Nie wiem, czy zauważyliście, ale ostatnio bardzo lubię pisać takie wpisy bez początku. Żadne tam hej, witam, przywitania i pożegnania najczęściej wypadają banalnie i bez sensu. Zamiast tego lubię posty typu: łup, nagle coś, jakaś myśl, pytanie, anegdota… Nie było postu, nie było, a tu nagle jest! I powiem wam, że kompletnie nie miałam pomysłu na to, jak w taki sposób zacząć ten. O, mam!
Wiecie, jakie są teraz dobre nowe wrapy w Macu? Do tego jeszcze wrócimy, ale zaczęłabym od początku.
Skończyliśmy chyba na tym, że miałam być w Krakowie. Faktycznie, byłam. Jechałam, żeby poprodukować. Muzykę w sensie. Udało mi się zaktualizować garagebanda, pobrać protoolsa i obejrzeć pierwszych Avengersów. Też dobrze.
I tu przychodzi czas na pierwszą ważną nowinę z tego wpisu. Kolega pokazał avengersów. Zrobił błąd, bo nie wiedział, że jak mi się pokaże jakieś uniwersum, a mnie się ono, nie daj Boże, spodoba, to już nie ma przebacz. Filmy, soundtracki, wywiady z aktorami i ciekawostki z nagrywania zaraz będą, przeróbki, fanficki… Jakbym widziała, chyba bym się przyczepiła do komiksów. Jestem już na etapie zastanawiania się, kiedy będę mogła z avengersami zapoznać siostrę, bo ona może jeszcze spokojnie zażyczyć sobie figurkę z filmu, a ja, to już tak ciężko.
W tym momencie wewnętrzny głos pyta: Maju, ale czy kolejne filmy o superbohaterach nie są stratą czasu? Przecież to takie nierzeczywiste, bez sensu, bez odniesień do świata… I mogłabym się bawić w argumenty, że halo halo, niby pokazują fantastykę i science fiction, a tak naprawdę, to przez to chcą przekazać sporo prawd o człowieku, tego, co potrafi i tego, czego może jednak, mimo to, nie powinien robić… Zamiast tego powiem po prostu, że ja generalnie lubię tracić czas na rzeczy nieprawdziwe, nierzeczywiste, ale za to bardzo interesujące. Trudno. 🙂
Minus jest taki, że teraz mi nawet youtube reklamuje gadżety z marvela, od figurek za jakieś niebotyczne sumy pieniędzy (bardzocierpię), ażdo futerałów na telefon. Oczywiście nie mój.
Dygresja: wiecie, że nawet Ispot nie ma już caseu na pierwszą generację Iphonów se? Co, tylko ja to jeszcze mam? A mój case jest już w takim stanie, że jednak by wypadało zmienić, bo jak nie zmienię, to wypadnie.
Wierzycie w pogłoski, że w przyszłym roku wyjdzie Se 3? Ja bym chciała, ale nie wiem, czy wierzyć. Inna sprawa, że niezależnie czy 2, czy 3, jednak chyba poczekam na przyszły rok. Zamiast tego na razie zamienię mój na siódemkę taty, który zmienił na jedenastkę… Appliści z bożej łaski. Raaaaany, wyjdzie, że tacy bogaci, a tego, że mam każdy telefon po 5 lat, to już nikt nie pamięta! 😉 I działa! I nie zepsułam! (prawie)
To ja może tak płynnie, dyskretnie wręcz, przejdę od tych pieniędzy do czegoś, na co jużsporo pieniążków poszło. Przeprowadziliśmy się. No? Sama nie wierzę. :p Dwa miesiące później, niż zamierzone, ale TAK! Śpię w MOIM pokoju! Który ma, uważajcie teraz, DRZWI! To się tak śmiesznie złożyło, że ja byłam w Krakowie, a rodzice dokładnie w tym momencie uznali, że dobra, są uruchomione łazienki, woda jest, prąd jest, są, jak mówiłam, DRZWI! No to co, przeprowadzamy się!
Czyli wychodzi na to, że już dwa razy było tak, że pojechałam do znajomych, a kiedy wróciłam, moja rodzina mieszkała gdzieińdziej. Nie za szybko to idzie? :d Ja się teraz boję wyjeżdżać! Kto wie, gdzie wrócę?
Czy wszystko jest gotowe? Peeeewnie! Że nie… Słyszę, że pytacie, jak tam podłogi na górze i schody, wiem wiem, wszyscy ciekawi… Od podłóg się zaczęło, też opuźnione, a bez nich nie szło nic więcej. Po nich poszło wszystko. Oprócz schodów. Ciekawe dlaczego. Może dlatego, że to ta sama firma…
W każdym razie w środę panowie postawili barierkę na górze. To dobrze, bo do tej pory była tu taka odchłań śmierci, na którą trzeba było troszeczkę uważać. Chodziłam przy ścianach i to wcale nie dlatego, że po własnym domu nie umiem chodzić. A schody… no cóż, na schody czekamy. Na razie mamy takie zastępcze. Taka pochyła drabina, bez barierek, tylko takie boki, jak w drabinie. Wchodzę, jak pijana, a schodzę, jak kotek. I to nie to, że tak zgrabnie i ładnie, tylko używając wszystkich dostępnych kończyn. Tydzień mi zajęło nauczenie się chodzenia po schodach na tyle pewnie, żeby jeszcze zabieraćJEDNĄ sztukę bagażu podręcznego. Np. szklankę. Wiecie, jak mi się nie chce po herbatę schodzić?
Druga rzecz, do której na pewno muszę się przyzwyczaić, to jedzenie w grupie ludzi. Serio, to jest dziwne, ja wiem, ale ja się tak przyzwyczaiłam, że w mieszkaniu z Emilą jadłyśmy u siebie, i poczytać było można i generalnie zrobiłam sobie taką moją, nieprzeszkadzalną czynność, że teraz, jak jemy obiad wszyscy razem, to coś mi się nie zgadza. Skupić się nie mogę jakoś. :d
Ale, żeby nie było, ja się bardzo cieszę. Jakby nie patrzeć, wszyscy pierwszy raz jesteśmy u siebie. I tu nie chodzi wyłącznie o sąsiadów, których w blokach ma się z każdej strony, ale też chociażby o te nieszczęsne DRZWI. Poza tym samo to, że i Emila, i ja mamy czasem potrzebę pobycia ze sobą, ewentualnie ze swoimi znajomymi, w miarę możliwości tylko z nimi, że na pewno własne pokoje nam służą.
Kolejny plus, to wpływ na własne otoczenie. Zanim Emi przyszła na świat, oczywiście miałam swój pokój, ale wiadomo, że nie ja go urządzałam. Teraz, po raz pierwszy, to ja decydowałam, co, gdzie i jak trzeba przesunąć kontakty. No i mam mój wymarzony fotel, fotel robi robotę. Głośniki mam na biurku, o właśnie, mam biurko, dywan mam. Wszystko jest na miejscu! Gdzie tam, żartowałam, wszystko rozstawimy, jak będą listwy. A listwy robi pan od schodów, to wiecie, kiedy to będzie. :p Ale nie no, fajnie jest, fajnie. Roland jest zawsze pod ręką i w ogóle… Nowy interface kupiłam.
Co mnie pięknie prowadzi do następnego tematu. Wczoraj byłam w Pasji, tym sklepie muzycznym, co by sobie ogarnąć nowy interface. Chciałam takiego dość taniego audienta, ale się okazuje, że niedostępny z czytnikiem ekranu. No wiecie co? Żeby myszą trzeba było kanały wybierać? Nudzi im się, czy jak? Wzięłam inny, słyszę o nim same dobre rzeczy raczej, także mam nadzieję, że będzie OK.
No i w tej Pasji spytałam o coś, co jużwcześniej chciałam obejrzeć i przetestować. Analogowy syntezator z firmy Korg. Minilogue się nazywa. Mieli i dali. Dali przetestować, rzecz jasna, nie tak w ramach dobrowolnej darowizny. Zaczęłam testować i… no co ja wam powiem? Ja już tego nie odzobaczę i nie odusłyszę. Dotknęłam się analogowych gałek i analogowych brzmień. I rozumiałam, co robię. Polubiliśmy się. Myślę, że znajomość z minilogiem ma przyszłość. Nie wiem, czy przypadkiem nie całkiem niedaleką. 😉
Wewnętrzny głos pyta, czy mi to na pewno potrzebne… On lubi dociekać sensu, ten głos. Odpowiadam: TAK.
Jak wracałam z Pasji, wpadłam do maca, dlatego wiem o tych wrapach. Polecam.
Będąc przy posiłkach, ogłaszam publicznie, Kamil, ten obiad był DOBRY! Żeby nie było, że tak tylko wtedy mówiłam. Teraz też mogę powiedzieć. Właśnie, a propos tej gościny u znajomych na obiedzie, Wiki, kiedy znowu gramy w uno? 😉
Jak ktoś chce ze mną ćwiczyć uno, to ja chętnie. Przypomniałam sobie tę grę i pożałowałam, że nie umiem grać lepiej.
Przyznam się, że w tym momencie przestałam pisać i zaczęłam myśleć. Co ten wpis wnosi do rzeczywistości? No bo fajnie, czasem umiem coś śmiesznie ująć, ale jakoś ciężko mi idzie przemycanie głębszego przekazu. :d Nie wiem, co wam tu jeszcze napisać.
Że jeśli chodzi o lepiej grać, to przydałoby się poćwiczyć na fortepianie? Przecież to wszyscy wiedzą, ile ja ćwiczę! Że pogoda taka sobie? U was pewnie leje bardziej! Poza tym dobrze, niech pada, zagorąco jednak było. Klimatyzację mamy, to jest fajne. W ogóle taki szczelny dosyć ten dom, nawet w upały nie ma tragedii. No i moskitiery są, to najważniejsze. Bo raz nam tu wpadł sz… szszszszsz… szczęście, że zaraz wyleciał!
A morał tego wpisu jest taki. Wyprowadzajcie się, dzieciaki! Tylko nie liczcie na to, że jak się przeprowadzicie, to wszystko będzie od razu gotowe. Niby wszystkie meble są, podłogi, ściany pomalowane, a i tak każdy popakowany w siedem paczek i chlebaczek. Dzięki Tomek za to określenie, uwielbiam je.
Zaraz będzie obiad, a głodna jestem, więc kończę wpis. Pozdrawiam was serdecznie i mam nadzieję, że ktoś podrzuci w komentarzu temat na nowy wpis. 😉
Pisałam ja – Majka
PS Billie Eilish wydała nową płytę, to tak, jakby ktoś zapomniał. I nawet parę razy wyszła na niej z tego swojego szeptu, to było całkiem ciekawe.
10 odpowiedzi na “Parapetówka będzie, jak będą parapety. Czyli głównie o tym, co się w lipcu zadziało.”
Wiesz co? Ja tam lubię lato, lubię jak ejst ciepło… Ale to, co się ostatnio działo to jakaś tragedia przcież była. Wychodziłem z budynku robotniczego zajarać… Całe gorąco to odbijało mi się prosto w ryj od muru, od chodnika… Od słońca…. A mój raczej czarny łeb straasznie lubi słońce.
Czapka albo nie jarać. Albo czapka i nie jarać. Oba dobre. 😉
Echhh, te poślizgi, ja do dziś czekam na brakujące fronty do szafek, a zamawiałam je równy miesiąc temu, więc…
Jak ja się przeprowadzałem to z miesiąc, jak nie więcej wchodziłem po drabinie na piętro do pokoju.
Jakie te wrapyyyy?
Takie sweet and spicy, czy coś takiego.
No proszę, to kolejne uniwersum dochodzi. Avengersy są całkiem całkiem spoko 🙂 także miłego uzależniania życzę Maju
Następny wpis proponuję o plackach. Jakichkolwiek.
Aa, jadłem te, całkiem dobre są.
Wszystkie wrapy w Macu są dobre, te z KFC mniej
Drzwi serdecznie gratuluje, bo wiem że ułatwiają życie. W uno chętnie z TObą pogram, ale na quentinie, bo fizycznie nie umiem chyba w żadną z karcianych gier. 😀