Kategorie
co u mnie

przerwana lekcja muzyki, czyli odkrycia muzyczne podczas strajku, LSD i lemoniada

Od razu informacja: ja nic nie brałam!

Witajcie!

Monia ostatnio przypomniała mi (dziękuję ci, Moniu), że w sumie dawno nic nie pisałam na blogu no i, Maja, wiesz, co z tym?

Od razu informacja: ja nic nie brałam!

Witajcie!

Monia ostatnio przypomniała mi (dziękuję ci, Moniu), że w sumie dawno nic nie pisałam na blogu no i, Maja, wiesz, co z tym?
Tak naprawdę, to nie wiem, chyba najpierw szkoła, potem konieczność odpoczynku, a dochodziła jeszcze do tego kwestia tego, że wpisów przez pewien czas w ogóle nie było widać, to po co miałam pisać?

Tóż przed rozpoczęciem strajku mój umysł był w stanie wybitnie specyficznym. Bardzo szybko przechodziłam ze stanu kompletnego rozbicia i stresu, poprzez obojętność i zmęczenie, aż do nastroju pt. "a, wywalone, jakoś będzie, co my się mamy martwić". Jednego dnia organizm wybudzał się pół godziny, myśli kleiły się jedna do drugiej i mózg sam nie wiedział, że skończył zdanie i wypadałoby zacząć drugie. Innego dnia natomiast nowy filmik na śledzonym kanale na youtube był narodowym świętem, a nowa EPka Cody'ego Simpsona ósmym cudem świata i ja w ogóle nie pojmowałam, jak ten świat mógł przedtem istnieć bez tej informacji. W środę wszystko waliło mi się na głowę i wylatywało z rąk, (swoją drogą dosyć dziwna figura mi tu wyszła), natomiast w czwartek już świat stał otworem, a nadchodzące egzaminy były formalnością. Jakby tego było mało, na matematyce weszliśmy w stereometrię, a trójwymiarowe obrazki zaczęły mi się troszkę rzucać na mózg, przestawałam rozumieć, co widzę, pod koniec lekcji byłam na etapie sprawdzania, który model ostrosłupa lub graniastosłupa najlepiej nadawałby się do tego, aby zrobić z niego instrument i gotowa byłam głośno protestować, gdy ktoś mi te modele zabierał. Na polskim natomiast byliśmy na etapie obozów pracy i obozów śmierci. W skutek czego na lekcjach mówiliśmy o śmierci, rozpaczy, śmierci, wojnie, bliznach na ciele i umyśle, śmierci, zmarnowanej młodości, nieziszczonych marzeniach… może wprowadźmy odmianę… samobójstwie… śmierci… Ja naprawdę doceniam wagę tematu. Serio. Uważam, że trzeba o tym mówić i pamiętać. Kiedy jednak zgrało mi się to z maturą, ogólnym zmęczeniem materiału, napiętą atmosferą i tym, że z angielskiego wychodziła mi ledwo czwórka, co powoli przestawało mnie bawić, rezultat był dosyć opłakany.
Prawdopodobnie, w którymś momencie, może któregoś kolejnego ranka, kiedy myśli ciągnęły się powoli i nie chciały ruszyć z miejsca, rozmywając kontury wydarzeń, uznałam, że cośmi jest. Ponieważ moje skojarzenia mieściły się gdzieś pomiędzy "przerwaną lekcją muzyki" Susanny Kaysen a takimi filmikami na youtubie, gdzie gość opowiadał o LSD, a były dośćblisko i jednego, i drugiego, uznałam, że potrzebuję odpoczynku. Z tej okazji piątego kwietnia, w piątek, wybrałam się na przyjęcie z rodziną, zostałam u babci w Warszawie na noc, przez pół nocy oglądając z nią film, w sobotę pojechałam do Lasek, tam spotkałam się z przyjacielem i, jak przystało na dojrzałych ludzi, obejrzałam z nim naszą ulubioną bajkę, pouczyłam się z moją poprzednią nauczycielką fizyki o reakcjach jądrowych, zostałam w ośrodku na noc, w niedzielę porozmawiałam sobie z moją wychowawczynią z internatu o matematyce, wybrałam się do Warszawy na jeszcze jedno spotkanie… ja miałam odpoczywać, tak? Coś było… Byłam w domu po 18 i byłam bardzo, bardzo, bardzo zmęczona. Doszłam do końca wytrzymałości i poszłam spać.

Od następnego dnia rozpoczął się strajk, co oznaczało, że mi wolno było spać, do której mi się żywnie podoba, o ile nie obudzi mnie siostra lub papugi.

Przyznaję, że podczas pierwszego tygodnia matura odpłynęła statkiem, może to był ten z egzaminów gimnazjalnych, a ja uznałam, też za egzaminem i poetą, że "życie mnie mnie" i idę czytać. To ostatnie, to ja, nie Sztaudynger. A, właśnie, tak przy okazji. Jak ktoś chce się przyjrzeć ciekawemu zjawisku psychologicznemu, to niech sobie poczyta, co ludzie piszą na twitterze dodając krzyżyk. Polecam #egzamingimnazjalny lub #egzaminosmoklasisty. Oto jest przyszłość nasza…
Kiedy ja już skończyłam tę ciekawą lekturę, zajęłam się inną, nadal jednak nie była to lektura szkolna, ale, przyznaję uczciwie, twórczość Ricka Rjordana. Ja to kiedyś muszę skończyć, serio. Już mi niedużo zostało i potem już wyłącznie szkolne rzeczy. Co nie znaczy, że nie zerknę na nie wcześniej. Wymyśliłam sobie, że wypiszę wszystkie lektury, codziennie będę sobie kilka losować i opracowywać. Streszczenie, motywy, postaci, takie tam. Przed maturami z matmy natomiast będę się chyba modlić, bo na to już nic nie pomoże. Oprócz, oczywiście, studiowania tablic, o czym przypomniała mi pani wicedyrektor, kiedy wczoraj zjawiłam się w szkole. Bardzo dobrze, Pani Profesor, że Pani o tym wspomniała, ja się tego spisu treści chyba na pamięć nauczę.

Matury, matury, a co po maturach? A po maturach nadal to samo, realizacja dźwięku. Mam już dwa typy szkół, niedługo do nich dzwonię i będę się ich uprzejmie pytać, czy chcą mieć w życiu jeden, dodatkowy problem. Życzcie mi powodzenia, jeśli się uda, będę studiować w Warszawie. A jedenastego maja są dni otwarte w krakowie na Tynieckiej, ktoś był? Jest? Będzie? Bo ja bym chciała się zjawić i zobaczyć, ponieważ wiedza i alternatywa dobrymi są.

A teraz przechodzimy do naszej ulubionej części wpisu, czyli… odkrycia muzyczne! Oczywiście żartuję, myślę, że to tylko moja ulubiona część. :p
Po pierwsze: już w poprzednim wpisie wspominałam, że na scenę muzyczną powrócili the Jonas Brothers. Ludzie, jak byłam jeszcze taka mała, taka! Jak Emilka! Gdzie tam, mniejsza! Ona ma 10 lat, ja miałam z 7, jak poznałam ten zespół. Pamiętam, jak teledysk do "s o s" leciał w TV! Już nie mówię o czekaniu na następne płyty. Więc śmiejcie się, śmiejcie, ale dla mnie to JEST ważna informacja.
Po drugie: od dawna czekałam na album supergrupy pod wdzięczną nazwą LSD. Uspokajam tych, którzy pomyśleli, że nazwa ma coś wspulnego z tymi filmikami na youtube, nie, nazwa się wzięła od członków grupy. Zespół jest złożony z trzech osób. Labrinth, uzdolniony wokalista i producent z Anglii, Sia, prawdopodobnie dobrze wam znana piosenkarka z Australii, a na koniec Diplo, producent muzyczny z USA, który robi tam kawał dobrej roboty. W ogóle on jest strasznie zdolny, jeśli odnajduje się w tych wszystkich, różnorodnych projektach, każdy z trochę innym stylem muzyki i środowiskiem. Ja nadal nie mogę przeżyć, że Diplo i Major Lazer to jedna i ta sama osoba, a to NIE są wszystkie jego projekty. O LSD pojawi się chyba osobny wpis, bo ja dawno żadnego zespołu, robiącego pop, tak nie lubiłam. Te nuty są idealne!
Po trzecie: dwudziestego szóstego kwietnia wychodzi płyta Jamesa TW. Cieszmy się, ponieważ jest on podobny do Sheerana, a wszyscy znamy moje podejście do Sheerana. Nie jest jednak identyczny, ma swoje brzmienie i, co zauważyłam oglądając różne filmy na jego kanale, jest bardzo dobrym gitarzystą. Połowa płyty znana szerszej publiczności, ponieważ piosenki były wydawane przez ostatnie miesiące sukcesywnie, po jednej na miesiąc. Reszta piosenek jest nowa. Nie mogę się doczekać!
Po czwarte: ja nie żartowałam z tą EPką Simpsona. A wszystkie pozostałe EPki złączył i wydał jako, nazwijmy to, pełnometrażową płytę. Ta ostatnia nazywa się po prostu "besides", polecam.
Po piąte: polecam wokalistę, a jakże, z Wielkiej Brytanii, co się nazywa Sam Fender. Kolejny młody zdolny, bardzo lubię jego głos. I ledwo rozumiem, jak mówi. :d
Po szóste: orany, to powinno być pierwsze! Jak mogłam zapomnieć! Billie Eilish, dziewczyna młodsza ode mnie, ze Stanów, wydała ostatnio debiutancką płytę i muszę przyznać, żę dawno tak nie lubiłam alternatywy, jak w tym momencie. Płyta się nazywa "when we all fall asleep, where do we go?" Sama nazwa jest świetna, a płyta jeszcze bardziej warta uwagi. I, niszcząc stereotypy, że hity sąrobione w wielkich, drogich i wypełnionych ludźmi studiach, Billie nagrała to w studiu domowym, produkcją zaś zajął się Finneas, również muzyk, prywatnie jej starszy brat. Z resztą producentem jest świetnym, bardzo lubię ostatnio często wykorzystywany pomysł używania dźwięków z życia codziennego w podkładach muzycznych. Przykładowo, na krótkim wydawnictwie poprzedzającym debiut Billie, w jednym podkładzie były odgłosy zapalanych zapałek, w innym natomiast kroki na śniegu.

Koniec sekcji muzycznej!

No i, tak jużkończąc wpis, dwa fajne wspomnienia z zeszłego tygodnia. Po pierwsze, przyszła do mnie Becia i przyjrzałyśmy się bliżej mojemu Rolandowi. Keyboard się sprawdził, ale, z nieznanych przyczyn, jedna wtyczka odmówiła nam posłuszeństwa. Skutek był taki, że Becia grała, a ja trzymałam ten kabel ręką, żeby się nie ruszał, co jakiś czas wydając z siebie nieśmiały jęk protestu. W pewnym momencie moje prośby do sił wyższych zostały wysłuchane, ja odruchowo puściłam kabel, a on… został w miejscu. I działał do końca naszego spotkania, do tej pory nie wiem, jakim sposobem. Ja utrzymuję, że byłam bardziej złośliwa od rzeczy martwych, a kabel po prostu się poddał, bo uznał, że to nie ma sensu. Lubię tę wersję wydarzeń.
W niedzielę natomiast, wraz z Zuzią, zwaną moim humanem, wybrałyśmy się na festiwal foodtrucków, a tam, oprócz dobrego jedzenia można się wiele nauczyć o ludziach. Pomijam już to, że mam wrażenie, że przy kolejkach do tych budek powinno się ustawić jakieś światła, jak na skrzyżowaniach. Często kolejka nie przesuwała się do przodu nie dlatego, że ludzie się ociągali, a dlatego, że 15 osób musiało przejść w poprzek i nie miał człowiek się jak włączyć do ruchu. To pomijam, bo kiedy stałyśmy w kolejce, żeby kupić sobie lemoniadę, jedna pani bardzo poważnie spytała: przepraszam, a czym się różni ciepła lemoniada od zimnej? … Yyyyyyyyyyyy…

Pozostawiam was z tym problemem i do następnego wpisu. Mam nadzieję, że teraz już mi się uda za tego bloga wziąć.

Pozdrawiam ja – Majka

14 odpowiedzi na “przerwana lekcja muzyki, czyli odkrycia muzyczne podczas strajku, LSD i lemoniada”

Lubię sposób w jaki opowiadasz różne rzeczy i zawsze sobie mówię, że kiedyś sprawdzę tych muzyków, ale jakoś nigdy mi się nie chcę…:D Co do uczenia i ogólnie jest świetna książka Kotarskiego „Włam się do mózgu”. Polecam!

Co do lektur, polecam Ci artykuły w Cogito. Bardzo fajnie opracowane streszczenia, tło historyczne, charakterystyki bohaterów, najważniejsze pojęcia i motywy. Wszystkie są dostępne w EKiosku, a i ja mam ich dużo.

A to żałuj, Jamajko, bo czasami może się przydać. 🙂

Wiesz, że nigdy o tej śmierci przed maturą w ten sposób nie myślałam? Ale jak tak sobie teraz pomyślałam, to Ty masz rację w sumie.

Jamajka nie martw się i tak cały ten materiał zapomnisz za parę lat, albo nawet szybciej.

Najpierw przeczytaj książkę, polecam. Filmu nie widziałam, ale też można sprawdzić, choć, o ile książkę pamiętam, to może być nieźle pogięty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares