Kategorie
co u mnie

Reklamy, autoreklamy i uspokajające hobby. Boże, ześlij deszcz!

Myśleliście kiedyś o rzeczach, które ratują życie? Albo chociaż zdrowie? Samopoczucie chociaż? Bo jak się o takich rzeczach myśli, to się wymyśla jakieś niestworzone zjawiska. Cudowne lekarstwa, suplementy, jeśli chodzi o ten ogólny dobrostan, to może coś, co ktoś lubi, piękne widoki, podróże, miliony monet… odczepmy się już od tego alkoholu! A ja…
A ja ostatnio doszłam do wniosku, że to czasami mogą być naprawdę dziwne i niewielkie rzeczy w życiu. I tak inne dla każdego. Każdego co innego uspokaja. Moja przyjaciółka na przykład bardzo lubi się zmęczyć. Fizycznie, robotą jakąś, możliwie związaną z przyrodą. Ja z kolei bym się pobrudziła i bała owadów, także… Koleżanka z liceum uwielbia sklepy. Chodzić po nich, oglądać różne rzeczy… Tak tak, Zuziu, ja cię też kiedyś do sklepu zabiorę! Tak przy okazji, widziałyśmy ostatnio pawie w parku łazienkowskim, fajne te pawie. Tylko się niemiłosiernie wydrzeć potrafią. Wracamy do tych uspokajających hobby. Mam znajomego, co gra w gry komputerowe. Mówicie, że te wszystkie straszliwe strzelanki zachęcają do przemocy? Przeciwnie! One sprawiają, że CI ludzie mają gdzie tę przemoc wyładować!
Dla mnie to są konkretne rzeczy do czytania / słuchania. To się sezonowo zmienia, np. kiedyś to było "cabin pressure". Kto by pomyślał, nie? Komediowe słuchowisko BBC o dwóch lotnikach. Ciekawa jestem, czy jak Finnemore to pisał, pomyślałby, że komuś to pomoże przetrwać początek lockdownu we względnym zdrowiu psychicznym. A przecież ja nie mogę być jedyną osobą na świecie, która tak ma. Konkretny serial, słuchowisko, czasem książka… ale to raczej musi być coś odcinkowego, żeby tego było więcej.
Ostatnio mam na tapecie stand-up. Tak, ten polski, krytykowany z prawej i lewej, nie unikający przekleństw stand-up. Chyba działa dla mnie, jak strzelanki. 😉
Ciekawa rzecz, ten stand-up, nie? Gość gada przez godzinę o tym, co go denerwuje i jeszcze mu za to płacą! To przecież ja bym to mogła robić! Przywitanie z publicznością, jakiś temat, jeden, drugi, anegdota, jedna, druga, przyczepienie się do losowej osoby z widowni, powrót do początku, dziękuję, było cudownie, dobranoc! To przecież zupełnie, jak u nas na zajęciach z montażu! ;p
Już mam kilka tematów. Na niewidzeniu ogarnie się dwa i pół programu, bo to i zachowanie ludzi, i zachowanie niewidomych… A, jeszcze paradoksy prawa… No to to przecież jest tak głupie, że każde pojedynczo zajmie z godzinę.
Następny temat rzeka, to wyuczony zawód. Realizatorzy, ich rola / brak roli, ich zachowanie wobec innych, innych zachowanie wobec nich… Patrzcie, to prawie jak z niewidzeniem. No i oczywiście pomysły realizatorów (przypominam nagrywanie burzy z poprzedniego wpisu).
Dygresja: ostatnio z Sylwią zajmowałyśmy się sprawdzaniem, jakie ładne dźwięki uzyska się poprzez wlanie wody do takiej zamykanej, metalowej puszki. I wylewanie jej. Dwie podobno dorosłe baby, zamykające za sobą drzwi w łazience, bo im hałasy (rozumiecie, ludzie normalnie rozmawiają), jak już wspomniałam, HAŁASY z pokoju, przeszkadzały słyszeć, co się stanie, jak się wyleje wodę z pudełka. :p
No i czy to nie jest materiał?
I właśnie tacy ludzie, którzy zajmują się zawodowo opowiadaniem, co ich wkurza, zapewniają mi ostatnio rozproszenie, uspokojenie, rozrywkę… mogę w miarę spać.

Czemu normalnie nie mogę? A, nie wiem. Dom w budowie, ma opóźnienia i każdego dnia twierdzi cośinnego… Przy okazji dziwny stres o inne rzeczy i mamy to. O, o tym też bym mogła opowiedzieć, może by mi przeszło.

A propos przechodzenia, reggae mi nie przeszło, właśnie w Ostródzie byliśmy, dziesiąty raz na festiwalu. Bardzo bardzo polecam płytę Gutka. Nie wiem, skąd go kojarzycie, czy z reggae i zespołem Indios Bravos, czy może z hiphopu i kawałków z Abradabem, Paktofoniką i kilkoma innymi. W każdym razie jego solową płytę warto sprawdzić, przesłuchać, znać i zapamiętać. Przy mnie pozostanie sobie ten utwór.

Jak już jesteśmy przy utworach, wynalazłam sobie kolejny konkurs na remiks. Koniec z tymi konkursami, od dziś tylko swoje rzeczy! Przynajmniej na parę tygodni. Stwierdzam, że robienie swoich piosenek jest dużo trudniejsze.
Ale jeżeli ktoś jest ciekawy, co ostatnio wymyśliłam, to to jest oryginał:

Dostałam wszystko, ścieżki instrumentów, wokali, z efektami, bez… Świetnie przygotowana rzecz, serio. No i rób z tym, co chcesz, no więc ja uznałam, że ja słyszę tę panią w zupełnie innym klimacie i stworzyłam coś takiego.

I jakie by to nie było muszę powiedzieć, że niezmiernie się cieszę z faktu, że z czystym sumieniem stwierdzam, jestem w stanie to zrobić w jakieś cztery dni. W tym momencie bardzo ładny i bardzo wku… denerwujący głos wewnętrzny mówi mi: ahaaaa, czyli, jak nie robisz, to to nie jest tak, że nie umiesz, tylko masz gdzieś, tak?
W tym przypadku to akurat nie tak, po prostu dość późno kupiłam i pobrałam instrumenty, które były mi do tego niezbędne. Jak się nauczę grać na gitarze / zatrudnię nadwornego gracza, będę miała warunki do nagrywania i kilka innych rzeczy, nie będzie tego problemu. Chyba. 😉
Choć przyznaję, jak człowiek musi do czegoś usiąść… ale tak serio, MUSI! Kiedy ińdziej NIE można! To wychodzą całkiem niezłe efekty, z całkiem… takich o umiejętności.

Skończyłam sobie to dzięło właśnie w Ostródzie, kiedy jeszcze był na to czas. Potem koncerty, w poniedziałek natomiast powrót. Tu by można zacytować muminki: i siedzę teraz tutaj, i nikt absolutnie nie potrafi mi wyjaśnić o co w ogóle chodzi. Tak konkretnie, to dom. Wiecie, ten dom, co miał być w maju gotowy. Ale jest! Jest oto światełko na końcu tego długiego tunelu. Położono podłogę na górze. Tak od miesiąca mieli kłaść, położyli! Dziś i jutro powstają meble. Potem tylko drzwi, schody, tapczany złożyć, jeszcze parę innych rzeczy, o których zapominam… Fotel! Zamówię fotel! Aaaale ja sobie znalazłam fajny fotel! TO jest, słuchajcie, taki fotel, na którym ja, JA! Mogę wygodnie usiąść! I NIE jest za duży! W ogóle jak to możliwe, żeby coś dla mnie za duże nie było?
Już za chwileczkę, już za momencik… konkretnie coś koło półtora tygodnia… I mooooże już będziemy mieszkać!
Nie, słuchajcie, serio, ja nie chcę narzekać. Ja mam dach nad głową, ja mam co jeść, ja mam wszystkie moje rzeczy… Nie wiem gdzie, ale mam! Z tym, że to naprawdę może się dać we znaki, jak tak naprawdę nie wiesz, gdzie jesteś u siebie, czy jesteś u siebie, kiedy będziesz u siebie. Teraz już powoli zbliża się ten moment, także jestem może nie tyle zadowolona, ale dostrzegam nadzieję w świecie.
Mam też inny powód do zadowolenia. Mianowicie znowu zaczęłam czytać. Głupi powód, drogi czytelniku? Dziwne to, przyznaję, ale ostatnio w ogóle nie mogłam się wziąć ani za czytanie, ani za jakiś serial. Nic dłuższego, czego nie znam. Nie wiem, czy ja się obawiałam, że mnie to ewentualnie również zestresuje, mimo że to fikcja? Jakiekolwiek powody by to nie były, ruszyłam książkę. Na razie nie fikcję, tylko książkę pani Hanny Pasterny o tym, jak podróżuje po świecie nie widząc. Wiele rzeczy jest tam dla mnie dość oczywiste, bo obserwuję świat w podobny sposób, ale rozumiem, jak bardzo może to pomóc otworzyć oczy ludziom, którzy nie mieli kontaktu z niewidomymi. A właściwie, to z niepełnosprawnymi w ogóle, bo np. mnie mnóstwo nauczyły fragmenty o jej przyjaciółce z zespołem aspergera. Najleprzy cytat: Hania, te chodniki NIE są dostosowane do niewidomych, którzy mają autystycznych przewodników z rowerem! Doprawdy piękne zdanie. 😉 Druga rzecz, jaka mi się w tych książkach podoba i na pewno przyda, to takie wrażenie, że dużo da się zrobić. Ja akurat samodzielnych podróży się jakoś wybitnie nie boję, ale wiecie, pojechać do Gdyni, a pojechać, nie wiem, do Nowego Yorku, to jednak jest co innego, nie? No właśnie te książki stwarzają u mnie taki sposób myślenia typu: się zamawia asystę, się idzie na lotnisko, się leci, co w tym trudnego? I oczywiście autorka nie twierdzi, że wszystko jest proste, przeciwnie, pokazuje wiele różnych trudności i nieprawidłowości systemów prawnych. Mimo wszystko jednak, kiedy człowiek to czyta, sam ma ochotę się gdzieś wybrać, bo przecież można.
Jak ktoś chce poczytać, bardzo polecam, choćmoże niekoniecznie audiobooki, a przynajmniej nie wszystkie.

Teraz o tym, z czego nie jestem zadowolona. Topię się. Serio, roztapia mi się mózg. Też to macie? Spać się nie da, żyć się nie da, o co chodzi z tą temperaturą? Chyba nawet, jakbym zaczęła wszędzie chodzićw kostiumie kąpielowym, byłoby mi jednak za gorąco. Jedna moja przyjaciółka miała zwyczaj mówić: Maja, zrób coś! Nawet, jeśli nie miałam absolutnie żadnego wpływu na jakąś sprawę. Także wiecie, za gorąco mi, zróbcie coś!

Cóż by wam tu jeszcze… O, udostępnie jeszcze raz, bardzo mi się ten utwór podoba. Już tu był, ale co tam.

Jakby to kogoś interesowało / dotyczyło, dość nagle wyszło, że będę od soboty do poniedziałku w Krakowie. Jutro natomiast jadę na moment do Warszawy. Podróże to idealna okazja do zbierania anegdotek do opowiadania podczas występów publicznych. :p
A w poniedziałek pierwsza stacjonarna lekcja w akademii dźwięku, z czego się bardzo cieszę. Nooo, to w sumie są plusy.

Dobra, kończymy i pozostawiam ten wpis do waszych komentarzy. Dwa pytania na koniec.
1. Kto już polubił "grajdołek Elanor" na facebooku? Ty nie? Ty też nie? Jak to? Proszę polubić!
2. Nie znacie może kogoś, kto by się chciał za nieco mniejszą opłatą, niż to wzykle kosztuje, pouczyć angielskiego? Poziom tak do matury mniej więcej, albo niżej.

Pozdrawiam ciepło, bo inaczej teraz ciężko pozdrawiać.
ja – Majka

PS: Boże, ześlij deszcz! Na przykład deszcz monet, monet też może być. Choć jednak, w obecnej sytuacji, wolę zwykły.

EltenLink