Podobno najbardziej surowych nauczycieli najczęściej się będzie wspominać. Zwykle nie jestem zwolenniczką tych teorii, bo wydają mi się zbyt bliskie zapewnień, że: za parę lat będziesz się z tego śmiać. No zwykle nie. Ale dziś, niespodzianka. 🙂
Proszę się wyprostować! Ja do was mówię, a wy tak siedzicie, jak po czterech piwach!
Konkretnej liczby piw nie pamiętam, ale pamiętam, co nasz gimnazjalny nauczyciel od wszelkich przedmiotów artystycznych mówił, kiedy ktoś podparł głowę na ręku. Dziś, niestety, właśnie tak bym według tego pana wyglądała.
Spanie w środkach transportu publicznego, to powinna być jakaś osobna dziedzina, której możnaby się było uczyć. Na WFie na przykład. W pociągu opanowałam to prawie do perfekcji, dziś była najlepsza opcja, nie dość, że miejsce przy oknie, to jeszcze drugie, to koło mnie, również wolne. Nie było jeszcze takiej ostateczności, żebym się rozłożyła na dwóch i po prostu poszła spać, jak człowiek, ale opieranie się o wszystko jest już odruchem. Albo o okno, albo o podłokietnik, jeden lub drugi… Zdaje mi się, że dziśprzesłuchałam dwóch utworów z płyty, następne dwadzieścia różnych utworów jakoś znikło.
Po tej fascynującej podróży pociągiem trafiłam do Krakowa. Uwielbiam dialogi na dworcu. Ktoś mi pomaga, ale widzę, że sami się w grupce zastanawiają, gdzie mają iść. No to, ja, ponieważ już trochę tu siedzę:
– A gdzie się pani chce dostać? –
– My? To do Zakopanego. –
– Aaaaa, no peeeewnie! To tamtymi ruchomymi pani dojedzie! – Wszyscy są, jak widać, tak samo śpiący, jak ja. Chociaż OK, nie wymądrzajmy się. Miałam koleżankę, która, na uprzejme pytanie kierowcy, gdzie jedzie, coby jej mógł przystanek powiedzieć, odpowiedziała jasnym przekazem: niedaleko. Faktycznie, dużo się dowiedział. Kiedyś szłam z przyjaciółką coś zjeść na mieście, troszkę drogę pomyliłyśmy i byłyśmy na tym dość mocno skupione. Że coś jest nie tak. Po tym, jak moja towarzyszka podróży trąciła jakiśbillboard, czy coś, potrzedł zatroskany mieszkaniec miasta.
– Proszę pani, proszę pani! Wszystko w porządku? –
– Nie. – Odpowiedziała bez namysłu, nie uznając za stosowne dodać dalszych wyjaśnień. Śmiałyśmy się z tego jeszcze z 10 minut, co ciekawe pan nie pytał dalej i poszedł. Takie to mamy inteligentne rozmowy uliczne.
Tak tak, wróciłam do Krakowa. Mam wam opowiadać o początku roku szkolnego? Ale na pewno? Jesteście pewni? Nie, tak na poważnie, zeszły tydzień był ciężki. W zeszłym tygodniu, pierwszego dnia, jak szłam z autobusu do szkoły, po drodze zdążyłam umyć włosy i wyprać plecak. W sumie zostałam zmuszona. Deszcz to zrobił za mnie. A pamiętajmy, że albo kaptur na głowę i wtedy nic nie widzę, albo widzę, co się dzieje na ulicy, ale mam mokre włosy. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, jak mnie w internacie zobaczyli, to jedna wychowawczyni od razu spytała, czy nie zrobić mi herbaty, kazała się przebrać i pożyczyła suszarkę. ;p Potem trzy różne restauracje z uber eats anulowały mi zamówienie, na pysznym nie przechodziła płatność… A pamiętajmy, że to dopiero był początek tygodnia… Pozwólcie, że reszty wam oszczędzę. A tamten tydzień, to nie koniec tego nieustającego pasma sukcesów. Dziś np. się okazało, że będę mieć kształcenie słuchu. Kto był w muzycznej i lubił? Przyznawać mi się tu zaraz!
Ale, nie ma co gadać, zabawne momenty też się zdarzały. Choćby piękne słowa, którymi w nowym roku przywitał nas nasz wychowawca.
– Słuchajcie, bo ja jestem dopiero w poniedziałek, to od razu wam powiem, hajssss! – Jeeezu, to już? Od razu jakaś mafia nas ściga? 😉 Na realizacji też nie omieszkaliśmy rzucić kilku żartów, dziwnych, zaprawdę powiadam. Pomysł na słuchowisko też już jest, trzeba będzie w nim wspomnieć o wawelskim smogu i innych legendach. :d Słuchajcie, na nudę nie ma co narzekać, przecież nawet tytuł tego wpisu jest dosłownym cytatem z naszego rozpoczęcia roku! 😉 Przyznam jednak, żę faktycznie, trochę śmiesznych anegdotek i ciekawostek ze świata napiszę nieco później, bo na razie mój nastrój zapowiada, że albo ktoś zginie marnie, albo ja się mocno zasmucę.
To tak, żeby nie zasmucać, podpowiem dwa elementy kultury, które ostatnio zwróciły moją uwagę, jeden serial i jeden projekt muzyczny. Serial, to netflixowe "otwórz oczy", polska produkcja na podstawie książki K. B. Miszczuk "druga szansa". W ogóle polecam książkę, niezły z tego… chciałam napisać horrorek, bo nie znajduję lepszego słowa. Ale rozwiązywanie zagadek też jest. Dziewczyna budzi się i nie pamięta kim jest, schemat ostatnio bardzo lubiany. Dowiaduje się, że znajduje się w ośrodku leczenia amnezji, a lekarka zapewnia ją, że wszyscy bardzo chcą jej pomóc wrócić do formy. Co jednak zrobić, kiedy się okazuje, że co innego człowiek przypomina sobie sam, a co innego próbuje człowiekowi wcisnąć jego psychiatra? I co, jeśli głosy w głowie okazują się rozsądniejsze od innych?
Książkę lubiłam, więc, kiedy dowiedziałam się, że robią serial, byłam bardzo zadowolona. Radość trochę mi przeszła, kiedy okazało się, że autorka przy nim nie pracowała. Dobrze czytacie, nie wiedziała nic. Miała konsultacje z producentami, więc zdawała sobie sprawę z pewnych zmian, ale nie wybierała aktorów, nie współtworzyła scenariusza, nic. I w dodatku produkcja netflixa. Dla młodzieży. No jest czego się bać, nie ma co mówić. Ale! Obawy obawami, a polski serial netflixa na podstawie lubianej książki, to jednak COŚ, trzeba zobaczyć! I wiecie co? TO NIE jest takie złe. Mnie się w sumie nawet podoba. Podobno autorce też, a to chyba o czymś świadczy. :d
Koncepcja jest faktycznie zmieniona, to trochę tak, jakby ktoś próbował naukowo wyjaśnić "lśnienie" Kinga, ale też jest ciekawe. Groza według mnie zachowana, niektóre rzeczy bardziej realne na ekranie, niż w piśmie i trochę bardziej dostosowane do czasów, a z muzyką, jak z resztą zwykle, netflix poradził sobie bardzo dobrze.
Co płynnie nas prowadzi do drugiej reklamy. Projekt Bass Astral x Igo. Jedną piosenkę znałam z serialu, link poniżej. Elektronika, płyta cała bardzo mi się podoba. Co do związku z filmem, według mnie nieźle pasowała do lekko psychodelicznego klimatu, jaki tam zrobili. Takie w sumie nie wiesz, śni ci się to, czy nie śni…
Propos seriali o domach wariatów, zna ktoś Tones and I? Ta płyta, "welcome to the madhouse", to też jest niezłe zaskoczenie dla mnie. Ja wiem, ona ten głosik ma troszkę wnerwiający, ale parę ciekawych rzeczy tam znalazłam. Żeby nie szukać daleko, otwierający kawałek. Niby to prosty pop, ale jak sobie do tego dowyobrażałam historyjkę i teledysk, to spokojnie komedię o tworkach można kręcić.
Zwłaszcza bridge i końcówka mi się podoba.
No, powiedziałam coś pozytywnego, teraz kończę. 🙂
Pozdrawiam was ja – Majka
Bądźcie zadowoleni.
14 odpowiedzi na “U nas jest bardzo fajnie! W brew pozorom. O początku roku słów kilka.”
O ja lubiłem Krztaucenie 🙂
ee, no ja też.
A ja je uwielbiałam, za to nie cierpiałam audycji, i tak w sumie teraz poważnie się zastanawiam dlaczego, bo wcale takie złe nie były, i towarzystwo miałam eleganckie. 🙂
Oj, tak tak, ten Pan od czterech piw nigdy nie zostanie zapomniany. 😀
Surowy to był, trzeba mu przyznać, ale ja Go lubiłam, dało się z Nim pogadać na różne ciekawe tematy.
Ja uwielbiałem audycję, a jak omawialiśmy Kolberga to prawie srałem z zadowolenia.
Audycje, to ja też, po czasie stwierdzam, że lubiłam. :d
@Maja Nie, nie jesteśmy pewni, nie opowiadaj. xd
Oto przemówił głos rozsądku! xddd
Ja tam lubiłam kształcenie, ale na II stopniu. Na I to był pogrom, ale na wiedzy stamtąd szłam przez prawie cały II. 😀
Też lubiłam kształcenie na drugim stopniu. Fajnego mieliśmy gościa
Jeeezu, czy jestem jedyną czytelniczką tego bloga, która nie jest po muzycznej i nie może się w tej kwestii wypowiedzieć? 😉
Piosenka "Welcome to the mad house" Rozwaliła system. Ona jest super. 🙂
Pozdrawiam i powodzenia w nowym roku szkolnym. 🙂
Nie, Weroniko. Nie jesteś. 🙂
Ja też niestety nie jestem po muzycznej. 🙁
Kształcenie lubiłam, audycje też. 🙂