzeba zapytać o szkołę, o pracę, o samodzielność,
o przedszkole w Sobieszewie, o Anglii trzeba opowiedzieć i pokazać zmieniacz czasu kupiony w Harry Potter
studios… i o masie innych rzeczy też trzeba słówko wtrącić. Także jestem zadowolona.
Z Gdańska mam pamiątkę, taki szklany kot. Oto mój kolejny, dojrzały i wybitnie potrzebny, zakup. Kot
już znajduje się na honorowym miejscu na półce nad biurkiem, na której mam swoją kolekcję osobliwości.

Cóżby tu jeszcze… w piątek wróciłam i jak na razie nic ciekawego się niez dażyło. A nie! Przepraszam!
Gratulacje dla Piotrka! Piotrka na eltenie nie ma, ponieważ to mój kolega z klasy w liceum. Ale poprawił
mi humor dzisiaj dość skutecznie tym, że, uwaga… niespodziewanie się do mnie odezwał! Sam! Bez mojego
wcześniejszego napisania! Jeszcze nikt z klasy nie odważył się pisać do kosmitki.

Na koniec garść informacji, co w głośnikach. Jeśli chodzi o muzykę, to ostatnio był Passenger. Bardzo ładny
akcent, piosenki również ciekawe, uspokaja mnie. A tak poza tym, to kilka nowości, które wpadły mi w
ucho, bo mi apple music je podstawił pod nos, że może, może… o! To ci się spodoba! No i utrafił. Moim
najbardziej popowym hitem ostatnio jest "your song" Rity Ory, który może oryginalnością nie powala, nawet
jakoś wybitnie nią nie grzeszy, ale jakoś tak, niewiadomo dlaczego, utkwił mi w głowie na pół urlopu.
Znaczy nie wiadomo było wtedy, teraz już wiem, że tekst napisał Ed Sheeran. No i wszystko jasne. :p Jeśli
chodzi o Reggae, to chyba nieustająco Kingfisha, jakbym miała wybierać.
Jeśli chodzi o książki, to ostatnio zajżałam do literatury, która próbuje naśladować Chmielewską i choć
nikt mistrzyni nie pobije, to bardzo polecam książki Olgi Rudnickiej, a ostatnio też Marty Obuch, z których
pierwsza, jaką przeczytałam, nosi wdzięczny tytuł "precz z brunetami!". :d Zaraz zacznie się szkoła,
ja muszę poczytać coś zabawnego, bo się zamęczę.
OK, zdaje mi się, że jak na razie wystarczy. I tak długi ten wpis, jak na mnie. Powodzenia wam życzę,
uczniowie, cieszmy się, puki życie trwa w najlepsze i nic go nie zakłuca z rana. :p
Pozdrawiam ja – Majka

Kategorie
twórczość

harry potter i czara moogleya – omnikulary

Kategorie
twórczość

kolejne dzięło wątpliwej inteligencji

Siemanko! oto kolejna zapowiedź. Ja wiem, że ostatnio zaroiło się tutaj od produkcji, które uparcie nie
są obiecanym drum coverem. Ale powiem wam, że to jest trudniejsze, niż myślałam, a że najpierw z użytku
wyłączyła mnie choroba, a potem wyjazd wakacyjny, to cover zjawi się tu pewnie pod koniec tygodnia. Natomiast
na razie wykonuję polecenie. Dawid jest autorem tego programu, a poza tym w piwnicy trzyma substancje,
które mogłyby, przy odrobinie starań, pozbawić mój blok pierwotnego kształtu. Wydaje mi się, że to by
nieco zaburzyło krajobraz miasta. Na prośbę dawida więc, posłusznie, wrzucam tu dzięło krótkie i na razie
mało treściwe, choć jeszcze nad tym pracuję. Miałam kiedyś audiobooka "harry potter i czara ognia". Nadal
z resztą go posiadam. Miałam też którąś z części serii "will Moogley i agencja duchów". Dobrze podałam
tytuł? W każdym razie pan Baccalario to napisał, a Zborowski to przeczytał. No więc postanowiłam zmieszać
te dwa audiobooki ze sobą, no bo czemu nie? Ten fragmencik nazywa się "omnikulary". Miłej zabawy życzę
ja – Majka

Kategorie
twórczość

o co chodzi w muminkach, albo muminkom

Kategorie
twórczość

zapowiedź testu

OK. Normalnie bym tego nie wrzucała, przynajmniej teraz, ale musiałam coś przetestować, więc zobaczcie sobie. Oto efekt tego, że miałam
zgrane z kaset bajki o muminkach. Czy muminki wiedzą coś o marihuanie? Przekonajmy się.

Kategorie
twórczość

dalsze losy bilba bagginsa

Witajcie! Elanor mi przypomniała, dzięki ci! Że miałam kiedyś napisać opowiadanie o tym tytule. Ja bardzo przepraszam wszystkich fanów serii, ja wiem, to nie jest wybitne. Ale jak chcecie, to zobaczcie, co wydumałam w tej trzeciej gimnazjum, po lekturze "hobbita".

Maja Sobiech
Dalsze losy Bilba Bagginsa
Dochodziła siódma wieczorem, gdy z domu hobbita wychodził czarodziej Gandalf z krasnoludem Balinem. Wiele godzin spędzili na rozmowie o starych czasach, o swoich podróżach i przygodach. W końcu jednak nadszedł czas pożegnania i Bilbo odprowadził swoich gości do drzwi.
– Musicie kiedyś wybrać się tu – do mnie – wszyscy. – zwrócił się do Balina.
– Bardzo chętnie. – Roześmiał się krasnolud. – Nie wiem jednak, czy będzie to możliwe. Mamy bardzo dużo pracy. Ale będę pamiętał o twoim zaproszeniu i zjawimy się, gdy czas pozwoli. –
Gdy wszyscy trzej wyszli przed dom hobbita, Bilbo zdziwił się. Przed domem stał bardzo strudzony, wyglądający, jakby przebył długą drogę, człowiek. Pomijając to, że Bilbo nie spodziewał się dzisiaj już żadnych gości, rzadko widywało się tu ludzi. Gandalf jednak uśmiechnął się na widok przybysza.
– Już jesteś! – zawołał.
– Jestem, jestem. Witam was serdecznie. Pan, to pewnie Pan Baggins, czy tak? – Nieznajomy podał rękę Hobbitowi, który grzecznie się skłonił.
– Tak jest, do usług. –
– I wzajemnie. – odpowiedział człowiek, zgodnie ze zwyczajem.
– To jest mój bardzo dobry przyjaciel. – Wyjaśnił Gandalf i dodał: – Czy mógłbym cię prosić, drogi Bilbo, abyś użyczył mu gościny? Przebył długą drogę, by tu dotrzeć, a dziś nie mogę zabrać go ze sobą. – Hobbit był zdziwiony, ale patrząc na tego człowieka widziało się, że jest uczciwy i mądry. Poza tym, czy ktoś innego usposobienia mógłby się przyjaźnić z Gandalfem?
– Oczywiście, że mógłbym. Zapraszam pana do siebie. Zrobię herbaty, a może jest pan głodny? –
– Prawdę mówiąc, owszem, dziękuję bardzo. – Uśmiechnął się mężczyzna.
– My już musimy ruszać. – oznajmił Gandalf, podając rękę Hobbitowi. Balin również się pożegnał i obaj odeszli, obiecując następne odwiedziny. Bilbo natomiast zaprosił do środka nieznajomego człowieka i zaprowadził go do salonu.
– Zaraz podam herbatę. A tak właściwie, proszę wybaczyć moją ciekawość, ale czy mógłbym wiedzieć, co pan porabia w tych stronach? Nieczęsto widzi się tu… – Bilbo urwał.
– Człowieka? Wiem! – Przybysz roześmiał się serdecznie. – Chciałem zobaczyć się z Gandalfem. Poza tym… chciałbym opowiedzieć o tym miejscu w krainie, z której pochodzę. – Nie wyjaśniając nic więcej zasiadł przy stole, a chwilę później pochwalił smak herbaty, zrobionej przez pana Bagginsa.
– A jak pan do mnie trafił? – zagadnął Bilbo. – Czyżby Gandalf znów zostawił znak na moich, świeżo odmalowanych, drzwiach? Ma to w zwyczaju. – Lecz człowiek pokręcił głową.
– Nie. Opisał mi jednak, jak tu trafić. A co pan ma na myśli, mówiąc o znaku na drzwiach? –
– Proszę mi mówić "Bilbo". – odparł na to Hobbit, a następnie nawiązał do tematu. – A to nie opowiadał panu? – Hobbit z rozbawieniem przytoczył opowieść, jak to kilka lat temu, w najbardziej niespodziewanym momencie, Gandalf wkroczył do życia Bagginsa, tłumacząc mu, jak różne znaczenia ma wyrażenie "dzień dobry". Następnie zaś sprawił, że na kolacji w porządnej norze ziemnej, zjawiło się trzynaście krasnoludów. Gość ubawił się szczerze i dopytywał o kolejne szczegóły.
– O ile się nie mylę, – rzekł – to o tobie, Bilbo, wiele się mówi w okolicy. –
– Wiele osób nie uważa mojej przygody za godną pochwał. –
– A ja jestem jej bardzo ciekaw. – I Hobbit opowiedział nieznajomemu o tym, jak w jednej chwili podjął decyzję, że wyruszy w daleką podróż, po zaginiony skarb. Nie wiedział dlaczego, ale od razu zaufał temu tajemniczemu człowiekowi. Opowiadał mu o przygodzie z trollami i o tym, jak gobliny złapały ich w jaskini, w Górach Mglistych.
– I jak się wydostaliście?! –
– Oooo! To długa opowieść. – odrzekł Bilbo i natychmiast ją opowiedział. W pewnym momencie zaś, gdy opowiadał o Gollumie i jego skarbie, po krótkiej chwili wachania, wyjął z kieszeni niewielki pierścień i podał go mężczyźnie.
– Ach… więc to ten. – Człowiek wpatrzył się w skarb hobbita, a po chwili oddał mu go, nic nie tłumacząc. A Bilbo mówił dalej: o orłach i wilkach, o Beornie i o straszliwej Mrocznej Puszczy, o pająkach, elfach i o mieście pod Górą.
– A smok? Jak poradziliście sobie ze smokiem? To prawda, co mówią? Że to takie zmyślne i sprytne stworzenia. To musiało być straszne! –
– Oj tak, tak. To był najstraszniejszy moment mojego życia. – oznajmił Bilbo, a potem, zamyśliwszy się na chwilę, dodał: – Ale, teraz o wiele mniej się boję prawdziwego życia, niż przed podróżą. –
Kilka godzin spędził Bilbo na rozmowie z nieznajomym, który jakimś, sobie tylko znanym, sposobem skłonił go do opowiedzenia nie tylko o podróży, ale także o tym, jak wiele odwagi wymagała od niego ta przygoda. Hobbit, gdy mówił, sam dopiero zdawał sobie sprawę, jak bardzo zmienił się od tamtego zwyczajnego, kwietniowego poranka, gdy Gandalf powiedział mu "dzień dobry". Była już późna noc, gdy nieznajomy podniósł się i rzekł.
– Chyba już muszę iść. Jest późno, a jutro rano wyruszam dalej. Ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, drogi Bilbo. –
– Ja też mam taką nadzieję, ale myślałem, że pan u mnie zostanie i wyruszy dopiero następnego dnia. –
– Nie nie. Nie będę nadużywał już twojej gościnności. Bardzo mi pomogła ta wizyta. Odpocząłem, rozgrzałem się, wypiłem pyszną herbatę i zjadłem kolację. Teraz zaś udam się na spoczynek gdzieś indziej. – Bilbo więc, po raz drugi tego dnia, żegnał się z kimś, z kim mógłby jeszcze przegadać wiele godzin. Gdy miły gość już miał wychodzić, na pana Bagginsa spłynęło olśnienie.
– Pan… pan musi… mi wybaczyć. Nie wiem, jak można być tak… nieuprzejmym i roztargnionym! Przecież ja nawet nie zapytałem pana, jak pan się nazywa! –
– A ja się nie przedstawiłem. – odparł przybysz spokojnie. – Noszę kilka imion, w dodatku niektóre są trudne do zapamiętania. Nigdy nie podpisuję się w pełni. –
– Ale jakoś pan się musi przedstawiać! Muszę znać imię i nazwisko tak miłego gościa, abym mógł jakoś adresować listy, które będę chciał do niego wysyłać. – oznajmił hobbit.
– Ten argument do mnie przemawia. – roześmiał się mężczyzna. Następnie zapiął płaszcz, wziął swoją torbę podróżną i otworzył drzwi. Zanim jednak wyszedł, odwrócił się, po raz ostatni uśmiechnął do gospodarza nory, podał mu rękę i powiedział:
– Masz rację. W takim razie zapamiętaj tylko, że nazywam się John. John Tolkien. –

Kategorie
co u mnie

awatar, elten, sny… czego tu nie ma?

Dobry wieczór. Zainspirowało mnie, bo poczytałam sobie blogi innych użytkowników i postanowiłam się odezwać. To będzie bajzel, oj… już się boję.
OK. To zaczniemy od tych inspiracji. Po 1. Moozgish! Podbijam, podbijam, czytajcie! Podbijamy popularność! :d Pozdrawiam cię, moja droga, serdecznie i spełniam przepowiednię. Może pobawmy się w to "q & a", bo aż jestem ciekawa. Question and answer… W pierwszych wpisach pisze się wszystko, żeby ludzie wszystko wiedzieli, ale zawsze się o czymś tam może zapomnieć, nie? :p A tak serio, to prosta rzecz, jak ktoś jest czegoś o mnie ciekawy, czegoś bardziej trwalszego niż: kto, co, jak, gdzie, kiedy, dlaczego i z czyją pomocą, a to tylko przez ostatnie 3 dni, to niech pisze w komentarzach. 🙂
Sprawa numer 2. Mam nowy awatar i istnieje sobie on tam długo, ale napiszę teraz. To jest piosenka Twenty One Pilots, nazywa się "screen". Jeśli chodzi o interpretację tekstu… cóż, jak dla mnie to jest do ludzi, którzy go poznają / słuchają / oceniają. Może czasem do tych, którzy krytykują? Opis muzyki, którą tworzy i jego tekstów, w założeniu przekazujących emocje, i pozytywne i negatywne. Posłuchajcie, powiedzcie, co myślicie, a o ładniejszą interpretację poprosimy Dawida, wszyscy wiemy, że to lubisz.
O, słuchajcie! Przy okazji "wszyscy wiemy". Czy ktoś jeszcze odnosi wrażenie, że jak na razie jesteśmy społecznością, która, gorzej lub lepiej, ale jednak się wewnętrznie zna? Normalnie mam takie internetowe Laski. I to, żeby nikt się nie przyczepił, nie jest porównanie do ośrodka, tylko do warunków panujących w społeczności, w której podstawówka, gimazjum i liceum liczy sobie w sumie całą, zatrważającą wręcz, liczbę stu osób. :p Nie to, żeby mi to przeszkadzało, zabawnie jest wrócić do sytuacji, kiedy ma się wrażenie, że zna się masę ludzi, podczas gdy rozmawiało się z dwójką. :d
I chyba ostatnia sprawa. Ja często, jak coś robię na komputerze, to słucham muzyki. Aktualnie leci sobie jakiś folder z aktualnym popem, że tak powiem, a tam nagle wypadła mi piosenka Niala Horana – slow hands. Nie to, żebym uwielbiała utwory tego typu i to absolutnie nie o ten utwór chodzi. Ale niech ktoś mi, na miłość boską, wyjaśni, dlaczego w te wakacje zdążyło mi się już przyśnić, że się z tym facetem umówiłam? Dla wyjaśnienia, ja go nie uwielbiam! Mało, ja nawet całego one direction nigdy nie wielbiłam z wielką energią, jak większość nastolatek. Serio, leci czasem, OK, ale nie to, żeby mnie wybitnie interesowali. A tu nagle jestem umówiona z Horanem. No fajnie, Niall, mam nadzieję, że będziesz zadowolony. Good luck, have fun! 😉
Nie nudzę wam już, zróbcie jakieś zamieszanie w komentarzach, podrzućcie pomysłów na nowe wpisy.
Pozdrawiam ja – Majka.
PS Pierwszy raz nadałam tytuł wpisu dopiero po jego napisaniu. Polecam, sprawdza się.

Kategorie
co u mnie

pozdrawiam z wakacji

Witajcie! Nie było mnie bardzo dawno, ale już się tłumaczę. W ogóle zacząć trzeba od tego, że przez ostatni
tydzień byłam mocno chora na rzołądek. Pozwólcie mi podkreślić: nienawidzę! Być chora na rzołądek. Wolę
mieć gorączkę, katar, kaszel, leżeć bez ducha i słuchać "hobbita"… a, sorki, ostatnio przy takiej chorobie
tak było. Wolę to wszystko, niż jakiekolwiek problemy z brzuchem. Miałam dość. W ogóle nadal mam, bo
teraz muszę dochodzić do siebie.
Mam nadzieję, że już serio będzie lepiej.
Jak na razie nastrój poprawia mi miejsce mojego aktualnego pobytu. Wczoraj przyjechaliśmy do Ostródy,
od wczoraj trwa Ostróda Reggae Festival. Edycja siedemnasta, nasz szóstry rok tutaj. I powiem wam, że
już mi lepiej. Jest bardzo fajnie, a będzie jeszcze lepiej. Festiwal kończy się w niedzielę, a my tu
zostajemy do piątku. W piątek natomiast jedziemy do Gdańska i zostajemy do 25 sierpnia. Tutaj ciekawostka,
postaram się wtedy zobaczyć z pewnym człowiekiem, który nie jest do końca normalny, ale właśnie dlatego
go lubię. Pozdrawiamy Dawida, autora programu elten. 🙂
Cóż mam jeszcze powiedzieć…
Wczoraj był koncert zespołu Chonabibe. Nazwa adekfatna, zaczęło się od cyklicznych imprez o ile wiem.
Zespół ma dwóch wokalistów, jeden więcej rapuje, a drugi więcej śpiewa, tak w dużym skrócie. Bardzo uzdolnieni
muzycy i wokaliści, teksty skłaniające do przemyśleń, albo po prostu poprawiające nastrój.
A potem był Damian Syjonfam – człowiek, który dokońał cudu, mianowicie, po chwilowym zniknięciu z rynku
muzycznego wydał solową płytę i pokochali go wszyscy ze środowiska reggae, przynajmniej tak to wyglądało.
A potem też ludzie, którzy na codzień reggae nie słuchają. Teksty ma proste, ale mówiące o rzeczach najistotniejszych.
Dobra energia i mnóstwo radości z koncertów. Tak było dotąd, a mam nadzieję, że tak zostanie.
Na razie kończę wpis, jak będę miała więcej wieści, to będę dawać znać.
Miłych wakacji życzę ja – Majka.

EltenLink