Bloga pisze się z różnych powodów.
1. Bo umie się pisać.
2. Bo się właśnie nie umie pisać i chce się to poćwiczyć.
3. Bo ma się mnóstwo ciekawych rzeczy do powiedzenia.
4. Bo nie ma się nic ciekawego do powiedzenia i chce sobie to człowiek jakoś, nie wiem, odbić?
5. Bo nie ma się nic ciekawszego do roboty.
6. Bo jest się ewentualnie czym pochwalić.
Nie wiem, z którego powodu ja piszę bloga, myślę, że z kilku na raz lub z różnych w różne dni. Kiedy pisze się bloga, zawsze można sobie pomyśleć, że: nie mam pracy, nie poćwiczyłam, nie zrobiłam nowego projektu… ale jednak coś tworzę! Gorzej, jak pisać też się nie chciało, no nie?
Po tym przydługim wstępie przejdę do tego, że właśnie dlatego przydałoby się cośtu napisać, bo ostatni wpis poszedł w świat przed moim wyjazdem na wakacje, a potem cisza. I nic nie wiadomo. Ja miałam napisać podsumowanie festiwalu, a tu… Siedzę sobie i oglądam youtube. Należy się więc zabrać do roboty.
Szóstego lipca ruszyliśmy do Ostródy, w której od ośmiu lat spędzam od trzech dni do dwóch tygodni wakacji. Niesamowite jest to, że kiedy pierwszy raz obejrzałam w internecie nagrania z festiwalu, były to bodajże filmiki z edycji w 2011 roku, wydało mi się to niewyobrażalnie wielkim i równie nieosiągalnym wydarzeniem. Różni ludzie na takie festiwale jeżdżą, no ale my przecież nie pojedziemy! Potem każdy to pamięta inaczej, tata reklamę w radiu, ja rozmowę na jakiejś imprezie i reklamę, możę w telewizji, może w internecie, dość, że padł pomysł, a może byśmy pojechali? No bo w sumie, to czemu nie? OK, jak tak mówisz… Wzięliśmy namiot i pojechaliśmy. I nagle się okazało, że mnóstwo koncertów, że atmosfera, że artyści na wyciągnięcie ręki, że jak się kogośpozna na polu namiotowym, jakimkolwiek, nie tylko festiwalowym, to po 20 minutach jest już się jego najlepszym znajomym i jedzie się z nim na imprezę do jego ziomków na dwie godziny. Dali nam tam jeść i w ogóle… Tak właśnie poznaliśmy naszych znajomych punków, którzy na przyszły rok polecili nam już inne, spokojniejsze nieco pole namiotowe, gdzie śpi mnóstwo ich znajomych. OK, jedziemy tam.
W następnym roku już było to ich pole, troszkę lepsze warunki, a także wejściówka VIP na festiwal. I, żebyście mnie źle nie zrozumieli, za taki bilet się po prostu płaci, nie to, że my jesteśmy jakoś specjalnie traktowani po jednym razie. :d Taki bilet umożliwia udanie się w strefę VIP na backstage, gdzie nieco łatwiej o artystów. I ile razy byśmy się nie zastanawiali nad sensem kupna tego biletu, tyle razy udaje nam się na tym backstageu spotkać kogoś takiego, że to w ogóle jedyna taka okazja w życiu i tak dalej.
Tym bardziej przydało mi się to w roku 2014, kiedy to zaczepiałam przeróżnych wykonawców z pytaniem: a dlaczego właśnie reggae? Dociekliwość była spowodowana projektem gimnazjalnym. Ponieważ teraz program nauczania zmienia się mniej więcej tak często, jak rząd, uściślę, że w pewnym momencie istnienia gimnazjum druga klasa miała za zadanie, w małych grupkach, robić projekt. O czymkolwiek. Niby naukowy, ale na serio można było pod to podciągnąć wszystko, byleby znaleźć opiekuna i pomysł. My znaleźliśmy, pamiętam nawet, że wszyscy na tę okoliczność ubraliśmy się w koszulki z festiwalu. Do tego projektu potrzebne mi było kilka słów od ludzi, którzy się na prawdę tąmuzyką pasjonują i zawodowo zajmują. Było mi potrzebne, więc pytałam. Dziwili się, pytali, co to za projekt, prosili o sprecyzowanie pytania albo odpowiadali od razu… w każdym razie, co najważniejsze, reagowali, a ja nie tylko miałam materiał, ale i pretekst, by z nimi dłużej pogadać. Nieocenione wrażenia.
Nie będę tu opisywać każdej edycji w szczegółach, może to zrobię na nasze dziesięciolecie tam, ale mogę wspomnieć niektóre rzeczy, które przypominają mi się w tym momencie.
Ten moment, kiedy jeden z wokalistów Vavamuffin, po skończonym wywiadzie, przeprasza wysłannika telewizji i podchodzi się z nami przywitać. To pierwsza nasza edycja. Ten moment, kiedy drugi ich wokalista dosiada się do nas i rozmawiamy o muzyce tak w ogóle. To ostatnia edycja.
Ten moment, kiedy jesteśmy świadkami historji. Kiedy Nattali Rize czyta przemówienie o tym, co na świecie powinno być najważniejsze, po polsku, mimo, że jest z Australii. Kiedy na koncercie jej zespołu można wysłuchać świetnie przygotowanego mixu różnych piosenek, w tym hitów michaela Jacksona czy bardziej rockowych brzmień. Moment, kiedy słuchamy na żywo Shaggyego, steel pulse, czy, z drugiej strony, starych hitów Daabu, wykonywanych przez jego oryginalnego wokalistę.
Ten moment, kiedy rozmawiamy z Juniorem Stressem o związku reggae z rapem, albo kiedy dj Feel x nagrywa autograf głosowy, freestylując. Ten moment, kiedy Gentleman, tóż po zagraniu długiego koncertu, schodzi ze sceny i podchodzi do barierek, by przywitać się i pogadać z ludźmi. Już nie wspominając o tym, że zagraniczni wokaliści lub zespoły mają to do siebie, że, jak dają autograf audio, po prostu wolą zaśpiewać.
Mnóstwo było takich highlightów, wartych zapamiętania, nagrania i opowiedzenia momentów, na które by nie starczyło bloga. Powiem więc tylko, że ta edycja również mnie nie zawiodła. Odkrycie, a raczej ponowne odkrycie, tego roku, to zespuł Gentlemen's Dub Club z Wielkiej Brytanii. Pierwszy raz też widziałam na żywo posli zespół Duberman. Znałam ich płytę, ale zupełnie zapomniałam o tym, że jeszcze nie słyszałam ich live. Teraz już wiem, jak to wygląda i nie żałuję. Świetny koncert z gościnnym udziałem Hornsmana Coyotea. A, no i jeszcze! A propos świetnych koncertów, w niedzielę zrobili występ dla dzieci. Wpiszcie sobie na youtubie "żywa akademia pana Kleksa". Serio, najlepsze doświadczenie! Nie myślałam, że usłyszę te rzeczy na żywo.
O festiwalu chyba tyle, teraz o samych wyjazdach. Pod namiotem spaliśmy tylko przez pierwsze dwa lata. Potem pojawił się pomysł, żeby jechać tam całąrodziną, a nie tylko ja i tata. Ze względu na to, że wybrać się pod namiot w cztery osoby, w tym z moją małą siostrą, stanowiło by troszkę większą trudność, postanowiliśmy znaleźć pokój lub domek. I, na szczęście, trafiliśmy na domki w Kątnie, kilka kilometrów od Ostródy, gdzieś w niebycie, na sporej działce. Domki nowe, do tego stopnia, żę jak pierwszy raz tam jechaliśmy, nie dostaliśmy od razu zdjęć, bo po prostu jeszcze nie można ich było zrobić w, niedokończonym wtedy, objekcie. Od sześciu lat jeździmy w to samo miejsce, nie przeszkadza nam to w żadnym wypadku i z roku na rok czuję się tam bardziej, jak u siebie. Jadąc pierwszy raz całąrodziną wpadliśmy teżdo restauracji, przy kręgielni, w galerii handlowej. Niby nic specjalnego, gdyby człowiek dobrze poszukał, znalazłby pewnie bardziej orginalne miejsca. A my jakoś tam trafiliśmy i pierwszy objad zawsze jemy tam. Te wszystkie drobne szczegóły, kiedy przyjeżdżamy do domku, zostawiamy rzeczy, a potem jedziemy na obiad i siadamy na tych samych, ciężko się przesuwających, ale w sumie wygodnych fotelikach przy stole, a Emila pyta, czy możę iść do sklepu z zabawkami, który jest tak blisko, że gdy przyjdzie jedzenie, wystarczy zawołać, wszystkie te rzeczy sprawiają, żę czuję, że wracam, a nie, żę okazyjnie przyjeżdżam. Trudno to wyjaśnić, ale chyba takie miejsca po prostu zostają w pamięci, jak je się odwiedzi odpowiednią ilość razy.
Z tegorocznych nowości, odkryliśmy zarąbistą indyjską restaurację! Na prawdę, dawno nie jadłam tak dobrych rzeczy! A, no i byłam świadkiem największego, jak do tej pory, wiatru wiejącego w Ostródzie. W ogóle nie kojarzę, żeby tak wiało w tym roku. Gdziekolwiek. Będąc w domku natomiast, w któryś dłuuuuuuugi, leniwy letni ranek odkryłam, że na super polsacie leci "niania" z audiodeskrybcją! Od tego dnia, czas antenowy od 10 do 11 rano był mój. 🙂
Tak myślę, myślę… i to jest chyba tyle, ile mogę wam powiedzieć o tegorocznym pobycie poza mym rodzinnym miastem. Kiedy wróciłam nastał czas generalnych porządków w pokoju moim i Emili. Te porządki odbywają się etapami, więc, jak łatwo się domyślić, jeszcze się nie skończyły. Poza tym, biorąc pod uwagę na przykład ten tydzień, udało mi się już udowodnić Kamilowi, że jednak gdzieś we własnym mieście umiem go doprowadzić, a także zdążyłam wybrać się z mym szkolnym Humanem do restauracji, w której jeszcze nigdy nie byłam. Także, jak na razie, wakacje mam udane.
(drobnym druczkiem) Oczywiście oprócz tych momentów, w których siedzę, nie mogę się do niczego zebrać i dopada mnie przerażenie związane z dalszą nauką i kilkoma międzyludzkimi relacjami. Ale czy chcielibyście czytać tego bloga, gdybym wam tu opisywała te z moich dni, które składają się z niczego? No właśnie! 😉
Więc pozdrawiam was i proszę o komentarze.
ja – Majka
PS Dla zainteresowanych, polecam.
Książki: nowa książka Anety Jadowskiej "Dzikie dziecko miłości".
Pop: Płyta Sheerana z gośćmi, recenzja będzie, a jakże!
Rap: Druga EPka duetu Kleszcz i Kopruch, jak dla mnie aktualni mistrzowie.
Reggae: Na prawdę posłuchajcie gentlemanów z Gentlemen's Dub Club. Warto!
Filmy: Niedługo idę na "yesterday", nie odpuszczę sobie tego!
Koncerty: W listopadzie Alec Benjamin znowu w Polsce!
Blog Mai: Ktoś ma jakieśrequesty? Prośby? Zażalenia? Konkretne recenzje do zaproponowania? O wpisach o instrumentach pamiętam, będą na bank.
7 odpowiedzi na “Dlaczego lubię wracać do Ostródy i co robię w domu, jak akurat nic nie robię”
Super wpis i czekam na kolejne z niecierpliwością.
Ten festiwal to z pewnością fajne i niezapomniane przeżycie.
Cudne wspomnienia z festiwalu, jak zwykle uwielbiam Cię czytać i czekam na nowe wpisy, trzymając kciuki za Ciebie w kwestii Twych dalszych zawodowych planów.
O, a ja na telefoniczku przeczytałam, bo mi się pokazało, że udostępniłaś link, w sensie powiadomienie z Faceboka mi przyszło i nie skomentowałam, bo jestem tak leniwa, że nie chciało mi się logować.
Hm, jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia, kiedyTwoje dni składają się, jak sądzisz, z niczego, to tak, jasne, ja chcę czytać. Jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia to też mogę czytać, bo lubię Cię czytać tak w ogóle.
Muzyki posłucham, książeczki może przeczytam, a filmu pewnie nie obejrzę. 😀
Co do obaw przed dalszą nauką: strach ma wielkie oczy, pamiętaj
A czemuż to nie obejrzysz?
Tak mi się wydaję, że nie obejrzę. Z czystego lenistwa
Ale klimatyczny wpis.
Pisz, jak sie dzieje. Jak się nic nie dzieje, pisz tymbardziej, bo jak się u Ciebie nic nie dzieje, to znaczy, że dzieje się dużo. 😀