Kategorie
co u mnie

Wpis ze zwykłą codziennością, z tym, że trudniejszy do napisania

Hej hej!
Wracam, by coś napisać, z dwóch głównych powodów. Po pierwsze dlatego, że dawno nic nie pisałam. Drugi powód jest bardziej przyziemny, mam nową klawiaturę bluetooth, muszę poćwiczyć pisanie na niej. Jest przystosowana bardziej do maców, więc nie bardzo mogę np. normalnie wejść do menu, chyba, że wcisnę f10. Polskie znaki natomiast piszę, jak najbardziej, tylko, że klawisz do tego przeznaczony jest dalej, niż zwykle. Mało brakuje, żebym wciskała go małym palcem, zamiast kciukiem. Mimo tych niewielkich niedogodności klawiatura jest super, łączy się szybko, jakość wykonania też całkiem niezła, niedroga była również? same plusy. 🙂
Co poza tym? Nadal mamy koronawirus, wszyscy siedzą w domu, prócz tych, co nie siedzą? Tak przy sposobności, nie wiem, jak dużo z was teraz pracuje zdalnie, lecz chciałam tu wyrazić jedno moje zdanie. Wielu myślało, że takie biuro domowe, to sama wygoda jest, cały czas przecież jesteśmy wtedy we własnym mieszkaniu! Mało kto natomiast pamiętał, że jeśli cały czas jesteśmy w domu, to również, jak twierdzi przemienność niektórych matematycznych działań, cały czas jesteśmy w pracy. Mam nadzieję, że potem pracownicy nie będą mieli problemów z powrotami do biur, bo to naprawdę nie wpływa dobrze na psychikę. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Co do tego, jak sama spędzam lockdownowy czas, to zauważyłam, że ciężko mi pracować dwa dni pod rząd. Jednego dnia robię zadania lub powtarzam do testu teoretycznego, następnego natomiast nic mi się nie chce, w skutek czego czytam lub włączam jakieś filmiki. Nadal lubię Huanga, nie przeszło mi. Jak mi smutno, to patrzę na jego kanał lub słucham "cabin pressure" z BBC, też dobrze działa. Biografię Chmielewskiej skończyłam już wcześniej. :p
Czas na segment pt. "co tam w Krakowie"? No cóż? Nawet tam na chwilę niedawno wpadłam, żeby zabrać pozostawione rzeczy. Kto przypuszczał, że już tam nie wrócimy przed wakacjami? Jednak ja nie chciałam mówić, jak przebyłam pół Polski, żeby zabrać dwa kubeczki, nóż, talerzyk, poduszkę, koc czy też dwie wyjściowe bluzki, tylko czego się nauczyłam. Dostałam więc zadanie, żeby powycinać drobne sample z nagrania zrobionego w naszym studiu, wycięte fragmenty zaś wykorzystać do tworzenia wymyślonego przeze mnie rytmu. Coś tam zrobiłam, całkiem to nawet fajnie wyszło, ja jestem zadowolona. Poza tym dostajemy tzw. zadania muzyczne, chroń mnie panie Boże, czyli mamy zrobić z dostarczonych fragmentów kawałek taki, jak we wzorcu. Pierwszy był w miarę prosty. Musiałam to kiedyś powiedzieć na głos, bo, jak widzę, zostało to potraktowane, jak wyzwanie. Wzorzec, który dostałam teraz, do tej pory daje mi dużo do myślenia. Trochę nie bardzo wiedziałam z początku, jak go liczyć, co dopiero zrobić. Żeby nie było wątpliwości, jest bardzo ładny! 😉
Tak poza tym, to zdałam potężny sprawdzian z teorii, po którym kwalifikacja w zawodzie chyba nie jest mi już tak straszna, na zajęciach z języka streszczałam filmiki Huanga, natomiast prace z BHP? muszę sprawdzić, czy zrobiłam. :d
Strasznie mnie ten wpis męczy, zaraz wyjaśnię dlaczego.
Najpierw jednak tradycyjne części mojego wpisu. Muzyka. Teraz słucham zespołu Voila, nic nowego raczej nie wnoszą, lecz brytyjska wymowa, poza tym dużo gitar, więc mnie starczy, jako tło do pracy zwłaszcza. Co ciekawe zespół ze Stanów. 😉 Poza tym, niedawno wyszła płyta Benjamina, ta z dawna czekana. Powiem wam, że wykonawcy serio mogli by wrócić do koncepcji płyt z przed paru lat, gdzie jednak piosenek na krążku było nieco więcej, niż singli. Singli się wydawało 3, na płycie piosenek było 13. Było na co czekać! Była jakaś tajemnica, jakiś suspens, cokolwiek! Teraz? Teraz singli jest z 6, piosenek 10. Nie mówię, że wszyscy porzucili koncepcję płyt jako całości, wcale nie wszyscy. Jednak z mody to wychodzi, co nie jest zbyt wesołą perspektywą. Czekam teraz na nową muzykę Jasona Mraza, Jason płyt całościowych nie porzucił, nowa wychodzi za tydzień.
Teraz książki, słuchowiska lub seriale. Wreszcie skończyłam tego "cheruba", powtarzanego dla rekreacji. Następną lekturę w tym pięknym języku trzeba teraz znaleźć dla rekreacji, może "zwiadowców"? Poza tym, jak mówiłam, "cabin pressure", słuchowisko BBC. Poza tym Chmielewska podczytywana kawałkami, z seriali natomiast zbieram się, zbieram, trzeba się będzie w końcu wziąć do "empire".
Dobra, słuchajcie, kończę ten wpis, bo, jak już mówiłam, męczy mnie potężnie. Dlaczego? Dlatego, że dostałam niedawno wyzwanie, żeby napisać wpis, w którym żadne słowo nie zacznie się samogłoską. Jeśli ktoś jakąś znajdzie, chętnie przyjmę kolejne wyzwanie blogowe szczęśliwego znalazcy. Tytuł serialu się nie liczy, bo na to nie mam wpływu. 😉
Pozdrawiam, dając słowo, (żeby nie napisać samogłoski), że następny wpis będzie ciekawszy!
ja ? Majka

9 odpowiedzi na “Wpis ze zwykłą codziennością, z tym, że trudniejszy do napisania”

O, na Mraza i ja czekam. U nas jóż powoli wszystko wraca do normy, choć maseczki jescze nosimy. Niewiem, czy się uda, ale następnego wikendu planuje pracować nareszcie nie zdalnie.

„A”, „Ale”, „i”, „innego”, „on”, „oryginalnym”, „oraz”, „osiągnąć”, „okazji”, „układ”…
Ale i tak jest dobrze. Brawo, dałaś radę. 😀 brawo, dałaś radę. 😀

Ten uczuć, kiedy w ostatnim zdaniu łapię samogłoskę, a wcześniej nie zwracałam uwagi… 🙂

Zdałam sobie sprawę z oraz, ale innych nie widziałam i serio muszę sprawdzić, gdzie ty to masz. Nie miało być nieźle, miało być bez, więc mów wyzwanie. 😉

Od razu widziałam, że coś nie tak jest z tym wpisem, że jakiś taki nienaturalny. 😀 Jaką masz klawiaturkę?

Halo, orientujesz się co się z Rebelution stało? Ostatio na tej płycie czy co oni wypuścili więcej podkładu niż wokalu.

Uuuu, nie wiem, ale jak mówisz, to sprawdzę, bo nawet ostatniej nie słuchałam jeszcze. Może wypuścili składankęwłasnych riddimów…? Hmmm… ciekawe, zobaczę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares