Są na świecie ludzie, których nie tylko kocham całym sercem i przyjaźnię się z nimi całym umysłem, ale także mają obiecane, że jak dostanę kiedykolwiek życiową szansę na rozwój pasji w pracę, zabiorę ich ze sobą, albo nie pójdę w ogóle. Oto wpis okazyjny.
Niektórzy mówią, że w internecie nie można znaleźć prawdziwych znajomych. W pewnych przypadkach życie mi udowodniło, że to wierutne łgarstwo, choć rzeczywiście, zwykle wolę zaczynać od świata rzeczywistego. Nie zawsze jednak jest to możliwe, możliwe jest za to wpaść na siebie w odmentach wszelakich portali internetowych. I całe szczęście.
Bohaterka mojego dzisiejszego wpisu ma jedną charakterystyczną cechę, o której wie większość osób, które o niej słyszały. Pisze. Umie pisać, znaczy się. I umie pisać dobrze, co by sama nie opowiadała niegdyś na prawo i lewo. To rzuca się w oczy najpierw, rzuciło się i mi. Wszyscy znają moje zamiłowanie do Harrego Pottera, większość osób też wie, że odkąd zdałam sobie sprawę, żę istnieją fanficki, zaczęłam je czytać równie chętnie. Na serię takich fanficków natknęłam się też na pewnym blogu. Przeczytałam, spodobały mi się, przy okazji wiedziałam, że autorka bloga nie jest pozbawiona rozsądku, bo widziałam gdzieś jej wypowiedzi. Na razie było to tylko takie sobie przemyślenie. Potem weszłam na ff.net, (jedną z najbardziej popularnych stron z fanfickami), odnalazłam autorkę i zaczęłam czytać wszystko, łącznie z opisem użytkownika. Okazało się, że autorka jest po realizacji dźwięku! O! I Potter, i dźwięk, i w ogóle cośdo powiedzenia o świecie, pełen pakiet! No więc odważyłam się napisać… Swoją drogą, wiesz, jak śmiesznie mi się teraz patrzy na te nasze pierwsze wiadomości? Zaistniała tu ciekawa sytuacja, bo podczas gdy obie zwykle podchodzimy do nowych znajomości internetowych, jak pies do jeża, od razu udało nam się zamienić parę interesujących zdań o HP i kilku innych seriach. Zgodziłyśmy się co do pewnych wątków, postaci i sposobu pisania ficków, OK, wystarczy, wiemy tyle.
Cięcie. Nastąpił rok, w którym wiedziałyśmy o sobie mniej więcej tyle, co na blogu, ewentualnie to, co udało się powiedzieć na zebraniach, bo obie zaangażowałyśmy się w moderację portalu, na którym ten blog czytacie. I niby nic się nie działo, ale non stop były jakieś rzeczy, które nam się ogólnie zgadzały. A to jakiś komentarz do literatury czy filmu, a to pomysł, jakby można rozwiązać jakiś dźwiękowy problem… Ja oczywiście od razu zaczęłam o ten dźwięk pytać. COś mnie musiało tknąć, bo kiedy bohaterka wpisu autorka zjawiła się na krótką chwilę pod Warszawą, w celu załatwienia jakichś spraw powiedzmy służbowych, to ja wybrałam się ją poznać, pomimo, że od tygodnia leżałam w domu w towarzystwie antybiotyku. Wtedy okazało się, że kolejnym wspólnym tematem są papugi. I zwierzęta w ogóle. Natemat inteligentnych zwierząt, w tym niektórych ludzi, zaczęłyśmy sobie rozmawiać częściej.
Jakoś tak około roku po tym antybiotyku poszłam na dzień otwarty do szkoły w Krakowie, do której aktualnie chodzę. Tam dowiedziałam się kilku rzeczy, które wiedzieć powinnam, aczkolwiek w tamtym momencie bardzo wiedzieć nie chciałam. Wtedy schwyciłam się pazurami i zębami wszystkich, którzy o tej Tynieckiej mieli jakiekolwiek pojęcie. Najbliżej miałam dwie osoby, te dwie osoby zostały wtedy moimi najczęstrzymi korespondentami, miałam więcej pytań, niż mogę zapamiętać i w sumie szkoła została tematem numer jeden. Wróciłam sobie do tych wiadomości, wiesz? I zainteresowała mnie jedna rzecz, o której trochę zapomniałam. My rozmawiałyśmy wtedy o wszystkich innych ludziach, jednocześnie mówiąc sobie mnóstwo prywatnych rzeczy o sobie nawzajem. I jakoś nikt nie zwracał na to uwagi. Świat wiedział, my jeszcze nie. 😉 Pod koniec wakacji padł na mnie blady strach i, jakby to napisał Makuszyński, serce moje było pełne przerażeń. No więc pytania się nie kończyły, wręcz przeciwnie, każda wątpliwość, od tego, czy trzeba mieć własne prześcieradła, ażdo reakcji na poszczególnych nauczycieli i wychowawców, wszystko musiało być prędzej czy później skonsultowane.
Nie wyjaśnię ani sobie, ani czytelnikom, jak to się stało, ale z tych rozmów o szkole, a trzeba pamiętać, że już będąc w szkole też non stop pisałam lub dzwoniłam z jakąś informacją, zrobiły się nam rozmowy o wszystkim. Przy okazji okazało się, że myślenie na temat pisania lub tworzenia zgadza nam się praktycznie w każdym momencie, że podejście do ludzi mamy dość podobne, albo przynajmniej warte konsultacji ze sobą, że samąszkołe też trzeba czasami przegadać, że to, czego ona o sobie nie wie ja jej mogę uświadomić i, rzecz jasna, odwrotnie….. Że nasze podobieństwa zaczynająnas już przerażać… I tu czas na podsumowanie wpisu.
Dzięki za tyle wypisanych słów, że same mogłybyśmy wydać siedmioksiąg, za wycieczkę do Dziurawego Kotła, za rady i opinie, za świadomość, że mam kogoś, kto się zapyta co robię nawet wtedy, gdy sam dzień ma beznadziejny, za rozmowy o sympatiach nieprofesjonalnych, dziwnych połączeniach i grze na skrzypcach, za to, że coraz częściej dajesz sobie pewne rzeczy przetłumaczyć i umiesz przetłumaczyć je mnie… Słowem, dzięki w ogóle, że mam z kim się życiem dzielić i karierę robić. A propos kariery, obiecuję, że będziemy dobrze współpracować:
Pięknie! Jak Finneas z Billie Eilish.
Z sukcesami! Jak Timberlake z Timbalandem, Macklemore z Ryanem Lewisem czy teżtych dwóch z Daft Punk.
Niezważając na to, jak dziwne rzeczy mogą wyjść! Przyszedł mi do głowy DIplo i Skrillex, no sorry.
Na wielu różnych scenach! Jak Kamil Bednarek ze Staffem.
Nieustająco! Jak Rahim z Fokusem.
Jak ja napiszę, to ty narysujesz i odwrotnie! Jak Rodrick Gordon i Bryan Williams.
Z pełnym zaufaniem! Jak McGonagall z Dumbledoreem.
Możesz dopisać własne, więcej tego miałam, ale wiesz, jak to jest, jak się czegoś nie zapisze od razu. :p
Życzę Ci, abyś była zdrowa. Abyśbyła szczęśliwa. Żebyś czasem odczuła też inne rzeczy, bo odczuwanie jest czasami najważniejsze, też po to, aby potem znów docenić szczęście. Żebyś uwierzyła w siebie, bo przysięgam, jak kiedyśspotkam tego kogoś, kto Ciebie tego oduczył, to zrobię mu coś takiego, że mu się wiele odechce. Żebyśmy za pięć lat miały coś, jak nie jedno, to drugie. Żebyś nadal budziła się o czwartej, ale tylko w celu przemyśleń. A, no i na koniec, oczywiście tego nie mogło zabraknąć, naszej światowej kariery! Ja bez Ciebie do żadnej wytwórni nie idę, ale ty też, jak będziesz pisać podziękowania na końcu powieści, to wiesz… 😉
Niech moc będzie z Tobą!
Ja – Majka
PS "Who am I to tell me who I am?" Mądre słowa. Naszczęście, jak ja nie wiem, to ty mi powiesz i nawzajem.
8 odpowiedzi na “Kariera zaczyna się o czwartej rano. – WPis okazyjny.”
Och, Maju kochana! To jeden z najpiękniejszych prezentów jakie dostałam w życiu. Tyle mogę powiedzieć na ten moment.
Ładne. Chciałbym, żeby ktoś coś takiego o mnie kiedyś napisał, bo to by oznaczało, że ta osoba myśli o mnie jak o takim megaprzyjacielu, z którym może pogadać na każdy temat. Mnie zastanowiła tylko jedna rzecz. Pisałaś o tym, że dzwoniłaś do tej swojej przyjaciółki. A powiedz, jak nauczyłaś ją odbierać telefony, bo mi się to wciąż nie udało. 😀
Umawiałam się z nią, kiedy zadzwonię, u niej trzeba audięcję i posłuchanie załatwiać wcześniej. :d
Okej. Dzięki za wskazówkę. Może na przyszłość wypróbuję. 😀
Jak Sheeran i … i jego gitara 😀
Nie rozłączni jak al i baba d taki żarcik.
Bardzo ładne! xd
Nierozłączne jak papuszki nierozłączki 🙂