Hej hej!
Miałam napisać wpis na blogu… Jezu, wszystkie moje wpisy się tak zaczynają? Podziwiam was, że jeszcze to czytacie. No nieważne, w każdym razie. WPis poprzedzony będzie awatarem, ponieważ tak mi się to podoba, że muszę.
Wokalista James Morrison nagrał w roku 2008 płytę pt. "songs for you, truth for me". Już tytuł wiele mówi o moim życiu… doesn't matter. Na tym albumie była między innymi piosenka "broken strings", ktoś kojarzy? No eeeeej, na pewno znacie, takie to było ładne, popularne w sumie w różnych eskach i takich tam innych. Śpiewał to z Nelly Furtado. Pamiętam, że jak był w radiu taki konkurs, kto zgadnie, co będzie na szczycie listy, to chyba trzy tygodnie pod rząd żałowałam, że nie zadzwoniłam, bo było to i byłam tego pewna. Nie wiem, czy warto się przyznawać, że wtedy zwróciłam uwagę na tę piosenkę zwłaszcza dlatego, że….
Że ten wokalista jest z Angli! Maja, wiemy!
No właśnie nie, nie dlatego, a dlatego, że zdawało mi się, że on ma bardzo podobny głos do Zacka Efrona. Haha, bardzo śmieszne. Ale nie tylko ta piosenka przypadła mi do gustu, bo tata ściągnął mi niedługo potem cały ten krążek.
Dobra, wstęp zrobiony, dlatego muszę przejść do wyjaśnienia, że "broken strings", nie jest moim awatarem. Moim awatarem jest szósta piosenka z płyty, która nazywa się "nothing ever hurt like you", co wyjaśnia tytuł wpisu. 🙂 Ostatnio jakoś tak ta płyta mi się przypomniała, sentyment do tego albumu miałam i mam ogromny, ale ta piosenka spodobała mi się bardziej dopiero teraz. Zapraszam do wysłuchania.
A, no i prywata: są tu przynajmniej dwie osoby, które, jak tylko posłuchają tekstu, nie dadzą mi żyć. Litości! Liczę do czterech…
Pozdrawiam ja – Majka
3 odpowiedzi na “nowy awatar – to musiało boleć”
A sobie posłucham
Ooo. Broken strings nawet miałem gdzieś w jakimś handsupowym remixie 🙂
Jeeeeezu… serio?