Jak widać po dacie tego wpisu, trudno było podsumować rok 2021. Pamiętam, że podczas rozpoczynającego go sylwestra bardzo się cieszyłam. Że idzie nowe, że wreszcie coś się zmieni, na pewno będzie lepiej! I w sumie miałam rację, ale ile z tym było roboty?! Myślałam, że dużo w moim życiu zmienił rok, w którym poszłam się uczyć do Krakowa. I to niewątpliwie jest prawda, ale dochodzę do wniosku, że ciekawie jest nie tylko do Krakowa iść. Ciekawie jest również w nim zostać. Do wpisu zapraszam.
Jak to się skończyło?
Najważniejszą informacją tamtego sylwestra było dla mnie, że dzień wcześniej skończyłam mój pierwszy podkład, robiony dla kogoś, pod czyjeś wytyczne i na termin. Działanie… chciałam powiedzieć działanie pod presją, ale zdecydowałam, że jakiekolwiek działanie… jest dla mnie czynnikiem stresującym. A może ja nie dam rady? Wtedy akurat jeszcze nie do końca wiedziałam, o co chodzi z produkcją. A może nie zdążę? To akurat łatwiej przewidzieć… I uznałam, że KONIEC. Nie dam rady pracować w zawodzie, o którym marzę, jak każdy projekt będzie tak wielkim problemem i się z niego wycofam, zanim zacznę. I sięprzemogłam. Tak tak, czytelniku drogi, Maja skończyła projekt. Takie wydarzenia nadal są godne wpisywania w kalendarze, ale jednak wtedy miał miejsce ten PIERWSZY raz. I chyba to była pierwsza, całkiem niezła wróżba na rok dwudziesty pierwszy. Roboty trochę będzie, ale wiele z tego zyskam.
Nie od razu Kraków zbudowano.
Czy ten rok był prosty od samego początku? Absolutnie nie. Nie wszystkie sprawy były moimi, więc pisać dużo o tym nie będę, ale przez pierwsze miesiące wymienialiśmy się z przyjaciółmi, albo ja ich utrzymywałam przy zdrowych zmysłach, albo oni mnie. Ichsytuacja w domu, moja poza nim… generalnie ciekawie nie było. Męczyłam się bardzo, co ciekawe bardziej psychicznie. Fizycznie nie było czym, bo utknęliśmy na zdalnym na pół roku. Fakt, potem zrobili hybrydowe i chwała im za to, z tym, że wiecie. Człowiek jedzie na dwa dni, planów ma mnóstwo, a potem się orientuje, że już jest wieczór drugiego dnia. W tym samym czasie w moim domu zaczęły się przygotowania do przeprowadzki. Nie pamiętam, czy na początku roku jeszcze wierzyłam, że faktycznie przeprowadzimy się w maju. Chyba tak. Jak mówiłam, nie od razu…
Przejaśnia się, w końcu wiosna.
W marcu pewne rzeczy zaczęły się powolutku zmieniać. Wiedziałam, że z niektórymi rzeczami będę mieć na chwilę spokój. W domu na poważnie zaczynały się wielkie porzątki, pudła były już w naprawdę wielu miejscach, gdzieś po drodze znalazłam odtwarzacz kaset… nie śmiej się, czytelniku drogi, to jest ważne! Poza tym, wspomnę dyskretnie, nie tylko ja się wtedy przeprowadzałam, a przeprowadzka jest niezwykle zdrowa. Jeśli to czytasz, wiesz, że o tobie mówię. Jedyną stałą jest zmiana, a mimo to jesteśmy bezpieczni.
A, no i nie zapominajmy, w marcu podpisałam pakt z… Prezesem.
Notka o fundacji.
Tak tak, zaczęła się wtedy fundacja. A raczej konkretna decyzja o fundacji, bo pod władzą, sorki, w rejestrze KRS jesteśmy od kwietnia. Czy czułam wtedy, że zaczyna się coś większego i że troszkę dużo na siebie bierzemy? Mówię szczerze, nie pamiętam. Chyba nie, bo miałam tyle stresu, że akurat tamto było jedną z niewielu rzeczy pewnych, do których byłam już przyzwyczajona. No rozmawia się o tym, to OK, podpiszmy te papiery. Przy okazji, pytają ludzie czasem, jak to jest pracować w fundacji. Rada numer 1., jak chcecie kiedyś pracowaćw fundacji, ćwiczcie autograf. Jezu Chryste, papierologia zgubi ten kraj!
Czy dobrze jest mieć biznes ze znajomymi? Darujcie słowo biznes, chodzi zarówno o firmę, jak o pożytek publiczny, nie czepiajmy się słów. Czy warto? A to już musicie sami zdecydować. Ma to wady, na pewno, bo w pewnym momencie orientujecie się, że musicie oddzielnie organizować spotkania prywatne i służbowe, a przynajmniej czasami byłoby to zdrowsze. Ma też jednak sporo zalet. Jeśli chce się przeżyć wizyty w przeróżnych urzędach, wykonywać mnóstwo różnych czynności, których się nigdy wcześniej nie musiało, pokazywać się ludziom i przekonywać ich, jak fajni jesteśmy, a, no i przy okazji pozostać przy zdrowych zmysłach, no to jednak dobrze by było to robić z kimś zaufanym. Takim, co nie tylko dobrze pisze wnioski, ale też pyta, czy chcesz herbaty, rozwesela w długiej trasie pociągiem, czy też przemiłym tonem uświadamia ci, że w sumie, to głupoty gadasz. Trzymajmy się, towarzysze!
Nie od razu Kraków zostawiono.
Słówko o edukacji. Gdzieś koło stycznia zaczęły się dyskusje, co z tym przedłużeniem nauki. Ludzie z tzw. orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego mają możliwość powtórzenia sobie roku nauki. To sięładnie nazywa wydłużenie etapu edukacyjnego. Ostrzegałam, że jak będziemy na zdalnym dłużej, niż miesiąc, zastanowię się nad tym, bo według mnie nauka o mikrofonowaniu instrumentów przez kamerkę jest bez sensu. Na zdalnym byliśmy 6 miesięcy. No więc zastanowiłam się 6 razy. Potem jeszcze 60 razy. Potem odbyło się kilka rozmów, każda inna od poprzedniej. W każdym razie był to dość trudny temat, ponieważ opinie o takim działaniu są dość skrajne. Jak to z ułatwieniami bywa, sporo osób myśli, że to tchórzostwo, w rezultacie więc może się to okazać odwagą. Zwłaszcza w środowisku mniej lub bardziej zamkniętym, jakim środowisko kształcenia specjalnego jednak jest. Czy boję się wyjść na tzw. świat zewnętrzny? Iść na studia albo do pracy? Rany, jasne, że tak. Z tym, że chyba bardziej tak, jak każdy inny przed studiami czy pracą. Mniej to ma wspólnego z trzymaniem się na siłę ośrodka dla niewidomych, a na pewno nie dlatego chciałam przedłużać. Z drugiej strony sporo osób mówiło, że w sumie w sytuacji covidu jest to dośćlogiczne, no bo niby jak się nagrywania uczyć zdalnie? I podobnie, jak z samym pójściem do Krakowa, decyzję trzeba było w końcu podjąć, bo i tak nie przekona się nikogo, łącznie ze sobą, co jest lepsze.
Zrobię wam spoiler, to było lepsze. Dużo. Ja wiem, droga na około, ale wiecie ile można po drodze załatwić?
Może by wrócić do szkoły?
Wróciliśmy w maju. Na chwilę, bo zaraz były praktyki, ale wróciliśmy. Czy to dobrze? Powiem tak, Kraków to dziwne miasto. Pełne paradoksów, wzlotów i upadków. Ale tak, dobrze, choć po długim lockdownie chyba każdy musiał się na nowo do ludzi przyzwyczaić. Zwłaszcza, że ludzi jednak też znać trzeba…
Uwaga na marginesie: bardzo smutna Maja i bardzo dużo pieniążków, to NIGDY nie jest bezpieczne połączenie. I od maja mam apple watch.
Tak w ogóle, to mamy maj, czyli, że pewnie już nowy dom, no nie? No nie. Ustalmy sobie jedno, jak wykończeniówka ma trwać ileś, to jeszcze nie znaczy, że tyle trwa. Poprzesuwało się wszystko, natomiast odbiór mieszkania przez nowych mieszkańców przesunąć się nie mógł, dlatego też od czerwca nasza rodzinka, wraz z dobytkiem, przeniosła się do babci. Ten pokój jest duży, serio. Naprawdę spory. Ale jak mieszkają tam 4 osoby plus wszystko, co nie jest w pudłach, robi się jakoś dziwnie mniej miejsca… Siedziałam w Krakowie prawie cały czerwiec. 😉 W tym miejscu jeszcze raz podziękowania dla Piotra, nie każdy by się zgodził przyjąć kogoś pod swój dach, kompletnie nie zwracając uwagi, czy chodzi o jeden dzień, czy o pięć. A jednak w długi weekend Bożego Ciała miałam gdzie spać w naszym królewskim mieście.
Czerwiec pod znakiem egzaminów, co ciekawe nie moich. Wiadomo, rok przedłużam, to po co pchać palce między drzwi? Nie zdałabym wtedy, bardzo bardzo bym nie zdała. Im bliżej egzaminu, tym mniej robiłam na lekcjach, żeby nie wchodzić w drogę ludziom, którzy zdać chcieli. Swoją drogą było wtedy tak gorąco, że kiedyś zamknęłam wszystkie pierścienie aktywności na zegarku, półdnia siedząc w studiu. Serio? Pół godziny orientacji w takiej temperaturze i starczy?
Propos orientacji, wydaje mi się, że to ten rok należy liczyć jako ten, w którym zaczęłam jeździć w nieznane miejsca. W moim wieku, to jest tak jakby oczywiste i wskazane, ale myślę, że długi pobyt poza domem mocno w tym pomógł. No i fakt, że chciałam zobaczyć przedstawienie, na które nikt oprócz mnie nie szedł.
Najnajlepszy dzień – Dzień Przeprowadzki.
Nagłówek, to cytat z naszej ulubionej bajki. Bajka się nazywa "dom" i domu będzie dotyczył ten akapit. Wróciłam do… Do babci. Zgadza się. Bo dom jeszcze nie gotowy. A pracowali w nim różni fachowcy i specjaliści. Od porządnych ludzi, którzy nam pomogli, ażdo takich, których z nazwiska nie wspomnę, żeby mnie do sądu nie podali. Zwłaszcza, że u nas w domu też rzadko padały ich nazwiska. Dużo częściej padały różne wyrazy, nie nadające się do druku. Fachowiec tysiąca imion. Jak rafaello, to było więcej, niż tysiąc słów. Bardzo brzydkich słów.
Jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni moim dziadkom, że przyjęli nas pod swój dach, to na pewno. Z tym, że i oni, i my, wiemy doskonale, że mieszkać wszyscy na raz, w momencie naprawdę dużego stresu i rozgardiaszu… Powiem tak, ja mieszkałam dwa tygodnie i już było dość ciekawie. Oni mieszkali półtora miesiąca. W tych warunkach zrobiłam muzykę, Marzena, nieustającym źródłem motywacji byłaś. I bierz ten podkład, bo on mi się też podoba, a śpiewać tego nie będę. 😉 Niezapomniane wrażenia, komponowanie kolejnych warstw syntezatorowych na stole w jadalni, goście z jednej strony, szum miasta z drugiej… O Jezu…
A potem przeprowadzka. Najpierw było powiedziane, że przeprowadzimy się dopiero w momencie, kiedy będą normalne schody i barierka na górze. Życie to zweryfikowało, w momencie, kiedy pojawiły się drzwi i uruchomiono łazienki, zapadła decyzja, że OK, przeprowadzamy się! Wtedy też mnie akurat nie było. Śmialiśmy się, że teraz się będę bała wyjeżdżać, bo co wracam, śpimy gdzieińdziej.
Mnóstwo osób mnie pyta, jak mi się mieszka. Zdradzę sekret, jak się ma więcej miejsca, to rzadziej chce się wychodzić. Czyli, że Maja rzadziej może coś nagrywać, bo rzadziej jest sama w domu. Czyli to wcale NIE jest tak, że jak masz drzwi, to częściej grasz na perkusji, zwłaszcza, jak nie lubisz, jak cię słyszą. Mam tę jedną uwagę.
A tak poza tym, to właśnie siedzę na nowym fotelu, przed nowym biurkiem, w zasięgu ręki mam klawisze, w zasięgu słuchu monitory za bardzo fajne pieniążki, a z dźwiękiem jeszcze lepszym, a to wszystko w pokoju. MOIM. Który ma drzwi! MOJE! Które mogę sobie, no wiecie, zamknąć! Dośpiewajcie sobie sami. Wielbię ten szałas! Zapewniam, że zarówno schody, jak i barierka na górze, już są. Po długich bojach, fakt, ale są. Wyciszenie sobie tu zrobię, bo mi się bas zbiera w kącie przy łóżku. Pogarsza to półka nad łużkiem. Trzymam tam płyty i książki, MOJE! I muszę zrobić porządek w szufladach, dwóch, moich, bo to, co tam się dzieje ludzkie pojęcie przechodzi. I mam takie fajne rolety, one też trochę tłumią. Kto wymyślił, żeby głośniki grały w okno? No ja, inaczej się nie dało, właśnie tak jest lepiej, niż by było odwrotnie. Muszę coś pod bębny podłożyć, żeby nie dudniły… Mam wszystkie bębny w pokoju! Moim! Łapiecie schemat, no nie? 😉
A w sierpniu Werka tu była i rzaden sprzęt nie przestał działać. Czyli albo ona się tu dobrze czuje, albo to jest dobry sprzęt. Jestem za jednym i drugim. Werka, wiesz, że cię kocham. A ty mój sprzęt elektroniczny.
Wracamy do Hogwartu!
Czy kiedyś żałowałam, że przedłużyłam rok? Jasne, że tak, praktycznie w pierwszym tygodniu zajęć. Nie pamiętam dlaczego, ale każdy ma kryzysy. Czy słusznie? Pewnie, że nie. Nie zniechęcajcie się do własnych decyzji tylko dlatego, że przez chwilę macie takie: Jezu, co ja zrobię teraz? Początek września był trudny, co wcale nie oznacza, że podjęłam złą decyzję. Jak mówiłam, była to jedna z lepszych.
Z tym, że chyba wtedy jeszcze nei wiedziałam, że właśnie ten rok szkolny, może nawet od sierpnia, to był ten czas, w którym zaczął mi się trochę, z braku lepszych określeń, otwierać świat. Przez przedłużenie roku zmieniłam klasę. Teraz jest to już klasa sama w sobie, serdecznie pozdrawiam was, Potworki moje! Uwielbiam mieć wokół siebie ludzi, którzy są tak nienormalni, jak ja. Przyjaciółkę, która słyszy świat w taki sposób, że daj Boże każdemu. To ty mi robisz herbatę, kiedy najbardziej tego potrzebuję. Każdy potrzebuje swojego piorunochronu i swojego pioruna też. Podświadomość moją również pozdrawiam, przyjaciela, który pokazuje mi, że można być takim wariatem muzycznym, jak ja, a także z anielską cierpliwością wytrzymuje to, że zostawiam rzeczy gdzie popadnie, ciągle proszę o kanapkę z żabki, spóźniam się albo przeciwnie, chcę czegoś na wczoraj, a także generalnie to, że mój umysł zazwyczaj jest o jeden przystanek za daleko.
Mamy też w klasie kolegę producenta muzyki klubowej (Mati, ja ci serio ten miks zrobię), a także kolegę z niezwykłą wiedzą o muzyce filmowej i kalendarzu (dzięki tobie zawsze wiemy, kiedy czas na przerwę).
A poza szkołą co?
Poza szkołą zaczęły się projekty z fundacją. Dzięki jednemu takiemu poznałam niesamowitą ilość wspaniałych ludzi. Natalka, promyczku słońca mój kochany, uwielbiam twoją ekspresję! I ja nie mówię tylko o tym, jak grasz. Adrianie, dzięki za wyjaśnienie, czemu bas jest dla mnie prostrzy, a także za to, że zajmowałeś się mną wtedy, kiedy ja nie miałam siły. Nawet w momencie, kiedy znałeś mnie od niespełna 12 godzin. Daria, zrobię ci podkłady i w ogóle podbijemy świat! Nie z tej ziemi jesteś! Są też osoby, które znałam, a poznałam lepiej. Kinga, przeglądajmy facebooka dalej. I tak, wiem, jak masz na nazwisko. Piotrze, mam nadzieję, że podobała ci się ostatnia wizyta. Zuza, nikt nie potrafi tak grać na tych małych bębenkach, jak ty. Weszłaś mi na ambicję nieźle. Krzysztofie, ćwicz! Koncert już za chwilę! :d Julitka, zawsze masz na głowie 5 razy tyle, ile ja. Wytrzymaj z nami, moja droga, wypijmy za błędy. I sukcesy też, przecie ich więcej! Nawet wtedy, kiedy: ani miski, ani łyżki. Dawid… No cóż mam ci rzec, prawie czysto, prawie równo! Gościu, jedne rzeczy są na trzy, inne na cztery. Na trzy, czte, ry, idziemy spać! Beciu, skarbie, NIKT tak nie zagrał koncertów, jak ty zastępstwa zagrałaś. Życie mi ratujesz nie po raz pierwszy i nie ostatni. Przyjeżdżaj tu częściej!
A tak poza tym, to od września mam parę pomysłów na muzyczną przyszłość, zamarzyłam o syntezatorze, nauczyłam się ciekawych rzeczy i zaczęłam poznawać ludzi po drodze do szkoły albo ze szkoły. I to są świetne znajomości!
Inne podziękowania i prywaty.
Kamil, teatr czeka na nas! Czasami trudno trafić, ale wiadomo, nikt nie jest święty.
Klaudi, pizza hut bez nas nie może istnieć, jako i ja bez twych cennych spostrzeżeń.
Zuziu, Humanie drogi, przecież ty wiesz, jak ja lubię te nasze wyprawy do sklepu. ;p Ale przynajmniej po foodtruckach wiem, czym się różni lemoniada ciepła od zimnej.
Zuziu G, ile my mamy zawsze historii do nadrobienia!
Papier, ja wiem, pamiętam, musimy sięspotkać. Nie wiem, czego się jeszcze wtedy o mnie dowiesz.
Monia, czego my częściej nie gadamy?
Agata, zawsze masz ASa w rękawie, pograjmy w te karty!
Na pewno o kimś zapominam, co jest smutne i zaraz sobie przypomnę. Dwie prywaty jeszcze.
Jedna osoba na pewno tego bloga nie czyta. Ale napiszę i tak. Zawsze możesz do mnie napisać znowu. Ani słowa, ani imiona, nie mają tego samego znaczenia, odkąd nie mam z tobą kontaktu.
Druga osoba z kolei na pewno tego bloga czyta. Dziękuję ci za to i aż ciekawa jestem, czy się domyślisz, że to o Tobie. I tak, pamiętam, czytam te książki! Opowiem ci o nich przy okazji jakiejś krótkiej rozmowy. Albo długiej. 🙂
I zamykamy
kółeczko.
No i
dobiegło końca podsumowanie roku. Bardziej jak streszczenie wyszło. Mówiło się u nas w domu, że dość ciężkim rokiem był rok bodajże 2003. Wtedy skończyłam leczenie, poszłam do przedszkola i pierwszy raz się przeprowadzaliśmy. Tamtego roku jednak nie pamiętam. Pamiętam za to ten. Rok, w którym zrobiłam się trochę bardziej samodzielna, sporo bardziej świadoma, poznałam ludzkie zamiary i uczucia, zaufałam jednym, a drugim przestałam ufać, a także, po raz pierwszy do tego stopnia, zaczęłam nie tylko mieć pomysły, ale i je realizować. Pierszy raz teżprzeżyłam stratę kogoś bliskiego. Nie pisałam o tym jeszcze tutaj, więc napiszę teraz, bo myślę, że mogę. Dziadek, słyszysz mnie teraz lepiej nawet, niż wtedy. Nauczyłeś mnie trochę grać na gitarze, trochę w szachy, a trochę w życie tak ogólnie. Bądź dumny, jeśli mnie widzisz, a ja spróbuję coś osiągnąć.
Określić ten rok można w ten sposób. Na początku 2021 czasami zdarzało mi się mieć szczęście, ale niezbyt w szczęście wierzyłam. Na początku 2022 może i nie zawsze to szczęście mam… Ale przynajmniej w nie wierzę.
Czego i wam życzę
ja – Majka
PS: Jak ktoś powie, z czego cytat z tytułu, bez sprawdzania w necie, to wygra coś. Niech sobie wymyśli, co.