Kategorie
co u mnie muzyka

po utworach ich poznacie, czyli studniówka i co dalej

Hello!
Chciałam od razu odżegnać się od spekulacji, że spałam do tego czasu od soboty. :d Natomiast nie dałam wam znać, co ze studniówką i początkiem ferii, czynię to więc czym prędzej teraz.

Studniówka rozpoczęła się polonezem… mhm, żartowałam, jasne, że nie, zaczęło się od przemówień różnych ważnych osób, dopiero potem polonez. Pomijając niewielkie błędy (i po co nam były te koła) wszystko wyszło prawidłowo. A przy końcu slalomu, to przecież zawsze coś się zdarza, to już nie przesadzajmy. 😉

Potem poszliśmy jeść, a trzeba przyznać, że wszyscy byli porządnie głodni. Może to ze stresu? Jedna tura poloneza, druga tura poloneza, niespodziewany walc zatańczony przez 10 par z rocznika, wszystko bardzo ładne… Jedzenie! Od razu powiem, że ciepły posiłek wniesiono trzy razy podczas imprezy, ale ja jadłam raz, jakoś nie moja pora doby, żeby jeść w środku nocy. Chyba, że pizzę na zawodach, ale to jużinna historia.
Wracając do studniówki, muszę bardzo pochwalić naszego dja. Pierwszy raz widzieliśmy, i ja, i kolega, z którym byłam, żeby dj się aż tak starał na takiej imprezie. Dwóch ich tam w ogóle chyba było, siedział / siedzieli przy tym non stop, miksowali muzykę ze sobą bardzo dobrze i wyczyniali niestworzone rzeczy, aby style się nie gryzły.
Po tym, jakie propozycje muzyczne padały w komentarzach pod postem na temat studniówki miałam wrażenie, że pozostaniemy z samym disco polo, co dla mnie osobiście nie byłoby zbyt szczęśliwym obrotem sprawy, delikatnie rzecz ujmując. Na szczęście tak się nie stało. Zaczął disco polo, potem na chwilkę zapukały lata osiemdziesiąte, nagle wszedł jakiś rock&roll, co tu się dzieje, halo halo, muszę się przełączyć… Gdy dj puścił coś wolniejszego zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, co on z tym teraz zrobi, bo wyjśćz klimatu imprezy jest łatwo, ale do niego wrócić…? Dla naszego dja nic prostrzego! Puścił "I will survive". Jak wiadomo piosenka zaczyna się wolno, więc podpasowała do tamtego, a potem wraca do disco. W ten sposób po tej piosence mógł już robić co chciał. No i robił. Przejście od disco polo, poprzez Łąki Łan, do "tańcz głupia tańcz" było tam naturalną i dobrze brzmiącą koleją rzeczy.

Jeśli zaś okazywało się, że disco polo króluje na parkiecie, robiliśmy sobie z moim towarzyszem ranking najbardziej "inspirujących" tekstów. Im głupsze tym lepsze. Sam ranking przysporzył nam jeszcze więcej radości, niż myśleliśmy, ponieważ jeden z takich tekstów kolega wysłał do naszego wspólnego znajomego. SMSem. I to był błąd, ponieważ tamten chłopak nie miał go wpisanego w kontaktach, a, jak wiadomo, SMSy o tym, że "będziemy się razem bawić do białego rana", przychodzące od nieznanego numeru, podczas gdy jest się z dziewczyną na balu, może wywołać pewne nieporozumienia natury towarzyskiej. Naszczęście dośćszybko się o tym dowiedzieliśmy i wyjaśniliśmy sytuację, płacząc ze śmiechu.

Około godziny pierwszej dj zrobił pociąg. Jak na pociąg przystało, ten również zatrzymywał się na różnych stacjach, w tym przypadku w różnych krajach. A co można zrobić w Polsce? Oczywiście, poloneza! Jak dla mnie nasz polonez o pierwszej w nocy wyszedł dużo fajniej, niżten na początku. Ja w ogóle uważam, że tak powinno być. W którymś momencie imprezy ktoś woła, tak jak na próbach: ej, ludzie, do poloneza! I wszyscy: aaaahaaaa! Zerwali by się od stołu i zatańczyli trzy razy lepiej, bez stresu i ciśnienia. Tak samo miałam z egzaminami z fortepianu. Jak mnie nagle oderwali od ćwiczeń i szłam, powiedzmy, od klawiatury do klawiatury, było dobrze. Jak kazali mi czekać i długo zapowiadali, wtedy była tragedia. Nawet slalom wyszedł, nie wiem jak to zrobiliśmy.
A, no i ciekawostka, przy pierwszym polonezie dziewczyny miały nawet róże w rękach. Może dlatego potem z głośników musiało polecieć coś, czego tekst brzmiał "żadne dalekie podróże, tylko czerwone róże…". I tak dalej, i tak dalej, no poezja nad poezjami. :p
Nie wiem, czy naszym kryterium była głupota tekstu, czy wręcz przeciwnie, walory artystyczne, w każdym razie dostałam informację, że nasz ranking powinna wygrać piosenka pt. "zbuntowany anioł". Zainteresowani mogą posłuchać
tutaj

Chciałam tu jeszcze wspomnieć, że: Zuziu, humanie mój, bardzo dziękuję, że mogłam z tobą zatańczyć do takich hitów jak "czerwone koraaaaaaale"!.

Bus zjawił się o czwartej, poszłam spaćo szóstej, po dziesiątej obudziła mnie EMilka, która, stojąc na korytarzu, mniej więcej na środku naszego mieszkania, wołała do Ozzyego, żeby mnie nie obudził. Wstałam, wyraziłam swoje niezadowolenie, napiłam się herbaty, poszłam do sypialni rodziców i znowu się położyłam. Na chwilę przyszła do mnie Emi, posłuchała muzyki na słuchawkach, wymieniłyśmy opinie o akustycznych albumach Biebera, następnie zaśmoja siostra sobie poszła a ja spałam do pierwszej trzydzieści.

I tak oto studniówkę spędziłam ja – Majka…

Niespodzianka, to nie koniec wpisu! :p Prawie koniec, ale nie do końca, bo jeszcze początek ferii. Jutro wyjeżdżam do domu mojego szalonego kumpla z wydziału informatyki, bo idę z nim do teatru. W następną sobotę, dziewiątego, idę na koncert Benjamina. Jakoś w przyszłym tygodniu pożyczam od kolegi mikrofony binauralne do testów. Poza tym w środę wybiorę się z Zuzią do Warszawy, o ile się nie rozprzeziębię. Ale początek ferii miałam spokojny. Miałam perkusję i próbę, ale poza tym nic szczególnego nie robiłam. Śpię, czytam biografięJobsa, obejrzałam też o nim ładny film i ogólnie odpoczywam.

W tej biografi znalazłam pytanie, które mnie bardzo zaciekawiło. Był taki moment, kiedy bardzo popularnym pytaniem w różnych wywiadach było: co masz na swoim Ipodzie? I rzeczywiście! Wiecie, ile o nas mówi to, jakiej muzyki słuchamy? I to w danym momencie nawet, nie to, że styl cały. Wykonawca, piosenka… ja np. bardzo się zawsze interesuję, czego kto słucha. I tu pytanie do was. Nie pytam o Ipody, bo nie dość, że mi się jacyś gorliwi przeciwnicy apple zaraz włączą, to po prostu możecie nie używać, ale pytam: jakie, no, powiedzmy, od trzy do pięciu, piosenki są ostatnio u was na tapecie? Albo może wykonawcy jacyś? Odpowiedzi w komentarzach poproszę.
Sama się zastanowię, czekajcie. Wróciłam ostatnio do Warszawskiej Orkiestry Sentymentalnej, to dopiero jest dobry wynalazek. Uczę się ostatnio Christiana Caldeiry "hole in my heart" na gitarze, to tego teżsłucham. No i może jeszcze "wawing through a window" z broadwayowskiego musicalu "dear Evan Hansen". Polecam.

I teraz owszem, mogę skończyć wpis.

Więc kończę. WPis.
ja – Majka

Kategorie
co u mnie

wieści z frontu

Witajcie, witajcie, drodzy parafianie!
U was już byli z kolędą? ZNaczy ten, no… po kolędzie?

Ostatnio się nasłuchałam samych miłych rzeczy o moim blogu, to ja wam może coś napiszę? :d
Słowna nie jestem i nigdy nie byłam, chyba, że to wpływa na czyjeś sprawy i obowiązki, więc, oczywiście, żadne wyzwanie z pod poprzednich wpisów nie doczeka sięrealizacji natychmiast teraz. W byciu słownym wcale nie pomaga mi to, że mam teraz początek ferii. A zanim jeszcze, to dziś nadeszła wiekopomna chwila – moja studniówka. Życzcie mi powodzenia!

Cóż tam się działo, że skłoniło mnie do napisania? W sumie już nie wiem, pamiętam mniej więcej, co się w tygodniu działo, to wam opowiem.

Na fizyce ostatnio mieliśmy o oczach. Znaczy u nas ogólnie teraz jest optyka na fizyce, zwierciadła, soczewki, odbicia i aberracje, ogólnie szkiełko i oko, no. Ostatnio było o oczach i o tzw. odległości dobrego widzenia. Nie omieszkałam zauważyć, że u mnie odległość dobrego widzenia liczymy w latach, a nie w metrach. Zastanowiło mnie też od razu, czy gdybym, po tak długim czasie, odzyskała wzrok, to czy mój mózg odwróciłby odruchowo obraz do góry nogami, czy jednak nie. :d Wczoraj były przyrządy optyczne, już mniej ciekawe.

Emila nadal słucha "Mikołajka". Mamy taki wielki audiobook "nowe przygody Mikołajka", jedną połowę czyta jeden Stuchr, a drugą drugi. I od razu pragnę sprostować, ktośmi ostatnio kazał nie hejtować Mikołajka, więc dla spokoju serc piszę: Mikołajek w interpretacji Macieja Stuchra? Super sprawa! Na prawdę, uśmiałyśmy się z Emilą nieźle. Przy okazji opowiedziałam siostrze, że pana Macieja widziałam cały jeden raz w życiu i że miły był dla nas bardzo.

Z innych doniesień.
1. Płyta Meghan Trainor znów opóźniona o miesiąc. WKurza mnie to już trochę.
2. Na próbię wreszcie udało nam się jako tako dobrze zagrać "Englishmana".
3. Nie mam pomysłu na awatar. O jakiej piosence mam wam opowiedzieć?
4. Powtórzę się, mam studniówkę. Muszę założyć sukienkę. Ja. I mam zrobione włosy. Ja. Wrrrrrrrrrrr!
5. Ptaszki chodzą po podłodze.
6. Do koncertu tylko 2 tygodnie.

Jakieś pytania?
Pozdrawiam ja – Majka

PS Wiecie co? Chyba zacznę się uczyć.

Kategorie
muzyka

nowy awatar – dziś zwycięża ta piosenka

Hej hej!
Dawno nie było zmiany awataru, więc przybywam z nowością. I to dosłownie, wyszło całkiem niedawno. Nowy utwór Jamesa TW, tak czekamy na ten album i czekamy, i co? W każdym razie, piosenka "you and me". I oczywiście, mam kilka osób, którym mogłabym ją zadedykować, ale chyba się powstrzymam od zwerbalizowanych dedykacji.

Pozdrawiam ja – Majka

Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

ekspert od grania i pogrywania, naczelny hejter, artysta

Halo halo, wpis okazyjny!

Cóż zrobić, jak czas nagli, a wierny krytyk czeka z niecierpliwością? Materialny prezent dostaniesz w lutym, jeszcze nie wymyśliłam. :p Dobra, zgodnie z tradycją, wpis rozpoczynam historyjką.

Bohatera historyjki poznałam straszliwie dawno temu, z siedem lat miałam. Troszkę mnie przeraża, że on to może pamiętać. A gdzie tam troszkę, bardzo! Chociaż, ja mam nagrania, jak on śpiewa piosenki na konkursach piosenki angielskiej… jestem bezpieczna.
Bohater tej opowieści był w klasie starszej o rok, więc widywaliśmy się na rytmice i przychodził się z nami bawić. Mało tego, legendy głoszą, że my nawet się tam jakoś bardziej lubiliśmy w klasie drugiej mojej, jego trzeciej. No proszę was, grał dla mnie na pianinie, to było piękne! Z drugiej strony mówił wtedy, że dziewczyny to są słabe, piszczą i bić się nie umieją, co mnie i moją przyjaciółkę, delikatnie mówiąc, irytowało. Nie użyłabym wtedy innego słowa. Ale mówię, grał dla mnie na fortepianie, kłucił sięze mną ogromnie, do tej pory nie wiem, o co, obiecywał, że kiedy zatnę się w wińdzie, to on mnie uratuje. Nie wiem, jak chciał dokonać tej sztuki, choć sama awaria windy była w tamtym budynku bardzo mocno możliwa.

Potem nasz cudowny, muzyczny związek znikł z horyzontu i, zamiast się razem bawić, mijaliśmy się czasem na lekcjach w szkole muzycznej. Byliśmy tym rodzajem kumpli, którzy dzielą wspólny los, to co się mają nie dogadywać.
– Ej, jak tam przed egzaminem? –
– Aaaa weeeeeź… –
– No, u mnie też. –

Lata mijały, ja zaczynałam chodzić na koncerty, popełniać różne dziwne błędy i zdobywać piękne doświadczenia… Bohater opowieści chyba też, na fortepianie grał dalej, śpiewał, jak tylko mu się chciało, wszędzie go było widać i kształcił się na organistę.

Dotarliśmy do mojej trzeciej gimnazjum, nie wiem w sumie, czemu zaczęliśmy znowu więcej rozmawiać. Pamiętasz może? Albo nie, nie pisz w sumie, nie wiem, co na piszesz. Okazało się nagle, że czytamy podobne rzeczy, lubimy filmy, poza tym był wtedy jedyną znajomą mi osobą, która do teatru chodziła z własnej, nieprzymuszonej woli. Zdziwiło mnie to nieco, zaintrygowało i rozmawialiśmy sobie dalej.

Przez okres trwania mojego i jego liceum stopniowo okazywało się, jacy oboje jesteśmy pokręceni, jakie mamy dziwne problemy i ile możemy razem i nie razem wytrzymać. Przy okazji też przydarzył się wyjazd do Londynu, nasze ulubione, kompletne warjactwo, które okazało się cudem prawdziwym, zwłaszcza dlatego, że w ogóle wyszło. Człowieku, gdy będziesz wątpił w mą lojalność, proszę, przypomnij sobie, że to z tobą pojechałam do opcego kraju z naszą cudowną przewodniczką, nie mówiącą po angielsku. Jak to nie jest dowód zaufania, to nie wiem, co.

Podziękowania:
Dzięki, że zawsze mogę do ciebie zadzwonić, aby ci powiedzieć, co przeczytałam, co obejrzałam, co zagrałam i w co zaczęłam pogrywać. Pamiętaj, że kto nie ma szczęścia w grach…
Dziękuję za to, że zaprowadziłeś mnie do Arkadii, i do teatru, i do KFC. Pamiętaj spytać, który guzik jest który. A, no i jesteś moim naczelnym hejterem, co mimo wszystko inspiruje do nauki orientacji przestrzennej.
Dzięki za to, że w Londynie zachwycałeś się ze mną ulicznymi grajkami, pomimo swojego, straszliwie wymagającego w owym czasie mniemania o muzykach w ogóle.
Dzięki, że, jakbym chciała robićmusical, to bym wiedziała, z kim.
Dzięki, że dajesz radę. Ty dajesz, to i my damy. I odwrotnie też to działa, pamiętaj.

Przechodzimy do życzeń. Kamilu, bohaterze, kończyś dziś lat tyle i tyle, więc życzę ci.
Abyś był więcej razy lepiej nastawiony do życia.
Abyś czytał więcej rzeczy, nie dotyczących ludzkich tragedii życiowych.
Abyś się rozwijał artystycznie.
Abyś poszedł na te studia, na które chcesz, a nie, na które chcą twoje pomysły na robienie biznesu.
Abyś pamiętał o tych, którzy pamiętają o tobie, a kłamców nielojalnych kopnął w to miejsce, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Abyś sam był lojalny.
Abyś więcej pisał. Wszystkiego.

I, na koniec, taki obrazek. Pamiętaj zawsze o tym, że za trzydzieści lat rozejrzysz się po twoim domu, wypijesz z nami zdrowie na kolejnych urodzinach i pomyślisz: o kurde, przeżyłem to! Przeżyłem to wszystko!
Teraz będziesz pisał egzaminy i pomyślisz: o rany, przeżyłem to, przeżyję wszystko! Potem będą studia, znów będziesz tak myślał… I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej…

Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
Oficjalnie mianuję cię moim ekspertem od pogrywania i podgrywania. :p Pamiętaj, wielki wybuch był najpierw. Potem będzie już tylko lepiej.

pisałam ja – Majka

PS Pamiętaj, mieć pasję, znaczy w ogóle być. No to jedziemy, "to be", przez osoby.

Kategorie
co u mnie

O próbach i próbnych maturach, czyli dawno dawno temu, w odległej galaktyce, był sobie refren

Nowy rok zaczął się dla maturzystów szybko i ciężko, próbne od trzeciego stycznia… i wszystko jasne. Wróciliśmy do szkoły w środę, a od czwartku ruszyliśmy; najpierw polski, potem matematyka, a w następnym tygodniu w poniedziałek angielski, w środę matma, a w czwartek fizyka, z tym, że i fizyka i angielski po zakończeniu lekcji. Nie powiem, co sobie myślałam, jak wracałam do domu, bo albo nic, albo te słowa absolutnie nie nadają się do publicznego użytku.
Matematykę i fizykę pisałam z brajlowskich arkuszy, więc już w ogóle było śmiesznie, bo miałam arkusz, maszynę do pisania, czyste kartki, brudne kartki – brudnopis przecież musiał być, czystopis (tak, takie słowo istnieje)… na maturze dojdą jeszcze tablice i karty wzorów… przyniosę segregatory chyba. Jak mi to wszystko niechcący spadnie, to chyba pójdę skoczyć, jak pisał Makuszyński, z pieca na łeb.
To, co wypisywałam na maturze z matmy przechodziło ludzkie pojęcie. Pomijam już dowodzenie w stylu: jak kwadraty tych liczb dodane do siebie wynoszą dwa, to te liczby muszą być mniejsze od dwóch, bo gdyby były większe, to te kwadraty tym bardziej. Ten dowód pomijam, ponieważ zaraz po nim pojawiło się w moim arkuszu zadanie 9, a pod nim jeden zapis: część zależności w brudnopisie. Rzeczywiście, w brudnopisie opisałam chyba cały ten rysunek, który tam był. Cały. Gorzej, jak doszło do rozwiązania. xd.

Na angielskim mieliśmy pracę o tym, że dzieciaki mają za dużo godzin w szkole. Ironiczny śmiech losu usłyszałam bardzo wyraźnie, pisząc ten artykuł o godzinie 15, po poniedziałkowych lekcjach. Fajnie było.

Inna rzecz. Emilka ma teraz jako lekturę "Mikołajka". Może mi ktoś wyjaśnić, co w tej książce jest, że to dali do lektur? To na Pottera się burzymy, bo "o mój Panie czarują!", tak? Ale książka o grupce chłopaków, którzy biją się, płaczą, śmiecą, szantarzują, że uciekną z domu i co trzecie opowiadanie mówią, że zadania z matmy są trudne! Co w tym takiego fajnego? No śmieszne to było, spoko, ale oni to mają w całości. Nie pojedyncze opowiadania, oni to mają całe. W każdym z tych opowiadań połowa, to powtórzenia z poprzednich. "Przyszedł Alcest – to ten gruby, co ciągle je", "Gotfryd się przebrał. On ma dużo przebrań, bo jego tata jest bardzo bogaty", "do tablicy podszedł Ananiasz – pupilek naszej pani". Coś takiego, seeeeeerio? Nic mi nie mówiłeś. "Nie pozwolili mi, więc zaczołem płakać i powiedziałem, że ucieknę z domu i wszyscy mnie będą żałowali". I teraz moje ulubione: "no bo co w końcu, kurcze blade!". Tak sobie poczytać, no to spoko, coś w stylu starszego dziennika cwaniaczka, ale lektura? Cisnę po tym strasznie, bawi mnie to i w ogóle hejter jestem.

Dobra, koniec hejtu, przejdźmy do innych rzeczy.

W środę byłam na próbie. W ogóle chyba czas się pochwalić, że tak, mamy regularne próby zespołu. Zawsze w środę wieczorem, już nie rozproszeni po weekendzie, ale jeszcze nie zmęczeni tygodniem, spotykamy się na dwie godziny i próbujemy grać. Ostatnio próbowaliśmy na przykład zagrać "Englishman in New York". To nie jest proste. Wcale nie jest proste. Zwłaszcza dla Beci, która musi to zaśpiewać, podczas gdy perkusistka, straszliwie złośliwa baba, ciągle do niej coś mówi.
"I don't drink coffee, I take tea, my dear."
– No ja też, ja też. –
"I like my toast done on one side."
– No spoko. –
"And you can hear it in my accent when I talk."
– Co ty nie powiesz? –
"I'm an Englishman in New York

See me walking down Fifth Avenue."
– Tak tak. –
"A walking cane here at my side."
– Jakżeby inaczej! –
"I take it everywhere I walk."
– O, poważnie? Ja też! –
"I'm an Englishman in New York."
Tu mniej więcej był ten moment, gdy Becia się poddała i na charakterystycznym "whooooooah!" na refrenie obie zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy przestała śpiewać wtrącił się jej tata:
– No dalej, cała sala śpiewa z nami! –
– Cicho! – Becia wydała sprzeczny rozkaz i próbowała śpiewać dalej.

– Beciu, musisz się nauczyć śpiewać w różnych warunkach! –
– No ale jak, jak ty ciągle do mnie gadasz?! –
– Już, już nic nie mówię. –
Pięć minut później.
– No możesz przestać? –
– Ale co ja ci robię? Nawet na ciebie nie patrzę! O, widzisz? Odwracam się, nic nie mówię! –
– No ale… miny robisz! –
Taaaaaaa… tak wyglądają nasze próby. A że akurat nam to jakoś ciągle wypadało na refren, żadnego chyba nie zaśpiewaliśmy do końca, to i tytuł wpisu się zjawił.

Przedwczoraj był czwartek, a czwartki, to dni ciężkie. Rano dwie fizyki, potem dwie matematyki, przerwa na religię i fakultety z matematyki, dwie godziny. Stan mojego umysłu na tych fakultetach prezentuje się interesująco.
– Ty, a tam jest plus czy minus w tej różnicy? – pytałam całkowicie poważnie podczas jednej z tych godzin. Moja koleżanka zwątpiła w moje IQ, sekundę później ja też w nie zwątpiłam, poprawiłam przykład i ruszyłam dalej. Co ciekawe, potem się okazało, że to pytanie wcale nie było takie głupie.
Na tych lekcjach również powstało określenie "rysunek bardzo pomocniczy". Niestety, rysunek był tak bardzo pomocniczy, że okazał się niezbyt pomocny. Na końcu lekcji pojawił się sukces.
– O! Obliczyłam granicę! Szok i niedowierzanie! – Ucieszyła się moja towarzyszka matematycznej podróży.
– O rany, ja też! – zauważyłam. – Pani profesor! Pani profesor, ja, obliczyłam granicę! –
– Bardzo dobrze, cztery procent. – Oznajmiła spokojnie nasza niezmordowana wychowawczyni.
Po lekcjach, żeby za lekko nie było mam jeszcze angielski. Wczorajszy angielski był fajny, bo oglądaliśmy serial "mind your language". Taaaaa… polecam.
Zadanie. Po obejrzeniu pierwszego odcinka proszę odpowiedzieć na pytanie: dlaczego w naszej klasie nie ma zazdrości i intryg? Takie pytanie również padło na naszym angielskim. Good luck.
Przy okazji okazało się, że nasz nauczyciel może zadzwonić do przynajmniej 5 amerykańskich prezydentów, ponieważ koleżanka pomyliła "name" z "call".
– O, świetnie, czy mogę zadzwonić, mogę! – ucieszył się nasz nauczyciel.
Serial śmieszny, na prawdę spoko.
Poza tym przeczytałam fragment "procesu" Kafki. Straszliwie to jest skomplikowane, z kolei język super, duża ulga po lekturach takich, jak "chłopi".

Cóż wam mam jeszcze… Nadszedł ten moment, moja siostra zaczęła słuchać muzyki, na słuchawkach. "Maja, ja teraz rozumiem, czemu ty ciągle słuchasz w samochodzie muzyki z telefonu." Taaaaak. Jak ja na to czekałam. Przy okazji, zrobiłąm sobie playlistę na apple music, nazwałam ją "all time" i wrzuciłam dużo piosenek, których słuchałam bardzo dużo od początku życia.
A propos muzyki, to dziśbył u mnie Kamil i nie dość, że pochwalił moją grę na gitarze, to jeszcze pochwalił mojego Rolanda. My sobie tak nawzajem zazdrościmy, on mi zazdrości, że umiem utrzymać rytm na gitarze, a ja mu zazdroszczę, że jak zagra na pianinie tzw. cokolwiek, to dla mnie to brzmi, jak już dokończony i przygotowany utwór. Kamil, powinniśmy razem pracować.

Co do odkryć muzycznych, co polecam. Polecam, wydaną wczoraj, płytę Alice Merton. TO jest ta, co śpiewała "no roots", nawet pisałam o tej piosence na tym blogu kiedyś. Bardzo fajne wydawnictwo. Dalej, no cóż, zbliża mi się koncert Aleca Benjamina, więc mi absolutnie nie przeszło, przeciwnie wręcz. Dalej… ja czegoś jeszcze słuchałam ostatnio, co to było…? Na tapecie był chwilę Christian Caldeira, chłopak, który kiedyś śpiewał w zespole, tworzącym piosenki na podstawie Harrego Pottera, z resztą bardzo dobre, a potem zaczął śpiewać swoją muzykę. Polecam, ale nie wiem, gdzie to znajdziecie, bo jest tylko na streamingach raczej. Co do reggae, bo mało o tej muzyce tu pisałam, aż wstyd, to płytą roku w "strefie dread", czyli najbardziej znanej audycji radiowej o reggae w tym kraju, została ogłoszona płyta Damiana Syjonfama pt. "czuję, więc jestem". Polecam, na prawdę warto zerknąć.

To chyba tyle, pamiętajcie o Q&a.
Pozdrawiam i czekam na odzew.
ja – Majka

Kategorie
twórczość

reakcja na pierwszą część sylwestrowych challengów

Witam!
Prosiłam, więc mam. Reakcja na pierwsze wyzwania pod wpisem sylwestrowym. Przypominam, jest zabawa. Jak macie do mnie jakieś pytania, to nadal można komentować wpis, ten lub tamten.
Lwica zaproponowała mi więcej wpisów głosowych, sama o tym myślałam, a także "jakieś opowiadanie". Spieszę donieść, że jedno, krótkie opowiadanie na tym blogu już się znajduje, ale, jeśli zgłaszasz zapotrzebowanie, to mogę kiedyś czegoś jeszcze poszukać.
Matius, marzę o fanficku o Dorze Wilk, ale jeszcze bardziej marzę o spotkaniu z Jadowską. Chciałabym, żeby ona opisała mi, widzianego oczami Dory, kogoś niewidomego. Takie wydumane marzenie. :d Odpowiadając na challenge, chciałabym, ale na razie się nie podejmuję, jeszcze muszę się dużo nauczyć.
Parodia "gwiezdnych wojen" zaproponowana przez Elanor jest w trakcie produkowania się. Jestem z niej bardzo dumna.
Teraz jeden komentarz ominę, zaraz wrócę.
Tomecki, fanfick z Chmielewskiej, mówisz? Marzyłam kiedyś o tym, żeby napisać opowiadanie o tym, jak odwiedziłam Aliciję. I teraz pytanie, czy ty umiesz sobie wyobrazić ten cholerny dom w Danii? Z tymi wszystkimi drzwiami, przejściami, korytarzykami? Puki go nie narysuję, nie ruszę! xd.
Agatakantylena, Zuzler, Siwy4don domagają się ode mnie nagrań mojej gry na wszelakich takich różnych. Powiem tak, mam dla was pomysł, bardzo trudny w realizacji, ale na prawdę zobowiązuję się postarać. Będziecie długo czekać, ale mam nadzieję, żę się spodoba.

To na razie tyle. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do pytań.
ja – Majka

Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

z szacunku

Dziś rano pisałam dla was normalny wpis, który może nawet później wrzucę, jeśli uda mi się go dokończyć. Teraz jednak chyba pójdę za kilkoma przykładami i powiem, co myślę.

Mogłabym powiedzieć o tym, że brzydzi mnie wykorzystywanie wydarzeń dobroczynnych do okazywania jakichkolwiek politycznych poglądów. Już nie mówię o zamachach, bo to mnie przeraża w każdym momencie. No ale ludzie… na wydarzeniu organizacji non profit?
Mogłabym wam powiedzieć, że słyszałam, jak prezydent Gdyni mówił w telewizji ważną rzecz. Że może to pokaże politykom, aby się nie zapędzać w walce między sobą, bo słowa mają moc sprawczą.
Mogłabym wam powiedzieć, że dzisiaj słyszałam, jak Owsiak rezygnuje z funkcji i, szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiałam, co się właśnie wydarzyło.

Ale powiem o czymś, co ma to wszystko w sobie. Przeraża mnie to, ile nienawiści jest w ludziach. Pisałam tu o hejterach. Pisałam, że nie rozumiem, dlaczego ludzi tak straszliwie innych poglądy obchodzą, czemu aż tak muszą udowadniać, że ich są lepsze. Czemu ich to bawi? Nie mam pojęcia. Ale hejt, to jest nic. Pamiętajcie o tym. Że hejt w internecie, to jest nic. To jest wielka słabość tych, którzy nie umieją powiedzieć niczego w twarz. Kiedyś usłyszałam bardzo mądre słowa na występie standupera – Abelarda Gizy. Ludzie, gdyby to chodziło tylko o hejt, byłoby super. Wolę hejt od wojen.

Pytanie tylko co uznamy za niewinny hejt, co za uczciwą i rozsądną krytykę, a co za grośby karalne. Słyszałam dziś, jak Owsiak mówił o swoich wyrokach za tzw. "mowę nienawiści", pod czas gdy dotąd groźby karalne pod jego i nie tylko adresem były traktowane, jak "zwykła krytyka".

Patrzę na ten telewizor i nie wiem, co mówić. Czy, że przykro, bo po prostu, zginął człowiek? Czy może wspomnieć o tym, do czego nas nienawiść doprowadza? Czy może o tym, że ta śmierć, to nie jest jedyna tragedia. Tragedią jest też to, jakie wojny będą się teraz wokół tego toczyć, rzecz jasna polityczne. Do jakich argumentów będzie to bezczelnie wykorzystywane. To się już dzieje. I nawet ci, którzy dzisiaj siedzieli przed telewizorami i kleli na złoczyńców. To są kulturalni, wykształceni ludzie! A sytuacja, którą widzimy na ekranach, zmusza ich… nie, nie zmusza, nakłania… nakłania ich do nienawiści. Czyli nie dość, że ludzie cierpią przez hejterów, to jeszcze w dodatku my, przez tamtych hejterów, sami zostajemy hejterami. Bo bronimy sprawy, bo jesteśmy bezsilni, bo jesteśmy wściekli na rzeczywistość, bo tak się dzieje, a nie inaczej.

Nie dajcie się zrobić hejterami. Nigdy. Przez żadną politykę. Nie mówię tutaj o nieświadomości politycznej, absolutnie nie. Ja mówię tylko, żebyście się skupili na własnych poglądach i nie wpatrywali ślepo w żadną ze stron. Brak nienawiści powinien nas nie tylko uchronić przed tym, żeby nie zdarzały się jakieś chore sytuacje, ale też przed paradoksem, w którym ktoś musi zaprzestać działalności publicznej dla własnego i innych bezpieczeństwa. A przecieżsama działalność dobroczynna…

Nie wiem, jak wam to skończyć. Chyba powiedziałam co chciałam. Tyle. Trzeci na tym blogu wpis "z szacunku" napisałam.
ja – Majka

Kategorie
wspomnienia i dłuższe opisy

Podsumowanie 2018 i prośba o pomoc w pisaniu bloga

Witajcie!

Wszyscy robią te podsumowania roku, to pomyślałam, że też zrobię. Jednak, jak ktośnie lubi podsumowań, to mimo wszystko zapraszam do przeczytania, dlatego, że na końcu będzie niespodzianka. 🙂 Będę bowiem prosić o pomoc w pewnej sprawie.

Sama nie lubię przydługich podsumowań, dlatego napiszę o czymś, co w tym roku było charakterystyczne w formie bardziej listy, niż opisu. Przy okazji może to być zachętą do przeczytania postów na temat tych wydarzeń. TO lecimy od początku.

Zima.
W naszym domu zjawiła się druga papuga. Ma na imię Kuba i aktualnie jest na tyle oswojony, że siada nam na ramieniu, choć dotknąć się nadal nie pozwala. Syczy na nas i dziobie, co mu się będziemy na jego teren ładować.
Kolejna nowość, obejrzałam "gwiezdne wojny"! Zwlekałam długo, ale już znam. I może kiedyś postaram się również przeczytać. A propos przeczytania, jakie wyzwanie na przyszły rok? Jaką klasykę mam ruszyć? Bo coś się tak obawiam, że będę się musiała szarpnąć na… no nie… nie powiem… boję się.
Trzecia nowość w zimie, odwiedziłam Dawida, co oznacza, że widziałam prawdziwą rakietę w kawałkach. To można zaliczyć do osiągnięć. 😉

Wiosna.
Kupiłam sobie cajon! Drewniany instrument, pudło takie… Po więcej informacji zapraszam do innych wpisów.
Śpiewałam przed ludźmi i to NIE był koncert świąteczny w szkole! To był koncert dla maturzystów… ale przynajmniej w Centrum Kultury! :d
Zaczęłam pisać wpisy dedykowane / okazyjne, na urodziny różnych otaczających mnie dobrych ludzi.

Lato
W czerwcu poleciałam wraz z grupą ludzi z mojej szkoły do Irlandii. Spędziłam tam tydzień i bardzo mi się tam podobało. Na tym blogu pojawiły się aż trzy wpisy na ten temat, serdecznie zapraszam.
W lipcu byłam na, kolejnym już, festiwalu muzyki reggae w Ostródzie. No i tu następna ciekawostka, wraz z rodziną wylądowaliśmy w telewizji. Organizatorzy festiwalu są zadowoleni z filmu promocyjnego, zapraszam więc do jego obejrzenia. "Ostróda reggae festiwal – coś więcej niż muzyka".
Przy okazji warto wspomnieć, że udało mi się usłyszeć na żywo utwory, które lubiłam, jak miałam z osiem czy dziewięć lat, niezapomniane przeżycie. Pozdrawiam Sidneya Polaka. 🙂

Dalej. Pojechałam na ICC, międzynarodowe wydarzenie dla osób niewidomych. Uczyłam się tam między innymi echolokacji, o czym, jak i o całym wyjeździe można sobie na tym blogu poczytać.
W sierpniu spełniłam kolejne marzenie, ponieważ udało mi się, totalnym fartem, wybrać na koncert Eda Sheerana. Na ten temat dwa wpisy na blogu. O muzyce, to na tej stronie trochę jeszcze będzie. 🙂

Jesień
Rozpoczęłam klasę maturalną. Luuuuudzie… spać! Ale nie, w sumie, to będę wierna moim zasadom i powtórzę coś, co powtarzam ciągle. Nie dajcie sobie wmówić, że matura, to koniec świata! Nie dajcie mitologizować matury! Nie dajcie sobie wmówić, że jak ktośnie bierze udziału w jakimś wydarzeniu, które ma miejsce w październiku, to dlatego, że się uczy do matury! NIE wierzę! Że się uczy, a przynajmniej nie non stop. Ja rozumiem, powtarzać sobie zadania, ale to nie jest każdy dzień o każdej godzinie!
Poza tym, zaczęłam się troszkę bardziej intensywnie uczyć gry na gitarze i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
W listopadzie poszłam sobie na imprezę dla trzecich klas z moją przyjaciółką, również niewidomą. Pierwszy raz w życiu poszłam, a raczej poszłyśmy, bo ona teżpierwszy raz, na taką imprezę same. Oczywiście, tam było mnóstwo ludzi, ale nie było nikogo konkretnego, kto by miał na nas oko, nikt widzący nie był tam cały czas z nami. Także było śmiesznie. O tym też pisałam na tym blogu.
Poza tym pół jesieni spędziłam na poszukiwaniu keyboardu.

Grudzień – przełom jesieni i zimy
Kupiłam keyboard! Roland, ma na imięCarlos. Moja siostra w jakimś filmiku zrozumiała Carlos, kiedy mówili o Tyrosie, no i tak już zostało, pomimo, że to z firmy Roland, nie Yamahy, która robi Tyrosy. :d

Edit: rany, zapomniałam! Dorobiłam się zespołu! Bardzo dziękuję za zaproszenie!

No i, na samym końcu, wróciłam sobie do tłumaczeń tekstów piosenek. Piszę na końcu wcale nie dlatego, że to mało ważne, tylko dlatego, że przewijało mi się przez cały rok i nie umiem sobie tego umiejscowić w czasie.

Fajnie. Cały rok opowiedziany w skrócie. A cóż o ludziach można powiedzieć? W tym roku moje kontakty międzyludzkie prezentowały się różnie i wiele tu o tym pisać nie będę. Wspomnieć należy, że w tym roku dwie ważne osoby pożegnały się z tym światem, aby przejść na, jak słyszymy, lepszy. Nie będę o tym pisać, bo ani mi nie wolno, ani nie mam co mówić więcej. Jedna z ważnych dla mnie osób zerwała ze mną wszelki kontakt z własnej nieprzymuszonej woli, a inna osoba, również bardzo ważna, z kolei postanowiła go wznowić. Wszyscy ci ludzie wiedzą, że to o nich chodzi, więc więcej pisać nie muszę.

O wydarzeniach było, o ludziach było, o osiągnięciach nie ma co pisać, bo, jeśli były, to były zawarte w wydarzeniach, przechodzimy więc do czego? Do niespodzianki!

Niespodzianka jest następująca. Prowadzę tego bloga już z półtora roku. Kiedy zaczynałam go pisać nie miałam pojęcia ani o tym, że po półtora roku będzie mi się nadal chciało, ani o tym, że tak wielu osobom się spodoba, co ja tu od czasu do czasu naskrobię. Zwracam się więc teraz do wszystkich tych osób, które to czytają z dwiema prośbami.
1. Jeśli to czytasz, pod tym wpisem napisz jakiś komentarz. Jeśli jesteś z zewnątrz, co oznacza, że przed wpisaniem komentarza musisz wpisać swojego maila… no cóż, ciebie również proszę o danie znaku. Nawet, jeśli zwykle nie komentujesz, daj mi te dwie minutki. Statystyki na tej stronie mi się nie wyświetlają, a nic bardziej nie motywuje do pisania, jak znak, że ktośto czyta i chce to czytać dalej.
2. Druga prośba jest nieco przyjemniejsza dla was i mniej bezpieczna dla mnie. Jeśli coś ode mnie chcecie, chcecie się czegoś dowiedzieć, daćmi jakieś blogowe wyzwanie, jesteście ciekawi kto, co, gdzie, jak, kiedy, dlaczego i z czyją pomocą… O wszystkich swoich pomysłach tego typu piszcie w komentarzach. Q and A, blogowy challenge, zamówienie na cover, dopytanie o treść któregoś z wpisów… wszystko, co wam przyjdzie do głowy piszcie w komentarzach. Kiedy pytań pojawi się już nieco więcej, niż jedno lub dwa, postaram się napisać wpis, gdzie odpowiem na nie w miarę składnie i po kolei. Co do wyzwań, wiadomo, to zajmie troszkę więcej czasu, ale również będę się starać. TO co, pomożecie mi trochę w pisaniu bloga? 🙂 Podrzucajcie motywacje i tematy!

Pozdrawiam was i zapraszam do zabawy!
ja – Majka

EltenLink