Kategorie
muzyka

taki mały test ls-100

Kategorie
muzyka wspomnienia i dłuższe opisy

Hałasy świata. Czyli moje top 10 dźwięków. Taki challenge

W szkole mieliśmy kiedyś takie zadanie, żeby zmontować reklamę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ta zagrana przez kogoś reklama polegała na tym, że reklamowano płytę, kompilację taką, składankę, z nagraniami różnych głośnych dźwięków. Masz już dość śpiewu ptaków? Łagodnego szumu fal? A może ta uciążliwa cisza doprowadza cię do k… Denerwuje cię troszeczkę… To mamy coś specjalnie dla ciebie! I wiecie ,wierrrrrrrrtarrrrrrrrrki, młotki, intensywny ruch uliczny. Nie pamiętam, co tam jeszcze było, natomiast tytuł wpisu robi fajny.

Tyle na początek, a teraz wstęp. Niedawno @Elanor na swoim blogu umieściła wpis o dziesięciu jej ulubionych odgłosach.

Dziesięć moich ulubionych odgłosów


A nie, moment, to nie było niedawno, tylko ona mi tam dała wyzwanie, żebym też coś takiego napisała. Wiecie, dała mi zadanie, a ja zawsze udaję, że zadania były niedawno, żeby termin jeszcze nie minął. Nawet wtedy wymyśliłam moje 10, oczywiście już nie jestem pewna, czy to będzie te same 10, co wtedy, ale co mi szkodzi, napiszemy! Uwaga, wpis może zawierać dowody na to, że ja mam jakieś ludzkie uczucia, inne niż: "przyda się", ewentualnie: "o, śmieszne, to spoko".

### 10. Kos.
Od razu mówię, ta kolejność jest bardziej taka, jak mi się wyda i jak mi się przypomni, nie, że akurat śpiew ptaków na końcu. Chociaż wiecie, hałasy świata, te rzeczy…
W każdym razie. Przez ostatnie lata poznałam niezależnie od siebie kilka osób, które interesowały się ptakami. Znaczy no, ornitologią, tak? I umiały śpiew ptaków rozróżnić. Oni wiedzą, co nam za oknem śpiewa. I dla niektórych to może być oczywiste, dla mnie akurat nie. Ja zawsze miałam takie: kurcze, to muszą być jakieś normalnie świry, jak oni to pamiętają? Skąd wiedzą? A potem złapałam się na tym, że słucham. I że serio niektóre pamiętam. Co mi żeście zrobili?
Między innymi zrobili mi to, że zastanawiam się, czemu w tych pięknych, romantycznych, poetyckich opisach jest śpiew słowika. Przecież kosy… Rany, jak ja bym chciała mieć takie coś w domu! Kos siedzi i on ci całe swoje życie opowie, on ci wyśpiewa cały świat i jeszcze kawałek. On powtarza melodyjki, on dzień dobry mówi! I to każdy inaczej! Wręcz miałam takie filozoficzne przemyślenie kiedyś. Obudziłam się, akurat któryś z tych kosów śpiewał za oknem, więc pomyślałam, że nagram. Będzie do antyreklamy, no nie? Zaczęłam się zastanawiać, czy chce mi się wstawać po rejestrator. Zwykle, jak ktoś nagrywa efekty, stara się ten rejestrator mieć gdzieś pod ręką, bo to nigdy nie wiadomo, trafi ci się jakiś dźwięk i potem już się nie powtórzy, nie można przegapić! W tym przypadku jednak pomyślałam sobie, że doooobra, potem też będzie, potem nagram. I zdałam sobie sprawę, że tak właśnie jest! Że to jest jedna z naprawdę niewielu rzeczy, która mi sięNIE skończy! Nie ważne, ile razy bym musiała gdzieś wyjechać, skądś się wynieść, kto by przestał albo zaczął ze mną rozmawiać, te ptaki nadal będą o pewnej porze roku śpiewały! Ja to mogę, o ile wiem, nagrać zawsze! I, przynajmniej czasami, działa to na mnie uspokajająco. Kosom się nie znudzi śpiewać, niech nam się nie nudzi wstawać.

### 9. Ogień.
Tu akurat nic odkrywczego nie wymyśliłam, chodzi mi oczywiście o ogień, palony w kominku albo ognisko. Jest ciekawy, tam się ciągle coś dzieje. A i skojarzenia sąraczej prawidłowe, bo to i z ognisk, i z kominków się ma… no dobra, z przed kominków, się ma dobre wspomnienia. Były ogniska na różnych szkolnych wyjazdach, nawet z gitarą były, pośpiewał sobie człowiek, pośmiał się, jedzenie było. Generalnie opłacalny biznes. Z kominkiem najbardziej kojarzy mi się wyjazd do Irlandii. Herbata, truskawki w czekoladzie i ogień. Jak ja bym chciała tam wrócić.

### 8. Woda.
Teraz będą wszystkie żywioły? Nie, nie będzie, zaraz mi się znudzi. I właśnie wcale nie chodzi mi o takie wysoooookie faaaaale, jak to ludzie puszczają, że o, jakie piękne, ocean… Ja wolę mniejsze fale. Takie wiecie, jak w jeziorku. O, a propos jeziorka, odgłos, który jest, jak się wiosłuje, tak delikatniej. Albo rowerek wodny, rowerki wodne mają taki fajny rytm, muszę to kiedyś nagrać. Krople wody też są fajne, też mogą mieć rytm. Woda w butelkach również spoko. W ogóle woda może mieć niesamowity wpływ na dźwięk. Ja już mówiłam, jak wylewałyśmy z Sylwią wodę z puszki i sprawdzałyśmy, jak zmienia się dźwięk, no nie?
Jednym z moich internetowych idoli, w tym przypadku jeśli chodzi o granie na perkusji, jest chłopak, który nagrywa popularne tematy muzyczne grając na szklankach. Stroi je sobie na odpowiednie nuty, dolewając wody, a potem na nich gra. Zwykle jedną ręką, bo drugą musi mieć wolną, żeby coś dograć na klawiszach. Wspominałam, że nogami gra rytm na cajonie i podłodze? Jak go oglądam, to mi się mózg zawiesza, bo próbuję to koordynacyjnie ogarnąć.

Druga anegdota o wodzie, to fakt, że na percepcji dźwięku kiedyś mieliśmy ćwiczenia z maskowania, polegające na tym, że pan nam puszczał szum morza, a w pewnym momencie, gdzieś pod tym szumem morza powoli zaczynała się pojawiać jakaś częstotliwość. Trzeba było powiedzieć, jaka. Czyli wy słuchacie pięknego szumu fal, a w pewnym momencie, cicho, ale nieubłaganie, zbliża się do was taki stary telewizor. Ten co piszczał. I sobie tak piszczy, do puki nie powiecie: Jezu, szesnaście kilo, zlitujże się, człowieku! Swojądrogą było to jedno z niewielu nagrań fal, jakie lubię. Podobno jest na freesound i to jest Bałtyk.

### 7. Przewracanie kartek.
Myślę, że lubię ten efekt. Jakoś taki przyjemny jest. Podejrzewam, że może to mieć w jakimś sensie związek z tym, że moja mama lubi czytać, więc może mi się kojarzyć z dzieciństwem itd. Była cisza, a przewracanie kartek też było, to znaczyło, że jednak ktoś jest w domu, że mama siedzi i czyta.
Poza tym, z takich kartek można zrobićmnóstwo rzeczy!

### 6. Burza.
O, coś już bliżej żywiołu jakby…
Spokojnie było? Bezpiecznie i przyjemnie? To teraz pioruny. W sumie nie wiem dlaczego, chyba dlatego, co ogień. Tam się cały czas coś dzieje, każdy taki grzmot, to jest osobna opowieść, raz walnie porządnie, głośno i koniec, wybuchło i już, innym razem tylko tak mruczy. I tak opowiaaaada tę historię, on podróżuje. I jeszcze jest… Jeszcze… jeeeeszcze czekaj, jeszcze się nie skończył. I takie efekty opłaca się nagrywać, nie powtózą się więcej te same. Poza tym potwierdza się przypuszczenie, że jak coś jest daleko, nie do pokonania i się wszyscy boją, to ja prawdopodobnie lubię.

### 5. Ksylofon (i / lub) marimba.
Powiedziałam sobie na samym początku, że NIE będzie instrumentów. Bo co to za wyczyn, wymyślić 10 brzmień, które ci się podobają? Ja z jednego syntezatora mogę wam 10 pokazać… a pisałam już, że widziałam prawdziwy syntezator?
Uznałam jednak, że zrobię wyjątek. Czy ksylofon jest moim ulubionym instrumentem? Niespodzianka, teraz to już w sumie nawet nie. Ale to przez ksylofon, przez to, że kiedyś go usłyszałam, poszłam uczyć się grać na nim, a w konsekwencji na perkusji. Przez to… albo dzięki temu, wy decydujcie… poszłam do szkoły muzycznej! I się męczyłam siedem lat. I teraz się znowu… no nie, dobra, teraz lubię te zajęcia. Bo mam same instrumenty, to może dlatego. Od ksylofonu teraz wolę marimbę, choć teoretycznie jeszcze trudniejsza, jak się nie widzi. Ale dźwięki tych instrumentów nie tyle są najpiękniejszymi na świecie, ile tak wiele w moim życiu zmieniły, że musiałam tu o nich wspomnieć.

### 4. Domino.
No nic mądrego nie powiem, uwielbiam, jak się je przewraca. Miesza czasami też. I to najlepiej nie takie drewniane, tylko takie inne, z… chciałam powiedzieć z kości słoniowej, no nie, chyba by droższe były… no wiecie, te takie z tych kamyczków, a nie z drewna. 😉 Ja w ogóle lubię dźwięki gier – kości, kart… Ale domino jest najlepsze. Nagrywałam efekty. 😉

### 3. serce.
Słyszałam, że niektórzy tego odgłosu nie lubią. Niepokoi ich. Kojarzy im się nie z bezpieczeństwem / uczuciem, tylko z niepokojem, może szpitalem… OK, jestem w stanie zrozumieć. Ja akurat lubię. Rytm serca, bicie serca, ciekawi mnie, jak się zmienia… No i oczywiście, jak to najlepiej nagrać, ciągle nie słychać. Cały czas mówię, że muszę w jakiejś kompozycji wykorzystać nagranie serca, przynajmniej wreszcie się okaże, czy wkładam serce w swoją pracę.

### 2. Śmiech.
I to jest ten uczuciowy podpunkt. Możecie się śmiać… ha ha, to takie nawiązanie do podpunktu… ale ważne są dla mnie śmiechy niektórych osób. Nie chodzi mi o odgłos śmiechu. Że sobie puszczę ten laughing track z sitcomów, nie. Nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że są pewne osoby, które albo tak rzadko się śmieją, albo tak rzadko śmieją się szczerze, że ich śmiech sprawia mi dużą przyjemność. Są ludzie, których śmiech słyszycie tylko wy. Są i takie śmiechy, które pojawiają się na tyle rzadko, że po prostu trzeba się cieszyć. Na bank istnieje też jeden taki, który słysząc, sama się uśmiecham i potem mam takie: a palnijże się, babo, w ten gupi łeb! No i cóż, uśmiecham się dalej…
Wiecie o jaki efekt chodzi, po prostu, cieszy mnie to, jak ktoś się szczerze uśmiecha. Durny punkt, sama w tym momencie myślę, że to banalne i głupie, ale już napisałam, więc trudno.

### 1. Zdjęcie.
I na koniec coś, co przyszło mi do głowy dosłownie parę minut temu, czyli zdjęcie. Odgłos migawki. Nie wiem czemu, ale lubię. Podobały mi sięzabawkowe aparaty fotograficzne, które to miały, lubiłam, jak w komurkach było to włączane, a ostatnio nie miałam nic przeciwko robieniu zrzutów ekranu z zadań na zdalnym, bo mac ma wtedy taki fajny aparacik. Jak ktoś lubi szukać powodu, ukrytego gdzieś w zakamarkach podświadomości, to przyznam się, że światło przy robieniu zdjęcia, to jedna z trzech rzeczy, jakie pamiętam z czasów, kiedy jeszcze widziałam. Może to dlatego…?

A jak zdjęcia, to i sława, no nie? Także od dziś lubię jeszcze odgłos zamieszczanych komentarzy.
Pozdrawiam ja – Majka.

PS: A wy, jakie odgłosy lubicie? Tylko wiecie, z rozsądkiem! Topowa dycha wystarczy.

Kategorie
co u mnie muzyka

z tematu na temat, czyli coś z niczego i odwrotnie. Wesołych świąt!

Hej hej!

Co u was? Posprzątane już? Bo przed świętami podobno trzeba sprzątać. W domu, w komputerze, w życiu… Ze zdumieniem stwierdzam, że ja ostatnio mam jaki taki porządek przynajmniej w różnych powierzanych mi zadaniach. Było kilka takich dni, kiedy naprawdę, pilnie i, powiedzmy, efektywnie pracowałam nad różnymi rzeczami, czy to muzycznymi projektami, czy zadaniami do szkoły. Oczywiście w komentarzach ze trzy osoby mają święte prawo wypomnieć mi to, co im jeszcze jestem winna, ale i tak, jak na mnie, obowiązkowość wzrasta. Nie wiem, na jak długo, więc trzymajmy się na razie tej przyjemnej myśli.

To może, jak już przy przyjemnych jesteśmy, 26 marca wyszła nowa płyta AJR. Czekałam długo, zwłaszcza, że w lutym mi się pomyliło i myślałam, że wychodzi wtedy. Smutność. Chyba napiszę o tym cały wpis, bo AJR, to w brew pozorom jest bardzo szeroki temat. Na razie powiem tylko, że płyta trochę bardziej… odklejona od rzeczywistości, niż poprzednia, ale równie mocno ją polecam. Poprzednia była faktycznie trochę bardziej, z braku lepszego słowa, popowa / przystępna. Kiedy jednak da się szansę nowemu albumowi, będzie się do niego wracać. Nikt mi już nie powie, że w tych czasach nie wydaje się concept albums… jak to jest po polsku? Albumów koncepcyjnych? Konceptalbumów się nie wydaje. ZNaczy właśnie wydaje się, to chciałam przekazać. 😉 Ludziom się wydaje, że się niewydaje, ale wydaje się.
O właśnie, przy okazji wydawania, bo ja tu w sumie nie mówiłam… Ponieważ wszelkie deadliny, terminy i w ogóle odpowiedzialność przyprawiały mnie w tym roku o jakieś wielkie ataki paniki, jakby było się czego obawiać… No nie może tak być! Jak ty chcesz być producentem, skoro za każdym razem, jak jest cośdo zrobienia, jest taka tragedia? Wymyśliłam lekarstwo. Konkursy. Konkursy mają deadline, więc przyzwyczajają, a wiadomo, że NIE wygram, więc się nie stresuję. Wychodząc z założenia, że lepiej się zaskakiwać pozytywnie, wzięłam udział w konkursie, polegającym na zrobieniu utworu z dostarczonych próbek. Znaczy OK, konkretnie, to oni dawali paczkę sampli i trzeba było czegoś z niej użyć. Ja uznałam, że zrobię sobie dodatkowy challenge, użyjęTYLKO ich próbek, żeby sprawdzić, czy dam radę. O tym, że w ogóle mogę brać udział dowiedziałam się trochę późno, więc to, że się wyrobiłam do terminu uznaję za cud. Wygrać nie mogłam, ale cuda obserwować lubię, to raz, a po drugie, mam swój beat na soundcloudzie. Pewnie kiedyś bym na to wpadła, że jak zacznę robić muzykę, to mogłabym ją w sumie dać do internetu, ale znając mnie zbierałabym się z tym jeszcze z pół roku. A tak, skoro konkurs tego wymagał…

Teraz też coś podobnego będę robić, nie wiem, czy nie skończył mi się abonament na cuda deadlinowe, ale nawet, jak się nie wyrobię, to to jest niezłe ćwiczenie.

Moja siostra kupiła pierwszy w życiu instrument. Ukulele. Jest dumna. Też byłam, zwłaszcza, że pierwszy raz była ze mną w muzycznym sklepie z własnej woli i nie nudząc się tam. Ja się też nie nudziłam, widziałam syntezator. Taki wiecie, PRAWDZIWY! Poczułam się takim małym, nic nie wiedzącym człowieczkiem… Słuchałam dźwięku i cośmi nie pasowało. Siedziałam 10 minut, grzebałam, przełączałam przełączniki, kręciłam gałkami… i znalazłam! ZNalazłam TEN odpowiedni suwaczek! Moim własnym palcem przesunęłam suwaczek i zmieniłam mój własny dźwięk! Nie mam pojęcia, co on robił, ale to zgasiłam i NIE było! Cudowna sprawa. A zaczęło się od tego, że w akademii dźwięku miałam zajęcia o syntezie. Nieźle otwiera umysł, ale od razu włącza się moje zamiłowanie do wszelkiego rodzaju guziczków, przy okazji możliwość tworzenia świata zawsze mnie fascynowała… Wiecie, czegoś NIE było, a już jest. Coś, co istniało w naszej głowie… to jest niesamowite. Ciekawe, co sobie myśli mój nauczyciel z akademii, kiedy mówi mi coś, ja to robię, to zaczyna działać… i już kolejne dwie minuty z głowy, bo ja jestem na etapie: uuuu, seeerrrioooo? I muszę się tym parametrem pobawić. Lubię to osiągnięcie.
A zaczęłam od Emili, Emila uczy się grać. Jestem skłonna przyznać, że, przynajmniej na początku, uczyła się dużo pilniej ode mnie. Można by pomyśleć, że na ukulele jest łatwiej grać. Mniej strun, i w ogóle, no nie? No nie. Nie do końca. Jak jest mniej strun, to jest sporo więcej akordów, w których wszystkie palce biorą udział w konkursie.

A tak poza konkursem, prawie skończyłam tę trylogię o błyskotkach, które opanowują ludzkość. 😉 Jak to jeden pierścień może namieszać… Ale z panem Tolkienem jesteśmy już w lepszych relacjach, niż kiedyś. Żałuję tylko, że nie zapisywałam wszystkich komentarzy, jakie wygłaszałam pod adresem niektórych postaci i ich decyzji, określmy to łagodnie, nieco bezsensownych.

A propos bezsensu, ostatnio wypełniałam ankietę na temat wirusa. Wiecie, takie pytania, gdzie spędzałeś ostatnią noc i czy z kimś, kto z tobą mieszka na stałę… się widziałeś, czy nie. Pytali o jakieś objawy, ile się utrzymują te objawy… I tu uwaga, jak wpiszecie: około trzech dni, to nie można tak. Wtedy wam pokaże: podaj właściwą liczbę. OK, czyli to znaczy, że trzeba wpisać po prostu 3, wpisałam. Na końcu tej ankiety było trochę pytań organizacyjnych o odpowiadającego, ile lat, i takie tam. W latach niespodzianka, nie było właściwej liczby, tylko przedziały od tylu do tylu. Zaznaczyłam. Wykształcenie. Kurcze, jakie ja mam wykształcenie? No ukończone to średnie, wpisałam średnie. Podaj właściwą liczbę! Ty, ale czego? Lat? Punktów? Ktoś mi to wyjaśni? Bo może ja nie znam jakiegoś kodu, czy co… Zerówka, podstawówka / gimnazjum, mój matfiz ukochany… Wyszło mi dziesięć. :d
Ostatnio moja siostra przeczytała gdzieś zdanie: jest między wami chemia. Zastanowiła się i powiedziała: Ja nie wiem, czy to jest chemia, to bardziej fizyka kwantowa. Nie mogę się z nią nie zgodzić.
Czekajcie, fizyka, instrumenty strunowe, w sensie, że teoria strun… "young Sheldon"! Emila wymyśliła, że będzie oglądać ze mną "młodego Sheldona", bo to jest 12 plus, a ostatnio miała urodziny i już może. Tego życzenia się nie spodziewałam, no ale OK, można i w ten sposób.

Życzenia… życzenia… Już wam życzyć?
Na stronie Janiny Daily ostatnio pojawiło się przypomnienie o akcji #NigdyNieWiesz. Podoba mi się ta akcja i przed świętami jest idealna. Mówi o tym, że nigdy nie wiesz, co komu w duszy gra i co kogo boli. O tym, że jakieśnieprzemyślane słowa i komentarze do czyjegoś życia mogą być dużo bardziej bolesne, niż nam się wydaje. A że przy świątecznych stołach lubią czasami padać dyskretne i uprzejme pytania: a schudnąć nie powinnaś? A żony to ty nie szukasz? A dzieci to kiedy? Ja w twoim wieku, to już u siebie mieszkałem. Albo odwrotnie, tu byś mógł mieszkać, a się do innych pchasz!
Wpis zachęcał do tego, żeby może zamiast oceniać i komentować, tak po prostu spytać, co u kogoś słychać. Dowiedzieć się, jak on czuje i jak ma w życiu. A może i… to taka ekstremalna forma, że nie musi koniecznie podejmować takich samych decyzji i wyborów, jak my, żebyśmy go dalej lubili. Ja się z tą akcją generalnie zgadzam, dlatego o niej tu wspominam, ale że lubię wynajdywać drugie strony medalu, to dorzucę coś od siebie.
Wesołych świąt dla tych, którym te pytania są zadawane, którzy słyszą te komentarze. Trzymajcie się i nie dajcie, to WY wiecie, jak naprawdę jest. Ale ja chcę życzyć wszystkiego dobrego również innej grupie. Tej, która się naprawdę stara. Naprawdę dobrze życzy, ma dobre intencje i chce się uśmiechać. Po prostu. A w zamian za to dostaje tylko podejrzliwość, cynizm, ewentualnie po prostu ciszę. Traficie kiedyś na takich ludzi, którzy wasze starania docenią. Przynajmniej taką miejmy nadzieję.
W ostatnim miesiącu kilka razy zdarzyło mi się nagle zorientować, że mam dobry nastrój albo cośmi się udało dzięki ludziom, o których nawet bym nie pomyślała. Nie dostrzegałam ich. Potrafiłam narzekać na to, co robią / czego nie. A potem się okazywało, że ci, którym ufamy czasami nie wiedzą, że świat sięwali, a ci, o których nie pamiętamy, sprawiają, że chce się cokolwiek robić. Pomyślcie w te święta o tych, dzięki którym się uśmiechacie. I pożyczcie im. 😉
Radujcie się! A jak aktualnie nie umiecie, to przynajmniej spróbujcie się na chwilę uśmiechnąć, bo to na chwilę pomaga. Dobrych świąt, niech Stwórca błogosławi.

A podpisuję się ja – Majka.

PS: Pytanie z mojegofacebooka, jakie supermoce mająwasi przyjaciele? O co możecie ich prosić. Ja ostatnio moją przyjaciółkępo masażu poprosiłam o, niespodzianka, masaż. Uprzejmie spytała, czy mam jakieś plany na następny dzień. Następnego dnia wiedziałam już, dlaczego zapytała, ale pomogło. :d Dziękuję bardzo.
A, i od razu donoszę, Zuziu, pamiętam o twojej supermocy ekozakupów i wspominam tu o niej nie tylko w ramach podziękowania za spacer, ale i po to, aby ten wpis był dla ciebie interesujący. ;p

A wy, jakie macie moce sprawcze?

PS2 A, i smacznego!

Kategorie
muzyka

dużo linków i dość długi wpis o piosenkach

Hej hej!

Ostatnio, w ramach challengeu dla mnie ode mnie, postanowiłam napisać wpis muzyczny. Ponieważ internet nie miał mi do zaoferowania nic ciekawego, zrobiłam, jak Elmo w swojej bajce… "Mam pytanie… dooooooo…? WAS!" W komentarzach na blogu i facebooku dostałam dużo ciekawych (i dziwnych) pytań o muzykę, na które teraz postaram się wyczerpująco, skrupulatnie i dzielnie poodpowiadać. 🙂 W kolejności komentowania. Najpierw komentarzem zaszczycił mnie Kamil.

1. Jaką piosenkę chciałbyś usłyszeć na swoim pogrzebie?
Ja od razu powiem, że to pytanie jest niezmiernie popularne. Ślub i pogrzeb powtarza się praktycznie w każdej takiej grze. To pytanie było pierwszym pytaniem w pierwszym komentarzu blogowym, co ciekawe w podobnym czasie na facebooku pojawiło się od Zuzi M:
Jaki zestaw piosenek chciałabyś, żeby zagrano na Twoim pogrzebie i dlaczego? Czy byłyby to np. utwory, które Cię jakoś wyrażają jako osobę czy typowe rzeczy na pogrzeb, bo tradycja?

Pomijając to, czego mi życzą moi serdeczni przyjaciele, piszący komentarze, spróbuję się faktycznie zastanowić.
Najpierw z tą tradycją / nie tradycją. O co pytacie? Czy na pogrzebie, to oznacza, że w kościele, podczas mszy lub nabożeństwa? Czy może podczas późniejszego obiadku, przy którym kilka osób będzie wspominać, jak dobra, uczynna, zdolna… (mała, złośliwa, leniwa…) byłam? Bo to jest różnica. W kościele, to podejrzewam, że tradycja, bo jednak kościół trochę trudno przekonać, żeby zagrał np. to.

Swoją drogą, to właśnie kojarzy mi się z pogrzebem.
Jeśli chodzi o wspominki mnie, to może na obecną chwilę to jednak Sheeran:

Choć pod koniec imprezy myślę, że przyszedłby i czas na kabaret, bo ja potrafię każdą poważną imprezę zepsuć, nawet bez mojego udziału:

2. Która piosenka (niepowiązana z Wiedźminem), kojarzy Ci się z Wiedźminem?

Jak przeczytałam to pytanie, od razu wiedziałam, że… No i właśnie już nie pamiętam, o którą piosenkę mi chodziło. Wiedźmin ma dośćspecyficzny klimat, więc pewnie zaraz mi się przypomni, ale właśnie dlatego powinno się takie rzeczy pisać od razu. Inna sprawa, że klimat klimatem, ale o wiedźminie / do wiedźmina już mnóstwo rzeczy napisano. Film, serial, gra, drugi serial, musical… I to lepiej, gorzej, ale zawsze jakoś tam w klimacie, więc ciężko teraz z tego tak zupełnie wyjść. Ale nie no… na pewno coś się znajdzie…
Kwadrans później… nadal szukam…
To jest trudniejsze, niż się zdawało…
O, może to?

Coś za mało klimatu, ale chyba nie mam lepszego pomysłu. Ta piosenka kojarzy mi się z dość dużym cierpieniem na tle tego, że trzeba być twardym, wytrzymać, zimnym być i generalnie bez uczuć ludzkich. To by pasowało.
I oficjalnie się poddaję, więcej nie znalazłam. Przegrałam. Dziwi mnie to, poważnie. Jak mi się przypomni, to wam napiszę. Ale to Imagine Dragons też niezłe.

3. Jaką piosenkę zaśpiewałabyś, dostawszy się do the Voice’ów?

A co to będzie za niespodzianka dla oglądających, jak tu teraz to napiszę?
Zacznijmy od tego, że ja sięNIE dostanę do the voice, ja ostatnio posłuchałam, jak ja śpiewam i mogę się co najwyżej dostać na miejsce publiczności. :p
Ale gdybym już miała… rany, zależy, kto by był jurorem chyba. Chciałabym to, to jest jedna z niewielu piosenek Adele, które naprawdęjestem w stanie zaśpiewać.

Od razu mówię, jak pójdę do The Voice, przyjmę strategię wywiadową. Nikomu nie powiem, że jestem, zobaczę, jak mi pójdzie, a jak pójdzie nieźle, to powiem o powtórce. Jak pójdzie źle, zawsze mogę mieć nadzieję, że akurat znajomi nie widzieli, nie? 😉

4. Każdy lubi discopolo. Wszyscy mówią, że nie lubią, że nie znają, że nie słuchają, ale jak im włączyć Martyniuka, to nagle zaczynają się jakoś tak dziwnie, podejrzanie kołysać. A zatem: która piosenka discopolo wprawia Cie w podejrzane kołysanie? Proszę się przyznawać i być szczerym!

Po pierwsze, znam osobiście kilka osób, które się przyznają wręcz z dumą, że słuchają.
Po drugie, no błaaaaagam, ja? Ja bym nie miała mieć takiej nutki? Oczywiście, że mam. I teraz podziękowania dla bohatera wpisów zwanego Stivim, proszę Pana, to Pan nam to uczynił. I od razu mówię, to nie ja wam to mówiłam, ale produkcja jest EPICKA.

5. Gdybyś miała wybrać jednego wykonawcę (żyjącego lub już nieżyjącego), z którym zaśpiewasz w duecie, to kto by to był i co byście zaśpiewali?
Jednego, tak? Mam dwa pomysły. Dobra, ale jakbym miała wybierać, to chyba jednak mimo wszystko byłby to Sheeran i zaśpiewałabym albo "be my forever" w zastępstwie Christiny Peri, albo coś zupełnie nowego. Nie wiem, w jakich okolicznościach by to miało się dziaći w ogóle.

6. Uciekali, uciekali, uciekali, na osiołku, i tak dalej… Wyobraź sobie, że musisz stworzyć aranżację rokową tego kawałka. Kogo obsadzimy w roli wrzeszczącego wokalisty?

Tu jest to tak napisane, jakby to było jakoś wybitnie trudne, tak to przearanżować. Skąd ty brałeś te pytania? W rocku nie zawsze się wrzeszczy, chyba. Ale jak mam wybierać, to… Nadal nie wiem, o jaką aranżację chodzi, damy Zalewskiego, ja go zawsze lubię.

7. Najlepszy cover, jaki słyszałeś w ostatnim miesiącu, to?

Daaawno nie słuchałam coverów, ale na szczęście przypomniał mi się zespół, który dzielnie pokazuje publiczności, że granie na żywych instrumentach nie umarło.

Aaaaa, no i jak mogłam zapomnieć! Finn i jego szklanki… Chłopak gra na szklankach, butelkach, czasami przypomni sobie, że ma klawisze lub zwykłe bębny, a nogami gra sobie podkład rytmiczny. Nic prostrzego, pedał od stopy, którym to gra sobie na cajonie, a do drugiego buta ma przyczepioną pałkę i gra nią po prostu na podłodze. Co w tym trudnego?
A tak poważnie, to, grając na perkusji, jak widzę, że on gra na zestawie, i szklankach, i śpiewa, i to co innego, niż gra, to mi się przegrzewa procesor w mózgu. Polecam jego instagram. A tu próbka z youtube.

8. Przeanalizuj 3 ostatnio słuchane piosenki. Zastanów się, które instrumenty można byłoby z nich wyciąć tak, żeby nie było słychać dużej różnicy brzmieniowej.

Nie liczę piosenek, których słuchałam po to, żeby znaleźć coś do poprzednich pytań.
Rachel K Collier – microfreaking out

Kanał i muzykę Rachel bardzo polecam, a piosenka powstała podczas wyzwania "4 producers, 1 synth" na kanale Andrew Huanga. Dobry challenge, myślę, że ona zrobiła najlepsze.
Co do tego, co można wyciąć, to jest generalnie trudne pytanie do mnie o tyle, że ja ostatnio dość mocno analizuję, co słucham. Trochę ze względu na szkołę, a trochę dlatego, że po prostu sama lubię. Więc sporo jest takich piosenek, w których każdy element jest mi niezbędny do życia i dla mnie to owszem, byłaby duża różnica, gdyby go wyciąć. W tej, gdybym miała wybierać, jest sporo takich pociętych hihatów, shakerów czy delikatnych dotknięć, powiedzmy, werbla. No to może gdyby cośz tych warstw dyskretnie wyciszyć, nie rzucałoby się to w uszy. Kogo ja oszukuję, jasne, że by się rzucało, na tym polega urok tej piosenki! No dobra, ale jakiś jeden, może…
Druga piosenka! "yours" – Andrew Huang.
https://music.youtube.com/watch?v=rXkqpW780EQ&feature=share
O Jezu, tam jest trochę takich ścieżek, które możnaby wyciąć i właśnie byłaby różnica w brzmieniu, ale tak jakby o to nam właśnie chodzi… Ja naprawdę kocham Andrew, ale tam, w tle, są takie jakieś syntezatorowe elemenciki, które zawsze sprawiają wrażenie, jakby ktoś tam niechcący puścił inną piosenkę. W drugim refrenie to słychać,
podpowiem, że mocno w tle i jakby po lewej,
Przy okazji ciekawostka, ten utwór jest zrobiony w większości z brzmień dostępnych w darmowym pakiecie od Native Instruments. Takie rzeczy można robić, mając gitarę i darmowy pakiet NI. Zapraszam.

No i potem zaczęłam pisać wpis, więc trzeciej piosenki posłuchałam specjalnie po to. Wybrałam coś tak o, wypadło mi Clean Bandit – A&E

A potem mi się przypomniało, że tam jest tak jakby dość mało brzmień. To co można zabierać? No nic! OK, takie cichutkie nutki na werblu może, takie ghostnoty jakieś. ALe nie za dużo!

9. Czy masz taką piosenkę, że jak jej słuchasz, to pierwsze, co Ci przychodzi do głowy, to: Gościu! Co ty brałeś!

O maaaatko, a to mało było takich?
Od Skrillexa, z tym, że to wcale nie oznacza, że ja tej piosenki nie lubię,

Poprzez Łąki Łan, z tym, żę ja wiem, co oni brali,
https://www.youtube.com/watch?v=Tiovk2uPvnM
O, jaki fajny live! Ja poważnie mówię!

A kończąc chociażby na raperze o pseudonimie Kaen, z tym, że linku do piosenki, którą mam na myśli, NIE będę tu podawać, bo ja nie wiem, ile czytelnicy mają lat.

Komentarz się skończył, a następny pozostawiła mi Julitka
1. Jaka piosenka kojarzy Ci się z najszczęśliwszym ever momentem w życiu?

Najszczęśliwszym, mówisz…? Taki doskonały dzień, można powiedzieć…

Myślę…

To może jednak to. Nazywa się "lucky".

Piękny duet. Do tego stopnia, że przez pewien czas nie mogłam go słuchać, bo miałam zbyt mocne to moje skojarzenie i to było wręcz dziwne.

2. Którą piosenkę zatańczyłabyś jako pierwszy taniec na weselu?

O, no nareszcie, mamy ślub! Ja zawsze mówię, dlaczego nikt w tym pytaniu nie precyzuje, z kim byłby ten ślub?! Przecież to jest ważne! Bo to równie dobrze mogłoby być to:

Jak i to!

Ja wiem, że tytuły "again" albo "someone new", to może nie do końca brzmią na ślubne, ale… no cóż, takie mam życie. :d

3. Którą piosenkę zaśpiewałabyś swojemu dziecku jako kołysankę?

Domowe melodie – kołyska

4. Którą piosenkę chciałabyś scoverować, ale nie masz talentu/instrumentów/możliwości, ale nie weny?

Oooo, a to mało jest takich?
Jest sporo piosenek, które chciałabym zaśpiewać, a nie mam do tego głosu po prostu, bo za wysoko / za nisko. Odkryłam niedawno, że takich piosenek jest dużo więcej, niż myślałam. Ale taki cover, co bym chętnie zrobiła, mam pomysł, tylko z możliwościami technicznymi gorzej, to jest cover Safri Duo. Na bębnach i innych instrumentach perkusyjnych. Wokal niekonieczny, choć można. Czegokolwiek, choćby i tego.

Koniec komentarza numer dwa, następny komentarz pozostawił Djsenter
1. Jaka piosenka mogłaby sprawić, że podczas życiowego doła płakał/abyś jak smutna żaba.jpg?

Chyba nie znam tego mema… ALe piosenek mam takich dużo.
Od wspomnianego sporo wcześniej Sheerana i jego "supermarket flowers", aż po, tym bardziej popowe "good bye", takie:

W ogóle zacznijmy od tego, że jak jesteśmy w dołku, to smucić nas będzie wszystko, nawet, jeśli nie jest smutne. Przynajmniej ja tak mam. Genialnym przykładem jest dla mnie piosenka Damiana Syjonfama, w sumie większość jego piosenek, ale weźmy sobie "kto siłę ma". Jak tę siłę mamy, mamy o kim wtedy pomyśleć, no to fajnie. Jak nagle się okazuje, że jednak nie… Jest ciężej.
Poniżej link do piosenki "krajobrazy", podobny efekt miałam.

2. Jeżeli musiał/abyś zamieszkać w kraju/na kontynencie stereotypowo związanym z jakimś gatunkiem muzycznym i tylko takiego byś musiał/a słuchać, gdzie byś mieszkał/a?

Teraz to jużchyba jest mało takich krajów, gdzie jest tylko jeden gatunek, co? W sensie ja rozumiem, Senter, do czego ty pijesz, bo ty byś umiał wybrać taki kraj… Ja mam ciężko wybrać. Nie na całe życie, ale na pewno w jakimś jego momencie mieszkałabym na Jamajce, bo jednak tego reggae mi się zdarzyło swego czasu bardzo dużo posłuchać. Wszystkie inne style muzyczne, których słucham, nie są związane z jednym krajem, ani stereotypowo, ani nie. Jakby na całe życie, to może po prostu w Stanach? Tam jest wszystko, nie?

3. Z jakimi gatunkami muzycznymi kojarzysz swoich najlepszych przyjaciół? Weź pod uwagę ich temperament, upodobania w różnych dziedzinach, może ich wiara lub jej brak, czy co innego?

Wychodzi na to, że lubię bardzo zróżnicowane charaktery, bo jak mnie o to zapytałeś, przyszło mi do głowy jednym ciągiem: muzyka filmowa, hiphop, metal, house.

4. Gdyby twoje dzieci miały by jakiś talent muzyczny, jaki by cię uszczęśliwił? NP. Metalowy scream, beatbox, etc…

To już drugie pytanie o dzieci w tym poście. Może jednak czego innego mi życzą…
Myślę, że gdyby moje dzieci miały talent muzyczny, to uszczęśliwiłoby mnie nie tyle jakieś konkretne jego ukierunkowanie, ile bardziej to, gdyby im się chciało ćwiczyć częściej, niż mnie się chce. Chociaż wiadomo, że najłatwiej by było, gdyby akurat zaczepiły o grę na jakimś instrumencie, który ja choć po części znam i rozumiem, bo mogłabym wtedy trochę pomóc. Albo raczej one mnie, bo przypominam, one ćwiczą. 😉

Komentarz od Zuzler
są utwory, które przyklejają się do mózgu i nie dają żyć. Jeśli dotyczy CIę to zjawisko, to jaki utwór przylepił się do Ciebie ostatnio? Jak myślisz, czemu się tak dzieje?

Przeróżne są utwory, które się przyczepiają. Czasami są chwytliwe, czasami to bazuje na skojarzeniu z czymś…
W ostatnim miesiącu kojarzę dwa jaskrawe przykłady tego zjawiska. Pierwszy, to "buka" zespołu Kwiat Jabłoni, przepiękna piosenka, melodia, którą się pamięta, po polsku, więc i słowa znam od razu, no i jeszcze nawiązanie do "muminków". Czego chcieć więcej?

I tak śpiewałam tydzień.

Druga taka piosenka, to nowy singiel AJR. Nazywa się "way less sad" i uważam, że niesamowicie dobrze podsumowuje nastrój, który towarzyszy mi w lepsze dni. "Może jeszcze nie szczęśliwy, ale dużo mniej smutny". Piosenka z gatunku "stupidly happy song", oni w ogóle mają talent do opowiadania w bardzo wesoły sposób o wcale nie tak wesołych stanach emocjonalnych.
Ostrzegam, obawiam się, że nawet, jak wnerwia, to uzależnia. O, znam to zjawisko…

Komentarz ostatni pozostawił Dawid, znany jako Pajper
1. Jaką piosenkę mogłabyś śpiewać w trakcie pożaru?

To proste. Finneas – die alone.

Polecam, akurat na tę okazję.

2. Gdybyś miała zostać członkiem załogi astronautów lecących na Marsa, jaką piosenkę ogłosiłabyś hymnem misji, a jakiej pod żadnym pozorem nie chciałabyś słuchać?

Powiem tak, po odpowiedzi na drugie pytanie odesłałabym do pierwszego pytania w poście. Bo wiesz… misja… te sprawy… Yyyyyyy… "take me to church" w sumie pasuje…
Zbyt dużo pokazałeś mi piosenek autentycznie związanych z kosmosem, żebym teraz umiała być obiektywna. Z kolei ja wykorzystałam w filmiku o twoich rakietach piosenkę One Direction "infinity", która teraz nie może się odczepić…

Ej, ludzie, zanim będziecie się śmiać, to jest ładne!
O, wiem! "I want to break free". Od Queen. Nie pytaj, nie wiem. To będzie hymnem!
A Andrew zrobił kiedyś beat z dźwięków z Marsa… Dobra, już nic nie mówię.

3. Która piosenka najbardziej kojarzy Ci się z:
A. Eltenem,
Elten, to taki portal, przez który zaczęłam pisać bloga.
Artur Andrus – NIE zaczynaj. Sam to podpowiedziałeś.

B. Tym blogiem,
Z tym blogiem nieodwołalnie kojarzyć mi się będzie "bring me to life" od Evanescence, może dlatego, że to jest utwór, do którego drum cover jest z dawna rządany.
C. Emilą,
Z Emilą kojarzy mi się mnóstwo piosenek, ale powiedzmy, że pierwsze, co mi przyszło do głowy, to "I just call to say I love you", pewnie dlatego, że bardzo lubimy to śpiewać na caaaaaały głos.
D. showdownem?
Showdown, to taka gra, a kojarzy mi się z nią piosenka Black Eyed Peas o zaskakującym tytule… showdown.

I jeszcze była taka piosenka Soboty… nazywało się to chyba "mówią o mnie", w każdym razie na zawodach tego słuchałam.

4. Gdybyś miała wybrać piosenkę na urodziny tych osób, jaka by to była?
A. Yoda,
"have you ever seen the rain"?
Albo może "I got the power"? Wyobrażasz sobie, jakby ten mały ludek do tego tańczył? TO by było strasznie śmieszne!
A tak serio, to najbardziej nadaje się to. To najlepsze.

B. Pippin,
Pippin, to taki hobbit z "władcy pierścieni". Na jego urodziny najlepiej nadaje się ta cudowna pieśń, którą im kiedyśSam w chwili nudy zaśpiewał. O tym, że trol chciał kogoś zeżreć, a ten ktoś postanowił, że kopnie go w miejsce, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę i ucieknie.

C. Ed Sheeran?
Uuuuu, to by była impreza, co? "parting glass". On to śpiewał, ja to śpiewałam, wszyscy to śpiewali!

5. Jaka piosenka najlepiej opisuje wczorajszy dzień?

Taka, która ma dużo bębnów. Miałam filmiki o miksowaniu bębnów, potem lekcję o miksowaniu bębnów, a potem lekcję bębnów.
W takim razie weźmiemy sobie piosenkę, którą pierwszy raz usłyszałam na kanale jednego z lepszych basistów na świecie, pod kątem jednego z trudniejszych riffów gitarowych na świecie… Co to ma wspólnego z bębnami? No niby nic, tylko to mi w ogóle brzmi całe, jak etiuda ćwiczeniowa na wydziale muzyki nieklasycznej. A zespół się nazywa Polyphia.

I na koniec, na facebooku, Karolina zadała mi pytanie:
Czy zbierasz płyty a jeśli tak to jaki był twój pierwszy album, mam na myśli nie taki który gdzieś tam ktoś dał ci w dzieciństwie ale taki które już świadomie trafił na twoją półkę?

Ciężko powiedzieć, bo ja dość wcześnie zaczęłam słuchać muzyki. Więc np. trudno mi określić, czy jak dostałam w wieku lat jedenastu płytę Nicka Jonasa z zespołem The Administration, "who I am" się ten album tytułował, to to jest tak, że ktoś mi dał i się nie liczy, czy jednak już nie. Bo chciałam mieć tę płytę i ją miałam. W ogóle miałam sporo płyt tych różnych wokalistów, co wyszli z Disneya, nie pamiętam, kto był pierwszy.
Potem rozpoczął mi się etap reggae, a rozpoczął się od Vavamuffin i na święta w 2010 dostałam płytę "mo better rootz". TO była płyta, od której się zaczęło, bo dzięki niej poszłam na koncert, dzięki koncertowi zaczęłam chodzić na inne i fakt, kupiłam mnóstwo płyt. I tutaj again, nie pamiętam, co było pierwsze, inna sprawa, że trafiały na moją półkę, ale kupowaliśmy to jakby wszyscy razem, bo każdy w domu czegoś tam z tego słuchał. Muszę się nad tym zastanowić, bo to ciekawe pytanie. ALe tak, płyty kupuję, choć teraz na pewno mniej przez streamingi.
Za to mogę powiedzieć, że pierwszymi płytami, które pokazano mi swego czasu na słuchawkach były "everybody" od Worlds apart, a także jakaś płyta Snapu, chyba po prostu "the best of". I to nie były moje płyty, ale pamiętam, że to były pierwsze płyty, przy których zaczęłam obserwować dźwięk w wymiarze przestrzennym i nie bardzo jeszcze wiedziałam, co się dzieje, ale jak się okazało, była to moja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Cofnijmy się jeszcze dalej, jak byłam bardzo mała, to podobno odmawiałam zaśnięcia u babci bez płyty Kai i Bregovica. Dlaczego ja przy tym spałam?
https://www.youtube.com/watch?v=8-02C_4VA44

I oto koniec wpisu mojego, niezmiernie, jak na wpis, długiego. Pojawiające się tu style muzyczne nie są jedynymi słuchanymi przeze mnie stylami, zależały one jednak od zadawanych mi pytań. Dziękuję pytającym, sama chętnie zrobiłam research, a mam nadzieję, że i wy coś tu ciekawego znaleźliście.

Pozdrawiam ja – Majka
Miłego słuchania!

Kategorie
muzyka

w poszukiwaniu… właśnie nie odpowiedzi, tylko pytań

Wpis z facebooka, tu też zapraszam. Hej hej!
Wymyśliłam sobie, że zrobię jakiś muzyczny challenge na blogu. Takie wiecie, że się odpowiada na pytania, jaka piosenka kojarzy ci się z tym i z tym, najlepszy album roku, od jakiej piosenki rozpoczniesz dzień, jaką zakończysz wesele, takie tam rzeczy. Wpisałam w google, co by taki challenge sobie znaleźć i co? Wszystkie chyba są na pinterest. Czy nie ma żadnej innej strony w internecie? Serio? Bo ja tam nie mogę odczytać ani jednego pytania. Cytując nasz ulubiony kawał: Nie wiem dlaczego, może Bóg tak chciał.
Więc zwracam się DO WAS! Napiszcie jakieś takie pytania, które wam się z muzyką kojarzą, w komentarzach. Zróbmy sobie łańcuszek pytań o muzykę, oczywiście możecie też na pytania innych odpowiadać na swoich blogach, facebookach, czy czym tam jeszcze. Ciekawe, kto się zgłosi. :d
PS Ja to serio sama wymyśliłam, to NIE jest łańcuszek, tylko mi się nudzi po prostu. :d

Ja – Majka

Kategorie
co u mnie muzyka

kilka słów o koncertach

Witajcie!

Moi drodzy, nie wiem, czy ja tu już to podkreślałam, ale wiecie, muzyka jest dla mnie ważna. Nawet bardzo. Generalnie dla mnie muzyka ma charakter, swoje właściwości, przemawia do mnie… albo nie… Poznaję autorów tekstów przez ich słowa, a kiedy słucham muzyki jakiegoś producenta, zdaje mi się, że jego również mogę w pewnym stopniu poznać. 😉
Kolejne zjawisko nadprzyrodzone, to jest muzyka live. Każda muzyka na żywo dla mnie brzmi jeszcze lepiej, nawet, jak czegoś nie słucham, na żywo zobaczę chętniej, a kiedy czegoś słucham, to już tym bardziej iść muszę koniecznie. I to niezależnie, czy to 9 osobowa grupa, czy zespół niewielki, z czterech osób złożony, czy one-man-band Ed Sheeran, a kończąc na samych producentach. Po koncertach poluję na autografy audio, przed koncertami lubię słuchać prób dźwięku, co pozostawia sam koncert jako ostatni, acz niezbędny, element tej układanki. W ten sposób nie ma momentów nieciekawych, wszystkie są potrzebne i warte zapamiętania.

A o czym tak naprawdę jest ten wpis? Trochę o tym, że branża stoi w miejscu i że wielu muzyków, a jeszcze więcej nagłośnieniowców w sumie nie ma skąd brać pieniędzy, już o satysfakcji nie wspomnę. Dlatego jeszcze bardziej cieszą takie wydarzenia, jak w sobotę, w ostródzkim amfiteatrze.

Oczywiście Ostróda Reggae Festival nie odbył się w tym roku. Od dziewięciu lat jest on nieodłącznym elementem moich wakacji, a w tym roku miało się to zmienić. Do naszych domków w Kątnie przyjechaliśmy mimo to, bo brak koncertów wcale nie odbiera uroku domkom po środku niczego i świętemu spokojowi na Mazurach. Okazało się jednak, że wcale nie będziemy w tym roku całkowicie pozbawieni koncertów. Odbyło się odreggaowanie, czyli, w ramach odreagowania pandemii i całej tej stresującej sytuacji, kilka koncertów pod patronatem miasta, oczywiście z zachowaniem wszystkich zalecanych środków ostrożności.
Powiem od razu, że po uczestnictwie w takim wydarzeniu każdy obecny na widowni przyszły realizator dźwięku powinien iść do spowiedzi jeszcze przed egzaminem zawodowym. I to broń Boże nie dlatego, żeby to było źle zrealizowane! Powód jest prostrzy, to serio NIE JEST zdrowe dla słuchu. A jeszcze w, pełnym odbić, amfiteatrze… W każdym razie to był jeden z niewielu koncertów, podczas których to ja powiedziałam, że muszę się cofnąć, bo za głośno. ZNaleźliśmy sobie świetne miejsce, koło stołu realizatora. I serio, zgadzało się, tam było najlepiej. 😉

Uffffff, naładowałam baterię. Niskie częstotliwości są wyczuwalne pod butami i biją zamiast serca, za to resztę obserwujemy już normalnie, uszami. Mam nadzieję, że jednak nie obserwowałam ze zbyt bliskiej odległości. 🙂 Jeśli chodzi o zespoły, które znam, Vavamuffin wyda płytę, być może nawet jeszcze w tym roku, a Tabu, to nadal tak dobry poziom, jak zapamiętałam. 🙂 Rzadko widzę tak dobrze przygotowany, wyliczony w czasie set, w którym tak dużo piosenek przechodzi z jednej w drugą, wszystko się zgadza… Wrócę sobie do nich, to na pewno. Choć cytatem wieczoru pozostanie tekst jednego z wokalistów pierwszego występującego tam zespołu, który powiedział piękne słowa: słuchajcie, mamy przygotowany jeden bis, ale ze względu na czas zagramy go BEZ schodzenia, dobra? :d Także tak… fajnie było. Zimno, ale fajnie.

I tu przechodzę do morału. Uczucie do festiwali muzycznych jest uczuciem dziwnym, niezrozumiałym i raczej takim z tych pięknych, co się o nich książki pisze, na dobre i złe. Poszliśmy na koncerty, które były zorganizowane w amfiteatrze, zamiast festiwalu. Maski, odległości, ograniczenia, no ale jednak koncerty. I po koncertach festiwalowych człowieka bolą nogi, plecy, jest człowiek głodny, uszy mu piszczą i jest cholernie zimno o tej porze. I co? No i musieli zorganizować zastępcze koncerty, bo by raz festiwalu nie było. 🙂 Jest kilka miejsc na świecie, w których przynajmniej raz w roku muszę się pojawić, a ten festiwal, już nie wspominając o jakimkolwiek koncercie, jest jednym z nich. 🙂

Pozdrawiam was ja – Majka

PS Powiedzcie, czym dla was jest muzyka, bo ja o tym większą serię wpisów zrobię.

Kategorie
co u mnie muzyka

taki test, czy z wpisami audio wszystko OK, czyli moje 10 minut gadania tak o

Kategorie
muzyka

niektórzy lubią, więc tu próbka gry na cajonie

Kategorie
muzyka

alec benjamin – boy in a bubble – nieplanowany drumcover

Kategorie
muzyka

niewidomy przybywa do Hogwartu. Audio

EltenLink