Kategorie
co u mnie

Jak to dobrze, że po waszych zajęciach już jest weekend! Czyli muzyka, sny o przyszłości i montaż, jako stan umysłu.

Drogi czytelniku!

Już trzy tygodnie po feriach, a na blogu cisza, czas to zmienić!
Tydzień po zakończeniu ferii, w piątek, na montażu, nasz nauczyciel zamyślił się na chwilę, posłuchał, co wygadujemy i powiedział szczerze: „jak dobrze, że po waszych zajęciach już jest weekend!”. Doceniam szczerość i rozumiem uczucie. Montaż, to nie lekcje, to stan umysłu, podczas którego zadania, które robisz, rzucają ci się na mózg w stopniu interesującym.
Zawsze opowiadam o realizacji dźwięku, jako o zawodzie pomiędzy technicznym a artystycznym. No bo ja rozumiem, kable, instalacje, komputery… Ale jednak inwencję twórczą trzeba mieć. Trzeba słyszeć. Trzeba się nauczyć, jak wykorzystywać możliwości, które dają nam częstotliwości, dynamika, zmiany fazowe…

Drogi czytelniku!

Już trzy tygodnie po feriach, a na blogu cisza, czas to zmienić!
Tydzień po zakończeniu ferii, w piątek, na montażu, nasz nauczyciel zamyślił się na chwilę, posłuchał, co wygadujemy i powiedział szczerze: "jak dobrze, że po waszych zajęciach już jest weekend!". Doceniam szczerość i rozumiem uczucie. Montaż, to nie lekcje, to stan umysłu, podczas którego zadania, które robisz, rzucają ci się na mózg w stopniu interesującym.
Zawsze opowiadam o realizacji dźwięku, jako o zawodzie pomiędzy technicznym a artystycznym. No bo ja rozumiem, kable, instalacje, komputery… Ale jednak inwencję twórczą trzeba mieć. Trzeba słyszeć. Trzeba się nauczyć, jak wykorzystywać możliwości, które dają nam częstotliwości, dynamika, zmiany fazowe…
– No targaj te meble, targaj! – Ta zachęta pochodziła od naszego nauczyciela montażu. Słowa zabrzmiały mało artystycznie. Właśnie robiliśmy reklamę firmy, produkującej meble, a słowo meble trzeba było w odpowiednim miejscu przesunąć.
– I gdzie w końcu są te meble? – Zapytał w pewnym momencie pewien uczeń. Ponieważ to pytanie było zadane po raz ósmy, Sylwia uświadomiła mu dobitnie, gdzie meble mogłyby się znajdować. W tym samym momencie koleżanka montowała skecz audio, w którym to skeczu nadmiernie często wspominana była pewna żaba, a Sylwia była jużprzy następnym zadaniu, czyli ścieżce dźwiękowej do przedstawienia.
Jednocześnie ja domagałam się uwagi, mówiąc, że jakby ktośmi pomógł to wszystko pozapinać, byłoby super. Żeby nie było, sformułowanie "zapiąć efekt" jest całkowicie normalne i powszechnie używane. Pomimo mebli, efektów i żab, mamy oczywiście też czas na omówienie anegdotek studenckich i egzaminowych, cen specjalistycznego sprzętu, a także rozważenie niecierpiącego zwłoki problemu: jakie napoje są dobre w automacie i czy automat w ogóle aktualnie działa. Najdroższa kawa na świecie, to bardzo ciekawy temat, poczytaj sobie, Czytelniku drogi, z czego jest zrobiona.
Montaż to jedno, druga sprawa to to, co się odbywa w studiu, gdy w drugiej klasie dochodzi do nagrywania. Byłam przy kilku takich lekcjach i natychmiast zapowiedziałam, że jak ja będę miała w tym studiu coś zaśpiewać, to bardzo proszę, żeby ktoś mi nagrał, jakie komentarze padały w reżyserce. A potem się zastanowiłam jeszcze raz, czy na prawdę chcę to wiedzieć i do tej pory nie jestem pewna. Dlatego właśnie mikrofon w reżyserce działa tylko wtedy, gdy naciśnie się guzik.
Naszczęście do naszych przygód nagranych jest jeszcze trochę czasu. Na razie uczymy się montażu, percepcji i audio cyfrowego i próbujemy niedopuścić do zatracenia artystycznych dusz. A będąc pod koniec reklamy mebli jest to dosyć trudne. Na pytanie: "kiedy się używa takiego pogłosu?" byłam wtedy w stanie odpowiedzieć: "jak tak jest w scenariuszu!". Scenariusz, to świętość, Czytelniku drogi, jak sobie klient życzy!
– łokieć, pięta i nie ma klienta. – Stwierdził wtedy z pewną melanholią nasz kolega, odrywając się na chwilę od tych przemeblowań.

A propos przemeblowań, przestawiono mi biurko. Tym razem nie w szkole, tylko w domu. Mam teraz taki własny kącik między moim biurkiem, ścianą a piętrowym łóżkiem, które jest za mną, jak siedzę. Powiesiłyśmy na łóżku koc, żeby mój laptop nie świecił Emili po oczach i można żyć. Będąc przy temacie Emili mogę jeszcze dodać, że pół ferii z niąsiedziałam, bo, będąc na lodowisku, złamała sobie rękę. A zrobiła to w tak idiotycznym miejscu, że gips miała nie na lub przy samym nadgarstku, ale aż ponad łokieć. Nie bardzo mogła coś tą rękąrobić, dobrze, że to była lewa ręka, to przynajmniej pisać i rysować mogła.
Trochę z tego względu,a trochę ze względu na to, że Emi uzbierała sobie trochę forsy, zakupiony został spory zestaw lego z Harrego Pottera. "Wielka sala". Wielka sala na prawdę jest wielka i przez ostatnie tygodnie dumnie dekorowała środek naszego pokoju, cobyśmy się nią mogły cieszyć i chwalić. Śmieją się ze mnie, że tylko dlatego namawiałam usilnie moją siostrę do lektury Pottera, żeby sobie bezkarnie móc kupować potterowe zabawki, których dla siebie już mi kupić głupio.

Jak już mówimy o kupowaniu, coś kupiłam. Bardzo to coś lubię, przyznać to muszę. Ale pochwalę się chyba dopiero wtedy, kiedy nagram ten, dawno już obiecywany, wpis głosowy o reszcie moich instrumentów. Muszę jednak powiedzieć, że moje nieśmiałe marzenie o produkowaniu muzyki delikatnie o sobie przypomina. Ostatnio miałam niewątpliwą przyjemność usiąść do takiej drobnej produkcji podczas jednego montażu, za co bardzo mojemu nauczycielowi dziękuję, bo to na prawdę fajna praca. Choć nie wiem, czy jak Pan usłyszy jeszcze raz coś, co choć w najmniejszym stopniu przypomni Panu prism, to jeszcze się Pan kiedyś do mnie odezwie.
Podziękowania należą się także naszemu drugiemu nauczycielowi zawodu, który nie tylko ostatnio nam tłumaczył, jak podłączyć i odłączyć scenę w sali gimnastycznej, ale też z dużą dozą cierpliwości odpowiadał na kilka naszych idiotycznych pytań, których, z litości dla samej siebie, tu nie przytoczę. Powiem jedynie, że jeśli się chce rozkładać i składać nagłośnienie, to wypadałoby nie tylko znać sprzęt, mikser i salę, ale też ogólnie topografię i nomenklaturę budynku. Schowków na sprzęt na prawdę może być więcej, niż jeden, a drzwi raz otwartych nie należy próbować jeszcze raz otwierać kluczem. To NIE zadziała!

Zastanawiałam się mocno, co bym jeszcze mogła w tym wpisie napisać. Ferie minęły mi szybko, pierwszy tydzień w domu z EMilą, z resztą sama też się pochorowałam, drugi na okazyjnych wyprawach do stolicy, raz w Laskach, raz w odwiedzinach. Ogólnie sobie istniałam. Przy okazji pragnęłabym coś sprostować. Często słyszę, że wpisy na moim, i nie tylko moim blogu, przekłamują rzeczywistość. I jest to w sumie święta racja, bo jednak w blogowych wpisach ukazuje się tylko te ułamki rzeczywistości, które się chce. Mówi się o rzeczach dobrych. Albo złych, zależy od formuły bloga. Jeśli jednak chodzi o ten wpis, na prawdę się zastanawiałam, co napisać. Co się u mnie działo? I na prawdę, ostatnio mojąrzeczywistość stanowi montaż, żarty z montażu, muzyka, niedosypianie w nocy, spanie w dzień… Swoją drogą to jeden z moich najgorszych pomysłów. Ale oprócz tych rzeczy, szczerze, nie mogę sobie przypomnieć nic charakterystycznego. Może to źle, ale serio… Ostatnimi czasy muszę przyznać, że bardziej żyję premierami płytowymi i klawiszami, niż spotkaniami, wyjściami czy eventami. Nie zaprzyjaźniłam się z nieznanymi obszarami Krakowa, natomiast, siedząc w ciepłym wnętrzu internatu, dbałam o moją przyjaźń z youtubem. Nie dzieje się też nic jakoś wybitnie stresującego. Dopiero teraz się dziaćzacznie, bo w sobotę piszę egzamin, a za tydzień mam dwa wydarzenia, o których tu jeszcze napiszę. A nie, przepraszam. Jedno wydarzenie miałam w zeszłą sobotę. Kamil urządza urodziny miesiąc po fakcie. To już taka tradycja. Tradycją jest też to, że uczczono jego narodzenie festiwalem pizzy, który sam w sobie też jest okazją godną uwagi. To się działo w Warszawie. W Żyrardowie natomiast odwiedziła mnie Becia i planowałyśmy przyszłą karierę muzyczną. W ogóle ja jestem ostatnio zafascynowana planowaniem przyszłych karier. Takie hobby mam. CO nie, Weronika? :d
A, no i jeszcze, przyszłą karierę krytyka kulinarnego wróżę mojej drogiej Zuzi Human, która od tego zdania nie ma prawa się na mnie obrazić, że znowu o niej nie wspomniałam w tym przydługim liście! Zuziu, już nie mogę się doczekać naszej wyprawy na azjatyckie pierożki. 🙂

I tak chyba ten mój list zakończę, bo na prawdę pomysły się kończą. Niedługo będzie więcej, to wtedy napiszę. Teraz wracam do muzyki. Jutro wychodzi płyta Lauva, w kwietniu wychodzi płyta Aleca Benjamina, a dziś wyszedł ostatni singiel, a Billie Eilish nagrała piosenkę do nowego Bonda. Żyć nie umierać.
Informacje na facebooku dotyczące festiwalu w Ostródzie przypominają mi również o reggae, więc pragnę z radością rozgłosić plotkę. Podobno nowa płyta Vavamuffin już w tym roku! Życzę im szczęścia, bo spodziewam się czegoś dobrego. 🙂

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania i przypomnienia, o czym zapomniałam.
Ja – Majka

PS: Nowa piosenka Aleca jest tutaj. Dedykuję ją tym moim znajomym, którzy doskonale wiedzą, że jak czegoś nie można powiedzieć lub zrobić, to najlepiej to opisać. Jak nie pomoże, to przynajmniej fajne opowiadanko zostanie.

6 odpowiedzi na “Jak to dobrze, że po waszych zajęciach już jest weekend! Czyli muzyka, sny o przyszłości i montaż, jako stan umysłu.”

Czekałem, czekałem i doczekałem się. Uwielbiam takie twoje wpisy. i piosenka też wspaniała jest. Dzięki.

Haha, to niedopatrzenie. Miałam na myśli dwa ważne. Jedno stresujące, a potem dwa warte uwagi wyjścia.

No, tak już lepiej. 😛

To znaczy, może inaczej:
Na początku może być odrobinę stresująco rzeczywiście, bo trzeba tam wejść jakimś sposobem, którego jeszcze nie zdążyłem opracować, ale potem to już wiesz… Sama przyjemność XD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares