Hello!
Chciałam od razu odżegnać się od spekulacji, że spałam do tego czasu od soboty. :d Natomiast nie dałam wam znać, co ze studniówką i początkiem ferii, czynię to więc czym prędzej teraz.
Studniówka rozpoczęła się polonezem… mhm, żartowałam, jasne, że nie, zaczęło się od przemówień różnych ważnych osób, dopiero potem polonez. Pomijając niewielkie błędy (i po co nam były te koła) wszystko wyszło prawidłowo. A przy końcu slalomu, to przecież zawsze coś się zdarza, to już nie przesadzajmy. 😉
Potem poszliśmy jeść, a trzeba przyznać, że wszyscy byli porządnie głodni. Może to ze stresu? Jedna tura poloneza, druga tura poloneza, niespodziewany walc zatańczony przez 10 par z rocznika, wszystko bardzo ładne… Jedzenie! Od razu powiem, że ciepły posiłek wniesiono trzy razy podczas imprezy, ale ja jadłam raz, jakoś nie moja pora doby, żeby jeść w środku nocy. Chyba, że pizzę na zawodach, ale to jużinna historia.
Wracając do studniówki, muszę bardzo pochwalić naszego dja. Pierwszy raz widzieliśmy, i ja, i kolega, z którym byłam, żeby dj się aż tak starał na takiej imprezie. Dwóch ich tam w ogóle chyba było, siedział / siedzieli przy tym non stop, miksowali muzykę ze sobą bardzo dobrze i wyczyniali niestworzone rzeczy, aby style się nie gryzły.
Po tym, jakie propozycje muzyczne padały w komentarzach pod postem na temat studniówki miałam wrażenie, że pozostaniemy z samym disco polo, co dla mnie osobiście nie byłoby zbyt szczęśliwym obrotem sprawy, delikatnie rzecz ujmując. Na szczęście tak się nie stało. Zaczął disco polo, potem na chwilkę zapukały lata osiemdziesiąte, nagle wszedł jakiś rock&roll, co tu się dzieje, halo halo, muszę się przełączyć… Gdy dj puścił coś wolniejszego zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, co on z tym teraz zrobi, bo wyjśćz klimatu imprezy jest łatwo, ale do niego wrócić…? Dla naszego dja nic prostrzego! Puścił "I will survive". Jak wiadomo piosenka zaczyna się wolno, więc podpasowała do tamtego, a potem wraca do disco. W ten sposób po tej piosence mógł już robić co chciał. No i robił. Przejście od disco polo, poprzez Łąki Łan, do "tańcz głupia tańcz" było tam naturalną i dobrze brzmiącą koleją rzeczy.
Jeśli zaś okazywało się, że disco polo króluje na parkiecie, robiliśmy sobie z moim towarzyszem ranking najbardziej "inspirujących" tekstów. Im głupsze tym lepsze. Sam ranking przysporzył nam jeszcze więcej radości, niż myśleliśmy, ponieważ jeden z takich tekstów kolega wysłał do naszego wspólnego znajomego. SMSem. I to był błąd, ponieważ tamten chłopak nie miał go wpisanego w kontaktach, a, jak wiadomo, SMSy o tym, że "będziemy się razem bawić do białego rana", przychodzące od nieznanego numeru, podczas gdy jest się z dziewczyną na balu, może wywołać pewne nieporozumienia natury towarzyskiej. Naszczęście dośćszybko się o tym dowiedzieliśmy i wyjaśniliśmy sytuację, płacząc ze śmiechu.
Około godziny pierwszej dj zrobił pociąg. Jak na pociąg przystało, ten również zatrzymywał się na różnych stacjach, w tym przypadku w różnych krajach. A co można zrobić w Polsce? Oczywiście, poloneza! Jak dla mnie nasz polonez o pierwszej w nocy wyszedł dużo fajniej, niżten na początku. Ja w ogóle uważam, że tak powinno być. W którymś momencie imprezy ktoś woła, tak jak na próbach: ej, ludzie, do poloneza! I wszyscy: aaaahaaaa! Zerwali by się od stołu i zatańczyli trzy razy lepiej, bez stresu i ciśnienia. Tak samo miałam z egzaminami z fortepianu. Jak mnie nagle oderwali od ćwiczeń i szłam, powiedzmy, od klawiatury do klawiatury, było dobrze. Jak kazali mi czekać i długo zapowiadali, wtedy była tragedia. Nawet slalom wyszedł, nie wiem jak to zrobiliśmy.
A, no i ciekawostka, przy pierwszym polonezie dziewczyny miały nawet róże w rękach. Może dlatego potem z głośników musiało polecieć coś, czego tekst brzmiał "żadne dalekie podróże, tylko czerwone róże…". I tak dalej, i tak dalej, no poezja nad poezjami. :p
Nie wiem, czy naszym kryterium była głupota tekstu, czy wręcz przeciwnie, walory artystyczne, w każdym razie dostałam informację, że nasz ranking powinna wygrać piosenka pt. "zbuntowany anioł". Zainteresowani mogą posłuchać
tutaj
Chciałam tu jeszcze wspomnieć, że: Zuziu, humanie mój, bardzo dziękuję, że mogłam z tobą zatańczyć do takich hitów jak "czerwone koraaaaaaale"!.
Bus zjawił się o czwartej, poszłam spaćo szóstej, po dziesiątej obudziła mnie EMilka, która, stojąc na korytarzu, mniej więcej na środku naszego mieszkania, wołała do Ozzyego, żeby mnie nie obudził. Wstałam, wyraziłam swoje niezadowolenie, napiłam się herbaty, poszłam do sypialni rodziców i znowu się położyłam. Na chwilę przyszła do mnie Emi, posłuchała muzyki na słuchawkach, wymieniłyśmy opinie o akustycznych albumach Biebera, następnie zaśmoja siostra sobie poszła a ja spałam do pierwszej trzydzieści.
I tak oto studniówkę spędziłam ja – Majka…
Niespodzianka, to nie koniec wpisu! :p Prawie koniec, ale nie do końca, bo jeszcze początek ferii. Jutro wyjeżdżam do domu mojego szalonego kumpla z wydziału informatyki, bo idę z nim do teatru. W następną sobotę, dziewiątego, idę na koncert Benjamina. Jakoś w przyszłym tygodniu pożyczam od kolegi mikrofony binauralne do testów. Poza tym w środę wybiorę się z Zuzią do Warszawy, o ile się nie rozprzeziębię. Ale początek ferii miałam spokojny. Miałam perkusję i próbę, ale poza tym nic szczególnego nie robiłam. Śpię, czytam biografięJobsa, obejrzałam też o nim ładny film i ogólnie odpoczywam.
W tej biografi znalazłam pytanie, które mnie bardzo zaciekawiło. Był taki moment, kiedy bardzo popularnym pytaniem w różnych wywiadach było: co masz na swoim Ipodzie? I rzeczywiście! Wiecie, ile o nas mówi to, jakiej muzyki słuchamy? I to w danym momencie nawet, nie to, że styl cały. Wykonawca, piosenka… ja np. bardzo się zawsze interesuję, czego kto słucha. I tu pytanie do was. Nie pytam o Ipody, bo nie dość, że mi się jacyś gorliwi przeciwnicy apple zaraz włączą, to po prostu możecie nie używać, ale pytam: jakie, no, powiedzmy, od trzy do pięciu, piosenki są ostatnio u was na tapecie? Albo może wykonawcy jacyś? Odpowiedzi w komentarzach poproszę.
Sama się zastanowię, czekajcie. Wróciłam ostatnio do Warszawskiej Orkiestry Sentymentalnej, to dopiero jest dobry wynalazek. Uczę się ostatnio Christiana Caldeiry "hole in my heart" na gitarze, to tego teżsłucham. No i może jeszcze "wawing through a window" z broadwayowskiego musicalu "dear Evan Hansen". Polecam.
I teraz owszem, mogę skończyć wpis.
Więc kończę. WPis.
ja – Majka