Dzień dobry!
Jest środek lipca i upały, a ja jeszcze NIE jestem chora. Zważywszy na to, że zazwyczaj właśnie w największe upały i na same wakacje potrafiłam się przeziębić, jest co świętować. W ramach tego świętowania pomyślałam, że napiszę Ci, drogi Czytelniku, co ostatnio robię i czytam. Z przewagą czytania, rzecz jasna.
Rozpoczynając od środka czerwca, sesję zdałam. Ktoś, kto mówi, że do egzaminu absolutnie nie da się przygotować w jeden, dwa dni, absolutnie nigdy nie był na studiach. Nie polecam jednak tej metody, jak się nagle przypomni, że aha, była ta jeszcze jedna prezentacja, to człowiek naprawdę nie wie, od czego zacząć. Obserwację mam taką, że niby ten rok był ogólnym wstępem do zarysu podstaw tematyki moich studiów, ale jednak już się zdarza, że jak w moim otoczeniu pada pytanie o niepełnosprawność i to, niespodzianka, nie tylko moją, to coś tam mój mózg potrafi wyprodukować.
Właśnie, a propos mózgu i tego, co tam w nim przechowujemy przez czas jakiś. Ostatnio odwiedziłam przyjaciela z podstawówki. Widzimy się rzadko, co wcale nam nie przeszkadza znajdować sobie tematów do rozmów, od plotek do długich dyskusji. Tym razem, w trakcie którejś, wyszło nam, że w sumie podstawówka się przydaje. Moje pedagogiczne studia i jakieś tam własne doświadczenia mają teraz mnóstwo do powiedzenia o naszym programie i sposobie nauczania, a także o systemie oceniania, który potrafi być pomyłką na międzynarodową skalę, ale jednak…
Ładują nam do głów mnóstwo rzeczy, przeróżnych rzeczy, od bardziej potrzebnych, poprzez neutralne, aż do takich, co już potem zostają dobrze znanym żartem, że niby po co mi się to kiedyś przyda.
No i fajnie, ale jednak, jak człowiek przez te dawne lekcje przyrody / geografii, gdzie mu pani wbijała do głowy, ile te wszystkie iglaczki wytrzymują bez wody, teraz wie, że jeszcze nie musi podlewać własnych drzewek, to co? Nie przydatne? Pewnie, że przydatne! :d
W ramach dalszego badania tematu dziś wyciągnęłam atlas świata. Tu dygresja, jak ktoś widzi, to atlas jest książką. Jak ktośnie widzi i chce obejrzeć dostępny w naszym kraju atlas, wyciąga dwie teczki, chciałoby się dodać: wielkie i ciężkie, z żelaza, stali… Nie, to nie ten wierszyk. W każdym razie potężna jest ta dawka wiedzy. W teczkach są dotykowe mapy, które, stwierdzam ze zdumieniem, nadal umiem czytać! Jasne, nie tak, jak w podstawówce, siebie z tamtego czasu nadal podziwiam, że umiałam pokazać, co jest co, ale jednak nadal kojarzę ze sobą fakty, żeby nie powiedzieć, łączę kropki. Niby niektóre symbole mi się mieszają i te podróże palcem po mapie wychodzą mi czasem trochę dalsze, niżchciałam, ale jednak wiem, że tu jest góra, tu jeziorko, a tu, nie wiem, równik.
Jak jużwróciłam z tych dalekich podróży, czyli, mówiąc konkretniej, z podłogi, na której mi się te mapy mieszczą, postanowiłam napisać tutaj, puki mam czas. Przecież się książki same nie przeczytają…
Tak, Czytelniku, znowu czytam. Jestem z tego zadowolona, bo przez ostatni rok miałam okresy, zwłaszcza te stresujące, kiedy nie chciało mi się zapoznawać z żadnymi historiami, a już na pewno nie z nieznanymi. Teraz natomiast przerzuciłam się prawie całkowicie z youtuba na aplikację do odtwarzania audiobooków i ebooków i podróżuję z nimi.
Klimaty, trzeba przyznać, dość rozmaite. Aktualnie idzie u mnie na zmianę Tery Pratchett i Jerzy Broszkiewicz.
Pierwszy autor, gentleman z Anglii, zapewnia mi inteligentną rozrywkę już od pewnego czasu, bo odkąd mnie Dawid namówił, odtąd co jakiś czas go pytam: Dawid, i którą część teraz? No fakt, w "świecie dysku" trochę tego jest, na szczęście chronologia wydawnicza nie jest tu wymagana. Surrealistyczna fantastyka z bezbłędnymi nawiązaniami do świata rzeczywistego, cynizm, a jednocześnie zawsze odrobina nadziei, wciągające przygody dla młodzieży, morał, co zrozumiejąwszyscy, a jednocześnie żarty zupełnie nie dla najmłodszych, wplatane w sposób bezczelnie oczywisty, to jest to, co znalazłam u Pratchetta. Czyli czuję się tam, nie ma co ukrywać, jak we własnej głowie. Cudowne są te książki, choć wymagają skupienia. Jak próbujemy ogarnąć, których bohaterów już znamy, gdzie się kończy zdanie, a także, dlaczego przyczyna i skutek są zamienione kolejnością, to nie można się rozpraszać.
Drugi autor, pan Broszkiewicz, jak słychać dżentelmen z Polski, oferuje coś pomiędzy Niziurskim a Bachdajem, tak bym powiedziała. Jak byłam młodsza to trochę się tych młodzieżowych książek minionego ustroju czytało i miło jest wrócić do klimatu, zwłaszcza, że tu naprawdę, oprócz przygód, znajdzie się też parę bardzo mądrych i ładnych cytatów. I niby książki nie odkrywają Ameryki i nie są bardzo skomplikowane, ale jednak kto by czasem nie chciał, żeby ich pan kapitan zabrał w podróż po dalekich lądach w poszukiwaniu wielkich, większych i największych przygód? Oczywiście muszę pamiętać o tym, że jakby mieszkańcy dalekich lądów dowiedzieli się, jak leniwa potrafię być, albo przeciwnie, jakie czasami mam pomysły na spędzanie wolnego czasu, to by mnie prawdopodobnie zawrócili do domu z użyciem ostrych narzędzi… Ale przygoda jest!
Przygody przeżywam, na szczęście, nie tylko w książkach, ale też w świecie prawdziwym. Pod koniec czerwca na przykład odwiedziłam z moją siostrą dwa wydarzenia.
Tu należy wspomnieć istotną sprawę. Sesja, to nic, sesję się ma co pół roku. Moja siostra skończyła podstawówkę! Wiadomo, egzaminy, wybory życiowe, polonez, dyplomy i zakończenia… Działo się wiele. Serdecznie Ci, Emi, gratuluję ja i cała sekcja komentarzy!
Z tej okazji, a także z okazji marcowych urodzin, Emila otrzymała ode mnie obietnicę, że tym razem przynajmniej jeden dzień Opener Festival musimy zobaczyć.
I faktycznie, pod koniec czerwca, dokładnie w dzień imienin mojej siostry, wyruszyłyśmy do Gdyni.
Nocowałyśmy u cioci mojej koleżanki. Chciałoby się tu zacytować Makuszyńskiego:
"Ewcia zwała ją "ciocią", chociaż niewiele prawnych podstaw istniało do tego czcigodnego tytułu. I pan Tyszowski, nie wiedząc, jak jej wyrazić serdeczną i tkliwą wdzięczność, mianował ją też "ciocią", tak że po kilku latach nikt nie używał ani jej imienia, ani jej nazwiska i dla całej ulicy, dla sklepikarza i listonosza, dla stróża i dla całego domu była ciocią."
K. Makuszyński "szaleństwa panny Ewy"
Więc i ja nazwę ją ciocią, zwłaszcza, że jak przyjechałyśmy, okazało się, że nie tylko imięEmilki się tamtego dnia "zaczerwieniło w kalendarzu".
Ciocia pożyczyła nam dobrej zabawy i przykazała po powrocie NIE śpiewać, bo będą spać. Obiecałyśmy, że dobrze, będziemy śpiewać w pociągu, a następnie ruszyłyśmy w deszcz, bo, oczywiście, lało.
Festiwal nam się spodobał, nie tylko koncerty, ale i różne atrakcje towarzyszące. Okazało się, że mi w życiu, to generalnie brakowało jednej rzeczy, basenu z piłkami! Jak będę sławna i bogata, to ja chcę taki basen!
Posłuchałyśmy koncertów, przeszłyśmy się po stoiskach, porobiłyśmy kilka niezmiernie artystycznych fotografii… #TenWspominanyBasen
Swoją drogą, ten moment, kiedy się dowiadujesz, że twoja czternastoletnia siostra prawdopodobnie słuchała w pociągu ostrzejszej muzyki, niż ty. Było fajnie!
Po koncertach natomiast trzeba było wrócić. Pamiętamy wszyscy o obietnicy, złożonej cioci, co będzie w tym pociągu?!
W pociągu był facet, przeglądający tiktoka. Trzeba tu dodać, że jak on przeglądał, to przeglądał tak, że wraz z nim tego tiktoka widział cały wagon. W pewnym momencie facet, wyraźnie będąc już "zmęczony" życiem, walnął telefon na stolik przed sobą i zasnął. Tiktok, rzecz jasna, nie wiedział o tym i darł się dalej. Tiktok gra, muzyczka jakaś akurat, facet śpi, SKMka nie wyraża zdania na ten temat.
I wtedy właśnie odezwał się we mnie stres całego miesiąca. Czerwiec, z wielu niezależnych powodów, nienależał do najłatwiejszych. Praca, sesja, inne obywatelskie obowiązki, na koniec zaś ta samodzielna podróż, wszystko to sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czemu ten facet może z siebie robić debila, a ja NIE?
Uznałam, że trzeba zadbać o sprawiedliwość na tym świecie. Miałam pusty kubeczek po herbacie z dworca, miałam patyczek do mieszania, byłam perkusistą… A tam sobie muzyczka leciała…
Pierwsza godzina, niedźwiedź śpi. SKMka nadal wstrzymuje się od głosu. A ja GRAM.
Emila wypiła swoją herbatę, mam jużDWA kubeczki i patyczki! Druga godzina, niedźwiedź chrapie…
Ten pan się nawet obudził w pewnym momencie, ale podobno tylko spojrzał na mnie, uśmiechnął się i inaczej położył telefon, żebym lepiej słyszała. ;p
Zawsze chciałam zagrać na ulicy, mamy więc niezły początek. A najlepsze, że jak się naszemu towarzyszowi znudziły nudnawe remiksy z tiktoka, to puścił: Majka, nie jestem ciebie wart.
Zgodziłam się bez protestu. Pamiętając o tym, że nie zamieniłam z tym człowiekiem ani jednego słowa, nie miał więc szans zrobić tego umyślnie, uznałam, że kocham świat, na którym zdarzają się takie przypadki.
Do domu wracałyśmy już następnego dnia, bo w piątek Gdynia, a w niedzielę już Warszawa i Harry Styles.
Szanuję. Nie tylko umie śpiewać, ale też ma w swoich gadżetach breloczki. Czyli wreszcie nie tylko Emila mogła sobie coś kupić.
Tu jeszcz ejedne gratulacje dla mojej siostry. Jak jej w piątek wyjaśniłam, żeby zgłaszała swoje potrzeby, jak jej ludzie zasłaniają, bo wystarczy porozmawiać, to tak to zapamiętała, że wniedzielę nie tylko zwróciła uwagę zasłaniającym ludziom, ale i ochronie, jak ludzie nie posłuchali. Z tym, że akurat fakt, nie powinni tam stać.
Przełom miesięcy można uznać za udany. Co się w takim razie dzieje w lipcu?
Jeszcze przed festiwalem byliśmy z Fundacją na spotkaniu z rodzicami dzieci niewidomych, żeby im opowiedzieć, jak może wyglądać przyszłość i że jest sporo rozwiązań problemów, więc spokojnie, pomożemy! Lubię to robić, zawsze dostajemy dużo interesujących pytań i ciepłych słów nie tylko na spotkaniu, ale i potem, w formularzu na naszej stronie. Jeszcze w lipcu odbieraliśmy formularzowe pytania i maile na temat naszego spotkania. Cieszę się, że możemy w ten sposób coś komuś pokazać, wyjaśnić czy pomóc. Oczywiście, nie martw się, Czytelniku, ludzie widzący nas na targach i spotkaniach NIE zapomnieli o naszych wysokich obcasach. Chyba trzeba się po prostu pogodzić z tym, że jeśli my założymy wyższe buty, to oni będą siedzieć, jak na szpilkach.
Ostatnie tygodnie natomiast mijały mi troszkę pod znakiem problemów technicznych, nie tylko związanych z Fundacją. Jednocześnie zaczęła mi szwankować drukarka 3D i własny komputer, a raczej niektóre na nim programy. Cieszę się jednak, że mimo wszystko robię coś z muzyką. Przez to, że nagle nie mam studiów kompletnie zmienił mi się rozkład obowiązków, a co za tym idzie zaburzyłam sobie rytm snu i myślenia tak, że trochę trudno mi się wziąć do zaplanowanej pracy. Tak zawsze jest na początku wakacji i prawdopodobnie już tak zostanie, cieszę się jednak, że mimo wszystko udaje mi się częściej włączyć Logic albo mój zestaw perkusyjny. I z jednym, i z drugim mam trochę do zrobienia i naprawienia, dzięki lekcjom z Andre nie przeraża mnie to jednak tak bardzo, jak przerażałoby kiedyś. Dzięki Bogu za te nasze spotkania, bo jeszcze pół roku temu to, co wyprawia mój komputer załamałoby mnie na długo. Człowiek się jużzbierze, wreszcie ma jakąś siłę psychiczną i resztkę energii do pracy, a tu technologia odmawia posłuszeństwa i zanim się naprawi usterkę, człowiek zapomina, co właściwie chciał zrobić. Każdego to może wykończyć. Na szczęście powoli idzie ku dobremu i zaraz do tego wracam, coś jeszcze poinstalować i może w jednym projekcie podłubać, bo przydałoby się skończyć.
I wpis kończyć też chyba należy, bo w sumie dużo więcej tu napisać nie można. Pozdrawiam wszystkich, którzy wiedzą, jak to jest, jak nawet w wolne dni świat potrafi przytłoczyć i wszystkiego jest za dużo. Czasami napisanie jednego maila lub wykonanie jednego telefonu znaczy więcej, niż cała ta sesja razem wzięta. Dziś jednakwstałam i nawet mi to nie przeszkadza, więc cieszę się, że mogłam do Ciebie, Czytelniku, napisać.
Cytat z muminków:
"Gdybym ja wiedział, że on wie, że przełażę przez te góry dla niego, to potrafiłbym to zrobić."
No więc właśnie, ja idę dalej przełazić, a Tobie Czytelniku, życzę dobrych dni!
Do następnego wpisu. A o czym? To jeszcze trzeba przemyśleć.
Pozdrawiam ja – Majka
PS Emila doceniła Jacoba Coliera, po fragmencie jego koncertu pytając: dlaczego on gra na WSZYSTKIM?
300 odpowiedzi na “To jeszcze trzeba przemyśleć, czyli tiktok w pociągu, książki i podróże nie tylko po mapie”
Niektóre z nas nie chcą chodzić w szpilkach. A jak się w nich pokazujecie, tylko zachęcacie pracodawców do stawiania przed nami takich wymagań.
To trudny temat, bo z jednej strony owszem, możemy zmienić myślenie ludzi, z drugiej strony to samo można powiedzieć o wymaganiu samodzielnego poruszania się, sprawnej obsługi pewnych programów czy innych tego typu spraw. Kiedyś się tego nie wymagało w ogóle. Ja nie jestem w stanie przewidzieć, kto i w jakim stopniu co opanował. Nikomu nic nie nakazuję, ale też nie będę mówić, że czegoś nie umiem, zkoro umiem.
A pracodawcy akurat okazują zrozumienie o tyle, że jużkilka razy otrzymaliśmy od nich pytanie, jak to jest i zawsze mówiliśmy, by ustalać to z konkretną osobą indywidualnie. Każdy ma swoje możliwości, poglądy i upodobania, szanuję to.
Pamiętajmy też, że teraz również zwraca się na to uwagę, z tym, że podświadomie. Możliwe, że pracodawca nie wymaga tego podczas rozmowy o pracę, ale, najmocniej przepraszam, nie chce mi się wierzyć, że żaden z nich nie wziąłby tego pod uwagę wybierając np. osoby, mające brać udział w jakimś oficjalnym wydarzeniu czy delegacji. Może i jest to przykre, ale teżdość zwyczajne, że raczej myśli się o interesie firmy i wybiera się takich pracowników, którzy tę firmę szybko ładnie pokażą. I obawiam się, że czasami, nawet o tym nie myśląc, pracodawca weźmie ze sobą tych, co do tego dresscodu się dopasują, mimo, że naprawdę szczerze nie chce nikogo dyskryminować.
Sama uważam, że najważniejsze są kompetencje pracownika, ale niestety nie mogę się zgodzić z tym, że teraz się tego w ogóle nie wymaga. Wymaga się, tylko się o tym świadomie nie myśli.
Ale poruszanie się albo obsługa komputera są konieczną umiejętnością, a chodzenie w obcasach absolutnie nie. Jeśli pracodawca będzie zatrudniał niewidomą kobietę do pracy w agencji PR czy banku, to patrząc na was może postawić takie wymaganie pro forma.
Nie przesadzajmy, bo idąc tym tropem lepiej nie wykazywać żadnych inicjatyw, bo jeszcze zaczną czegoś wymagać od innych….
Dokładnie. Kiedyś samodzielne poruszanie się i obsługa urządzeń również nie była niezbędna, nikt by nie pomyślał, by jej od niewidomych wymagać. Poza tym, powtórzę się, to, żę czegoś nam nie każą robić, nie znaczy, że nie dają nam plusa za ich robienie. Plus, jak mówiłam, nikogo nie zmuszam i nigdzie nie pisałam, że jest to niezbędne do życia. Mi też nie zawsze jest to potrzebne. Czasami chcę zalożyć i tak, jak ja biorę pod uwagę, że ktoś nie chce, tak inni mogą brać pod uwagę, że ja akurat chcę. A czasami to po prostu wymaganie dresscodu, a przypominam, że to nie ja wymyślam dresscode.
Tylko poruszanie się usamodzielnia, a chodzenie w obcasach jest trudne, niebezpieczne, a przy tym niepotrzebne.
Słowo przeciwko słowu, mogę wymienić teraz z osiem osób, które znam i nie było to dla nich niebezpieczne plus nie tak bardzo niepotrzebne, skoro im się na coś przydało. Poza tym, jak mówiłam, jeśli dla kogoś jest to niebezpieczne i niepotrzebne, nie zmuszamy.
I wydaje mi się, że nic nowego w tym temacie nie wymyślę.
Pani XXX, aplikuje Pani o pracę w naszym banku? A obcasy gdzie? Jak to Pani nie chce, panie z Fundacji Prowadnica zakładają, to albo Pani też założy, albo nici z tej pracy.
Nie rozumiem tego hejtu. Ja odkryłam ten blog pod wpływem spotkania z panią Mają na targach w Opolu i czytam go wiernie. A to właśnie profesjonalny wygląd Fundacji Prowadnica sprawił, że stanęłam przy ich stanowisku. Prezencja jest bardzo ważna, jak to się mówi, pierwsze wrażenie to są sekundy, a drugie lata.
Pełna zgoda z Paulinką. Działania waszej Fundacji mają bardzo negatywny wpływ na wizerunek osób niewidomych.
Jasne. Bo niewidomy powinien chodzić w worku, w ciemnych okularach … właściwie to niech lepiej siedzi w domu i będzie wdzięczny za wszelką pomoc. Jako matka niewidomej osoby czuję się urażona takim wpisem tyflopedagoga ponieważ ja nigdy dziecka nie ograniczałam. Oczwiście biorąc pod uwage bezpieczeństwo. I wszystko przez to, że niewidome młode kobiety założyły obcasy na targi czy konferencję…. Faktycznie „psują” wizerunek …. Gdyby nie czuły się bezpiecznie to by założyły balerinki czy inne obuwie.
Co to jest „wizerunek osób niewidomych”? A jeszcze „negatywny wpływ” na tenże? Rozumiem z tego komentarza, że osoba niewidoma jest zobowiązana przestrzegać jakiegoś kanonu, żeby wpisywać się w stereotyp?
Stereotyp, czyli coś, z czym walczymy. Pedagodzy zwłaszcza. Podobno.
Skończyłam różne pedagogiki, tyflo także, ale na nic podobnego się tam nie natknęłam.
Proszę pani, jakby tak wszyscy równali w dół, to ten świat byłby zaiste smutnym miejscem.
@Maja A co przeczytałaś Pana Jerzego? Tylko "Wielką, większą i największą"? Bo ja tylko to, a może jednak coś mnie w życiu ominęło? 🙂
Ominął cię "długi deszczowy tydzień", wg. mnie mniej cytatów tam było, ale jako książka mi sięchyba podobało bardziej. Trochę tam są starsi i to widać. Inny typ.
Czytałam tylko "Długi deszczowy tydzień", ale naprawdę ok. 🙂
To nie jest równanie w dół tylko elementarne zasady bezpieczeństwa i współżycia społecznego.
Aż chce mi się tu napisać ciąg bardzo brzydkich słów. Obcasy są fajne, bo są fajne: bo stukają, bo fajnie się stopa układa, bo masz wrażenie, że panujesz nad życiem, kiedy założysz but na obcasie, a nawet dwa buty. Jeśli komuś obcasy są niepotrzebne do szczęścia po prostu nie kupuje i nie nosi butów na obcasach. Wszystko. Sprowadzać szpilki do roli psucia, podnoszenia, czy obniżania obrazu niewidomej osoby? No sorry, tak dziwne, że aż śmieszne.
Jamajko, a które częście Prattcheta masz już za sobą? Ja uwielbiam te o straży, o akademikach i Rincewindzie.
Wiedźmikołaj, to jeszcze w święta, potem "piekło pocztowe", bo mi wierni przyjaciele mówią, że jestem podobna do głównego bohatera i, co zabawne, zgadzam sięz tym w stu procentach, a teraz "złodziej czasu". Kwetia jest tego typu, że ja jestem trochęuzależniona od interpetacji Kowalika, więc np. następnych części o naszym pocztmistrzu na razie nie chcę czytać, bo ja to muszę dostać w "odpowiedniej" interpretacji. Ale pewnie jakieś inne poczytam. O straży, oczywiście, słyszalam i planuję. Zawsze jest też opcja po prostu zacząć od początku, zanim skończę, to Kowalik przeczyta wszystko. :d
Ja jako facet, uważam, że i chodzić w opcasach można się nauczyć. Oraz uzależnianie opcasów do obniżania wizerunku osoby niewidomej to jakaś pomyłka. Nie oszukujmy się, wizerunek zewnętrzny ma również znaczenie. Ja, muszę się liczyć, że pracując w danym miejscu powinienem się dostosować do zespołu a nie zespół do mnie. W końcu to ja potencjalnie chcę zdobyć Pracę. Zawsze mogą znaleść kogoś innego. I tak, do banku przychodzą inni ludzie, którzy patrzą i oceniają – niestety, też po wyglądzie. A jeśli ktoś nie chce, boi się butów na opcasie niech ich nie nosi. Niech sam się dogada z pracodawcą. I inni nie powinni zabraniać innym ich nosić.
Super, że sesję zdałaś. Pogratuluj również siostrze.
Osobiście znam tylko jedną niewidomą, która w szpilkach płynie jak boso (i nie jest to Maja :P). Dlaczego ograniczać dzieci/doroslych zabraniając im czegokolwiek? Jest to potrzebne/chcą, niech chodzą, niech pokazują, że się da, że wszystkie te różnice, które sobie ktoś wymyślił nie są tak znaczne, jak się wszystkim wydaje. Mnie zmuszano (w pewnym stopniu) w poprzedniej pracy do konkretnego ubioru i miałem się przez to obrazić? Nie. Tak było w firmie, to ja mam się dostosować, nie firma do mnie. A może chcemy zamknąć niewidomych w domach, niech sobie tylko siedzą i nawet nie wiedzą, że istnieje inny świat, pełen bodźców, których nigdy nie doświadczył, pełen wrażeń i pokus… Nie, zamknąć takiego/taką… 😀
Ja teraz Komornika czytam, Arenę dłużników, to jest. drugi cykl jakby :D.
Co to w ogóle zmienia na obcasach czy bez? Tu raczej chodzi o lepsze samopoczucie kobiety noszącej takie buty. Jeśli spotkam kobietę upośledzoną intelektualnie to czy jej buty wpłyną w moim odbiorze pozytywnie na jej wizerunek? Oczywiście nie.
@Zywek Bo mnie jeszcze nie widziałeś! :d
Ollu, skoro jesteś matką osoby niewidomej, dziwi mnie, że nie dostrzegasz oczekiwań, jakie buduje ich postawa. Zastanów się, ale tak głęboko, czy chciałabyś dowiedzieć się, że twoja córka ma szanse na zatrudnienie jako menedżerka w dużej, znanej firmie, ale jednym z wymagań rekrutacyjnych jest nauka chodzenia w wysokich obcasach.
Tak samo bym się czuła gdyby moja widzącą córka aplikowała na stanowisko w dużej, znanej firmie i jednym z wymagań byłaby nauka chodzenia na obcasach. Mi chodzi jedynie o to, że chodzenie lub nie chodzenie na obcasach nie wpływa na wizerunek osób niewidomych! Czy to, że chodzę lub nie – na szczudłach, nie jeżdżę lub jeżdżę na rolkach czy łyżwach wpływa na mój wizerunek? wychodzi czasami na to, że jak osoba niewidoma robi coś co dla widzących nie jest problemem, ale od niej wymaga opanowania pewnych umiejętności to nie powinna się za bardzo wychylać, bo zepsuje wizerunek osoby niewidomej.
@jamajka to prawda 😛 i pamiętaj, że nigdy nie zobaczę! 😀
Natomiast tego ostatniego komentarza nie rozumiem, może ktoś średnio ogarniętemu rozjaśnić? To źle, że miałąby szansę czy to źle, że musiałąby się nauczyć tak niepotrzebnej rzeczy? Bo jeśli dobrze, że miałąby szansę, ale źle, że musiałąby się nauczyć żałosnego chodzenia na obcasach, to potem możemy pójść w którąś stronę i stwierdzić, że w ogóle źle, że na tym stanowisku musiałaby się uczyć czegokolwiek… Więc w ogóle źle, że ma szansę na to zatrudnienie, bo za dużo się od tej córki będzie oczekiwać 😀
Ja wiem, że dresscode itp, ale widzę coś bardzo niepokojącego w sytuacji gdzie kwestia zatrudnienia tkwi w długości obcasów, a nie w kompetencjach.
Akurat niewidoma menedżerka z kijem i na obcasach to raczej wizerunkowa porażka dla firmy. No chyba, że to fundacja dla ułomnych.
No to jakie obuwie do kija pasuje? Pewnie tylko łyżwy, bo od biedy można hokeistę poudawać 😛 Przesadzasz.
https://kobieta.wp.pl/szpilki-w-pracy-czy-naprawde-musimy-je-nosic-6086148101715073a
To nie jest argument wyssany z palca, mam koleżankę pracującą w banku, gdzie obowiązują czółenka na obcasie o wysokości między 5 a 7 cm. Obecnie raczej nikt nie potraktuje tego zapisu na poważnie przy zatrudnieniu niewidomej pracownicy, ale jeśli będzie miał okazję obserwować Fundację Prowadnica z ich postawą, kto wie?
Maju, co do Pratchetta, to bardzo ciekawe, bo… ja też miałem wrażenie, że to moja głowa na papierze. 😀
Ollu, a co czułaś za każdym razem, gdy Twoje dziecko zderzało się z murem niemożliwości? Gdy świat oczekiwał od niego dostosowania się, a ty tym czasem widziałaś, że poświęca maximum swojej energii, a nie może tego zrobić?
Wiele razy oczekuje się od niewidomych tego, co wykracza daleko za ich możliwości. Ta młodzież chce dodać do tego kolejną cegiełkę.
Podejrzewam, że to samo co każda matka. Widzący też nie potrafią wszystkiego. Wszyscy musimy realnie patrzeć na swoje możliwości. Ja na przykład bardzo chciałam jeździć figurowo na łyżwach 😉 No cóż – nie umiem. Ale nie przeszkadza mi to w podziwianiu innych, a na pewno nie zabraniam nikomu na tych łyżwach jeździć. Podejrzewam też, że nikt nie poie takiemu łyżwiarzowi, że źle wpływa na wizerunek tych którzy jeździć na łyżwach nie potrafią. Swoją drogą moja niewidoma córka chyba lepiej radzi sobie na lodowisku niż ja 😁. I w masowej szkole ją tego nauczyli.
A czego takiego, przepraszam, się oczekuje, co nie jest absolutnie możliwe do wykonania? Gdzie są te głowy, których murem nie przebijesz?
@marolk Ja też widzę coś bardzo niepokojącego w takim zatrudnieniu. Problem w tym, że ja to przyznaję, natomiast, jak akurat ja się dostosuję do dresscodu na jednym, czy drugim wydarzeniu, oskarża mnie się o nie myślenie o dostępności, sztuczność, wyniosłość, nieodpowiedzialność itd. itd. Nie patrząc na to nawet, czy umiem się poruszać i czy jest to dla mnie bezpieczne, czy nie. Co ciekawe, komentujący w ten sposób ludzie wykazują mniejsze zrozumienie od pracodawców, którzy, jak mówiłam, sami pytają nawet nas, jak z tym jest i przyjmują do wiadomości, że to trzeba ustalać indywidualnie. Czyli w zależności od potrzeb danej osoby.
I tu mocno nieadekwatny wydaje mi się komentarz o tym, co czuje matka, jak jej dziecko zderza się z murem niemożliwości. Bo np. dla mnie to po prostu nie był taki mur. Jest mnóstwo innych murów niemożliwości. Serio, ludzie, którzy postawiliby mi konkretne warunki pracy zachowaliby się dużo lepiej od tych, co w ogóle do mnie nie oddzwonią, widząc brak wzroku. Albo tacy, co mówią do mnie, jak do dziecka, kiedy załatwiam u nich sprawę urzędową. Albo tacy, co, jako lekarze, myślą, że jak nie widzę, to też nie słyszę i nie rozumiem. To są mury niemożliwości. I to dużo, dużo wyższe.
Więc, jeśli chodzi o naukę czegokolwiek, w tym przypadku tych butów, to czy ktoś mnie kiedyś spytał, czy umiem w nich chodzić? Nie. Czy ktoś to sprawdził? Nie. Czy ktoś w ogóle zweryfikował pogląd, że to dla mnie niebezpieczne? Nie. A, no bo nie chodzi o mnie, chodzi o innych. Na szczęście pracodawcy weryfikują częściej, niż komentujący.
@piecberg Na szczęście na świecie myślenie w ten sposób o ludziach z ich, jak to mówisz, kijami, się już trochę zmieniło. Dziwi mnie, żę tak mówisz ty, który zawsze podkreślałeś, jak ważne są kompetencję i wizerunek względem klienta.
@pajper Dziękuję ci serdecznie za komentarz na temat tego, o czym pisałam, faktycznie, Pratchettowi do twojego stanu umysłu nawet bliżej. 😉
Panie i Panowie, nie rozumiem tonu tych wypowiedzi. Fundację Prowadnica poznałem w zeszłym roku na targach w Opolu i od tej pory śledzę ich na różnych portalach. A motywacją do zainteresowania się ich stoiskiem był właśnie wygląd. Bo tak to przecież działa, my jednak oceniamy książkę po okładce. Potem obejrzałem ich prace, poznałem profil działalności, ale zaczęło się od zauważenia niewidomych w garniturach, garsonkach i, a owszem, wysokich obcasach. To chyba właśnie lepiej, że osoby niewidome są świadome roli wyglądu, prawda?
A cała dyskusja o oczekiwaniach powinna być sprowadzona do zakończenia dokształcania się. Bo skoro przeciętny pracownik wykonuje pewną czynność w czasie godziny, nie mam prawa wykonać jej w 45 minut, bo zacznie się tego wymagać. Skoro większość osób ma tytuł magistra, ja nie powinienem otwierać przewodu doktorskiego, bo zacznie się tego wymagać. Skoro przeciętny Polak kaleczy gramatykę języka angielskiego, ja nie powinienem dążyć do poprawy, bo zacznie się tego wymagać.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mentalno%C5%9B%C4%87_kraba
Przede wszystkim myślę, że prędzej matka wie, co jest dobre dla swojego dziecka, niż kilka znaczków na ekranie jej komputera. Dziękujemy, mamo niewidomego dziecka, za to, że nie widzisz w swojej głowie tylu ograniczeń.
Ja np. bez problemu poruszam się w czułenkach na obcasach 5-7 cm. Nie widzę, by miało być to mniej bezpieczne od jakiegokolwiek innego obuwia. Np. od sandałów, w których można sobie porządnie obetrzeć stopę o krawężnik lub inną wystającą przeszkodę. Czy mnie ktoś o to zapytał? No skąd, bo wystarczy tylko patrzeć na jeden stereotyp np. niewidomych utrwalony we własnej głowie. A ja więcej razy uderzyłam się w palec w sandałkach, niż potknęłam w jakichkolwiek obcasach, m.in w szpilkach, w których dopiero uczę się chodzić. 🙂
Jeśli mam się wywalić o hulajnogę, to wywalę się tak w obcasach, jak i bez nich. A z resztą bez urazy, ale widziałam dużo osób widzących, które potykały się w obcasach. I co, im też trzeba zabronić, bo to niebezpieczne? No nie, one po prostu się wzięły i się potknęły. Wstaną i pójdą dalej. Względnie skręcą sobie kostkę. Względnie, w najtrudniejszym przypadku, pojadą na SOR. I może wtedy ta konkretna osoba zrezygnuje z obcasów, bo będzie mieć traumę. Nikt nie spojrzy wtedy na to, że kiedyś, dawno temu, miała traumę, tylko na to, że na rozmowę kwalifikacyjną nie włożyła odpowiedniego obuwia. I co, dla tego jednego przypadku kobiety nie mają chodzić w obcasach odgórnie? Bo kiedyś, ktoś, gdzieś się potknął, to wszystkie kobiety mają przestać chodzić? No przecież to totalnie bez sensu.
Gdybym kiedykolwiek dostała propozycję pracy jako managerka w dużej firmie z konkretną pensją, jeszcze, co daj, Panie Boże, bez PFRON, to nauczyłabym się nawet na szczudłach chodzić. :p Oczywiście szczudła są o wiele, wiele mniej bezpieczne niż obcasy. Ale naprawdę, po pierwsze da się w nich nauczyć poruszać, zaświadczam to ja, jak również niezależne od Prowadnicy osoby nie będące "młodzieżą" (Jeśli 25 lat to jest młodzież, to gdzie właściwie zaczyna się "dorosłość???), a po drugie naprawdę wiele jeszcze musimy zwalczyć w mózgach ludzkich stereotypów, nim dojdziemy do kwestii tak banalnej, jak szpilki. Np. musimy przewalczyć takie zjawisko, w którym o możliwościach i ograniczeniach niewidomych rozmawiają osoby widzące. Bez urazy, ale niech to będzie nawet połączenie matki, siostry i tyflopedagoga osób niewidomych w jednym, ale to nie jest osoba niewidoma i nigdy nie będzie. I potrzeb lub ograniczeń osoby niewidomej nie wypowie nikt tak dobrze, jak osoba niewidoma. Więc bardzo bym prosiła, żeby nie rozmawiać stylem pt. "niewidome nie powinny/powinny", bo każe mi to niemal wyjść na ulicę. Odpowiadając jednak tym samym stylem: widzące kobiety nie mają prawa rozmawiać o tym, co wolno lub czego nie wolno osobom niewidomym, bo to z ich strony skrajny brak empatii. Kształtują w głowach młodzieży niewidomej ograniczenia, które mogą wystąpić, ale wcale nie muszą. Są to osoby niekompetentne lub takie, którym wydaje się, że akurat w tej dziedzinie są kompetentne. Mogą być kompetentne w stu innych, ale wcale nie muszą w tej. Więc słowa "nigdy, zawsze, nie powinny" są bardzo zwodnicze.
Teraz niech podniosą ręce wszyscy ci, którzy prowadzą własne biznesy. Albo nauczają. Albo pracują jako lekarze, pielęgniarki, budowniczy… Mogłabym tak wymieniać wszystkie zawody. Po czym przychodzi taka przysłowiowa Pani Jadzia z kiosku, żeby nie posłużyć się stereotypowym szablonem wrednej teściowej lub starej ciotki, i mówi Wam "nigdy, nie możesz, nie masz prawa, nigdy nie będziesz, nie powinieneś, robisz krzywdę innym". Co wtedy pojawia się w Waszych głowach?
Kiedyś ktoś się wychylił i zaczął wychodzić na ulicę. Kiedyś ktoś się wychylił i poszedł do masowej szkoły. Kiedyś ktoś się wychylił i poszedł na studia. Kiedyś ktoś się wychylił i… wynalazł pismo. Na początku krytykowane. A przecież z zawodu był organistą, to gdzie mu do wynalazków? Jak mu tam było… Cośna B…
Najbardziej mnie zastanawia jednak coś innego. Dyskusje się tu toczą na temat dostępności, odpowiedzialności, ludzkich możliwości, pracy na wysokich stanowiskach dla ludzi z niepełnosprawnością… Czyli o rzeczach, w które świat jeszcze niezbyt umie, no ale myśli o nich i chwała mu za to!
Tylk oteraz tak. Napisałam post. O tym, że skończyłam pierwszy rok studiów, że czytam książki i słucham muzyki, że chodzę na wydarzenia kulturalne, jednocześnie będąc opiekunem, że mam jakieś opinie na temat świata… Różne takie rzeczy napisałam. Te rzeczy, teoretycznie, mogłyby pokazywać, że prowadzę sobie takie w miarę normalne życie. Całkiem dobra sprawa dla wizerunku osób niewidomych, prawda? Napisałam post na ponad 10 tysięcy znaków o tych rzeczach.
A rozmawiamy, kochani, o czym? O butach. Wejdźcieże, że tak powiem, w moje buty i zobaczcie, jaki to ma sens. Bo ja chętnie wyjaśniłam, czemu uważam tak, a nie inaczej. Inni teżto zrobili. Ale czy naprawdę mam do powiedzenia coś więcej oprócz: ja nikogo nie zmuszam, więc i wy nie zmuszajcie mnie? I, co ważne, czy mam taki obowiązek?
Jeśli kiedykolwiek zostanę menadżerką w jakiejś znanej firmie, a ktoś będzie widział tylko szpilki i kije, no to mam wrażenie, że igłę w oku bliźniego zobaczy, belki w swoim już niezbyt.
Rodzic niewidomego dziecka nigdy nie wyobrazi sobie, jak to jest być rodzicem dziecka widzącego. A co do przedstawionego scenariusza, takie wymagania są na rzeczy w wielu korporacjach, bankach i biurach. Tylko w tej chwili nie wyobrażam sobie, żeby prezes banku zatrudniając niewidomą miał czelność poinformować ją, że ma zakładać wysokie obcasy. Ale gdyby wcześniej spotkał się z Fundacją Prowadnica, mógłby taki warunek postawić.
I nie wyobrażam sobie, że przyjmuje argument, że niewidoma nie chce się tego nauczyć.
A to nie ma rodziców i takich, i takich dzieci? Coś jakby nietrafiony ten argument.
Maja, piszę o tych obcasach, ale chodzi mi o wszystko, co robi wasza fundacja, a ubiór jest tutaj najwyraźniejszy. Miejcie swoje marzenia, pracujcie w dźwięku, chwała wam za to i krzyżyk na drogę. Ale ostentacyjność, z jaką pokazujecie się wśród widzących, budzi mój sprzeciw. Nie pracujesz w firmie, pracujesz w fundacji na rzecz osób niewidomych, a więc budujesz wizytówkę osób niewidomych.
Jeśli dzięki temu, że ktoś zobaczy naszą fundację potem zatrudni mnie w firmie, to ja na to idę. Nie po to działam na rzecz osób niewidomych, żeby potem niewidomi tylko to w życiu mogli robić. A i to rzadnym wstydem dla nich nie będzie, skoro takie organizacje stanąsięstałym bywalcem konferencji i wydarzeń, bądź co bądź, środowisku poświęconym.
Pisze Pani o naszym ubiorze i na razie tylko o tym. Jaka ostentacyjność? Ostentacyjnośćw byciu takim, jak inni wystawcy czy uczestnicy konferencji? Nazywa się ostentacyjnością to, że nie muszę się ograniczać? W takim razie ja dziękuję za taką dostępność.
Dźwięk, to też firmy i Pani mi uwierzy, że zanim pracodawca dojdzie do obcasów, to jeszcze po drodze potknie się o wykresy na ekranach, o rozstawianie mikrofonów i mnóstwo innych rzeczy. I tyle go będzie obchodzić, że rozstawiać umiem, a wykresów nie zawsze potrzebuję. W Fundacji staramy się pokazać różne problemy, ale i możliwości, jakie osoby niewidome mają. Można się o tym przekonać, czytając nasze artykuły. Ale w pracy, a już tym bardziej w życiu prywatnym, jestem po prostu człowiekiem. Z konkretnymi możliwościami. Niektórych nie mam i o tym mówię. Ale niektóre mam. Np. mam dosyć dobrą orientację w przestrzeni. To dość dobra i przydatna umiejętność. Ale mam też znajomych, którzy na razie poruszają się po tylko krótkich, znanych sobie trasach z domu do najbliższego sklepu i nazad, a wszędzie ińdziej jadą lub idą z kimś. Czy ja im robię krzywdę? Bo najlepsze jest to, że ja im raczej nie dyktuję, jak mają postępować, a i oni nie kojarzę, żeby mieli do mnie pretensje, że przy nich, ostentacyjnie, złośliwie i bez pomyślunku poruszam się po dworcu kolejowym, bez asysty i to w celu podróżowania pociągiem. Samodzielnego podróżowania, dodajmy.
Owszem, mam jakiś tam wpływ na postrzeganie osób niewidomych. Na szczęście często słyszę od różnych osób, że ten wpływ jest całkiem dobry. Nie mam natomiast obowiązku reprezentowania sobą całego środowiska. Mam tylko obowiązek brania pod uwagę jego problemów, co staram się robić. I mam nadzieję dożyć czasów, w których jedynym problemem w zatrudnieniu niewidomych w korporacji będzie strój. Bo strój da się jeszcze wyjaśnić, dogadać. Mentalność w naszym kraju jest wyjaśnić dużo trudniej. I to mówię o mentalności ludzi, którzy widząc dorosłą osobę niewidomą mówią do jej przewodnika, do niewidomej mówią zaś przesadnie głośno, wyraźnie i per: niech sobie siada, bo się, dziecinka, zmęczy. Zanim spojrzą na buty, musieliby mi w oczy spojrzeć. Na szczęście coraz częściej to robią. Jak tak dalej pójdzie, może też spojrzą na CV.
W takim razie walcz o to. Walcz o pokazywanie, że te wykresy są niepotrzebne, wszyscy za to podziękują.
Zamiast udawać widzących pokażcie rzeczywiste problemy niewidomych.
Ja, na szczęście, widzących udawać nie muszę. Ja tworzę świat, w którym niewidomi są im bliźsi, po prostu.
Szkoda tylko, że jak pokażę różne rzeczy, które w życiu robię, nie jako niewidoma, tylko po prostu, jako ja, to i tak ludzie, zatroskani o problemy niewidomych, sprowadzą mnie do mojej, jedynie słusznej, roli.
Ale ja np. lubię chodzić w butach na obcasach. Niezależnie od tego, czy widzę, czy nie. Lubię też ładnie ubierać się w sukienki i spudnice. Niezależnie od tego, czy widzę, czy nie. Czy mam się pprzez to ograniczać? Acha. Teraz, uwaga, bomba: Lubię robić sobie hybrydowe paznokcie (czasem) i umiem się malować. 😀
I co ci da pokazanie się w wysokich obcasach? Świata tym nie zmienisz, a innym możesz zaszkodzić.
@Paulina Jeśli komentarz był do mnie, no to albo możemy zakończyć dyskusję, albo też mogę powtórzyć to, co robiłam. Jakoś palaczowi nikt za bardzo nie wytyka, że pali i szkodzi innym, tak publicznie i ostentacyjnie. A szkodzi bardziej, niż ja i moje obcasy. :p
I szczerze Ci, Maja, swoją drogą, współczuję, że jednym zdaniem, nawet połową zdania ze swojego wpisu, z tego, co go pamiętam, tak rozjuszyłaś pewną grupę w społeczeństwie. Bo faktycznie cały wpis bardzo ciekawy, z resztą jak zwykle u Ciebie. 🙂
Julitko, jeśli lubisz się tak ubierać, to możesz się tak ubrać na imprezę albo w innej sytuacji prywatnej. Uważam, że to ogromne ryzyko i niepotrzebne upodabnianie się do widzących. Ale jak chcesz, to śmiało, ryzykuj zdrowiem i życiem. Tylko nie jako przedstawicielka fundacji na rzecz niewidomych.
A dlaczego nie, skoro taki jest dresscode danego wydarzenia? I przepraszam za bezpośredniość, ja choleryczna z natury jestem, ale jakim prawem ktokolwiek ma mi dyktować, gdzie ja mam się jak ubierać?
Z resztą przecież chwalebnym zadaniem wszystkich organizacji działających na rzecz osób niewidomych jest, by żyli tak, jak osoby widzące. A tu mowa o "niepotrzebnym upodabnianiu się"? No to jak? A czy B?
O, dopiero zauważyłam komentarz p. Tomka – bardzo się zgadzam, Panie Tomku, dziękuję za przypomnienie zasady.
Ale jakim zdrowiem, jakim życiem? W życiu się nie przewróciła na tych obcasach, umie w nich chodzić, to czyim zdrowiem? Czyim życiem ryzykuje? To mniej ryzykuje przechodząc przez nieoznakowane przejście, na którym jeden nie uważa autem, drugi motocyklem, a trzeci walnął hulajnogę?
Poza tym na imprezie też na nią patrzą i wyrabiają sobie opinię.
Celowo przeinaczyłaś moją wypowiedź. A co do dresscode, nikt nie uznawałby wyłamania się z niego przez niewidomych za coś niewłaściwego. Choć, owszem, pod waszym wpływem może zacząć. A w płaskich butach też można wyglądać ładnie.
A co do upodabniania siędo widzących, moment, to ja jestem we wszystkim inna i mam codzień o tym pamiętać? I jednocześnie pracować w banku?
Ja szanuję i biorępod uwagę ograniczenia, w tym własne. Szkoda tylko, że dużo większe ograniczenia często nie sąbrane pod uwagę, a zamiast tego skupiamy się na tym, żebyśmy się na pewno wpisali w odpowiednie ramki.
No, ściśle rzecz biorąc parę razy się przewróciłam w tych obcasach. I wstałam dalej. Bo mniej więcej tyle samo razy się przewróciłam i bez nich. Kiedyś, w typowych półbutach granatowych, nomen omen Lasodsky, gdyby ktoś pytał (nie zdziwiłabym się), tak przyrżnęłam kolanem w hulajnogę, że do dzisiaj pamiętam tamten ból. Przez tydzień mnie bolało. A kiedyś, takoż bez obcasów, poślizgnęłam się przy wsiadaniu do metra. No, wtedy to faktycznie przez chwileczkę było niebezpiecznie, na szczęście szybko znalazło się wiele rąk gotowych mnie podnieść, za co dziękuję.
Mam uspokajające dużą część społeczeństwa wrażenie, że osoba niewidoma idąca w obcasach chodzi w nich jeszcze ostrożniej. Tak, jakby włączył się jej dodatkowy… firewall? Antyspam? Cokolwiek, co każe być jej jeszcze bardziej czujną.
A pewnie, że w płaskich można ładnie wyglądać. I może nikt by nas nie winił za to, że nie mamy innych. Ale sporo osób dało nam plusa za to, że te inne jednak miałyśmy. Poza tym, płaskie czy wysokie buty, to nic, ja czekam na świat, w którym nigdy już nie usłyszę od organizatora wydarzenia, że potrzebują kontaktu do mojego opiekuna. A owszem, usłyszałam.
@Paulina Wręcz przeciwnie, niczego nie przeinaczałam. Zadałam pytanie i oczekuję na nie odpowiedzi. Bo na razie jest po prostu obraźliwe.
@Julitka Dziękuję za komentarz na temat wpisu, abrdzo mi miło, że ktośgo czytał. 🙂
Mam nadzieję, że następnymi wpisami tak samo zainteresujęczytelników, nawet wtedy, kiedy nie będzie w nim tak kontrowersyjnych tematów, jak wydarzenia jednego dnia z przed miesiąca.
Celem rehabilitacji osób niewidomych nie jest sprawienie, jak to złośliwie ujęłaś, by żyli jak widzący, ale żeby w świecie znalazły się możliwości ich edukacji, wsparcia, zapewnienia ich potrzeb i umożliwienia funkcjonowania. Może zakładając organizację pozarządową należałoby najpierw zapoznać się z tematem?
Och Mój Boże, Maju, tylko nie zakładaj, broń Boże, szpilek (nie, zainteresowanym zdradzę, że nie założyła), bo Twój blog znajdzie się na szczycie listy najczęściej komentowanych. 😀 Wracając do tematu: Maja nie założyła do tej pory szpilek. Bo nie. Bo nie czuje się w nich komfortowo, to nie jest jej styl itp. I może się zdarzyć, że nigdy tego nie zrobi. I to będzie jej, że tak to ujmę, ograniczenie. Bo typ stroju Business Attire wymaga szpilek u pań. No i co, zlinczujemy wtedy Maję, bo nie nosi szpilek? Nie, po prostu ich nosić nie będzie i już.
A to ciekawe, Paulino. Jestem osobą niewidomą, czyli główną zainteresowaną, i chciałabym żyć tak, jak osoby widzące. Nie wiem, czy widzisz, czy nie, ale wydaje mi się, że ta kwestia może mieć w tym wypadku spore znaczenie. Chciałabym, żeby uznano moje ograniczenia i szanowano je, i chciałabym także, by szanowano i doceniano mój potencjał i możliwości. I do tego ja, jak również Fundacja Prowadnica, będziemy dążyć.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wprowadza pani osoby niewidome w swoje własne uprzedzenia i stereotypy. Czyli, owszem, wspierać, ale tylko w tym zakresie, który uznała pani za wart wspierania. Czyli narzuciła nam Pani swoje postrzeganie.
I myślę, że fakt, że tworzą ją cztery osoby niewidome od urodzenia, ma tu duże znaczenie.
Myślę, że możemy swobodnie przejść na Ty, Dawidzie, skoro koleżanka sama to poniekąd zaproponowała. 🙂
Nie no, akurat szpilki Maja będzie nosić. Kiedyś. Ale za to wie, że bez attire ich raczej nie założy. 😉 Może nie zlinczują, zobaczymy.
PS: Juli, zanim się szpilki założy, to one muszą… być w sklepie! xd. Ja nadal zapraszam do tego sklepu w moim mieście, co ci go kiedyś obiecałam, tam można znaleźć pasujące buty, co w moim przypadku z cudem graniczy.
A właśnie, słuchajcie, propos butów, ale jednak wracając do czegokolwiek innego, co pisałam. Moja siostra założyła na Openera moje stare buty. Serio stare, ponad 10 lat miały. Nieśmiertelne, nic ich nie zniszczy, coś w stylu adidasów, w każdym razie sportowe. Ja miałamswoje, inne, teżsportowe! No i one, t enieśmiertelne buty, wreszcie się poddały. Po tyyyylu latach… jednak te ulewy na Openerze coś w sobie mają.
@Maja Ja mam takie granatowe półbuty z piątej klasy podstawówki. I te buty są ze mną do dzisiaj. Wprawdzie raczej roboczo, po domu i ogródku, ale są całe.
@Maja Ale Ty swoich czułenek nie lubisz za bardzo chyba, co nie? 😀
Jesteście jeszcze młodzi. Poczekajcie 20 lat, nabierzcie doświadczenia, niech życie wam dowali. I wtedy przyjdą następni naiwni tłumaczący wam, że nie wiecie nic o świecie, że nie ma problemów.
Mnie życie, to dowala w tym momencie, tylkotrochę nie tym, co niektórzy myślą. Człowiek sięwreszcie podniesie, coś zrobi, coś napisze…
@Julita Jak, moich? Lubię! Bo pasują! :d Tylko nie do wszystkich zadań. I, tu przyznaję, nie do wszystkich terenów, niektóre są zabójcze. A wiadomo, kostki ważna rzecz.
No ale wiadomo, kości zostały rzucone.
I w ogóle jak to jest możliwe, że mam czarne i granatowe, niby identyczne, a granatowe mniej spadają, jeśli już mają spaść?
@Natalia Ależ ja mam szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie! <3 Wtedy misja Prowadnicy, a przynajmniej moja, będzie ostatecznie spełniona.
Nie przebrnęłam przez wszystkie komentarze, ale też chadzam w szpilkach i dobrze mi z tym. 🙂 Wpis wspaniały jak zwykle, u cioci dla odmiany jestem teraz ja i bardzo dobrze Was wspomina.
Gratulacje dla Emi! Pozdrów ją od melodystki. 😉
Ps. Historie pociągową znam, ale ubawiła mnie ponownie. 🙂
OK Julito, następnym razem po prostu nie ubieraj sie tak, żeby ktoś śmiał pomyśleć, że jesteś młodą, zadbaną kobietą. I nie zapominaj o palcach w oczach, odwracaniu się do rozmówcy uchem podczas rozmowy oraz trzymaniu głowy na dół, cokolwiek byś nie robiła. Rozumiem, że takie zachowanie jest najbardziej odpowiednie dla osoby niewidomej, zwłaszcza tej prowadzącej działalność publiczną.
Tak sobie jedząc popcorn czytam komentarze, podziwiam kunszt literacko-erystyczny coponiektórych, zakąszam kolejną porcją popkornu, oczy mi, niewidomemu wychodzą z orbit, ale jedna myśl mi z głowy wyparować nie potrafi.: mianowicie ta myśl, że |Laski, ośrodek w sensie, oraz pewna duża firma i fundacja za razem, to zwyczajny stan umysłu.
W dodatku realnie niebezpieczny dla niewidomych, w przeciwieństwie do tych nieszczęsnych obcasów stan umysłu.
Ja rozumiem, że słusznie miniony ustrój jakoś tak rakiem wraca do nas politycznie tu i tam, ale czy funkcjonowanie osób niewidomych powinno być kolejnym ze "zreformowanych" do lat 70-tych obszarów życia?
zaraz może sprowokujemy dyskusję, czy oddychanie przez osobę niewidomą jest bezpieczne dla ludzi wokół, albo czy dwótlenek węgla wydzielany przez oddychającego niewidomego magicznie nie niesie ze sobą niebezpiecznego dla otoczenia Eteru.
Absurd? no właśnie, tak jak absurdalną i nieszczerą wydaje się wykazywana tu troska o bezpieczeństwo niewidomych.
Od razu powiem, że w Laskach i ja, i jeszcze przynajmniej 4 mi znane osoby chodziły w takich butach i nikt nie mrugnął okiem. A tam, to i ja nie lubiłam, bo teren taki bardziej, no wiecie, terenowy. Także tu akurat muszę przyznać, że z problemem się nie spotkałam ani za czasów, ani teraz.
Obcasy są bez znaczenia bo niewidoma w banku nie będzie na pierwszej linii frontu. Sami siebie oszukujecie żeby mieć poczucie, że wszystko możliwe, ale gdyby przyszło wam prowadzić firmę, nie wystawilibyście do kontatku z klientami kobiety głuchej czy niewidomej. Czy to tak trudno zrozumieć? Czy jednak będziecie ciągle dowodzić, że wszystko możliwe i jeśli nie dostaniecie roboty w agencji modelek powołacie się na ustawę antydyskryminacyjną? Od jutra chcę grać na bramce FC Barcelona i klub musi mi to umożliwić. Jestem niewidomy, ale bramkę i grę możecie a wręcz musicie dostosować do potrzeb osób z dysfunkcją wzroku. Bullshit!
@Piecberg ja na razie nie widzę możliwości gry w piłkę nożną. I będę składać ręce do Boga, jeśli za 20 lat powstanie kolejna pełna "młodzieży" organizacja, która pokaże, że to się da zrobić. I tak, pewnie wtedy będę krzywić nosek, marudzić i kręcić głową. Ale jeśli taka powstanie i jeśli pokaże możliwość gry w football, to będzie obiektywnie dobrze dla niewidomych. Nie widzę możliwości gry w football, ale chodzenia na obcasach już tak. 🙂 Przy czym, jak nie jeden raz wspominałam przy tego typu rozmowach, to nie jest tak, że dziewczyna ledwo wyjdzie na dwór, od razu może zakładać szpile o wysokości 10 cm. Najpierw powinna pochodzić z osobą widzącą, może potem sama po domu, żeby oswoić się z przestrzenią, potem po bardzo dobrze znanych trasach i powoli, żeby nie doznać niemiłego zaskoczenia itp itd. Ja się tak uczyłam chodzić. Brawura też niemile widziana.
Jeszcze niedawno nie zostałbyś dźwiękowcem. Wskazałabym jakieś 20 lat wstecz, bo wtedy, mimo mojego dobrego słuchu i poczucia rytmu, skazywano mnie na masaż. A można było skazać na dźwięk. Ale wtedy jeszcze nikt nie myślał, że ten zawód się tak rozpowszechni wśród niewidomych.
Z resztą spróbuj ze 2 razy ubrać się w garniak i eleganckie buty na spotkanie z potencjalnym partnerem, klientem czy kontrachentem widzącym. I o ile nie zrazisz go potem charakterem, co można zrobić niezależnie od wyglądu, to zaobserwuj podejście.
Julitko, chciałabyś, żeby uznano twoje ograniczenia, ale przekonujesz, że niewidome kobiety mogą zakładać buty na wysokim obcasie?
Pajper, to właśnie Fundacja Prowadnica narzuca swoje postrzeganie na niewidomych. Z powodu ich wystąpień i działań podnosi się poprzeczka dla Ciebie i wielu innych.
Piecbergowi chyba już nie chodzi o obcasy jako takie, tylko w ogóle o to, że i tak niewidomych do firmy by nie wziął na pierwszy front, ani nikt, ani, rozumiem, on, jako szef. Także no cóż, takie jego podejście i tyle, czy ja chcę pracować w jego firmie?
Z drugiej strony argument z footballem troszkęidiotyczny o tyle, że najpierw mówisz o wizerunku banku czy korporacji, w którym praca jest możliwa, a potem nagle przechodzisz sobie od razu do piłki, którątrzeba widzieć. Co to ma wspólnego z dostosowywaniem przestrzeni pracy?
Też bym wolała, żeby, na dzisiejsze możliwości, niewidomy nie był kierowcą autobusu. ALe jeśli społeczeństwo miałoby do neiwidomych takie podejście, o jakim sobie marzę, to akurat, gdyby taki niewidomy był reprezentantem korporacji, miał do tego kompetencje i, jak to się mówi, mądrze gadał, to w ogóle nie zwróciliby uwagi na jego laskę, a raczej potraktowaliby ją tak, jak każdy inny element wyglądu. Czy tak kiedyś będzie? Nie wiem tego. Mówię, że chciałabym, ale nie wiem, czy tak będzie. Ale to, niestety, zależy zarówno od profesjonalizmu niewidomego, jak i od podejścia ludzi. Nikt tu w ogóle nie wchodził w temat dostosowywania na siłę, bo te różne firmy / banki, jesli jużkogoś zatrudniają, to jakoś tam dostosowane są. Ja ich nie prosze, żeby mnie wzięli na głównego kamerzystę, tylko mówię, że mogę się postarać, żeby ich dobrze reprezentować. Tyle. Nikt tu cudów nie wymaga.
Masz troszkę racji z tym, że ciężko będzie, że mało kto nas weźmie na reprezentantów firmy. ALe jak zacznie brać, to co, źle? Chyba tylko lepiej.
Noo… Tak, ona właśnie to robi, @Paulina.
I dobrze, że użyłaś tu sama wyrazu "mogą", bo przecież dokładnie o to chodzi, że mogą, po prostu mogą, jeśli tylko chcą i się tego nauczą.
Rąbać drzewo też mogą. Jak chcą to mogą, tak?
Należy rozwijać szanse dla osób niewidomych, ale uznając ich ograniczenia. A Fundacja Prowadnica zapomina o tym drugim i dlatego ich postawa jest szkodliwa.
W dodatku fundacja mająca dwa lata uważa się za bardziej uprawnioną do wypowiadania się w imieniu osób niewidomych od organizacji, które działają na tym polu od dziesięciu i więcej lat. To podeptanie doświadczenia i kompetencji dużo starszych od nich osób i instytucji.
A co do ostentacji, oglądałam ich wypowiedź na konferencji edukacji włączającej w Laskach. Stanęli sobie wobec pani minister, tyflopedagogów, psychologów, specjalistów i wyszli z własnymi teoriami, jak zorganizować edukację osób niewidomych.
Jamajka, żadna szanująca się duża firma nie weźmie ułomnego na swojego reprezentanta. To tak jakby w telewizji zdecydowano, że zamiast olimpiady będą transmitować paraolimpiadę. Nikt nie chce tego oglądać. Zrozum to wreszcie. To są mechanizmy biologiczne. Też bym nie chciał zatrudnić nawet do prostych prac w studiu osoby upośledzonej intelektualnie. Wynika to z mojej średniej tolerancji na te osoby i oczywiście wizerunek. Niewidomy w banku tak, ale na jakimś stanowisku analityka, itd, a tu akurat wygląd już nie jest tak istotny.
@Piecberg Z tym, że nie wszyscy myślątak, jak ty. I ponieważ pracę bym dostać chciała, no to sięz tego cieszę. Nikt nie mówi o transmitowaniu zamiast, czasami tylko mówiąo transmitowaniu również.
@Paulina Ja tego nie wymagam, ale obawiam się, że znam kogoś, kto umiał… nie pamiętam, czy akurat rąbać drzewo, ale na pewno ciąć deski. :d
A co do konferencji w Laskach, stanęli sobie na prośbę tych tyflopedagogów, a Pani Minister im potem pogratulowała, ale to szczegół. My tam nic nowego nie powiedzieliśmy tak naprawdę, tylko opowiedzielismy o doświadczeniach naszych, zawsze podkreślając, że to nie są doświadczenia wszystkich ludzi.
Owszem, uchwycę się celowo, ale piszesz, że chcesz dostać pracę. Czyli dla Ciebie Fundacja to nie jest praca? Jeśli tak, to raczej źle świadczy o Fundacji Prowadnica. Jeśli tworzymy coś takiego, to z wiarą w to, a nie jako hobby, które można porzucić. Mało to dorosłe.
https://www.zlotowicz.pl/niewidomy-pilat-1854-rok/
Muszę przyznać, że to niestety dobre pytanie. Pomijając ewidentną wrogość komentatorki wobec Prowadnicy, rzeczywiście brzmi to trochę tak, jakby miała być tylko chwilowym epizodem w waszym życiu.
Mało to dorosłe chwytanie się słów w ogóle do tematu nie należących, ale od razu odpowiem, praca w zawodzie nie oznacza od razu braku wiary w organizację przez siebie współtworzoną, mało tego, nikt tu nie mówił o porzucaniu czegokolwiek. To nie jest tak, że FUndacja beze mnie by nie istniała, istniałaby dalej. Ale po pierwsze, wierzę w to, co robimy, więc prosiłabym o nie sugerowanie niczego innego, a po drugie, jak mówiłam, nikt tu o porzucaniu nie mówi.
Jeśli chęć pracy w wyuczonym zawodzie teraz będzie uważana za coś mało dorosłego i nielojalnego wobec Fundacji, to ja się tylko mogę bardzo cieszyć, że sama Fundacja rozumie mnie sporo lepiej, niż Ty. Na szczęście moim współracownicy wiedzą, co mam na myśli, a jak nie wiedzą, to pytają, zamiast doszukiwać się słówek w tym, czego nie było.
Ale przepraszam, dlaczego niewidomi nie mogą się wypowiadać o tym, w jaki sposób najlepiej przeprowadzać edukowanie ich samych, skoro przepraszam, żaden pedagog nie ma takiego doświadczenia z byciem uczonym i / lub uczeniem się, jak sama osoba się wypowiadająca?
Dlaczego więc kobiety w ogóle mają mieć prawa głosu do czegokolwiek, skoro kiedyś nie miały? Nikomu przecież to nie przeszkadzało.
@Tomek Po pierwsze, zostańmy przy mnie. Nie piszmy "w waszym życiu", kiedy rozmawiamy o słowach moich, więc i wyłącznie mnie dotyczących.
Po drugie, to, że jesteśmy w organizacji wspierającą osoby niewidome oznacza, że chcemy pewne rzeczy dla środowiska osiągnąć. Każdy z nas cośdo tej organizacji wnosi, jakieś swoje umiejętności, wiedzę, doświadczenie i chęć rozwoju w konkretnych kierunkach. To, że chcemy to doświadczenie i wiedzę nadal zgłębiać, wcale nie ma świadczyć o tym, że Fundacja nie jest ważna. Przeciwnie, jeśli podczas wystąpień fundacyjnych, przypomnę na marginesie, że prywatny blog takim nie jest, wspominamy o swoich zawodach, to zwykle po to, aby pokazać, co konrketnie możemy do tej oragnizacji wnieść.
Na moim przykładzie, bo tylko o mnie mogę sięwypowiadać, mogę np. wspomnieć chociażby o projekcie Ścieżka do Betlejem. Zarówno podczas prób, jak i koncertów musiałam, siłąrzeczy, korzystać z mojej wiedzy na temat dźwięku. Jedno napędzało drugie, na nagraniach z koncertu ścieżki mogłam ćwiczyć miks, a im więcej ćwiczylam miks poza Fundacją, tym lepiej robiłam tamte miksy koncertów, prawda? Im lepiej umiałam ogarniać ustawienie zespołu i jego mikrofonów, tym szybciej można było zacząć projektową próbę. Im więcej umiem powiedzieć o szkole, w której siętego nauczyłam, a poza tym jakichś źródłach zewnętrznych, tym więcej mogę podpowiedzieć rodzicom czy ich dzieciom, którzy w ramach Fundacji zapytają mnie o przyszłość, jako realizator. Co bym mogła im powiedzieć, gdybym sama tego nie praktykowała?
Rozumiem, że temat jest trudny, ale nie chwytam się słówek. Jest prawdą, że skoro na przykład ja, jako osoba wspierająca Fundację Prowadnica, uwierzyłem w nią, nie byłoby fajnie się przekonać, że jej Zarząd w nią nie wierzy lub myśli na tak wczesnym etapie o zmianie zawodu.
O chywytaniu sięsłówek mówiłam do @Pauliny, przepraszam za nieporozumienie. Poniżej napisałam inny komentarz, dotyczący Twojej wypowiedzi.
Oczywiście, że pracując w organizacji pozarządowej mamy zawody, pasje i unikalne zestawy umiejętności.
Nawiązuję do tego, że napisałaś
> I ponieważ pracę bym dostać chciała, no to się z tego cieszę.
I w żadnym miejscu nie wspominałem o nieprywatnym charakterze bloga, osobiście bardzo lubię go czytać i fajnie jest odkrywać ludzi stojących za czymś.
No bo chciałabym dostać pracę w wyuczonym zawodzie, o który mmarzyłam od 12 roku życia. Czy to coś złego i niedorosłego?
Nikt nie mówił ani o tym, ze chcę porzucać organizację, ani o tym, że w niąnie wierzę. A nawet gdyby, podkreślam, gdyby, mnie w zarządzie nie było, nie wykluczałoby to wspierania organizacji w inny sposób. Natomiast nadal, powtórzę, nikt tu nie mówił o porzucaniu nikogo ani niczego.
I nikt tu nie myśli o zmianie zawodu, bo zawody, to my mamy. I z wiedzą na ich temat pracujemy na rzecz Fundacji. Zmianę zawodu oznaczałoby dla mnie, gdybym całkowicie zostawiła muzykę. A nie zostawię.
Miło mi, że blog się podoba, uwaga o blogu była bardziej ogólna, bo w niektórych komentarzach mocno zeszliśmy na tematy reprezentowania środowiska w pracy. Na blogu natomiast reprezentuję środowisko prywatnie. 🙂 A jużnajbardziej, to lubię na blogu reprezentować mnie, tak po prostu. Więc tym bardziej miło mi, że się podoba! <3
Jeśli Twoim marzeniem więc jest praca w muzyce, czemu nie pracujesz w muzyce? To nie jest zaczepka, ale stworzyliście organizację, która stała się bardzo ważna dla wielu, bardzo wielu ludzi. To tak jakby lekarze stwierdzili, że otworzą szpital, przekonali do siebie ludzi, zaczęli ich leczyć, a potem któryś z nich stwierdził, że to zrobił tak przy okazji, ale w sumie zawsze chciał być prawnikiem.
To jest społeczna odpowiedzialność organizacji.
Jak mówiłam, jedno drugiego akurat w tym przypadku nie wyklucza. Przekonaliśmy do siebie ludzi tym, co robimy w organizacji, tym, jak mówimy, piszemy, jak rozwijamy technologię. I robiliśmy to, nadal mając swojąwiedzę i zainteresowania. I to, że po drodze np. wykonywaliśmy jakieś zlecenia zawodowe, nie odmieniło nas, ani naszych planów. Każdy z nas ma w Fundacji swoje zadania i stara sięje wykonywać, wszyscy też wiedzieliśmy, jakie kto ma oczekiwania od życia i tego, co chce robić.
Nie mam nic przeciw porozmawianiu o tym, ale może napiszmy do siebie mail, lub coś podobnego, bo jednak i mój blog, i mój wpis nie abrdzo tego dotyczył i nie wiem, czy wygodnie będzie nam dyskutować tu, wśród wielu pobocznych wątków.
A pytanie o to, czemu nie pracuję w muzyce, raczej w tym przypadku odwrócę i powiem, czemu pracujęw organizacji. Bo Fundacji kiedyśnie przewidziałam w planach, nie istniała jeszcze. Natomiast, kiedy jużzaczęła istnieć, zaczęła istnieć dlatego, że kilka znajomych osób uznało, że chce coś nowego zrobić. Coś poza własnymi planami, coś, co może pomóc ludziom, a także cos, co da możliwość rozwoju już istniejących wtedy projektów. Planując kiedyśswoją przyszłość nie miałam pojęcia, że poznam Dawida, ani tym bardziej, że będę miała okazjęwesprzeć go w jego projektach. A taką możliwość mam, co więcej, mogę dołożyć do tego cegiełkęwłąsnych pomyslów, czasu i jakiejś tam wiedzy. Mam tę możliwość, więc z niej korzystam i dobrze, że mogę w ten sposób pomóc ludziom. Cieszęsię teżz ich wsparcia i zapewniam, że wszyscy w Fundacji w jej zadanie wierzą. Inaczej byśmy tego nie robili.
Pasje to jedno, regularna praca to drugie. Pracuję w dużo mniejszej NGO, a mimo to nie wyobrażam sobie połączenia tego z pracą zawodową. A zlecenia rzeczywiście regularnie wykonuję.
Ale żeby zrezygnować z ciężkiego tonu tych komentarzy powiem, że w Opolu w obcasach wyglądałyście świetnie, ty Maju na koncercie w Zgierzu po prostu za*ebiście, tegoroczny Opener był rzeczywiście pogodową ciekawostką choć w tym roku najlepszy koncert Kwiatu Jabłoni, a na mojej półce stoi w rządku cały cykl o Straży sir Pratchetta z autografem. 🙂
CHętnie będęregularnie wykonywać zlecenia. 🙂
Dziękuję za zgierski komplement, dobrze wspominam ten koncert. Kwiat Jabłoni uwielbiam, a niestety na żywo jeszcze nie widziałam, muszę nadrobić! 🙂 Ich płyta pomogła mi kiedyśprzebrnąć przez naprawdę ciężki okres w życiu. A cykl o straży zaczynam troszkę od środka, ale już widzę, że będę lubić.
@Maja Co czytasz ze Straży?
I czy czytasz niezawodnym Wojtkiem, jakkolwiek to brzmi?
Na glinianych nogach, niezawodnym Wojtkiem, jak prezes kazał. xd. Pratchetta jakoś wolę audiobooki niż tekstówki, a Kowalik jeszcze nie dojechał do tego przystanku.
Swoją drogą, skoro ten blog stał się AŻ TAK publiczny, niniejszym pragnę serdecznie pozdrowić p. Wojciecha (niech imię Wojtek pozostanie jego jedynym mianem, jak sam sobie życzył) za to, że bezbłędnie czyta o cynizmie świata tego (yyy… właściwie to Świata Dysku, ale mniejsza), jest Vimesem z krwi i kości i Vetinarim, od którego jeżą się włoski na rękach, a i niezgorzej radzi sobie np. z Nobbsem. Polecam takoż przeczytać jego wykonanie kąpieli Niani Ogg – to trzeba przeżyć, a właściwie przesłuchać, samemu. Szacun, Mistrzu.
Pozdrawiam na równi mistrza M. Kowalika, który z kolei z szelmowskim, a wręcz maniakalnym błyskiem w lektorskim, tzn. raczej głosowym oczku czyta wszelkie sceny z deka odrealnione, zabarwione szczyptą komedii, szaleństwa i Pratchettowskiej logiki irracjonalnej. W jego znakomitym wykonaniu polecam mistrza Lu-tze, zwłaszcza w brawurowej scenie z czekoladą i audytorami. Jak również piosenkę Rektora w tajemniczej, nowo odkrytej łazience NU. Miodzio! <3 Szacun, Mistrzu!
A co ciebie jamajka powstrzymuje w zaangażowanie się w pracę? Realizator dźwięku jest jak muzyk. Instrumentem realizatora jest program do miksowania. Od tego, że nie pracujesz w zawodzie będzie tylko gorzej, bo nie ćwiczysz słuchu, nie rozwijasz się a z czasem wiele rzeczy zapomnisz a tu trzeba się dokształcać. Jeśli was nie uczyli miksowania na profesjonalnym poziomie to staraj się to nadrobić, a gdy poczujesz, że potrafisz, daj ogłoszenia i działaj. Nie musisz mieć studia ani szukać pracy, starczy laptop, monitory i słuchawki. Cała reszta to opanowanie technik miksowania, słuch i wyobraźnia. Chyba nie chcesz skończyć edytując audiobooki?
A co złego jest w edycji audiobooków? 😀
Odnosząc się do Mistrza Wojtka, jak śmiałam zapomnieć o Marchewie??? How dare I?
@Piecberg A kto mówił, że mnie coś powstrzymuje? Bo nie kojarzę. Jedyne, co mnie może powstrzymywać, to czas, a raczej czasowy jego brak, albo stan psychiczny, starma siępoprawiać. Ja nie mówiłam, że nic nie robię. Uczyli nas dobrze, sie bać nie trzeba, ale dokształcać w tym zawodzie się trzeba zawsze, co również robię. I piszę o tym również tu, na tym blogu.
A do edycji audiobooków też nic nie mam, z niektórymi trzeba zrobić niezłą magię również.
@Maja Ja mam takie jedno, małe marzenie: Zsampluj proszę w jakimś epickim, Pratchettowskim dialogu Pratchetta i Kowalika! To będzie nieziemskie! Tylko musimy kolektywnie wybrać dialog…
No, jak słuchowisko, jak kiedyś z Wędrowyczem robiłam. OK
I to jest sceneria, w której mogę się zgodzić z tym, żeby niewidome kobiety zakładały wysokie obcasy. Na koncercie, w bezpiecznym otoczeniu, gdzie nic im się nie stanie.
Zgadzasz się na to, by dziewczyny nosiły obcasy na scenie, na którą trzeba wejść po schodach lub na wyższy próg i z której można w każdej chwili spaść przy dobrych wiatrach, a nie zgadzasz – gdy chodzą z laską, którą badają otoczenie bezpośrednio przed sobą i po bokach?
Ja się generalnie zgadzam z argumentami Pauliny odnośnie bezpieczeństwa, uważam jednak, że kobiety powiny mieć wybór, jeśli chcą skręcić sobie kostkę, żeby światu coś udowodnić niech to robia.
Wejście na scenę i zejście to w sumie chwila moment, poza schodami nie ma nierówności polskich chodników.
WIęc idę na ten kompromis.
W życiu jednak badając teren, szukając trasy itd. nie będę się tak poświęcać, bo czuję się dobrze w tym co noszę.
Nie muszę się mega stroić idąc do sklepu czy na basen.
i w poważaniu mam opinie innych.
Makijażu też sobie nie zrobię, bo nie chcę pseudoumieć, wolę wydać 40 zł. na kosmetyczkę i wiedzieć na 100%, że wyglądam jak człowiek.
Gdybym miała dostać stanowisko marzeeń za gotówkę godziwą, ale warunek obcasy, WTedy i tylko wtedy bym się poświęciła, trenowałabym, bo wiedziałabym, że idie za tym konkretna gratyfikacja.Nie muszę udowadniać niczego sama sobi więc dla ideologii tego nie zrobię.
e.
A poza tym zawsze CIę ktoś prowadzi na tych schodach więc jakby asekuruje.
CHyba, że niewidomi sami wchodzą na nieznane sceny,
Magmar, głos rozsądku w dyskusji!
Ja np. czuję się dużo mniej bezpiecznie wchodząc w szpilkach na nieznaną mi scenę z przewodnikiem, którego najczęściej zwyczajnie nie znam, a nawet jeśli dobrze znam, to nie znam terenu, niż idąc z laską i badając przestrzeń przed sobą.
Wypowiedziała się tu niewidoma kobieta i sama stwierdziła, że szpilki są niebezpieczne. Dalej będziesz dyskutować z tym?
@Paulina :wypowiedziały się tu wcześniej dwie czy trzy inne niewidome kobiety. Wtedy jakoś nie zwróciłaś uwagi, czemu nie zwróciłaś?
@Magmar AKurat też uważam, że jesteś jednym z głosów rozsądku, powinnyśmy mieć wybór. Mało kto idąc na basen się niewiadomo jak stroi i maluje, też bym raczej tego nie robiła. Dlatego cieszę się, że nigdzie nie poczułam sięprzymuszana do niczego, nie ubierałam się, że tak powiem, na siłę, żeby cośudowadniać. Nie mam też nic do wydawania na kosmetyczkę, przecie po to wykonują swój zawód. Znam kobiety niewidome, co umieją sięmalować, jak człowiek wyglądają, a jednak, jak chcą być 100 procent pewne, jak mówisz, to też idą. Malo tego, widzące też tak robią. Także absolutnie popieram, czemu nie?
@Maja Dokładnie.
Magmar napisała jako jedyna komentarz rzetelny. A co do malowania, jest to możliwe, jest wiele zajęć, ale niepotrzebne.
Co to znaczy "rzetelny"? Pisały tu dziewczyny, które poruszają się w szpilkach/obcasach, bo to lubią.
Magmar napisała
> jeśli chcą skręcić sobie kostkę, żeby światu coś udowodnić niech to robia.
I tu się zgadzam. Jak ktoś chce zaryzykować zdrowiem dla udawania widzącej, droga wolna. Ale niech nie robi tego jako działaczka i rzeczniczka niewidomych.
I dlaczego malowanie jest niepotrzebne? Jeśli jest niepotrzebne dla osó niewidomych, na tej samej zasadzie jest niepotrzebne dla widzących. One też mogą pójść do kosmetyczki. A jednak wiele z nich czerpie satysfakcję z tego, że się maluje. Tak samo jest z osobami niewidomymi – mnie np. zwyczajnie nie stać na to, by iść do kosmetyczki tak często, by się to opłacało. Co więcej, zawsze, gdy chciałam iść do mojej z ważnej okazji, miała zajęte terminy. 🙂 Z resztą nie płaci się już raczej 40 zł za makijaż. No i można mieć uczulenie na kosmetyki, które kosmetyczka zastosuje. Ale ja też czasem korzystam z jej usług, bo jest to wygodne ppo prostu. Co nie znaczy, że uważam, by zajęcia z wizażu nie były przydatne.
Ale ja chodzę, nie udaję widzącej i nie skręciłam kostki. I nie jestem jedyną niewidomą, która tak postępuje.
Jest to niepotrzebne kobietom niewidomym, bo nie oczekuje się od nich prezencji.
Nie oczekuje się od niewidomych wielu rzeczy, które stanowią elementarne części m.in praw człowieka, więc…
Z góry skazujesz niewidome w mentalności ludzkiej na gorszy wygląd. W Twoim pojęciu one wręcz powinny wyglądać od widzących gorzej. Skoro mówisz, że nie oczekuje się od nich prezencji, to oczekuje się czegoś przeciwnego do niej. Dla zachowania kultury tej dyskusji i obiektywizmu muszę powiedzieć, że masz do tego prawo. Jednak ja, osoba niewidoma, oczekuję od siebie wiele więcej. I nie zawsze dlatego, by cokolwiek komukolwiek udowadniać. I na szczęście zarówno ja, jak i moje koleżanki i dalsze znajome, nie myślą jak Ty.
Tak, już sto razy słyszeliśmy, że poruszasz się w szpilkach. I co teraz? Mam nóżki ucałować?
Miałam szpilki na sobie wczoraj. I co, świat powinien teraz klękać i podziwiać?
Skąd ten agresywny ton? 🙂 Jeśli nie lubisz chodzić w szpilkach, Twoja broszka. Ja się tam do życia innych nie wtrącam. I dlatego wolałabym, żeby nie wtrącano się do mojego. Z resztą jeśli słyszałaś, że chodzę w szpilkach, to źle słyszałaś – częściej chodzę w czułenkach. I, o niespodzianko, częściej generalnie można spotkać mnie na płaskim, niż na obcasach. 😉
Nie rozmawiamy o tym, że Julita umie poruszać się w szpilkach, tylko o tym, że dla niewidomych to niebezpieczne. A wyjątek nie tworzy reguły. Magmar dobrze napisała.
Ale po raz kolejny piszę Ci, że nie jestem jedyna.
A z resztą nawet gdybym była, to stanowiłabym potwierdzenie tezy, że tak, da się. Czy każdy może – tego nie wiem. Czy każdy powinien – tego też nie wiem. 😀 Ale dać się da. To tak, jakby powiedzieć, że skoro ktoś śpiewa, to nie powinien śpiewać, bo będzie to oznaczać, że wszyscy niewidomi śpiewają. Czy ludzie tak myślą? Tak. Czy jest to dementowane. Tak. Czy zabrania się śpiewać? Broń Boże i bardzo dobrze, bo ja to uwielbiam! <3
Pracuję z niewidomymi od lat, w tym z kobietami. Młodymi, starszymi, zaraz po utracie wzroku i niewidomymi od urodzenia. Ostatnio mieliśmy wyjście na spektakl, koncert, powiedzmy wydarzenie. Wiesz ile z tych niewidomych kobiet założyło obcasy? Zero. To chyba jednak szersza perspektywa.
Zawsze warto uczyć się czegoś nowego. 🙂 Człowiek uczy się całe życie.
Wasza postawa może sprawić, że niewidome zostaną do tego zmuszone. Czemu tego nie widzicie?
A nawet jeśli taka ewentualna niewidoma pracownica nie dostanie wymagania zakładania obcasów, może się to stać niepisanym oczekiwaniem. No bo przyszła na rozmowę rekrutacyjną w spodniach i balerinach, nie tak jak te kobiety z Prowadnicy w spódnicach i czółenkach; znaczy gorzej się zaprezentuje.
Rzetelny komentarz oznacza, że się jakkolwiek zgadza z Twoimi poglądami @Paulina, tak? Bo o innych niewidomych jakoś tak nie napisałaś. Też mi się nie podoba agresywny ton komentarzy. Jak jeden argument nie wyjdzie, to łapiemy się innego, tak to trochę wygląda.
Jeśli uważasz, że ryzykujemy, to niech sobie ryzykujmy, to po co ta dyskusja? Jeśli zgadzasz sięz Magmar, że każdy ma wybór, to, powtórzę, skąd ta agresja? Magmar ma wybór, bo wybiera podobnie do Ciebie, a ja i cztery inne osoby tutaj, troszkę więcej poza moim blogiem, wybiera inaczej i jużwyboru nie mamy? niezbyt logiczna logika.
Poza tym akurat prezencji fakt, nie wymaga siętak często, ale po pierwsze nie wiem, czy to dobrze, a po drugie, tu ciekawostka,owszem, czasem się wymaga. Ode mnie nawet w ośrodku wymagano prezencji. Nie zmuszano mnie do chodzenia w czymś, cobyło dla mnie niebezpieczne. Ale owszem, nie było ludziom wszystko jedno, jak wyglądam, tylko dlatego, że niewidzę. Dodatkowo potem, jak jużz ośrodka wyszłam, również ludzie tego nie ignorowali. To, że się czegośnie wymaga, nie oznacza, że się tego nie docenia.
Natomiast owszem, każdy ma wybór. Tu się zgadzamy. Znaczy z Magmar sięzgadzamy, bo Ty, Twojąagresją, na razie mi wybór narzucasz.
Maja, dobrze, chcesz pracować w dźwięku. Dostajesz szansę pracy w wymarzonym zawodzie, udajesz się na rozmowę rekrutacyjną i jesteś odrzucona.
A teraz dodaj do tego, że po czasie dowiadujesz się, że to z powodu Fundacji Prowadnica, którą pracodawca spotkał na targach i uznał, że skoro one mogą ubrać spódnice i obcasy, to ty też, ergo skoro się tak nie ubrałaś, będziesz się prezentować gorzej.
A jeśli powiesz, że powinien patrzeć na kompetencje, to Ciebie wyśmieje. Nawet w najbardziej specjalistycznych branżach rekruterzy przynajmniej 10 procent punktów przyznają za wygląd widzących.
Paulinko, ja się z nimi zgadzam. Wiem, że chcesz walczyć o dostępny świat, ale czasem zanim zrobimy skok w przód, trzeba zrobić krok w tył.
Zapomnij na moment o swoim doświadczeniu zawodowym, czy właśnie niewidoma kobieta w obcasach nie zrobiłaby na Tobie ogromnego wrażenia? Myślisz z perspektywy strachu, ale kiedyś ktoś się bał wychodzenia niewidomych na ulicę. A wizerunkiem da się ugrać wiele.
Jak prowadzimy audyty albo szkolenia też zakładamy często obcasy, a czy to ma wpływ na jakość treści?
A możliwości jest wiele. Nie musimy od razu mówić o niebotycznie wysokich szpilkach. Do licha, chyba większość niewidomych kobiet byłaby w stanie założyć przynajmniej niskie słupki. Są buty z paskami, wokół kostki albo całej stopy. Dałoby się to chyba zrobić, a efekt na pewno byłby ogromny.
Mówisz o zatrudnieniu, ale czy właśnie tak ubrana niewidoma nie miałaby większej szansy zatrudnić się i teraz? Bo skoro tak się ubrała, czyli przeskoczyła pewną barierę, może i inne problemy są prostsze niż się wydaje pracodawcy.
@Monika Dziękujęza tę uwagę o wysokości, nikt tu faktycznie nie mówił o jakichś wybitnie wysokich szpilkach. Których i tak,swojądrogą, chyba by się od razu na rozmowęrekrutacyjną nie założyło. Czy założyłoby się?
A to zależy, jakiej pracy szukasz. 🙂 Są na przykład kluby nocne i podobne przybytki, tam mogłoby być atutem.
Ale ostatnio widziałam takie buciki na lekkim, może 5-centymetrowym słupku, ze sprzączką na stopie. Wyglądało to bardzo elegancko, a nie jest wielkim wyzwaniem. Może pomyśleć warto o czymś takim?
Klasyczne czółenka na niskim obcasie też nie powinny być tak straszne, jak niektórzy je malują.
Pewnie, że warto, nosiłam i ja, i parę moich koleżanek takie, zwłaszcza, jak trzeba było czegoś wygodniejszego.
PS Do klubów nocnych nie startowałam, ale hmmm, ten dźwięk jednak tam występuje… :d
Monika, zastanów się. Spójrz na Elizę na przykład. Przecież ona ledwo się odważa wyjść do sklepu w trampkach. A oni chcą, żeby świat od takiej Elizy oczekiwał zakładania obcasów.
Ale jak ktoś nie porusza się samodzielnie, nie będzie szukał przecież pracy.
I spójrz od drugiej strony. Mogli wyjść, stanąć na ulicy z puszką i psem przewodnikiem i prosić o wpłaty, bo nie widzą. Oni postawili na wyjście do ludzi, pokazali się na targach i konferencjach. Tak, ubrali się elegancko, przygotowali stoisko. Dla mnie to zasługuje na szacunek, a nie zjechanie.
Jakoś nas nigdy nie odważyli się niewidomi samodzielnie reprezentować. I powiedz mi szczerze, czy ten wygląd nie ma tu znaczenia?
Wszystko odbywa się stopniowo. "Oni" z Fundacji Prowadnica również o tym pamiętają i na pewno nie doradzaliby obcasów komuś, kto na raizenie odważa się wyjść do sklepu w trampkach.
Ehm, a czy ten ktoś na pewno boi się wyjść do sklepu w trampkach czy tak po prostu, boi się wyjść do sklepu, na ulicę, zrobić coś samodzielnie? Różne przypadki już poznałam, ale jeszcze nie spotkałam nikogo, kto bałby się wyjść z domu z powodu samego obuwia.
No generalnie na ulice, ale jeśli w zwykłych nie, to tym bardziej nie w mniej wygodnych. O to pewnie chodziło i ja to rozumiem, jak i wszscy inni by zrozumieli z FUndacji. No ale faktem też jest, że jeśli ktośna razie nie idzie na ulicę, to czy idzie sam na rozmowę kwalifikacyjną?
Ja przede wszystkim myślę, że mówienie publiczne o kimś po imieniu jest takie jakby nie bardzo. I akurat szczerze cieszę się, że nie znam wzmiankowanej Elizy. Bo chyba na jej miejscu byłoby mi zwyczajnie przykro, że ktoś o mnie wspomina publicznie w internecie i to w takiej sytuacji.
Paulina piszesz jakieś bzdury. W każdym środowisku są osoby mniej i bardziej zaradne. Czy jeśli niewidomy przychodzi z matką do restauracji i matka go karmi jak małe dziecko, to znaczy, że inni niewidomi nie powinni jeść nożem i widelcem? Zastanów się trochę zanim zaczniesz głosić te swoje wielce pedagogiczne teorie.
@paulina jak córkę wychowasz, ile jejzabronisz, taką potem masz 😛
Nikt tutaj nie powiedział najważniejszego. Zakładanie szpilek przez niewidome dziewczyny mija się z celem, bo są niewidome. Przykra prawda nie przestaje być prawdziwa. Nikt nie spojrzy na niewidomą jak na kobietę.
My, osoby działające na rzecz osób niewidomych możemy o tym dyskutować, ale nikt widzący nawet nie zwróci uwagi, co ma na sobie niewidoma.
Moze i tak, dopóki nie trafi się na człowieka, któremu brak wzroku nie będzie robił za opis człowieka. Wbrew pozorom, to się zdarza i choćby dla tych ludzi i dla własnego poczucia, że się niczemu nie uchybia i zachowuje jak każdy inny normalny człowiek, warto choćby dobrze się ubrać.
@Kasia Jeśli nie jesteś trollem, to szkoda mi zarówno Ciebie, jak i ew. niewidomym, którym "pomagasz".
*niewidomych
I teraz są dwie opcje. Albo uznajemy, że serio tak jest. Że nigdy na niewidomą nie spojrzą, jak na kobietę. I te wszystkie małżeństwa i pary, które znam po prostu kłamią. No bo co mają do roboty? Albo ja kłamię, mówiąc, że takie znam. Kogo oskarżymy?
Ewentualnie druga opcja, uznajemy, że wyjątek jest, a wyjątek potwierdza, przedstawioną przez panią Kasię, ,regułę. I wtedy, choćby dla tego wyjątku, chyba warto, jak to już Zuzler zauważyła.
Fakt, to jest trudne. Fakt, to się nie zdarza bardzo często, albo nie zawsze od razu, żeby ktoś widzący spojrzał na niewidomego normalnie, jak na każdego innego. Ale po pierwsze, świat się jednak, Bogu dzięki, zmienia, po drugie, jak tak zakładamy, to już równie dobrze możemy się przestać starać. Po ludziach to widać, pewność siebie np. widać. Widać też jej brak. I jeśli my, ludzie wspierający niewidomych, od razu im powiemy, że nie mają szans, własnoręcznie im te szanse odbierzemy, na samym początku drogi i z bardzo małą możliwością odzyskania. I tak, ja jestem za tym, żeby ludzie byli świadomi ograniczeń lub trudności. Ale jeśli ograniczenia lub trudności własnoręcznie zbuduję im w głowach, nie będę mogła więcej spojrzeć w lustro, że tak użyję, w tym przypadku dość ciekawej, metafory.
Pozdrawiam wszystkie pary widząco-niewidome, które kłamią wraz ze mną i żyją sobie szczęśliwie, mimo tego, że "fakty" mówią inaczej.
Jamajka świat się zmienia? Niby gdzie i jak? Zachowałem sobie wpis Julitki bo on pokazał mi jak niewiele na przestrzeni lat świat się zmienił w podejściu do ułomnych. To co pisze Julitka to jakby kalka tego co odczuwałem ja i koledzy tylko ponad 30 lat temu, cytat: Ja znaczenie słowa "ślepa" poznałam w przedszkolu właśnie.
Niedawno tata opowiadał mi sytuację, której nie pamiętałam:
Otuż podobno przez k]kilka pierwszych miesięcy bardzo chętnie do przedszkola chodziłam, a potem nagle oklapłam. Przez jakiś czas nie mówiłam, o co mi chodzi, ale potem przyznałam się tacie, że "mnie popychają".
Nie pamiętam, by ktoś mnie popychał, pamiętam, że czasem bawiłam się z dzieciakami, nawet miałam chłopaka w przedszkolu, ale też nie miałam z nimi jakiejś super relacji.
Pamiętam, że było mi trochę smutno, jak jedna dziewczynka mówiła do drugiej o ich spotkaniu u jednej z nich. Żałowałam, że mnie nigdy nie zaproszą i zastanawiałam się, dlaczego tak jest.
W podstawówce nie czułam się "inna" do momentu, gdy zaczęłyśmy dorastać – moje koleżanki stały się bardziej rozrywkowe, a ja byłam raczej wycofana i już nie miałyśmy wspólnych tematów.
W gimnazjum i liceum masowym także byłam trochę na uboczu. Na początku szok i fascynacja, potem obojętność i samotne przerwy. Nie umiałam z nimi rozmawiać, może nie chciałam…
Na studiach jest lepiej, ale niewiele.
Nawet nie wiem, skąd ten wpis, więc wyraź sięjakośobszerniej.
Dziewczyny, tańczcie dalej radośnie swój taniec, niezależnie czy na szpilkach, czy bez, tak jak was prowadzi wasza droga, prawda i życie, a jak wiadomo każdemu z nas według jego wiary się stanie.
A Paulinie i innym z tych co bardziej bojących, szczególnie chciałbym polecić poniższy tekst, bo wesoła gromadka z Prowadnicy wcale nie są to pierwsi ludzie w historii, którzy postanowili stawić czoła stereotypom na temat niewidomych.
Swoją drogą, nie źle jesteśmy nad Wisłą do tyłu, że ta dyskusja w komentach na blogu Jamajki toczyła się praktycznie dokładnie 50 lat od podobnej w Stanach…
Nowy Jork, 5 lipca 1973 r. Kenneth Jernigan Prezydent Narodowej Federacji Niewidomych (NFB)
Eksperci w tej dziedzinie, jak również przedstawiciele opinii publicznej, bardzo różnią się co do tego, jaka przyszłość może czekać niewidomych. Niektórzy, chcąc powiedzieć, jak jest, widzą nas wiecznie pogrążonych w ekonomicznej zależności i obywatelstwie drugiej kategorii. Inni, z większą nadzieją, przewidują powolny, ale stały postęp w kierunku niezależności, równości i pełnego uczestnictwa w społeczeństwie. Mój własny pogląd jest taki, że nie jest to w ogóle kwestia przewidywania, ale decyzji. Uważam, że żaden z tych możliwych wyników nie jest pewny ani przewidywalny, z tego prostego powodu, że wybory, których dokonujemy i działania, które podejmujemy, same w sobie są czynnikami determinującymi przyszłość. Krótko mówiąc, my niewidomi (jak wszyscy ludzie) stajemy wobec alternatywnych przyszłości: jednej, w której będziemy żyć własnym życiem, lub innej, w której nasze życie będzie prowadzone za nas.
https://www.zlotowicz.pl/slepota-czy-historia-jest-przeciwko-nam-1973-rok/
Ale ja nie mówię o przyjaźni ani nawet o związku, jedynie o wyglądzie. Nikt nie zaczepi kolegi, by wspomnieć o urodzie albo ładnym stroju niewidomej na ulicy, nie komplementuje się niewidomych za strój czy obcasy, nie dostrzega się kobiecości obcych niewidomych.
Maja, proszę ja Ciebie, ubierz najwyższe szpilki w Twojej szafie, zwiewną i długą do ziemi suknię, zepnij włosy klamrą z brylantem, przewiąż się w pasie sznurem pereł, a potem tak ubrana usiądź przed komputerem i…
Opowiedz jak było w Ostrudzie!
@Kasiu Ale ja właśnie mówię teżo ludziach, którzy ten wygląd dostrzegli. W sensie takich, co po prostu komplementowali, też znam
@Księżniczka dziękuję serdecznie za to pytanie i zrobiłabym to z miłą chęcią, neistety w tym roku nie udało mi się tam być. 🙁 Bardzo żałuję, ale pieniądze i czas się niezgodziły.
Wnoszę o zakaz dla osób niewidomych korzystania z następujących kategorii produktów: sprzęty AGD, obuwie wiązane oraz na obcasie, wzmacniacze audio o mocy większej niż 10W, wszystkie przedmioty o wadze przekraczającej 3kg. Prócz tego wnioskuję o naukę śpiewu dla wszystkich niewidomych aby mogli piękną piosenką dziękować za okazaną im pomoc.
@Kasia, to ciekawe, że jakoś je pod swoim adresem słyszałam, mimo tego, że w szpilkach, a nawet w kieckach nie chadzam. Faktycznie najwyższe obcasy, jakie miałam w życiu na sobie miały jakieś 5 cm. A wiesz, że mój widzący kolega oglądając zdjęcia Julitki nazwał ją bardzo atrakcyjną kobietą?
@Krzycha O kurcze, po prostu miło mi, dziękuję. 🙂 Ja często słyszę pod swoim adresem komplementy, ale mogę oczywiście założyć, że są to komplementy dawane z litości. Nie jest to zbyt miłe założenie i byłabym bardzo biedną dziewczyną, gdybym tak cały czas o nich myślała, ale załóżmy na potrzeby dyskusji i dla spokoju serc niektórych… osób. Tym niemniej słyszałam takie komplementy po prostu przekazywane. A już moja mama jest osobą na tyle rzetelną wobec mnie, że powie mi takoż, jak przytyłam, więc i przekazywane przez nią komplementy, nie tak znów częste, są raczej wiarygodne. Z resztą co tam ja – często słyszę komplementy o innych niewidomych, że się ładnie ubrali. I nie tyczy się to tylko kobiet. Gdy mężczyźni włożą markową, elegancką koszulę, zadbają o spodnie i fryzurę, to też się komentuje, że "wow, ale się ładnie prezentuje". I od razu jest +10 do znajomości. No i co ja poradzę, że to obserwuję na codzień? No co?
@Grzezlo najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ja wiem, że świata nie zmienię. Wiem to już naprawdę od dawna. Nie wiem, co pcha mnie w tym kierunku, w którym idę – może chęć zdjęcia choć części ciężaru z mych wątłych ramion. Może nadzieja, że wygryzienie zębami części zaprawy z muru sprawi, że kiedyś, dla innej Julitki, runie choć jedna cegła.
@julitka, ale ja przecież nic takiego nie pisałem, że nie zmienisz, a wprost przeciwnie. Zresztą mniejsza o świat, jeżeli to co robicie daje wam radość, to róbcie tak dalej, albo jeszcze bardziej i to nie tylko dla was samych, żeby się cieszyć życiem, ale też dla innych, którzy może zaczerpną z tego inspirację do jakichś własnych zmian w kierunku pełniejszego życia.
Założyciel NFB też nie mógł być pewny, że zmieni świat, kiedy dopiero zaczynał snuć plany utworzenia nowej organizacji niewidomych i dyskutował to w gronie znajomych, a jednak zmienił.
Że zacytuję jeszcze jeden fragment z linkowanego przemówienia Jernigana, dla tych, którzy nie kliknęli w link i nie doczytali go do końca.
I choć żaden człowiek nie może przewidzieć przyszłości, czuję absolutną pewność co do tego, co powiedzą historycy. Opowiedzą o systemie rządowych i prywatnych agencji powołanych do obsługi niewidomych, który stał się tak opiekuńczy i tak represyjny, że reakcja była nieunikniona. Opowiedzą, że niewidomi („ich czas w końcu nadszedł”) zaczęli nabierać nowego obrazu siebie, wraz z rosnącymi oczekiwaniami, i że postanowili się zorganizować i mówić w swoim imieniu. Opowiedzą o Jacobusie tenBroeku, o tym, jak jako młody profesor college’u (niewidomy i genialny) stanął na czele ruchu, jak niegdyś Zisca. Opowiedzą, jak agencje najpierw próbowały nas ignorować, potem miały do nas pretensje, potem się nas bały, a w końcu zaczęły nas nienawidzić – z emocjami, fałszywą logiką i okrutną desperacją, jaką umierające systemy zawsze czują wobec nowych, które mają je zastąpić.
(…) Odnotują też wydarzenia z lat siedemdziesiątych, kiedy reakcjoniści wśród agencji stali się jeszcze bardziej reakcyjni, a niewidomi z drugiego pokolenia NFB wyszli im naprzeciw. Opowiedzą o Amerykańskiej Fundacji Niewidomych i jej próbie (poprzez narzędzie, jakim jest NAC) kontrolowania całej pracy z niewidomymi i naszego życia. Opowiedzą, jak NAC, Amerykańska Fundacja i inne reakcyjne agencje stopniowo traciły grunt pod nogami i ustępowały przed nami. Opowiedzą o nowych i lepszych agencjach powstających do współpracy z niewidomymi, o harmonii i postępie w miarę zbliżania się końca wieku. Opowiedzą o tym, jak niewidomi przeszli od obywatelstwa drugiej kategorii przez okres wrogości do równości i statusu pierwszej kategorii w społeczeństwie.
Ale przyszli historycy odnotują te wydarzenia tylko wtedy, gdy my je zrealizujemy. Mogą pomóc nam zostać zapamiętanymi, ale nie pomogą nam marzyć. To musimy zrobić sami.
https://www.zlotowicz.pl/slepota-czy-historia-jest-przeciwko-nam-1973-rok/
Dzięki @Grzezlo. 🙂
A niby co ci jankesi zmienili. Brak wzroku powoduje te same ograniczenia wszędzie na świecie. W Ameryce mają nawet gorzej niż w Polsce. Jedyne co ratuje dupę niewidomym to parytety i dofinansowanie, chyba, że odzyskają wzrok, wtedy ich sytuacja się poprawia, hehehe.
Na głębsze zmiany świata chyba bym nie liczył, bo zmiany musiałyby się dokonać na poziomie biologicznym. Póki co natura jest taka, że zdrowy unika chorych, ułomnych, itd. Tego nie zmienimy to jest w naszej naturze, my też to odczuwamy w stosunku do innych ułomności. Poprawić to może tylko wzajemny szacunek.
Pokazałem ten biologiczny mechanizm kilka wpisów wstecz cytując Julitkę. Julitka opisuje swoje wrażenia tak jak ja bym opisał swoje i kolegów jeszcze z lat 80-tych ubiegłego wieku. Dokładnie te same odczucia co do otaczającego świata od przedszkola poczynając a na studiach kończąc.
ŁUUUU, nie było mnie tu i tyle się działo.
Dziękuję Paulina za to, że zrozumiałaś fakkt, że tsą kobiety, które po prostu podchodzą praktycznie do życia.
Jeśli mogę uniknąć ryzyka skręcenia kostki na nierównych chodnikach unikam tego.
Nie muszę udawać przed samą sobą, bo jestem świadoma swoich dobrych stron jak i ograniczeń.
Dla mnie dziwniejsze jest wmawianie osobom niewidomym, że są w stanie zrobić samodzielnie makijaż znaczy pomalować brwi i rzęsy.
Spróbuj powiedzieć osobie widzącej żeby zrobiła to bez lustra.Jest spore prawdopodobieństwo, że coś się rozmaże itd.
To jest opinia widzących kosmetyczek czyli osób, które się znają na rzeczy.
I to traktuję w kategorii ograniczenia, które można obejść korzystając z pomocy fachowca.
Jestem za pokonywaniem barier, trzeba jednak mierzyć siły na zamiary.
Najlepiej porozmawiać z kilkoma nauczycielami orientacji przestrzennej.
Gdy założyłam onegdaj buty na koturnie nie było to dobrze widziane.
Niewidoma i makijaż to jak głuchy i mikrofon.
Myślałam podobnie, to tak jakby głuchego nauczyć mówić.
Ale jak osoba widząca, taka, która się zna pomaluje ci brwi i rzęsy, dlaczego nie.
Henna jest dobrą opcja.
Też uważam, że jak jest możliwość to niech niewidome kobiety korzystają z różnych zabiegów kosmetycznych. Jak najwięcej. Co do makijażu to chyba oczywiste, że kosmetyczka czy widząca koleżanka wykona to lepiej i bez błędów.
@Piecberg, jeżeli na skutek działań NFB choćby tylko kilkaset osób zamiast snuć smuty na internetach, zmieniło nastawienie na bardziej pozytywne i rozwojowe i próbują robić coś ze swoim życiem, to już uważałbym to za wielki sukces, a w publikacji "Kernel books" jest sporo ciekawych życiorysów osób, które tak właśnie zrobiły i nie tylko dla nich okazało się to inspirujące, a zakładam, że jest też sporo mniej spektakularnych przypadków, o których nie warto pisać, ale warto pamiętać.
Jeśli na skutek działań młodzieży z Prowadnicy jakiś jeden czy drugi polski niewidomy uświadomi sobie, że jego asystent z fundacji czy innej instytucji, to jest właśnie asystent, który ma mu pomóc w wykonaniu jakiejś czynności, a nie opiekun czy nadopiekun, który tylko dlatego że chwilowo coś tam widzi, a nie wiadomo jak będzie za kilka lat, rości sobie prawo do układania mu życia w sferach, w których najwyraźniej sam ma braki i te swoje mentalne defekty w efekcie próbuje przeszczepić na niewidomego, no więc jeśli nawet niewielu ludziom coś się zmieni na korzyść w świadomości, to będzie to duży sukces, a właściwie dodatek do sukcesu, którym w istocie jest to, że robią coś ciekawego, zamiast przysłowiowego zapluwania monitora.
Ale że najpiękniejsze kwiaty rosną na dobrze nawiezionej glebie, więc praca wszelkiej maści narzekaczy, polegająca na produkcji tegoż nawozu w wirtualnej glebie naszych międzyludzkich relacji, też jest potrzebna, żeby tym lepiej różne ciekawe i innowacyjne idee mogły rozkwitać, więc w tym duchu kibicuję obu stronom.
Grzezlo, ale tu się myli dwie rzeczy.
Realne ograniczenia, i takie, które są w naszej głowie.
Zawsze podkreślałam, że kibicuję Fundacji, bo weszli w 3D, zrobili coś innowacyjnego na tyflorynku i że im się chce prowadzić fundację.
Ale z drugiej strony ślepota jednak eneruje pewne ograniczenia i nie ma co kopać się z koniem,
Poprowadzisz samochód na lotnisku, ja jeździłam na rowerze po placu, ale nigdy nie będę rowerzystą, tak samo jak ten co prowadzi samichód nie będzie zawodowym kierowcą.
Magmar, znowu święte słowa. Niewidome kobiety nie mogą zakładać szpilek. Prowadnica oszukuje siebie i innych.
Grzezlo, i co chcesz niby udowodnić? Są organizacje mające lata doświadczeń w rehabilitacji niewidomych i, z całym szacunkiem, wiedzą dużo więcej od Prowadnicy. I przy tym mają zdrowszy stosunek do świata.
W sumie Paulino, mogą, bo niby kto im zabroni.
Ale na pewno jest to bardziej niebezpieczne.
Ciekawe czy FUndacja informuje o tym.
Wtedy to byłoby uczciwe.
Narażasz się droga Lady na kontuzje, ale możesz być bardziej kobieca, wybór należy do Ciebie.
Nauczyciele orientacjji przestrzennej też nie chcą brać za to odpowiedzialności.
I analogiczny przypadek, pamiętacie, jak DOda chciała w szpilkach zrobić prawojazdy?
To tak samo jak ktoś schodzi z gór w klapkach i coś mu się stanie, moim zdaniem powiniem pokryć koszty akcji ratowniczej.
@paulina Nic nie muszę udowadniać, bo historia to już wielokrotnie udowodniła lepiej ode mnie i nowe wyrastało na gruzach starego.
@magmar, czy jak ktoś niezależnie od stanu widzenia wychodzi na papierosa, to też powinien rzetelnie informować, że robiąc to co ja, narażasz się drogi obserwatorze na raka płuc i inne powikłania zdrowotne?
Przecież to oczywiste, a dziewczyny nikogo nie namawiają, robią to co lubią i mają do tego prawo.
Dla mnie mogą chodzić nawet boso, to też seksi.
Jeśli Ty ze mną tak, to ja Ci Grzezlo w podobnym stylu odpowiem, na każdej paczce jest napisane, że nikotyna szkodzi.
Nie poradzę, że uważam, że chodzenie na szpilkach jest niezbyt bezpieczne.
Mam podobnie z FaceID mimo, że ryzykuję, pozbyłam się tego ustrojstwa i zostałam zrugana przez niewidomych.
Grzezlo to nie jest wbrew pozorom takie oczywiste,statystyczny widzący nie wie jak porusza się osoba niewidoma w przestrzeni jak wyczuwa fakturę co jej pomaga itd.
Magmar, cóż, poznają się na życiu, szkoda, że dopiero na sorze.
Grzezlo, daj sobie dożyć czterdziestki to zobaczysz, że możemy mieć wielkie cele, ale muru nie przebijesz.
Dożyl, Paulino.
I więcej powiem, choć się tu trochę różnimy stwierdzam, że od niego Eltenowa Moderacja powinna się uczyć zarządzania portalem,’
Zgadzam się, chodzenie w obcasach bez wzroku to skrajna nieodpowiedzialność. Jestem nauczycielką orientacji przestrzennej i nigdy nie zgodziłabym się uczyć tak ubranych kobiet.
@paulina, @agnieszka, robicie na pewno dobrą robotę dla niewidomych i świetnie, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że jesteście modelowymi przykładami powiedzonka krążącego w naszym środowisku, że "widzący uczą niewidomych nie widzieć".
Bardzo dobrze, że macie ostrożnościowe podejście do sprawy, to nikt nie będzie mógł powiedzieć, że mu pani Agnieszka albo pani Paulina doradziła, albo chociażby zasugerowała chodzenie na szpilkach czy innych takich kilka…
I jeśli ktoś z niewidomych podopiecznych będzie tak ograniczony, żeby się ograniczać tylko do tego, co mu instruktorki powiedziały, to tym gorzej dla niego, ale i tak jest szansa, że kiedyś z tego wyrośnie i spróbuje w jakimś obszarze jak smakuje życie na własną rękę, a przecież wszyscy wiemy, że dopiero wtedy smakuje, chociaż nie koniecznie zawsze słodko.
Jak dobrze, Grzezlo że Ty nie masz tego dylematu, uśmiech.
I powiem Wam, że przez buty na klinie moja kostka była kontuzjowana, źle stanęłam na nierównym chodniku.
A jak wiecie zawsze po kontuzji ta noga nie jest już tak sprawna.
wczoraj przebrnąć Warto było przez ten wątek i się nakręcić jak dawniej przemówieniem Jernigana, bo przyśnił mi się fajny sen, a bardzo rzadko mi się to zdarza.
Śniło mi się, że z kolegą na motolotni przelecieliśmy z Polski do Szwecji, pamiętam euforię w trakcie lotu i szybką myśl, że jak mi telefon z nawigacją GPS wypadnie z kieszeni kurtki, to będzie cieniutko żeby sprawdzić kierunek, ale dolecieliśmy.
Wróciliśmy do Polski na promie, a tam nas obstąpili dziennikarze, że wow, jaki wyczyn, dwóch niewidomych na motolotni przez Bałtyk, jak fajnie, ale się znalazł jeden smętek, który zaczął, że ale jak to, panowie, przecież to było skrajnie nieodpowiedzialne, mogliście się przecież rozbić na skałach czy coś, jak tak można?
Pamiętam chwilę napięcia, żeby mu coś odpowiedzieć, pomysłu brak, a konferencja prasowa to nie turniej szachowy, nie ma czasu na myślenie, więc po sekundzie ze śmiechem wypaliłem: jak nie masz wiary, to siedź w domu stary!
Magmar, to właśnie najprawdopodobniej czeka Prowadnicę. Szpilki są dla widzących.
Grzezlo, jestem odporna na takie drwiny.
Nudzi mnie rozmawianie non stop o tym, które ograniczenia są w głowie, a które naprawdę, bo nieważne co powiem, i tak pewna grupa osób powie, że nie mam racji. Piszecie o nie ryzykowaniu skręceniem kostki. Nie ryzykuję, bo wychodzę wtedy, kiedy wiem, że umiem. Piszecie o podchodzeniu praktycznie do życia. Podchodze, bo jak nie umiem i akurat nie chcę / nie mogę się czegoś uczyć, to tego nie robię. A jak już umiem, albo nauczyć się moge, no to, cóż, robię. I jeśli to wychodzi poza wyobrażenia konkretnych osób, to już są prawdziwe ograniczenia wg. niektórych. Mimo, że dla innych nie są, po prostu.
Dyskusja nie ma sensu, kiedy i tak bierzę się pod uwagę tylko jedną stronę medalu. Lata przed prowadnicąznałam dziewczyny, które się malowały, chodziły na obcasach, nie zawsze wysokich szpilkach, na miłość boską! ALe chodziły. Dziewczyny dostające komplementy od widzących. Ludzi pracujących w firmach też potem poznawałam. Nie miało to nic wspólnego z udawaniem kogokolwiek, ja do tej pory pewnych z tych rzeczy, co te osoby, nie umiem i co? Nie czuję sięgorsza, po prostu wiem, czego się chcę nauczyć. 😉
My mówiliśmy, że każdy ma wybór. Nam się mówi, że pewne rzeczy nie istnieją, nie mają miejsca, nie można ich robić, nie da się. Cały czas generalizacja i tyle.
@Magmar Napisałaś ładnie. Mogą. Jeśli uznają to za ryzyko, to mogą ryzyko podiąć. Czy Fundacja o tym informuje? Że trzeba ostrożnie, że nie zawsze, żenie na wszystkie trasy, że stopniowo? Oczywiście, że tak! Nie wiedziałaś o tym? Bo jeśli nie wiedziałaś, to czemu najpierw nastąpiła ocena?
Drogie lady, to sięzawsze narażały bardziej na kontuzję, widzące też.
Co do nauczycieli orientacji, zapytajmy różnych, dobra? Bo znam takich, co mówią, że nie, znam takich, co mówią, że trzeba pokazać, a znam takich, co mówią, że zależy od możliwości i chwała im.
Więc, jak nie lubimy być rugani przez niewidomych, sami również ich nie rugajmy. WYraziłaś swoje zdanie i ja je zrozumiałam, jużje znam. Czy musimy dalej dyskutować pod tym postem o tym samym, nie na temat już troszkę? Np. na temat moderacji portalu bym tu nie wchodziła, pod postami czyimiś na facebooku też dyskutujesz o polityce fb?
Ludzie kochani, naprawdę, temat ciekawy niezmiernie i cieszę się, że padło tu kilka miłych słów. Ale jedno, czego nie znąszę, to właśnie generalizacji. Zawsze trzeba, nigdy nie można, nigdy nie będą, nikt tak nie robi. Chryste, całą Polskę znają, czy jak?
Dalsza dyskusja chyba nie ma sensu. Na szczęście Fundacja Prowadnica szybko zgaśnie. Entuzjazm i naiwność to o wiele za mało.
Dokładnie, chyba sensu nie ma.
To że tak spytam wesoło, co daliście niewidomym albo osobom związanym z niewidomymi? Pada tu wiele dumnych słów, proszę bardzo, co takiego wymiernie przyniosła wasza fundacja?
Przeanalizuj moje w pisy.
Moim zdaniem w mojej opinii, uważam itd.
Można m.im. się łatwiej wywrócićić o hulajnogę, potknąć wpadając na ludzi wgapionych w telefon.
WIdzę tu pewną niekonsekwencję u pewnych przedstawicielek mojej płci, podnoszą larum, gdy im się mówi, że chodzenie z przewodnikiem nie wymaga laski,a co więcej laska nawet przeszkadza w niektórych sytuacjach.
No tak, można, ale z drugiej strony, jak mam wyższe buty, dużo bardziej uważam. Idąc w adidasach uważam umiarkowanie, tak normalnie, przeciętnie, wiele razy wpadlam i na hulajnogę, i na tych w telefonach.
Ja nie podnosiłam larum, jak chcesz chodzić bez i przyjmujesz jakieś z tym związane zagrożenia, to co mi do tego? Czasem sama tak chodziłam.
@Paulina Wesoło odpowiem, podobno dalsza dyskusja tutaj nie miała sensu? Kontynuujmy ją może w jakimś bardziej odpowiednim dla niej miejscu.
Osoba niewidoma idąc z przewodnikiem powinna zawsze mieć białą laskę zwykłą lub sygnalizacyjną. To sygnał dla otoczenia.
Też uważam, że tak jest bezpieczniej.
Ale nie zapanuję nad wszystkimi i jak im tak wygodniej iść, a przy tym mają świadomość, że ktoś może na nich wpaść, bo nie będzie widział sygnału, to czy to moja lub twoja sprawa?
W tym momencie nie jestem w stanie zacytować prawa, ale jeśli nawet prawo mówi, że osoba niewidoma, która nie ma oznaczenia / sygnału jest winna, jeśli coś sięstanie, no to cóż… To ona tęwinęponiesie. Też bym doradzała tę laskę nosić. Ale nie ponoszę odpowiedzialności za dorosłe osoby, które znając swój styl poruszania się, drogę którą idą i np. niekoniecznie w tłumie, poruszają się inaczej.
A ja się tutaj Paulino z Tobą w tej kwestii nie zgadzam, ale gdybym miała reprezentować jakąś fundację powiedziałabym o tym, że nie jest to prawidłowa technika.
Jeśli autorkę bloga męczy dyskusja co stoi na przeszkodzie by zamknąć wątek?
Sama jestem osobą niedowidzącą, tym bardziej nie wyobrażam sobie prowadzenia niewidomej bez laski. Ale i osoby widzące często tego nie chcą.
Przecież osoba niewidoma czuje ruchy Twojego ciała, ważne żeby szła pół kroku za Tobą.
Jako przewodnik masz prawo tego wymagać.
W tym wątku żegnam się z Państwem dziękując za poparcie i dyskusję. Nikt tu nikogo nie przekona.
-Nie mam jak podziękować Paulinie dlatego czynię to tutaj.
Dziewczyny noście buty na obcasach i bądźcie sexy.
Magmar, złoto!
Autorka bloga zaklina rzeczywistość.
Ok, widzę, że tu się ruch zrobił, jak na Marszałkowskiej.
Są ludzie wśród komentujących, którzy się czepiają tych nieszczęsnych obcasów.
Ja osobiście uważam, że to, że od niewidomych nie oczekuje się prezencji, jest tylko starym stereotypem, który Fundacja Prowadnica przełamuje.
Bo najlepiej, żeby niewidomi chodzili w laczkach, dresach, poczochrani i żeby tak pokazywali się na mieście. A jak się nagle pokażą w obcasach, w sukience czy w garniturze, umalowani, to jest wielkie zdziwienie, że w ogóle tak można.
Mogłoby się skończyć to rzucanie ograniczeń.
A co do tego, co Fundacja Prowadnica zrobiła dobrego? Wiele dobrych rzeczy, na przykład gry i pomoce dla niewidomych, ale o tym się nie mówi, bo lepiej się czepiać tych obcasów.
Chyba napiszę jakiś malutki P.S.
Tacy jesteście do przodu, obcasy, makijaż, wszystko się da, niemal wystarczy dać Wam do ręki kierownicę, byście prędkością prześcignęli Kubicę.
Tylko. jak przychodzi do wypełnienia dokumentów dla ludzi, którzyy Wam za darmo służyli pojawia się problemik, sam Szef Szefów argumentował to tak, że nie macie pod ręką stałej osoby widzącej.
To jest w sieci, Wasze słowa, niczego tu nikt nie przeinaczył.
Więc może tak powoli, spokojnie, z tym udowadnianiem.
CO najważniejsze trzeba mierzyć siły na zamiary, tego Wam życzę w słoneczny, jeszcze lipcowy wtorek.
Magmar, teraz zachowujesz się jak typowa awanturnica. Też uważam, że zakładanie szpilek przez niewidome kobiety to przejaw braku odpowiedzialności, ale co do tego ma ta historia? Nie znam okoliczności i nie wiem po czyjej stronie jest racja, ale zajeżdża to bardzo tanim chwytem.
Niekonsekwencja, która pokazuje, że czasem trzeba mierzyć siły na zamiary.
Zarówno w kwestii szpilek, makijażu jak i podpisu. Po prostu nie wszystko się da i nie ma co zakłamywać rzeczywistości.
Oparłam się na faktach zamieszczonych w sieci.
Niestety, mam dobrą pamięć i jakoś tam rozwinięte myślenie logiczne i umiem wiązać wydarzenia.
Nie widzę żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Jeśli ktoś ma problem z ugotowaniem obiadu, nie wpływa to na jego umiejętności poruszania się. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wywlekasz teraz na wierzch śmieci dla własnej korzyści.
nie wiem o jakiej sytuacji mowa, musiałabym zapoznać się z wersjami obydwu stron. Tak czy inaczej nie ma to wpływu na to, o czym rozmawiamy.
Paulina to świetnie podsumowała w którymś ze swoich wpisów:
W takim razie walcz o to. Walcz o pokazywanie, że te wykresy są niepotrzebne, wszyscy za to podziękują.
Zamiast udawać widzących pokażcie rzeczywiste problemy niewidomych.
A ja bym jeszcze dodała do wpisu Pauliny słowo możliwości, nie każdy widzący wie, że osoba niewidoma umie obsłużyć Smartfona, nie każdy widzący wie jak osoba niewidoma radzi sobie z dźwiękiem bez wykresu itd.
Przykładów można podawać bez liku.
Z resztą reaper robi wykres.
2023-07-16 17:17:10
Temat dotyczył realnych ograniczeń osób niewidomych.
Nie zabronię Ci wyrażania własnych opinii.
Dawni członkowie Moderacji portalu ELten czekali 2 lata na dokumenty o wolontariacie, powód, nie było pod ręką osoby widzącej, która była potrzebna w sformalizowaniu dokumentów.
A z drugiej strony przywiązuje się wagę do szczegółów czwartego rzędu, samodzielnie zrobiony makijaż, buty na szpilkach itd.
Na tym w mojej opinii polega owa niekonsekwencja.
Pokaż mi związek, bo ja go nadal nie dostrzegam. I nie znam sytuacji, o której mowa.
I muszę tu uczciwie dodać, że nigdy nie miałam trudności w otrzymaniu czegokolwiek od Fundacji Prowadnica. Różnimy się opinią w kwestii obcasów, ale nie dostrzegłam żadnych trudności związanych z ich działalnością. A zarówno zadawałam kilka pytań, jak i zamawiałam produkty z ich sklepu.
Załóż sobie konto na ELtenie, a ja CI powiem czego szukać, na Typhlosie też było o tym głośno..
Związek jest taki, że promuje się hipersamodzielność w najdrobniejszych detalach, a z drugiej strony wychodzą realne problemy, o których się milczy.
Niestety nawet bardzo ogarnięta osoba niewidoma, potrzebuje wsparcia osoby widzącej w niektórych sprawach, szczególnie jak prowadzi własną działalność.
To dobrze, że wszystko gładko przebiegło.
U mnie było różnie, ale po wielu perypetiach dostałam to com chciała.
Też o tym powstał wątek.
I uwaga, uwaga, nie jestem za drugą skrajnością, dotyczącą krytykowania wszystkich i wszystkiego co ma związek z Fundacją "Prowadnica".
Co do bycia dźwiękowcem, można obniżyć na początku trochę usługi, by zdobyć rynek i działać na własną rękę.
Porobić parę plików Demo i umieścić na własnej stronie.
Kto wie czy nie skorzystałabym z takich usług, bo autorka bloga wygląda na osobę kompetentną w tym temacie.
Nie mam potrzeby zakładania kont na obcych portalach.
O ile mi się zdaje, Fundacja Prowadnica nigdy nie sugerowała, że pomoc osób widzących nie jest czasem potrzebna. Nadal nie widzę związku.
Nawet jeśli nie wydali jakiegoś zaświadczenia z powodu braku osoby widzącej, choć dla mnie to wyjaśnienie brzmi bardzo niewiarygodnie, nie wpływa to na kwestie wizerunku. Uważam, że zakładanie szpilek przez osoby niewidome jest niebezpieczne i nie powinny tego robić, ale prezencja nie ma związku z działalnością biurową.
A ja Agnieszko doskonale rozumiem, co Magmar chce powiedzieć. Skoro Fundacja Prowadnica nie potrafi wykonać podstawowych obowiązków organizacji, czy można traktować ją poważnie?
To są jeszcze dzieci.
Nie wiem, co ma opinia o Prowadnicy do ich ubioru. Dla mnie to są po prostu dwa różne światy.
Agnieszko, z pozycji gościa też można przejrzeć wątek.
Zgadzam się Paulino z Twoim wpisem, ostatnie zdanie bym lekko zmieniła, po co się chwalą, że osiągają nieosiągalne, przekraczają nieprzekraczalne itd.
@Magmar, czytaj, prosze cię, co piszę, jak chcesz ze mną dyskutować. Pisałam, że trzeba mierzyć siły na zamiary, a raczej dopasowywać to, co się robi, do swoich możliwości i do czasu. Kilka razy to pisałam, w tym tutaj, w tej dyskusji. Już pomijam, że w złym kontekście używasz tego powiedzenia, bo powiedzenie o siłach i zamiarach ma dalszy ciąg, o którym jużgdzieś się wspominało.
Nie pisz, że się milczy o ograniczeniach, albo poczytaj uważniej to, co piszemy.
I o jakim zamknięciu wątku ty mówisz? To nie forum, to blog. Który wykorzystujemy aktualnie do mało sensownego wywlekania różnych rzeczy z forum, no ale jednak blog. Jasne, mogłabym wyłączyć komentarze, ale ja nadal liczę, że ktoś się będzie chciał kiedyś odnieść do treści wpisu, więc po co mam wyłączać?
Co do tego, że, jak to określiłaś "reaper robi wykres", no to tak, owszem, każdy program robi i to nie o to chodzi.
@Agnieszka Tak, a i owszem, ta historia nie ma z tym za dużo wspólnego i pojawia się już po tym, jak koleżanka podobno zakończyła dyskusję.
Dziękuję, że bez znajomości sytuacji nie wydajesz opinii, bo pojawiają się już głosy, że przez błąd, który ktoś popełnił na pewno popełniamy go zawsze i wszyscy. Więc cieszę się, że potrafisz zachować dystans nawet pomimo różnych opinii na niektóre tematy. To rzadka w tych czasach umiejętność.
Swoją drogą, ciekawe, co byśmy musieli zrobić, żeby dla świata nie być dziećmi.
Ty również czytaj ze zrozumieniem, napisałam też pozytywnie.
Nie dość, że o Tobie i o Twoich umiejętnościach zawodowych, to jeszcze potrafiłam otwarcie bronić działalności Fundacji, gdy była hejtowana za twarz.
Za to, że starzy kupili drukarkę itd.
Fajnie, że paru młodym osobom się chce, i to zawsze będę chwalić.
I powiem tutaj, żebyś przeczytała, świetnie, że poszliście w 3D, i zawsze to będę podkreślać.
Ja nie nazwałam Was dziećmi, ale z kolei rozumiem tych, którzy Was tak postrzegają.
Dwa przykłady Jak Wam się mówi zróbcie dyżury pod telefonem, utwórzcie konto Radastarszych z niezrozumiałych powodów od tego uciekacie.
Nie reagujecie też na maile co nie jest profesjonalne.
Każda szanująca się firma umieszcza na swojej stronie godziny otwarcia itd.
Może od maja się to zmieniło, jeśli tak, świetnie, że wyciągacie wnioski.
Mimo wszystko życzę powodzenia.
Ja czytam ze zrozumieniem i za to, co napisałaś pozytywnie, już dawno dziękowałam. Co nie zmienia faktu, że piszesz, że milczymy o ograniczeniach, co po prostu nie jest prawdą.
Nie kojarzę, żeby tu ktoś o drukarkach pisał. A jesli odnosimy sięznowu do innych dyskusji, to na razie, prosze, pozostańmy w tej.
Jeśli chcesz się dalej pozytywnie wypowiadać o moich umiejętnościach zawodowych, no to pozostaje się tylko cieszyć, zapraszam do zleceń.
Nie kojarzę iwelu skarg na naszego maila, ale OK.
Uszanuję Twoją prośbę, a o zleceniach napiszę prywatnie.
Magmar, widzę jasno, że wykorzystujesz różnicę opinii w jednym temacie do wylewania własnej frustracji.
A niby dlaczego?
Nawet się wstępnie biznesowo umówiłam z autorką bloga hiehie, bo wiem, że może być dobraw swoim fachu.
Agnieszko, przeczytaj ten fragment poprzedniego wpisu, , bo mógł CI umknąć:
Nie dość, że o Tobie i o Twoich umiejętnościach zawodowych, to jeszcze potrafiłam otwarcie bronić działalności Fundacji, gdy była hejtowana za twarz.
Za to, że starzy kupili drukarkę itd.
Fajnie, że paru młodym osobom się chce, i to zawsze będę chwalić.
I powiem tutaj, żebyś przeczytała, świetnie, że poszliście w 3D, i zawsze to będę podkreślać.
Zobaczymy za kilka lat czy Dawid i jego ekipa udowodni wszystkim jak przekraczają granice pracując za dobre pieniądze w poważnych firmach,
czy dalej będą opowiadać bajeczki, że wszystko możliwe jednocześnie skrywając się pod parasolem fundacji. Trochę takich niewidomych jest co to żadnej granicy nigdy nie przesunęli a jedynie są aktywistami w fundacjach. Jeśli w ogóle pracowali to za najniższą krajową będąc po studiach, ale gdy stali się aktywistami (działaczami), roztaczają fałszywy obraz rzeczywistości przed innymi niewidomymi jakoby tyle zawodów jest dostępnych, trzeba tylko chcieć, itd.
Tobie się wydaje, że zarejestrowanie i utrzymanie fundacji to jest takie proste?
I tu AGnieszko się z Tobą zgadzam, zawsze podkreślałam, że to dobrze, że młodym ludziom się chce choć nie ze wszystkim się zgadzam.
Poza tym naprawdę nie zdziwiłabym się, gdyby nie rzucili fundacji za cenę korpo, jest to jednak ich dziecko od początku, i takie wybory nie świadczą o niezaradności etc.
Serio, za coś większego uważasz zatrudnienie się niż założenie własnej fundacji, przeprowadzenie jej przez meandry polskiego prawa, przebicie się z nią do mas, wprowadzenie zupełnie nowatorskich rozwiązań i zatrzęsienie portkami wyjadaczy działających na tym rynku od lat?
A poza tym czy bycie korposzczurem jest szczytem marzeń?
Moim zdaniem nie.
Korpo mentalnie działa jak sekta, co z tego, że kasa jest większa.
Spotkania teamu, choć nie ma się na to ochoty, mimo, że nieobowiązkowe, ale…
Tak samo wyjazdy służbowe, nie dość, że spotykam tych ludzi w pracy to jeszcze korpo narzuca mi bym spędzała z nimi wolny czas.
A o rynku muzycznym już nie powiem, króluje Sanah mimo, że jest wielu wykształconych wokalnie, instrumentalnie.
Znam osobę niewidomą z kawałem głosu, której single brzmią muzycznie tak sobie, była na Eskowej Liście i naprawdę jej tego nie zazdroszczę.
Ale musiała obniżyć loty.
Czasem lepiej uprawiać własny ogródek i mieć z tego satysfakcję, niż być kimś dla świata pracując w prestiżowej firmie, ale przypłacić to zdrowiem i fizycznym i psychicznym, a po co?
@Magmar Zdradzisz, o kogo chodzi?
W tej sprawie napisałam prywatnie, kto ciekaw niech da znać, odpowiem.’Tej dziewczyny nie ma na Eltenie.
Szanowny Piecbergu, chciałbym wierzyć, że jesteś zwykłym, Internetowym trollem. Dawno takich bzdur nie czytałem.
@Tomek Kolega już wyrobił sobie tu rangę, wszyscy, że tak powiem, wtajemniczeni wiedzą, co i kto zacz. 😀
Szanowny Guest Tomek a ja wpisy takie jak twoje czytam często bo to typowe dla ludzi takich jak ty nie mających argumentów by brać udział w dyskusji, więc trzeba napluć, wyzwać, powiedzieć o kimś, że troll, żeby dał się leczyć itd. Nic nowego ani mądrego nie napisałeś.
@Tomek QED 😀
Drogi piecbergu, przez cały czas tej dyskusji wyrażasz pogardę i krytykę.
Nie wiem czym zajmujesz się prywatnie, ale jeśli twierdzisz, że uzyskanie pracy, nawet bez wzroku, jest trudniejsze niż to, co ta młodzież osiągnęła Prowadnicą, przed oczami trudno nie mieć starego zgreda siedzącego przy kominku.
Zarejestruj fundację, zbuduj wokół niej taką otoczkę to porozmawiamy. Bo ludzie, których znam, zachwycają się Prowadnicą, a nie jednym czy drugim niewidomym na rynku.
Wiesz czym Prowadnica stawia poprzeczkę? Tym, że jak się spotkaliśmy, sami mi opowiedzieli o sobie, pokazali drukarkę 3d, swoje modele, odpowiadali na wszystkie pytania. Robili to z ogromną pasją i zaangażowaniem. Również, a owszem, pięknie ubrani, z gestykulacją, mimiką i postawą. Ani razu nie skierowali mnie do widzącego pomocnika, nie zająknęli się, mówili o sobie z przekonaniem i rozsądkiem.
To jest klasa, którą widziałem pierwszy raz w życiu.
Guest tomek a co ta młodzież takiego osiągnęła? Masz jakieś statystyki? W jakim procencie wpłynęła na postrzeganie niewidomych? O ile procent wzrosło zatrudnienie niewidomków od czasu powstania fundacji? To mnie interesuje a nie twoje zachwyty. Drukarkę 3d jutro mogę kupić. Chyba piszesz z perspektywy osoby widzącej bo rozpływasz się w zachwycie nad chyba oczywistymi rzeczami. Przecież to nie są osoby upośledzone intelektualnie tylko niewidome, więc ubrać się potrafią i na pytanie odpowiedzieć również a ty doznałeś szoku, hehehehe.
No jasne, że piszę z perspektywy osoby widzącej, a więc bez jadu, który płynie tu ze strony niewidomych. W sumie mi Ciebie szkoda. Współczuję im, że muszą mieć do czynienia z takimi zawistnikami jak ty.
Widziałem pomysły na wykorzystanie druku 3d na rzecz niewidomych na kilku uczelniach. To, co tam powstaje, bardzo blado wypada przy modelach Prowadnicy. Spotkałem wielu niewidomych, ale nie mieli tak naturalnego, pewnego siebie zachowania jak Prowadnica. Jeśli jest takich osób więcej, tym lepiej dla was. Prowadnica na pewno wpłynęła w pewnym stopniu na postrzeganie niewidomych, sporo było mówione o niej w wielu kręgach.
No i już mówiłem. Załóż fundację, powtórz ich osiągnięcia, wtedy pogadamy.
Guest Tomek nie odpowiedziałeś na pytanie. Coś ci się wydaje, gdzieś coś mówiono, to niepoważne, więc nie dyskutujmy na ten temat. Argument typu załóż fundację to pogadamy jest sam w sobie głupi. Powiedz to krytykom teatralnym, filmowym, recenzentom prac naukowych to cię wyśmieją. Musisz polecieć w kosmos żeby o nim pisać i krytykować misje astronautów, to jest ten tok myślenia.
Piecbergu, piszesz, że nie wnosi niic to dyskusji argument załóż fundację to pogadamy, a parę postów wyżej napisałeś:
Drukarkę 3d jutro mogę kupić.
W moim odczuciu Twój argument jest na podobnym poziomie.
Mimo, że nie jestem zaprzyjaźniona z zarządem FUndacji uważam, że to, że poszli w 3D projektując i sprzedając sprzęt rehabilitacyjny dla osób niewidomych jest sporym osiągnięciem.
Ich ceny są naprawdę konkurencyjne, chcesz statystyk, zobacz jak wyglądają ceny w innych tyflosklepach.Czy Fundacja obiecywała, że dzięki jej aktywizacji spadnie bezrobocie wśród osób z dysfunkkcją wzroku?
Czy jest to gdzieś w statucie?
Uwierz mi, że statystyczny widzący nie wie co realnie może zrobić osoba niewidoma.
Bo skąd ma to wiedzieć?
Skąd ma wiedzieć jak posługuje się techniologią, na co zwrócić uwagę podczas orientacji przestrzennej, jak zdobywa wiedzę, jak obsługuje Reapera, wszak nie widzi wykresu.
Akurat prelekcje Fundacji moim zdaniem mogą mieć wpływ na przełamanie pewnych barier.
Sama takowe prowadziłam w różnych miejscach.
Jeśli ktoś ze mną współpracuje wie dokładnie co jestem w stanie zrobić, a czego nie,
Potencjalni pracodawcy po takich spotkaniach mogą wiedzieć, że osoba niewidoma mimo ograniczeń jest osobą kompetentną i wiarygodną.
Czy zmienił mi się front?
Nie, o obcasach i pewnej mitrędze logistycznej dalej myślę to, co myślę jednak należy oddać cesarzowi co cesarskie.
Zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś chce założyć coś swojego musi się nieźle nagimnastykować z urzędami.
I nie zaprzeczysz temu.
Panie Tomku, jest też druga strona medalu.
Stwierdzenie, że można sobie poradzić na 100% bez osoby widzącej jest błędne.
Choć by w przypadku podpisywania umów wymagających pieczątek, księgowości itd.
Moim zdaniem o takich rzeczach też trzeba mówić na prelekcjach.
Naprawdę mówię to bez jadu, zazdrości, dzisiaj spotkałam się z taką sytuacją, gdzie musiałam podpisać coś w konkretnym miejscu metodą papierową.
Na szczęście miałam w pobliżu ogarniętą osobę widzącą.
Piecbergu, nie uogólniaj Ty to odczuwasz, dlaczego wypowiadasz się za wszystkich.
Pojawiło się w moim życiu dwóch przyjaciół na wózku, został mi jeden, bo drugi jest już od ponad 5 lat na tamtym świecie inie zamieniłabym tych przyjaźni na nic.
Na głębsze zmiany świata chyba bym nie liczył, bo zmiany musiałyby się dokonać na poziomie biologicznym. Póki co natura jest taka, że zdrowy unika chorych, ułomnych, itd. Tego nie zmienimy to jest w naszej naturze, my też to odczuwamy w stosunku do innych ułomności. Poprawić to może tylko wzajemny szacunek.
2023-07-21 10:28:27
Magmar w naturze też są wyjątki
Magmar, żadna fundacja tutaj nic nie zmieni. Niech wydrukują oko w 3d i napakują je elektroniką, wtedy zmienią świat niewidomych, hehehe.
Mi to nie pomoże, mam zanik nerwu. 😀
Powiem CI Piecbergu, że jestem z tego dumna.
Nie wiem jakie Ty masz doświadczenia z innością, ale mnie ona nie przeraża, bo sama odstaję od normy hiehie.
Zapytam jeszcze raz, bo jakoś nie chcesz mi odpowiedzieć na to pytanie, czy człowiek po szpitalu psychiatrycznym w Twojej hierarchii jest wariatem do końca życia?
A po co o to pytam, bo lubisz używać określonek typu ułomny itd.
Wariat akurat wpasowałby się w tę konwencję choć mogę się mylić.
Fundacja Prowadnica tak musiała się dowartościować po kilku szczerych słowach, że aż opublikowali na swojej stronie Internetowej wpis z listą, skromną dodam, ostatnich działań.
Żałosne.
Magmar to proste. Pobyt w szpitalu psychiatrycznym nie oznacza ozdrowienia dla wszystkich, część powraca do zdrowia a reszta pozostaje wariatami do końca życia bo póki co nie potrafimy wyleczyć dwubiegunówki i schizofrenii. Mam kontakt z dwubiegunowcami, odnoszę się do nich z szacunkiem, widziałem jak wygląda u nich zaostrzenie. Niby nie ma bólu fizycznego a cierpią tak strasznie, ale nawet z nimi czasem żartujemy i używamy słowa wariat, oczywiście tylko z osobami, które zaakceptowały swoją chorobę, mają do niej dystans i potrafią tak o sobie powiedzieć. Podobnie jak z niewidomymi. Ślepy, ślepowronek, jeśli mówi tak ktoś kto ma do nas normalny stosunek to przecież nie ma problemu. Problem jest tylko wtedy gdy wyczuwamy, że ktoś wypowiada te słowa pogardliwie.
Julitka, jeśli będą podłączać oko bezpośrednio do kory to chyba nerw będzie zbędny.
Dziękuję Sławku za wyjaśnienie.
Wiesz jednak, że takie osoby są jeszcze bardziej nastygmatyzowane niż my,
Paulino, a to akurat dobrze.
Mogłabyś podlinkować.
Tak Magmar, zgadza się. Niestety osoby chore psychicznie bardzo często są traktowane bez szacunku i z pogardą.
Dokładnie z taką samą z jaką Ty jako osoba niewidoma odnosisz się do osób tak samo niewidomych.
Uważam, że mimo pewnych ograniczeń obu tym grupom należy się szacunek.
Znalazłam te dane.
Uważam, że grafik był napięty, szczególnie, że projektujecie i produkujecie pomoce od podstaw.
I nigdy momo, że nie jestem w tej strukturze nie będę umniejszać tej wartości.
Nie wiem czy się coś od maja zmieniło z odbieraniem telefonu i reagowaniem na maile.
Jest to do zrobienia w erze dwóch kart na jednym numerze jak również każdy z członków Zarządu może mieć podpięte do urządzenia mobilnego konto służbowe.
Magmar nie pisz bzdur. Udowodnij mi, że kimś pogardzam. Chyba już zaraziłaś się tym lewackim gównem i uważasz, że mieć inne zdanie równe jest hejt, pogarda, itd.
Wyjdę może od definicji słownikowej:
https://sjp.pwn.pl/sjp/pogarda;2503182.html
Przykładów jest sporo na pracę niewidomych, co by nie zrobili w Twoim mniemaniu i tak jest to terapia zajęciowa, nawet tutaj da się to zauważyć.
Kim by nie był i tak jego ślepota go dyskredytuje.
Na tym polega Twoja pogarda.
Nie wiem czy mogę powolywać się tutaj na forum jeśli pozwolisz bym cytowała Twoje wpisy podam więcej przykóadów.
W innym tonie piszesz o chorobach psychicznych.
I tu nie chodzi o to żeby głaskać po głowie za to, że osoba niewidoma wyszła z domu.
Ty popadasz w drugą skrajność twierdząc, że i tak ślepcze będziesz doktorem Brajla czego byś nie zrobil.
Jakie Ty z kolei masz na to dowody?
Użyłeś jednego słowa klucz SZACUNEK i jak to postrzegasz?Z z tego co czytam w Twoim mniemaniu to co robi fundacja, powoluję się tylko na te komentarze najlepiej zdegradować niemal do zera.
Guest tomek a co ta młodzież takiego osiągnęła? Masz jakieś statystyki? W jakim procencie wpłynęła na postrzeganie niewidomych? O ile procent wzrosło zatrudnienie niewidomków od czasu powstania fundacji? To mnie interesuje a nie twoje zachwyty. Drukarkę 3d jutro mogę kupić. Chyba piszesz z perspektywy osoby widzącej bo rozpływasz się w zachwycie nad chyba oczywistymi rzeczami. Przecież to nie są osoby upośledzone intelektualnie tylko niewidome, więc ubrać się potrafią i na pytanie odpowiedzieć również a ty doznałeś szoku, hehehehe.
Tu nie było obiektywnej krytyki to zrobili dobrze, to mogliby poprawić.
Żaden tak mały zakład, firma, fundacja, składająca się z 4 osób nie są w stanie zredukować bezrobocia.
Nawet ten argiment, że możesz sobie sam kupić drukarkę świadczy o pewnej pogardzie łeeee no co to takiego.
SKrytykowałeś interlokutora za podobny argument.
Nie jestem obrońcą Fundacji, staram się być obiektywna i oddawać cesarzowi co cesarskie.
@Piecberg Sztuczne oko jużzrobiono, to z tym podłączaniem jest własnie problem. 🙂
@Magmar nie lubię tych twoich arguemtnów o tym, żeby nie mówić, że da się zupełnie bez osób widzących. Nikt tak u nas nie mówił, zawsze podkreślaliśmy, że pomoc w konkretnych rzeczach jest niezbędna i dziękowaliśmy za nią. Więc nie wracajmy już do tych niepoprawnych informacji, że się upieramy przy braku jakiejkolwiek pomocy, to po prostu nieprawda.
Co do konta i telefonu, nie takie to proste, choć oczywiście, mimo czasami występujących technicznych problemów staramy się odbierać. Jak mówiłam, na maila jakoś nikt nie narzekał, także chyba jest OK.
Magmar, ja piszę jak ten świat wygląda, ale to nie jest pogarda. A co, nie ma dofinansowania? Niewidomi pracują normalnie? Może cię boleć, że ja o tym piszę, tylko faktów nie zakrzyczysz. Co do moich słów, że co byś nie robił i tak zostaniesz doktorem brajla, mam na myśli to jak nas odbiera społeczeństwo i wielokrotnie daje nam to wyraźnie odczuć
WIęc widocznie jest ta jedna, która miała problem z kontaktem mailowym.
Mógł to być wypadek przy pracy, zdarza się.
I tu pojawia się Maju słówko chyba.
Ja na przełomie kwietnia maja miałam z tym problem, dowodem mogą być billingi. ufam jednak, że wyciągnęliście wnioski.
Dobrze, że potraficie przyznać obiektywnie, że są sytuacje, w których ta pomoc jest niezbędna.
Mam szczerą nadzieję, że nie przejmiecie się takimi trollami jak Piecberg. Trzymam za was kciuki!
@Tomek ON nas hartuje jak stal w ogniu. 🙂 Chwała mu za to.
Nienawiść co wylewa się tu z komentarzy jest nie do skomentowania.
Maja i dziewczęta, absolutnie zakładajcie obcasy i śmiejcie się albo lepiej traktujcie tymi obcasami wszystkich hejterów!
Co do wpisu, na Openerze byłem, miód i wino piłem… No, miodu nie, ale wino dobre dostaliśmy.
Czekamy w Ostrudzie za rok w takim razie!
Ej, dlaczego ja nie piłam tam wina? A, bo byłam z siostrą, dobra…
Guest Marcin, jaka nienawiść, jacy hejterzy? Co ty bredzisz. Oceniasz tak ludzi bo mają inną opinię na dany temat? Sam w sobie masz najwięcej hejtu bo nieznosisz tych prezentujących odmienne poglądy.
Nie karmię trolli.
Co Wam powiem to Wam powiem hej, ta ślepa.
Z jednej strony chcecie, żeby widzący akceptowali Was, Waszą niepełnosprawność, Waszą wydajność w pracy etc., a z drugiej jak to robią wyrażając pewien podziw komentujecie to słowami typowe dla widzących.
Czego WY chcecie od życia?
DObrze, że jest taki Tomek, Marcin, etc., bo te osoby gdy zetkną się z niewidomymi stwierdzą, że warto z takimi współpracować, że oni nie gryzą.
jak
A wiecie, że podobno jest taka moda, żeby do sukienki ślubnej zakładać trampki? Białe, oczywiście, ale jednak, trampki. No więc z racji moich problemów z kręgosłupem, faktycznie z tej mody skorzystam. 😀 jako dzieciak kochałam stukające wszelakiej maści szpilki itp, na występach też uwielbiałam występować w takich butach, ale musiałam wtedy mieć mikrofon na statywie, bo mam coś takiego, że jak postoję dłużej w takich butach to wydaje mi się, że zaraz upadnę. Co do makijażu, chciałabym na pewno kiedyś pojechać na takie szkolenie, gdzie pokazano by mi jak niewidoma kobieta robi sobie taki makeup, ale to raczej dla zaspokojenia ciekawości, bo nie zdecydowałabym się na samodzielny makijaż choćby dlatego, że ogólnie nie znoszę mieć tych wszystkich pudrów, tuszów na rzęsach, podkładów i tak dalej. No ale oczywiście za samą inicjatywą jestem jak najbardziej za. Jak ktoś lubi i umie, to koniecznie, najlepiej pod oknami tych wszystkich, co tu różne głupoty wypisywali. 😛
Ja generalnie często się obawiam rzeczy, których trzeba, że tka powiem, pinować, sprawdzać, czy się nie zepsulo w jakiśsposób i źle nie wygląda. Dlatego też nie lubię dużej ilości makijarzu zwłaszcza dlatego, że mam wrażenie, że rozmażę i nie będę wiedzieć. Ale kiedyś uczestniczyłam w warsztatach, gdzie trochę pokazywali, jak to robić i na pewno mnie to zainteresowało.
Generalnie lubię się uczyć nowych rzeczy, nawet, jeśli wiem, że raczej codziennie nie będę korzystać, tylko w pewnych momentach.
Co do tego, że się trampki nosi, dzięki, zapamiętam to sobie. 😉 Byle przetrwało do czasu, kiedy mój ślób stanie się faktycznym, możliwym do wyobrażenia, wydarzeniem. :d
Majka, w szpilkach najlepsze jest to, że świetnie nadają się do odpowiadania hejterom. Dobra rada: w palce!
Śródstopie lepsze. Do dzisiaj pamiętam starcie. Rajstopy wytrzymały, ale skóra już nie.
Julitko, moim zdaniem palce. Ale nie widzę problemu, tutejsze trolle spokojnie i na dwa solidne kopniaki zasługują. 😉
Kasiu, najważniejsza zasada jest taka, żeby na własnym ślubie być szczęśliwą i samej sobie się podobać. Jeśli będziesz szczęśliwa w stroju narciarskim, ubierz strój narciarski. Ale osobiście nie spotkałam się z modą trampków. Szpilki na ślubie zamieniane na niskie czółenka albo baleriny w trakcie weseliska to najbardziej klasyczne rozwiązanie. Ale ostatnio byłam na weselu, gdzie panna młoda od początku do końca była w balerinach i też wyglądała świetnie, choć tu jej wzrost dużo dawał.
Szpilki nie są dla niewidomych, telefony nie są dla niewidomych, komputery też nie są dla niewidomych, przestrzeń miejska nie jest dla niewidomych, życie też ie jest dla osób niewidomych xd. Co za pierdolenie, znowu. A najlepszy jest tel relatywizm w argumentacji, że pani Paulina akceptuje argumenty strony, która jej pasuje, a nie rozważy argumentów, które nie zgadzają się z jej linią myślenia. A nie można zwyczajnie przyjąć, że szpilki dla jednych niewidomych są normalne, a dla innych zbyt niebezpieczne? Znam takie niewidome, którym bym odradzał szpilki z całą stanowczością, bo widzę, jak się poruszają, jaką mają równowagę i w ogóle.
Papierku, tylko przez działania Prowadnicy to wszystkim może się kazać je na pewnych stanowiskach nosić.
Szczerze w to wątpię. Do tej pory po pierwsze, w wielu domach nawet nie ogarniają, że niewidomy może cokolwiek. Serio chyba wiele lat musiało by upłynąć. To nie stanie się z sekundy na sekundę. Po drugie, może dzięki temu więcej niewidomych dziewczyn się odważy, skoro to nie jest takie straszne i znam osoby, które to spokojnie robią i nie tylko z prowadnicy. Po trzecie, nie wszyscy widzący mogą zakładać wysokie szpile, więc czemu niewidomi nagle by musieli? Po czwarte, czemu uznać, że jest to jakieś niebezpieczne dla niewidomych, skoro są tacy, którym się to udaje? Dla osoby, która nie ogarnia podstaw oriętacji w przestrzeni przechodzenie przez przejścia może być skrajnie niebezpieczne, a jakoś wielu niewidomych robi to całkiem bezpiecznie. Nie można przyjąć, że tak samo może być z tymi nieszczęsnymi szpilkami? Jak przygotowuję jedzenie dla siebie, to często gęsto używam rąk do przewracania rzeczy na patelni, albo gołą dłonią wyciągam tosty z tostera. Za żadne skarby nie polecał bym tego nikomu z moich znajomych, bo to ja się tak nauczyłem i ja wiem, jak sobie nie zrobić krzywdy. Gdybym opowiadał o tym publicznie też jasno bym zaznaczył, że mogę pokazać, jak ja to robię, ale te metody nie są dla każdego. Podobnie ze szpilkami. Jeżeli ktoś ma słabą równowagę, porusza się niepewnie, czy też ma inne problemy to nie może i nie powinien zakładać szpilek. Wasza fundacja uczy orietacji przestrzennej. A co będzie, jak teraz powiem, że przez wasze działania będą wymagać od niewidomego każdego, żeby się samodzielnie poruszał? No masakra jakaś. A przecież nie wszyscy mogą. Są ludzie z lękami, traumami, niedosłuchem, innymi zaburzeniami i tacy, którzy z założenia wszędzie się gubią. A teraz przez waszą fundację czy co tam jeszcze ludzie pomyślą, że tak każdy niewidomy jest w stanie sobie poradzić. xd. No głupota totalna.
W punkt Papierku.