A zaczęło się niewinnie. Byłam sobie ja na rekolekcjach, wyjazd ze szkoły, normalna rzecz. Nienormalny jest tylko termin, ale w naszej szkole jest taki zwyczaj, że na rekolekcje jeździ się w październiku, bo w kwietniu, to jużkażdy myśli o maturze i w sumie jest to dosyć logiczne.
Na tym wyjeździe właśnie stało się coś, co skłoniło mnie do zastanowienia, a w konsekwencji do napisania tego wpisu. Widziałam tam, jak jeden chłopak zwrócił się do drugiego z tekstem: ej, ty, tutaj nazwisko, a ty nie będziesz koło nas stał! I sobie poszedł. W mojej głowie natychmiast pojawiło się jedno pytanie. I to wcale nie o to, co ten chłopak im zrobił, że go tak nie lubią. Nie o to, czym ten chłopak różni się od grupy, że go wykluczają. Nawet nie o to, dlaczego w społeczeństwie jest tak, że jak ktośjest inny, to go się raczej odrzuca. Nie. W mojej głowie pojawiło się pytanie, po co tamten koleś się w ogóle odzywał? No bo powiedzcie mi, jesteśmy w liceum, w ostatniej klasie, na wybory idziemy, piszemy egzaminy, wybieramy studia. I teraz, naszym życiowym celem jest podbić do kogoś i powiedzieć: a wiesz co, tak właściwie, to uważam, że jesteś głupi. Pomoże nam to jakoś? Dowartościuje nas? Kurde, jak ja kogoś nie lubię, po prostu z nim nie gadam, nie podchodzę do niego, ewentualnie głosuję przeciwko niemu. Nie, oni sobie muszą podejść i się wyrazić.
Przechodząc do tematu wpisu, wkurzają mnie hejterzy. I to tak na prawdę ostro. Hejtuję hejterów. Ostatnio bardziej niżzwykle, choćw sumie nie wiem, dlaczego. No ale zobaczcie sami. Ile wokół nas tego jest? Wyobraźcie sobie, że mówicie, że… no nie wiem… a wiecie, Kowalscy pojechali do Grecji! I w tym momencie zawsze, ale to zawsze przy stole znajdzie się choć jedna taka osoba, która powie: noooooo, jak się ma kasę, to się jeździ! I, słuchajcie, oni to mówią takim tonem, jakby to był przekręt. Przekręt, że ktoś, no wiecie, chodzi do pracy, dużo i ma za to hajs. Im się włącza wtedy jakiśmagiczny system obronny, który zdaje mi się, że działa mniej więcej tak: o, mówi o nich, chciałby mieć tak jak oni, co on sobie myśli, że ja nie pracuję, przecież ja pracuję, pewnie ciężej niż oni, a oni sobie jeżdżą! No i wypala z tym swoim: ha, oni, to sobie jeżdżą, jak mają pieniądze. Kurcze, a ty, jakbyś miał, to byś nie jeździł? Sąsiad kupił nowy samochód? No kuuuuuuurde, bezczelny, co? Bo ty, jakbyś miał hajs to byś sobie nie kupił! A spróbujcie im tak wtedy powiedzieć! To albo się obrażą, albo zaczną udowadniać, że nie, oni by sobie lepszy kupili!
Ludzie ogólnie mają tendencję do robienia problemów z niczego. Bo mi już nie chodzi o to, czy ktośma rację, kiedy się do drugiego przywali, że ma bardzo dużo pieniędzy, że się spóźnił na obiad, że czyta nie takie książki… Nie chodzi o to, kto ma rację. Chodzi o to, czemu właściwie poświęcamy temu tyle uwagi? Czemu nas tak bardzo obchodzą ludzie, którzy mogąwyjechać do Egiptu, podczas gdy my akurat nie? Czy to nam dodaje pieniędzy? Czemu nas aż tak obchodzi, że ktoś trochę inaczej podchodzi do kwestii nauki i wykluczamy sobie, zależnie od charakteru, ludzi leniwych lub pracowitych? Czemu ludzi bawi napisanie w internecie, że cośogólnie jest do dupy? Jasne, ja sobie na dzień ponarzekam, ja sama mam, tak jak ostatnio na blogu, dni hejtu na wesoło, albo dni realizmu ala Żeromski, czyli tylko sobie iść w łeb strzelić… Mam nawet dni, kiedy miło jest posłuchać dissów, bo już nic innego nie pomoże. Ale po co to się tak czepiać szczegółów? Po co mówićkomuś, że go nie lubimy? No to sobie go nie lubmy w spokoju, co nam kto broni? Tylko czy to nam jakośpomoże, że będziemy to sobie maksymalnie okazywać przez pół dnia?
I teraz wiele osób się zastanawia, po co ja to w ogóle piszę? Przecież to są banały! Może i są. Mnie niepokoi zupełnie coś innego. Niektórzy hejterzy wcale nie mają wyjątkowo wymyślnego powodu, żeby hejtować, oni tak po prostu lubią. Albo im się wydaje, że ich punkt widzenia jest najważniejszy. Albo sami mają kompleksy i się wyładowują na ludziach. Albo się odgrywają za dawne krzywdy. Cokolwiek by to nie było, załużmy, że taki hejter powie komuś, że jest beznadziejny. Ten ktoś. Wiecie co mnie wpienia bardziej od hejterów? Że te biedne ktosie w to wierzą!
Znam mnóstwo ludzi, którym tak długo ktoś coś wmawiał, że teraz wierzą w to ślepo, nie ma dla nich absolutnie żadnego innego wyjścia i światopoglądu, choćbyś ich błagał, płakał przed nimi, dawał im naukowe dowody, nic nie pomoże, oni nobla dostaną i jeszcze za to przeproszą. Już hejt hejtem, spoko, piszcie dissy, jak was bawi, jasne, lepsze to, niż wojna, ale czemu ludzie dają się wpędzać w kompleksy? To jest moje jedyne marzenie w niektórych momentach życia, żeby ci ludzie, wszyscy, zobaczyli, jacy są na prawdę. Przestraszeni, przekonani o swojej małej wartości, poblokowani, udający, że są realistami, a tak na prawdę nie mający ani grama zaufania do świata… żeby oni wreszcie dostrzegli to, czego dostrzec nie umieją, najczęściej są to ich dobre strony. Co ciekawe właśnie na tych rekolekcjach mówili o akceptacji w grupie, że dużo ludzi robi jakieś rzeczy tylko po to, żeby być akceptowanym… mówili o tym, żebyśmy myśleli o swojej drodze życia. Żebyśmy pamiętali o własnych zasadach. Żebyśmy nie dali się wpędzać w kompleksy z powodu tego, co myślimy. To nie znaczy, że teraz ważne ma być dla nas tylko nasze widzimisię. Nie. To, przynajmniej dla mnie, oznacza, że… ludzie! No nie wolno! Nie wolno dać sobie wmówić, że coś co robisz nie ma sensu, bo jednej osobie to nie pasuje! Nie wolno sobie wmówić, że jak już jeden jest lepszy ode mnie, to ja tego nie będę robić, bo już nie będę najlepszy. Że jak mi jedna osoba powiedziała, że jestem debilem, to na pewno jestem. Poszukajcie. Może jednak nie jesteście. Posłuchajcie tych, zwykle mnóstwa, innych osób, które próbują wam przekazać, że wcale tak nie jest. Widziałam już kompleksy na tle wzroku (człowieku, przestań przepraszać, żę żyjesz), kompleksy na tle zainteresowań (człeniu, poszukaj ty dobrze), kompleksy na tle "a bo mi ludzie powiedzieli" (oni teżsą ludźmi, mylić się mogą!). Znam dziewczynę, która ma przynajmniej ze dwa talenty, cudownego towarzysza życia i kilka fajnych pomysłów, a nadal się zastanawia, co jest z nią nie tak. ZNam chłopaka, który obwinia się za wszystko tylko dlatego, że ktoś mu kiedyś powiedział, że sam gdzieś nie trafi. ZNam dziewczynę, która uważa, że przynosi wstyd znajomym, zanim pomyślą tak znajomi. ZNam chłopaka, któremu tak długo wmawiali, że się zawsze myli i ogólnie jest dziwny, że on w to, cholera, uwierzył.
A ja tak tylko siedzę i się zastanawiam, jak ich przekonać, żeby nie słuchali hejterów i żeby sami nimi nie byli. Bo co najlepsze, te wszystkie głupoty o nich samych najczęściej wmawiają im… oni sami.
Ty, który jesteś mniejszym kosmitą, niżci się zdaje. TY, który wcale nie popełniasz tak wielu błędów. TY, która jesteś trzy razy inteligentniejsza od tych, którym podobno przynosisz wstyd. TY, która piszesz lepiej, niżbyś chciała przyznać, a mówisz, że zmiany są nieodwracalne i już nic nie pomoże. Ty, któremu się wydaje, że jak jeden się tobą znudził, to znudzi się cały świat. Ty, która uważasz, żę lepiej siedziećcicho dla świętego spokoju…
Zróbcie mi przyjemność i napiszcie w komentarzach jedną rzecz, którą ostatnio zrobiliście, wy. I bardzo się wam ona podoba.
Kończę ten, dziwny jak na mnie i cholernie poważny wpis i pozdrawiam was.
Ja – Majka
PS Moniu, mówiłaś, że lider powinien mieć coś żółtego? Jak dla mnie hejter, za to, co potrafi wmówić swoim znajomym, dzieciom, rodzeństwu, pracownikom… powinien mieć na czole napisane burak. Jeśli nie gorzej, ale nie chcę się wyrażać. Albo wiesz co, nawet nie. Nawet na poważniejszy pocisk nie zasługuje, dobry diss to też jest sztuka!
15 odpowiedzi na “hejt na hejterów, czyli poważny wpis raz na ruski rok”
ja też nie lubię hejterów a miałam przyjemność być zhejtowana na facebooku za to, że niewidzę
Oj, zgadzam się Maju, zgadzam w całej rozciągłości. Zdaje się, że coraz więcej tego jest.
Nie popieram chejtowania. Rozumiem, że komuś coś się nie podoba, ale nie zatruwajmy tym innym życia. No i te kopleksy. Wyjście jest naprawdę trudne. Zwłaszcza, jeśli samemu się to sobie mówi i inni.
Z tym to i ja mam problem.
Co zrobiłem ostatno i mi się podobało? hmm. Samochodzik z Lego i niekończony narazie dom z garażem.
Maju, z wpisem w punkt. No inaczej się nie da.
Kurde, Maja, cholernie dobry wpis.
Ee… Co prawda chyba nie jestem żadną z tych osób, które wymieniłaś, ale… Nie wiem… Ostatnio doszłam sama z nawigacją w parę miejsc. Ale nie czuję się z tego powodu bardzo dumna, bo zaraz myślę sobie, że tyle innych rzeczy spierdzieliłam i pierdzielę nawet w tej chwili, tyle błędów popełniłam, tak mi jesienna depresja dobija, że chęć na cieszenie się z tego od razu się zmniejsza.
NO i właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Uczmy się cieszyć z małych rzeczy.
Mhm, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest?
A ja powiem tak: Jedyną bronią na hejterstwo, jest poznanie własnej wartości i każdy kto nie zgadza się z naszą opinią na nasz temat jest nie wart tego, żeby z nim przebywał taki inteligent jak ja. Zawsze wszystkim powtarzam, że jestem bogiem, a przynajmniej boski. Wielu hipokrytów się z tym nie zgadza, czego dowodem są niektóre komentarze na moim blogu. Mimo to, nadal tak uważam i komentarze typu: „Nie uważam cię za boga”, oraz „wkurza mnie to twoje wywyższanie się”, tak naprawdę niczego nie zmienia. W moim przypadku, ludzie, albo to zaakceptują, albo dowidzenia! Nie mam zamiaru niczego w moim myśleniu na swój temat zmieniać. Jestem Bogiem i basta! 😛 Myślenie w taki sposób bardzo pomaga w życiu ponieważ otaczają cię ludzie ciebie warci, tacy, którzy na moje wywody potrafią się nie raz uśmiechnąć i też za żartować, zamiast mówić, że obrażam ich uczucia religijne. Jestem jaki jestem i się nie mam zamiaru zmieniać. Akceptujesz to? Super! nie? no to droga wolna.
I jeszcze jedno: Jestem ateistą, więc swera religijna jakby mnie nie interesuje, ale jeśli miałbym cokolwiek w tej materii powiedzieć, to już sama biblia pisze, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, ergo, jesteśmy boscy, więc czemu tu zaprzeczać? 😛
Jedna siostra, którą znam, często powtarzała, że przykazanie mówi: kochaj bliźniego jak! Siebie samego. Nie mniej. Nie bardziej.
tak? to niech mi ktoś powie dlaczego znajomi na facebooku mnie blokują? albo mówią że jestem głupia?
Powodów może być parę. Mogą nie mieć ochoty się z Tobą zadawać, bo coś im zrobiłeś/aś, nie znam Twojej gumeczkowej płci. Mogą zwyczajnie nie chcieć tego, bo szkoda im zachodu, żeby Cię głęboko poznać i dotrzeć do tego, co w Tobie dobre. Albo mogą też uznać, że słaby z Ciebie człowiek i można sobie poużywać na kimś takim, bo czemu nie. Można wymieniać i wymieniać.
Zakreślam cały wpis takim ładnym, niebieskim pisakiem i się pod tym podpisuję rękami i nogami.
Metaforycznie, bo Macbooka dewastować nie będę, starczy mu męczenia się ze mną na codzień, biedactwu.