Non stop o lekcjach! :d
Hej hej. A oto kolejny awatar. Tym razem Echosmith – lessons. Ja wiem, że tu ostatnio jest sam mainstream. Ale co ja poradzę, że akurat te nutki były ostatnio dla mnie jakieś ważne? :p
Przechodząc do utworu. Dlaczego go lubię? Zwłaszcza za pomysł. Kurcze, ludzie, kto by to tak napisał? Dla kogoś, kto nie zauważył lub np. nie umie angielskiego na tyle, żeby zauważyć, wyjaśniam. Osoba mówiąca w wierszu… nie no, dobra, spokój. W zwrotkach tej piosenki jest powiedziane coś w stylu, że coś sięzaczyna, domyślamy się, żę jakieśuczucie, no nie? No i ta dziewczyna mówi, że nie wie, jak to powinno wyglądać, ale jeśli tak, jak mówili w radiu, to… I tu następuje refren. A refren prawie w całości jest oparty na tytułach innych piosenek o miłości. I to tak dobranych, że wszystko do siebie pasuje. Dlaczego "lessons"? A no dlatego, że na końcu refrenu jest powiedziane: wszystko, na czym mogę się opierać, to lekcje płynące z piosenek o miłości. Totakie rozszerzone tłumaczenie, ja wiem, ale chcę ująć, o co chodzi.
Pomysł to jedno, drugie, że jakoś cały rytm i melodia tej piosenki od razu znalazła się w mojej głowie na dłużej, spodobało jej się i została. No więc macie. 🙂 A, no i zadanie. Jak ktoś chce poświęcić minutkę i serio sobie sprawdzić, jak to brzmi, to napiszcie, jakie tytuły wyłapaliście.
Życzę miłego słuchania ja – Majka
PS Widzicie? Wreszcie piszę o awatarach więcej!
Miesiąc: październik 2017
Witajcie!
Chciałabym uprzejmie donieść, że męczą mnie. Krzyczą na mnie i wyzłośliwiają się! A po cóż to wszystko? Żebym napisała na blogu! I dobrze, będę pierwsza! Ha, ha, ha! Ja napiszę, a ty nieeee! :d PZDR, Dawidku. Aha, i jeszcze jedno, masz za swoje. Umowa jest taka. Najpierw piszesz swojąwersjęwpisu, na swojego bloga. A potem dopiero czytasz ten! Nie chcę widzieć żadnego: jak jużczytaliście na blogu Mai. Jak widać po komentarzach, osatnio mało kto czyta, więc życzę sobie zobaczyćten dzieńtwoimi oczami! :d Potem, jak najbardziej, zapraszam. 🙂
OK, więc ten wpis będzie dotyczył tego, co działo się w zeszłą środę w Warszawie. Miałam najpierw pisać o osiemnastce, ale rzeczywiście, może trzymajmy się chronologii, bo zapomnę.
Tego dnia zwolniłam się ze szkoły i skorzystałam z dobrodziejstw naszego cudownego połączenia kolejowego z Warszawą, co by się dostać do stolicy na godzinę10:30. Tam spotkałam się z autorem programu i gospodarzem tej całej szanownej zbieraniny, która być może zdobędzie się na komentarz pod tym wpisem, Dawidem. Dawid zdobył się na czyn niezmiernie odważny i zaufał mi na tyle, że wybrał się ze mną do Lasek. Sam. Tak, nie zabił się po drodze do metra. Ani z metra! Ani do autobusu! Ani przez las! Cud! Chciałoby się dodać, cytując kabaret, nie cud, tylko dwudziesty pierwszy wiek. Oszczędzę sobie. Najlepszy tekst po drodze. Dawid opowiada o tym, że niedaleko nich jest jakiś las, na co ja "rany! Ja sama bym w życiu do lasu nie poszła!". W tym momencie rozejrzałam się dookoła siebie. Ja, Dawid, dookoła, hmmmmmm… las? Kurcze, coś nie poszło. Zaczęliśmy się bardzo z tego śmiać, tym bardziej, że to, że szliśmy po prostej ścieżce przez las wcale nie znaczy, że utrafiliśmy centralnie w tę nieszczęsną furteczkę. No ale nic, idziemy dalej. Przybyliśmy do szkoły i od razu zameldowaliśmy się u pani dyrektor. To jest Dawid, wie pani, taki wariat, a to jest pani Dorota. Pani Dorota uczyła informatyki, Dawidzie, możesz mówić do niej nieco mniejszymi literami, jest OK. No więc chwilę pogadaliśmy, a potem udaliśmy się do siostry M. Bardzo się cieszę, że mogliśmy zobaczyć siostręM. w jej naturalnym środowisku.
Dla nieuświadomionych. Siostra M. (ja tak pisze, bo nie wiem, czy ona chce, żebym mówiła po imieniu, a kto wie, ten i tak wie) była mojąnauczycielką matematyki, fizyki i chemii. Kobieta o wiedzy bardzo dużej i bardzo różnorakiej, za cel życiowy postawiła sobie dostosować nam te lekcje i jak największą liczbę doświadczeń tak, żebyśmy nie tylko je zrozumieli, ale też samodzielnie przeprowadzili. Sprawdzanie, co jest kwasem, co zasadą, albo czy w związku jest obecny jakiś pierwiastek, było najmniejszym zmartwieniem. Podłączanie baterii do silniczków i lampek albo budowanie pierwiastków z kulek i patyczków? Już lepiej, ale jeszcze nie to. Trzymanie ognia, zabawy magnesem neodymowym lub rozwalanie balonu nad świeczką, żeby sprawdzić, czy jest w nim wodur? O tak, to było bardzo ciekawe! 🙂 Dla jasności, wszystko bezpieczne i… yyyyyyyyy… sprawdzone.
Nie jest więc dziwne, że kiedy weszliśmy do pracowni z uprzejmym "dzień dobry" na ustach, najpierw nie usłyszeliśmy żadnej odpowiedzi. Może jeszcze raz? Dzieńdobry! Tym razem nastąpiła informacja zwrotna.
– O, no chodźcie, chodźcie, czekajcie. Ja tu lutuję. –
– Yyyy… aha? Siostro, a przepraszam… –
– Cicho! Czekaj chwilę, muszę skończyć. – Znacznie ciszej, ale ciągnęłam temat.
– Siostro, a co siostra lutuje? –
– Powerbanka uczeń rozwalił, tak rozwalił, że trzeci dzieńto robię! No dzień dobry, dzień dobry, co tam u was? –
Rozmowa przebiegła bardzo miło i myślę, że pomyślnie. Działy się różne rzeczy, które wykraczały poza obszar mojego postrzegania, na przykład siostra mówiła Dawidowi, o czym pisała pracę badawczą, a on, tu uwaga, rozumiał, o czym ona mówi! Nie łapię tego!
OK, no i co dalej? Dalej wpadliśmy do liceum, gdzie spotkaliśmy Klaudi. Klaudię27 znaczy się, tu – na eltenie. Usiedliśmy sobie na ławce, gdzie, wedłóg słów innej mojej koleżanki, sama elita szkolna przesiaduje, ażeby Dawid zaobserwował, jakie stężenie hałasu panuje w szkole w Laskach.
Nasza wyprawa do Lasek nie była ostatnim punktem programu, ponieważ, gdy jużwróciliśmy do centrum Warszawy, spotkaliśmy Mikołaja. Mikołaj był z nami umówiony wcześniej, zjawił się jednak też niespodziewany gość. Zagubiony wędrowiec. Jak w wigilię normalnie. Pozdrawiamy Żywka, Arek, teżci dziękuję! W tym, niezmiernie zacnym, gronie, przemieściliśmy się do McDonalda na dworcu centralnym, bo ja byłam okropnie głodna, Arek nie miał żadnych obowiązków, Mikołaj chciał, bo tak, a mama Dawida wspaniałomyślnie zgodziła się na podróż do domu w późniejszych godzinach.
Tam nastąpiła kolejna ciekawa sytuacja. Siedzieliśmy we czwórkę przy jednym stoliku, na takiej zaokrąglonej kanapie i prowadziliśmy ożywioną dyskusję. Przy tym stoliku siedział sobie jeszcze ktoś, taki chłopak, trochę starszy od nas. Nawet chciałsię przesiąść, ale mówimy, że nie, że nie musi… może się wystraszył? Mniejsza o to. W każdym razie naszła mnie taka refleksja. Jak my pięknie reprezentujemy społeczność! CO on sobie pomyślał, jak my we czwórkę władowaliśmy się na tę kanapę i po przejściu przez zwyczajowe, jak tam w szkole, co robicie po szkole, z kim się widzicie w szkole… od razu zmieniliśmy temat. I tu chłopaki zaczęli rozmawiać językiem, którego absolutnie nie rozumiałam, a ja co jakiś czas dorzucałam uwagi, co użytkownik myśli i co użytkownik woli, i dlaczego jakiśpomysł jest dobry, a jakiś mniej…
– Tak tak, myślę, że to rozwiązanie będzie najlepsze, bo… –
– Owszem, zgadzam się z tobą. A co myślisz o dofinansowaniu tego pomysłu w ten sposób? –
– No wiesz, ma to swoje plusy i minusy, bo… A właśnie, Dawid, a jak tam się ma sprawa… –
– Myślę, że ten pomysł jest do zrealizowania. Patrzyłem na specyfikacje i wszystkie rozwiązania technologiczne na obecną chwilę są w zasięgu naszych możliwości. Myślę, że w przeciągu najbliższych miesięcy… –
Ludzie! Przecież my byliśmy poważni biznesmeni! Ja tylko czekałam, aż wyciągniemy karteczki… no dobra, już! Wyciągniemy komputery i zaczniemy notować, dokonywać obliczeń, zakłAdAć firmę! Pięknie było!
Poza tym, co najważniejsze, mogliśmy sięspotkać i na żywo pogadać, a to przecież najważniejsze. A naszą fotkę na facebooku polubiło pół świata, dobrze jest! :d Robiłam to również na żywo, ale zrobię jeszcze raz. Bardzo wam dziękuję za spotkanie!
No i na razie kończę ten wpis, mam nadzieję, że niedługo uda mi się zrelacjonować osiemnastkę.
Pozdrawiam i proszę o komentarze ja – Majka
nowy awatar – what’s wrong with me?
Witam!
Na rozkaz! Dawid powiedział, że mam coś zrobić, bo pomyślicie, że nie żyję. No więc spełniam jedną z obietnic, zmieniam awatar. I tu uwaga, niestety nie wiem, kto to wykonuje w tej wersji. Oryginał jest Counting Crowds i nazywa się "accidentally inlove". Ten, kto oglądał Shrecka 2 na bank zna tę piosenkę. Dlaczego właśnie to? A no dlatego, że on tam wymienia różne dziwne rzeczy, które robi, albo, że ludzie zastanawiają się, jaki jest jego problem. Co ciekawe, wczorajszy i dzisiejszy dzień udowadnia mi, każdy na innych płaszczyznach, że ja jakiś problem mam na pewno.
Dawid, dzięki za wczoraj. Miło, że poznałeś siostrę M. Ktoś na wyższym poziomie, a tak samo nienor… yyyyyyyy… tak samo przepełniony pasją do fizyki.
Klaudi27… musimy pogadać, szykuj się na imprezę!
Mikołaj – niewidomki atakują!
Żywek – uśmiechnij się!
Moozgish – Crushtime!
Wszyscy pozostali, bardzo przepraszam za tę prywatę, postaram siętego nie powtórzyć. :d Na razie kończę, więcej napiszę jutro.
Dobrej nocy życzę ja – Majka
ostatnia wiadomość przed startem
Witajcie, drodzy czytelnicy! Jest środa, osiemnasty października roku pańskiego 2017. A ja za jakieś pół godziny będę się zbierać. W Warszawie spotkam się z Dawidem Pieperem, kierownikiem grupy rakietowej, wykazującym dziwnie duże zainteresowanie substancjami niebezpiecznymi. Potem, z własnej woli, przez nikogo nie przymuszana, zapoznam go z siostrą M, kto chodził do Lasek w ostatnich latach, to wie. Ona… podziela zainteresowania Dawida. Niech się dzieje wola nieba… A potem dorzucę sobie jeszcze użytkownika o nicku MikolajHolysz, z zamiłowania informatyk, dziwnie zainteresowany tylnimi furtkami do różnych stron i kąt. Pozdro dla nich!
Moi kochani, jeśli przeżyję dzisiejszy dzień, to zmienię awatar i cośnapiszę! 🙂
Żegnam ja – Majka
A, no i taki dodatek. Czas zmienić awatar i uznałam, że najlepiej nadaję się to. AJR – my calling. O interpretację tekstu poproszę kogokolwiek zainteresowanego, bo szczerze mówiąc, ja rozumiem przekaz, ale przełożyć na polski? W życiu nie umiem! Ale uważam, że najlepiej pasuje do mojego i nie tylko mojego wejścia z hukiem w nowy etap życia. Lećmy, lećmy coraz wyżej i jeszcze parę razy odpalmy jakieś fajerwerki! 🙂
Pozdrawiam ja – Majka
jak weszłam w dorosłość
Witam!
Zainspirowana wpisem Dawida uznałam, że chyba wypadałoby się odnieść do faktu, że od tygodnia jestem pełnoletnia. Pierwsze pytanie, czy ktoś z czytających z eltena nie sprawdził tego, nie wiedział, czy tam coś, i zdawało mu się, że jestem młodsza / starsza? Takie pytanie z ciekawości.
Przechodząc do wpisu, zaczniemy chyba od urodzin. Urodziny miałam ósmego, ale zaczęło się już wcześniej. Najpierw był szusty i… zaraz, co ja miałam w piątek? A, wiem! Połowinki! Ja tu o tym pisałam. Jest OK. To przechodzimy do soboty.
W sobotę była impreza rodzinna, ponieważ, w przeciwieństwie do niektórych, nie robiłam spędu całego narodu, choć baaardzo bym chciała, serio. Zamiast tego impreza rodzinna była wtedy, a impreza dla znajomych będzie za tydzień w sobotę.
No więc impreza rodzinna odbywała się w domu i tym odróżniała się od innych, że mogłam dostać trochę wina dlatego, że mogę, a nie dlatego, że już prawie mogę. :p Nie no, żartuję, wiadomo, że charakter był bardziej uroczysty. Mam na myśli pytania w stylu: no i jak, czujesz, że jesteśdorosła? No jasne, od razu! Ja od dwóch lat już się czuję tak, jakbym była troszkęstarsza od niektórych dziewiętnastolatków, no ale… doesn't matter, w każdym razie byli moi dziadkowie i babcie z obu stron, ciocie trzy i dwa wujki… (ja tak umyślnie, serio…) i spędziliśmy sobie miło popołudnie / wieczór. Przy okazji, bo właśnie rzuciło mi się to w uszy. Zauważyliście, że elten nic nie robi bez towarzystwa użytkownika? Piosenka w playliście się skończyła, ale zanim nie wrócę do okna eltena, nie puści następnej. Ehhhhhh… No, taka dygresja po prostu.
Mój nienormalny znajomy, który bawi się rakietami i można powiedzieć, że zęby na tym zjadł, miał tort w kształcie rakiety. Jakieś propozycje, jakiego kształtu powinien być mój? :d Na dwudzieste pierwsze zrobięsobie w kształcie kostki do gry. Zauważyliście, że suma oczek to właśnie 21? Dalej! Dalej, bo idziemy w złym kierunku!
Wspomnę o prezentach, choć nie najważniejsze podobno. A wspomnę dlatego, że były dość ciekawe. Wszyscy u mnie wiedzą, że ja raczej nie chcę nic konkretnego, bo nie mam pomysłu, pragnę więc zapomogi finansowej. Zapomoga finansowa jest dośćduża, bo nie dość, że od rodziny, to jeszcze zaczną się od ZUSu, co nie? :d Drugim rodzajem prezentów, które uwielbiam są prezenty symboliczne. Czy to kojarzone z moimi ulubionymi rzeczami, czy też ze mną i osobą dającą… różnie to bywa. Lubie dawać takie prezenty, choć o jakości ich wykonania muszą się wypowiedzieć zainteresowani. xd. No więc ja dostałam dwa prezenty symboliczne. Po pierwsze dostałam taką małą butelkę wina i kieliszek z napisem, że 18 urodziny. Ma to zapewne oznaczać, że wkraczam w dorosłość i… w każdym razie mogę już pić alkohol. Oczywiście, że da się bawić bez alkoholu! Ale śmiejemy się, że jak ja tak patrzę na ilość różnych zadań i wydażeń w szkole i nie tylko, to nadejdzie kiedyś tak ciężki dzień, że otworzę sobie te buteleczkę w tygodniu. Drugi prezent symboliczny związany jest z moim zamiłowaniem, o którym nie wszyscy wiedzą. Kilo żelków w pudle. Spoko. Od babci i dziadka. Faaaajnie. Nadal je jem. :d Aż sobie teraz jedną wezmę. 🙂
No i dochodzimy do głównego punktu programu, ponieważ ósmego, w niedzielę rano, moi rodzice załatwili mi prezent, którego się raczej nie spodziewałam. Dobrze, że o tym nie wiedziałam, bo bym się bała. Pojechałam mianowicie do flyspotu. Kojarzycie to? Tunel aerodynamiczny. W skrócie mówiąc, człowiek może latać. Bardzo silny pęd powietrza i bardzo proszę, grawitacja jest na chwilę pokonana.
Weszliśmy do budynku, zostawiliśmy kurtki, potem Maja, jako osoba dorosła i odpowiedzialna… ha, ha, ha… musiała siępodpisać w pięciu różnych miejscach… Tak na marginesie. Jeśli robicie coś, czego się obawiacie, nigdy w życiu nie czytajcie oświadczeń, które wam dają do podpisania! Jak człowiek widzi te wszystkie: w przypadku uszkodzenia ciała… yyyyyy… no…. robi się trochę niewyraźnie. Podpisałam, przeszłam szkolenie. Tam jest tak, że instruktor wchodzi z tobą i pokazuje ci gestem, co masz zrobić. W sensie: wyprostuj nogi, ugnij nogi, podnieś głowę, wyluzuj się, zacznij znów oddychać… i takie tam. No chyba, że się nie widzi gestów, no nie? No więc ja sobie z tym panem ustaliłam nasze własne gesty i OK. I czekam. Najbardziej mnie zdezorientowało coś, czego powinnam się domyślić. Tam nie tylko zakłada się kombinezon i kask, ale też trzeba mieć zatyczki w uszach. Do czytających to niewidomych, nie zniechęcajcie się tym. Wiem, że to może być trochę chore na początku, ale jak siedzicie przed wejściem i ktoś głośniej powie, to słychać. A jak jesteście w tunelu, to uwierzcie, macie tam większe zmartwienia od tego, co kto p… yyy, mówi.
Nie będę się tu długo rozpisywać, choć pewnie wiele osób spyta o wrażenia. Nie da się tego opowiedzieć, a już na pewno nie w piśmie. Powiem więc tyle, ile wiem.
Po 1. Często jest to porównywane do spadania. Nie, nie spadanie. Bardziej, uznajmy, pływanie… ale też nie do końca. W każdym razie nie bójcie się. Nie chcecie spadać, powiedzcie instruktorowi. Ale lepiej nie mówić, to też fajne przeżycie!
Po 2. Doświadczenie bardzo oczyszczające z emocji. Serio. Tam nie ma czasu się zastanawiać, nie powstrzymujesz sięraczej przed niczym. Ktoś mógłby określić, żę: o, tam siępewnie boisz, jak spadasz, że coś ci sięstanie. W życiu! Mózg wtedy nie formułuje tak spójnych myśli! Po prostu są dwa komunikaty. Pierwszy: oj, cośnie tak! I drugi: uffff, już dobrze. Na więcej nie ma czasu. :d
Po 3. Wyczerpuje fizycznie. Pół dnia nie mogłam się pozbierać. Kiedy pierwszy raz tam weszłam, a raczej… wpadłam, miałam wrażenie, że trudno się oddycha. Nie dajcie sięwystraszyć, oddychać się da. Tylko troszkę później. O co chodzi? Powietrze idzie z dołu i jest bardzo duży nacisk na całe ciało. Przez chilę masz takie wrażenie, jak wtedy, kiedy się lekko uderzy w przeponę. Może troszkę przytkać. Nie tak, jak przy tej przeponie, ale rzeczywiście, dziwne to jest. No i jak wyszłam, to miałam takie uczucie, jakbym… no nie wiem… długo pływała? Odszuwa się to w rzebrach i klatce piersiowej, że ma siępłytsze oddechy. Na początku tak jest. Potem siępoprawia. Podobnie, jak w pływaniu. Im dłużej trenujesz, tym lepiej oddychasz, no nie?
Cóż mogę dodać? Polecam – Maja Sobiech. Rodzice zafundowali mi odlotowy krok w dorosłość. To mały krok przez drzwi, ale potem 12 metrów w górę, jak chcesz. :d
Z innych ciekawych rzeczy, nie wiem, co sięstało, ale po tych urodzinach wszystko zaczęło sięjakoś układać. W szkole dogadałam się z jedną osobą, której nie wspomnę z nazwiska, dodam jedynie, że bardzo się z tego cieszę. Poza tym ogarnęłam trochęmatmę, a na fizyce też nie było tak źle. Pozałatwiałam sobie spotkania na recha, okazało się, że we wtorek jedziemy na rekolekcje, więc w przyszłym tygodniu mam tylko 3 dni pracy… Wszystkie poważne rozmowy załatwione, wszyscy goście pozapraszani na osiemnastkę, mieszkanie na tę samąokazję jużwynajęte… w skrócie, jest super. 🙂
Pozdrawiam i proszę o komentarze ja – Majka
Hej hej. Ostrzegałam, zmiana awataru!
Nowy awatar to bardzo ciekawa piosenka. Ja raczej jestem przywiązana do miejsca, ale w sumie jestem w stanie sobie wyobrazić uczucia tej dziewczyny. Alice Merton, a utwór nazywa się"no roots". Najbardziej podoba mi się tekst"zmieniają się tylko miejsca, reszta jest taka sama". Także, zapraszam do wysłuchania i życzę miłego wieczoru.
Pozdrawiam ja – Majka
PS Mój remix, o którym pisałam poprzednio, już jest na serwerze.
październik miesiącem zabawy
Witam!
Dawno mnie tu nie było, co? :d Znaczy nie licząc przedstawiania kolejnych utworów w awatarach. A właśnie, myślę, że niedługo pojawi się kolejny, więc jak ktośjeszcze nie sprawdziłtego, to proszę to zrobić! 🙂
Cóż się ostatnio u mnie działo. Na pewno październik, to miesiąc imprez. Zwłaszcza dlatego, że mam urodziny, więc szykują siędwie spore wydażenia. Impreza rodzinna dzisiaj wieczorem i impreza znajomkowa 21 października. Jeszcze zobaczę, jak i gdzie to zrobię, ale przynajmniej pojawia sięjakaś przyszłość użytkowa dla mojego pierwszego mixu muzycznego. A, bo ja nie mówiłam. Z pewnym znajomym, tym razem pozdrowienia dla Denis333, umówiłam się, że użyję swoich "niesamowitych" umiejętności i zrobię mix używając wyłącznie goldwave. Dla niezorientowanych, program goldwave słóży do obróbki dźwięku. I jest na prawdę niezawodny jeśli chodzi o mniejsze lub większe prace przy poprawkach, cięciu czegoś, czy nawet składaniu w całość większych rzeczy. ALe tak precyzyjne roboty, jak większe słuchowiska czy też mixowanie muzyki, to na goldwavie jest okropna wręcz dłubanina, za którą w życiu nie wzięłabym siębez motywacji. 🙂 Jestem dumna, że mam ten mix i jakby ktoś np. chciał zobaczyć lub puścić, to ja się chętnie dzielę.
A, z imprez jeszcze. Byłam wczoraj na połowinkach klasowych. Pierwszy raz sama na imprezie z taką ilością ludzi i hałasu. Podziękowania dla Piotrka, Gabi, Natalii, Julki, Ady, Oli… wiele osób podało mi tam pomocnądłoń, inaczej nie dałabym rady. Informacja dla niewidomych, słuchajcie, jak nie byliście na takiej imprezie, ostrzegam, samemu chyba nie do ogarnięcia. Znaczy owszem, potem jużmożna, moja przyjaciółka nie raz była w takiej sytuacji. ALe jednak przyjść i wejść na salę lepiej z kimś znajomym. Tam jest tak głośno i tak dużo ludu, że… W każdym razie utwierdzam się w przekonaniu, że chcę
być djem. xd
Co u mnie jeszcze nowego? To może przejdziemy do spraw domowych. Po 1. Z Emilą czytamy i oglądamy "następców". Jak ktośnie wie… nie no, wiele osób może nie wiedzieć. "następcy" to film disneya, opowiadający o dzieciach czarnych charakterów z bajek, np. złej królowej z "królewny śnieżki", diaboliny ze "śpiącej królewny", Urszuli z "małej syrenki" i tak dalej. Jest teżksiążka. No i my z Emilą oglądamy te filmy, a ja czytam sobie w oryginale książkę i jej opowiadam. :d Bardzo fajne zajęcie, zwłaszcza, że jeszcze angielski się ćwiczy, to już w ogóle.
No i sprawa niemniej ważna, po 2. Ozzy wychodzi z klatki. Miałam wam napisać tydzień temu, jak wyszedł pierwszy raz, ale jakoś mi wypadło z głowy. Sprawy szkolne itd. No więc, zasada jest taka, że jak taka papuga jużwchodzi na rękę, przychodzi do właściciela i się nie boi w klatce, wtedy można jąwypuszczać. Osiągnęliśmy ten etap i Ozzy jest teraz codziennie wypuśczany na choćby kilka minut, żeby sobie polatał. Siada nam na rękach, na ramionach, na głowie, włazi na lampę, na zegar, drepszcze sobie po stole i leci do swojej klatkę, żeby tam próbować ją rozłożyć na części. Jest serio świetny, a wczoraj, to już nawet dawał się tacie pogłaskać. I tak fajnie świergocze i gwiżdże, jak chce zwrócić na siebie uwagę. 🙂 SPoro z nim zabawy ostatnio.
Jeśli o czymś tu zapomniałam, na pewno jeszcze napisze. Albo, oczywiście, możecie pytać w komentarzach.
Pozdrawiam ja – Majka
nowy awatar – ballada z morałem
Dobry wieczór! Postanowiłam wrzucić coś śmiesznego, a że jeszcze tego tu nie było, no to proszę. Wykonanie
Zenona Laskowika, piosenka się nazywa "góralka". Wysłuchujemy do końca!
Pozdrawiam ja – Majka