Kategorie
co u mnie

wizyta w domu szaleńca

Siemanko!
Jak już niektórzy wiedzą, na ostatni weekend pojechałam do Dawida. Dawid o tym wpis napisał, owszem, czemu nie, tylko on napisał o rozstaniach i że to źle. Mówię tak, jakbym sama nie miała takich momentów, jasne, że mam i nie chcę mówić, że nie. Jasne, że słabo, że widzieliśmy się dość krótko itd. Ale, postanowiłam nieco zmienić atmosferę i opowiedzieć, co tam się właściwie działo.

Zaczęło się w ogóle od tego, że ja musiałam do tego całego przedsięwzięcia przekonać moich rodziców. I tu dzięki dla nich, że się zgodzili, no bo jednak wcześniej tak daleko sama nie jeździłam. Okazało się również, że podróż przeszła całkowicie bezboleśnie, żadnych problemów, miejsce znaleźliśmy, tata, który mi z rzeczami pomagał, zdążył wysiąść i ogólnie nic nieprzewidzianego się nie zdarzyło.
Cóż tam dalej? Pojechałam do Dawida. No i się zaczęło, no bo ogólnie, to my się wybitnie rzadko widzimy. Więc, jak zaczęliśmy gadać, to w sumie skończyliśmy, jak wyjechałam. W piątek naszym ulubionym zajęciem była gra w kostkę. Jeśli ktoś nie wie, o co w grze chodzi, zapraszam do przeczytania jej zasad, również na tym blogu. 🙂 Ogólnie forma prawdy i wyzwania z różnymi wariantami. No więc pozadawaliśmy sobie kilka różnych pytań, co było rzeczą zabawną, bo Dawid zastanawiał się dłużej nad pytaniami, niż odpowiedziami, a ja go próbowałam przekonać, że nic się nie stanie, jak zapyta o coś bardziej osobistego, niż np. to, co jadłam na śniadanie. A propos, on, w piątek wieczorem, nie pamiętał, co jadł w piątek rano! Jak to możliwe? xddd.

Siemanko!
Jak już niektórzy wiedzą, na ostatni weekend pojechałam do Dawida. Dawid o tym wpis napisał, owszem, czemu nie, tylko on napisał o rozstaniach i że to źle. Mówię tak, jakbym sama nie miała takich momentów, jasne, że mam i nie chcę mówić, że nie. Jasne, że słabo, że widzieliśmy się dość krótko itd. Ale, postanowiłam nieco zmienić atmosferę i opowiedzieć, co tam się właściwie działo.

Zaczęło się w ogóle od tego, że ja musiałam do tego całego przedsięwzięcia przekonać moich rodziców. I tu dzięki dla nich, że się zgodzili, no bo jednak wcześniej tak daleko sama nie jeździłam. Okazało się również, że podróż przeszła całkowicie bezboleśnie, żadnych problemów, miejsce znaleźliśmy, tata, który mi z rzeczami pomagał, zdążył wysiąść i ogólnie nic nieprzewidzianego się nie zdarzyło.
Cóż tam dalej? Pojechałam do Dawida. No i się zaczęło, no bo ogólnie, to my się wybitnie rzadko widzimy. Więc, jak zaczęliśmy gadać, to w sumie skończyliśmy, jak wyjechałam. W piątek naszym ulubionym zajęciem była gra w kostkę. Jeśli ktoś nie wie, o co w grze chodzi, zapraszam do przeczytania jej zasad, również na tym blogu. 🙂 Ogólnie forma prawdy i wyzwania z różnymi wariantami. No więc pozadawaliśmy sobie kilka różnych pytań, co było rzeczą zabawną, bo Dawid zastanawiał się dłużej nad pytaniami, niż odpowiedziami, a ja go próbowałam przekonać, że nic się nie stanie, jak zapyta o coś bardziej osobistego, niż np. to, co jadłam na śniadanie. A propos, on, w piątek wieczorem, nie pamiętał, co jadł w piątek rano! Jak to możliwe? xddd.
Teraz się tak zaczęłam zastanawiać i powiem wam, że nie pamiętam dokładnie, co my robiliśmy. Dużo opowiedzieć się nie da z tego prostego powodu, że większość spotkania, to były rozmowy na przeróżne tematy. Ale czekajcie, wiem. W sobotę zrobiliśmy nagranie na bloga Dawida, w nagraniu najpierw Dawid opowiada, co robiliśmy i co będziemy robić, a potem ja bawię się, bo inaczej nie można tego określić, jego keyboardem. On ma bardzo fajny klawisz, Dawid ma znaczy się, no i ten keyboard / klawisz ma tryb z przeróżnymi bębnami, bębenkami i efektami, w tym dźwięki, które mi przypominały jakieś lasery, czy coś. Z tego powodu, kiedy pierwszy raz odwiedziłam Dawida, znalazłam sobie wybitnie inteligentną zabawę, mianowicie włączałam lasery i cieszyłam się: jeeeejjjjjjj, i padł kolejny kosmita! Ta nieistniejąca gra video zajęła mi chwilę, do puki nie zorientowałam się, że przy tych efektach można też normalne beaty robić, za co niezwłocznie się zabrałam. Na końcu zagrałam na fortepianie "wlazł kotek na płotek", ponieważ kolega prosił. To wybitnie pokazuje poziom nie tylko mojej dojrzałości, ale też poziom umiejętności, nie uważacie? :p
Przechodząc do dalszej części dnia, zajmowaliśmy się z Dawidem wszystkim, od przeglądania internetu, poprzez pokazywanie sobie nagrań z różnych artystycznych wydarzeń, w których braliśmy udział, a kończąc na nieco poważniejszym zajęciu się keyboardem, tym razem jego możliwościami… yyyyyy, no wiecie, muzycznymi. 😉
Wieczorem mieliśmy święto, ponieważ ja spełniłam moją obietnicę. Obiecałam, że obejrzę "gwiezdne wojny". I obejrzałam. I wiecie co? Zwariowałam natychmiast, po powrocie od razu wynalazłam z audiodeskrybcją, nauczyłam się cytatów i uznaliśmy z Dawidem, że moja babcia jest jedi, ponieważ ma jakieś dziwne moce. Tutaj wielkie podziękowania dla taty Dawida, który zgodził się z nami obejrzeć i nam opowiadać, cóż takiego się dzieje. I to był strzał w dziesiątkę.
Ja, do Dawida: ty patrz, jemu mają midichloriany coś mówić? One do niego mówią? Bo mu głosy powiedziały… on słyszy głosy.
Tata Dawida, do mnie: o, a to do ciebie też mówią jakieś głosy?
Ja: Yyyyyyy, tak, proszę pana, przynajmniej tak mówi mój lekarz.
Tata: Tak? Hmmmmm… może jemu to powiedziały jego midichloriany.
Uznaliśmy, że tak, na pewno. Poza tym, Dawid wyjaśnił ewenement tego, że moja babcia w niewyjaśniony sposób psuje różne elektroniczne urządzenia samąswoją obecnością w ich pobliżu. Po prostu babcia ma moc! Jest jedi! Ciekawe, co jej mówią jej midichloriany.
Wracając do mojej wizyty u Dawida, w niedzielę byliśmy w kościele, a tam grały dzieci ze szkoły muzycznej, więc też było to pewnym urozmaiceniem mszy. Jeszcze nie byłam na takiej mszy, a wiem, że u nas też się tak czasami robi.
A, no i jeszcze! Po powrocie z kościoła, możę w nadzieji, że jużsię o moje bezpieczeństwo pomodliłam, Dawid zabrał mnie do swojej pracowni.
Dialog 1.
– Dawid, a to, co to jest? –
– A to…? To jest paliwo. – odparł Dawid, a potem zastanowił się i kichnął. Potem zaczął się ze mnie okropnie śmiać, bo uwierzcie mi, że jak trzymacie pojemnik z paliwem rakietowym i słyszycie nagły, głośny dźwięk, to nie zachowujecie się normalnie.
– Dawid, a jak się to… no nie wiem, przewróci? Upuści? To co się stanie? – Dawid uderza butelką w stół.
– O, widzisz? Chyba nic sięnie stanie! –
Dialog 2:
– Dawid, a to? –
– Toooo jest taka substancja chemiczna, ona reaguje z siarką i dużo łatwiej się różne rzeczy zapalają. Używamy jej na przykład do… yyyyyyy, do rozpalania grilla? – Nie no, żart. Ale zapłonników tak. :p
Dialog 3:
– Maju, trzymaj, ale nie naciskaj tego pod żadnym pozorem! –
– A czemu, co to jest? –
– To? TO taki bardzo silny utleniacz. – W skrócie mówiąc, ma tam takie coś, co sprawia, że drewno pali się z własnej nieprzymuszonej woli. Bez zapałek. Bez niczego w sumie, tak po prostu. Ssssssssssssss… i nie ma.
Widziałam również rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrakietę! W częściach, ale jednak.

Podsumowując i dodając to, czego jeszcze nie mówiłam. Posiłki bardzo smaczne, spało mi się dobrze, nigdy mi nie było zimno, wręcz przeciwnie, gorąco, oni mają
ogrzewaną podłogę… ogólnie super. 🙂 A, no i rozmowy z mamą Dawida o literaturze, bezcenne! I taka ciekawostka, nie wiadomo dlaczego, oboje budziliśmy się równocześnie, o 7:30 rano. Dziwne, do prawdy, dziwne.
Pozdrawiam serdecznie Dawida i przekazuję pozdrowienia dla moich kosmitów. A może to midichloriany? Pamiętaj, Dawidzie, ta waluta MOŻE być!

Kończąc wpis pozdrawiam ja – Majka

19 odpowiedzi na “wizyta w domu szaleńca”

Czyli Moc zaczyna się w tobie budzić… dobrze, bardzo dobrze 😀 pamiętaj…ci po ciemnej stronie mają dobre ciastka ale… tylko ciastka i nic więcej ( taki żarcik wyniesiony ze starwarsowej organizacji)

Zapomniałaś Maju o czymś. 🙂
Maja powiedziała, że obudziła się w sobotę, bo czegoś się chyba przestraszyła.
Wiecie, po chwili na mysłu, w tym domu nie brakuje rzeczy, których przestraszyć się można.
Eeeee, zapłonniki, drodzy czytelnicy, to prawda, owszem, zapalaliśmy grilla układem zapłonowym z rakiety.
Wiecie jak błyskawicznie pojawia się ogień?

Pewnie błyskawicznie to za mało powiedziane 😉 No to Majka można uznać że kolejna przygoda życia zaliczona 😉

Kodeks Sitów
Spokój to kłamstwo – Jest tylko pasja;
Dzięki pasji osiągam siłę;
Dzięki sile osiągam potęgę;
Dzięki potędze osiągam zwycięstwo;
Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy.
Moc mnie uwolni.

Kodeks Jedi
Nie ma emocji – jest spokój.
Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu – jest harmonia.
Nie ma śmierci – jest Moc.
Jedi powinien żyć w pokoju ze swoimi emocjami i nie dawać się im kierować. Powinien dążyć do poszerzania swojej wiedzy. Powinien unikać przywiązań, które uniemożliwiają mu pełne oddanie się słuchaniu Mocy. Powinien również strzec życia innych istot, w szczególności tych rozumnych.

To w sumie trochę bez sensu i jedno i drugie, no ale to ich pojęcie o życiu.

Maju, skoro moc jest w Tobie, to obry objaw. Dobrze, że niczego nie wysadziliście, bo nie wiem, czy rodzina
Dawida by to przeżyła. Generalnie cieszę się, że mieliście tak udany czas. 🙂

jakos nie slysze zeby do mnie te midichloriany cos mowily.Byc moze ze wzgledu na wiek sluch juz nie taki.A moze przekazuja mi cos telepatycznie i to by bylo blizsze prawdy.Swoja droga ciekawe czy maja taka moc zeby przeskoczyc z babci na wnuczke.Moc jest z nami.

Takiej mocy żeby przeskoczyć to nie mają ale… żyją w symbiozie z każdym żywym organizmem więc to wszystko wyjaśnia 😉

Eee tam… Midi chloriany, to takie małe stworki, które chodzą po klawiaturach sterujących, i decydują
kiedy dany model straci wsparcie na wyższej wersji systemu operacyjnego 😛
A tak poważnie, oczywiście gratuluję wizyty. Fajnie, że byłaś po jasnej stronie mocy pozytywnych wrażeń!
Moje standardowe pytanie brzmi: Jakie Dawid przygotowuje jedzenie metodą na programistę? 😉

Dawid nic nie szykował metodą na programistę, bo nie miał okazji. 😛
Ale, kiedyś, może. No wiecie, w Internecie jest film, i to nie jest żart, jak pewien informatyk ugotował jajecznicę na… procesorze.
Taka nowoczesna kuchenka. 🙂

Powtórzyłem sobie wpis i dwa sprostowania jestem winien.
Po pierwsze, żeby nie było, że jestem zbyt normalny.
Ja tym paliwem nie uderzyłem, ja je upuściłem na szafkę. 😀
Bo pytałaś, co się stanie, jak się upuści, no to pokazałem. 😀
A po drugie, nie miałaś raczej szans zobaczyć rakiety nie w częściach.
Ona, yyyy, nie mieści się, jak stoi.
Sufit jest za nisko, nie jesteśmy w stanie jej prosto postawić, a jak leży, to też jest dłuższa od stołu.
Jak trzeba np. zrobić jakieś pomiary całościowe czy coś innego wymagającego jej rozłożenia, idziemy na dwór.

Tylko takie jedno małe sprostawanie i ponownie sorry za nei zaglądanie tu tak długo, gwiezdnych wojen z deskrybcją sama nie znalazłaś, ja ci je dałem xd

Jeśli cierpisz na niedobór siebie w moich wpisach, po prostu powiedz, niedługo już znajdzie się tutaj
ten obiecywany wpis ze wzmianką o tobie. :p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares