Halo halo… pomoc techniczna? Wam się na górze kaloryfery zacięły?
Witajcie! Miałam wam napisać, że ptaszki ćwierkają, że było, jest i będzie gorąco. A gdzie tam?! Nawet nie mają siły ćwierkać. Chociaż nie. Nasze papugi, jak im się zachce, to sobie wesoło drą dzioby, niezależnie od pogody na zewnątrz. Swoją drogą, to przydało by się sprawdzić, co one robią, bo zostawiłam je same w salonie, na zewnątrz klatki. Chociaż… one sobie w sumie fajnie radzą, prawie w ogóle nie latają, jak są same. Gorzej, jak ja tam jestem z komputerem. Ostatnim razem Ozzy przyszła, wyjęła dolną strzałkę i wywaliła ją za stół. Jak to było powiedziane w pewnej bajce: "one bardzo dobrze selekcjonowują co się przyda, a co nie". Widocznie dolna strzałka nie była mi już do niczego potrzebna.
A propos komputerów, ostatnio miałam wielką przyjemność tłumaczyć koledze, jak się odbywał bunt lucyfera, za pomocą terminologii komputerowej. No bo wiecie, w sumie, jak ten lucyfer chciał być adminem całej sieci, umieszczać w niej wirusy, a na dodatek zachęcać do spamu, to ja się nie dziwię, że dostał tego bana, no nie? Widocznie nie jest takim dobrym informatykiem, żeby śladów po sobie nie zostawiać. I po co było pchać palce między drzwi…? No i wylądował w piekle, a oni tam mają takie łącze, że tylko mogą przeglądać te kartoteki w notatniku, bez przeglądarki tekstu. A ściągają to explorerem, żeby nie było. Poza tym, tam w ogóle techniki nie ma, oni nawet pieców nie mają z prawdziwego zdarzenia, tylko muszą palić pod tymi kotłami, męczą się, drewna narąbią i nawet nie mają czasu, żeby ten przeklęty router zresetować… Na co w końcu mój kolega rzucił pomysł: słuchaj, a może piekło, to po prostu jest takie miejsce, gdzie nie ma zasięgu!
Nie martwi was, że dla wielu ludzi tak jest? W tym momencie otworzyłam furtkę dla wielu komentarzy o temacie egzystencjalnym, mój Boże, jak to kiedyś było dobrze, a teraz jest źle, bo dzieci się nie bawią na dworze itd. No cóż, pozwólcie, że przymknę tę furtkę nieco, już to czytałam! Tak serio, to myślę, że nie należy wpadać w paranoję, jeśli chodzi o używanie internetu, bardziej trzeba po prostu szukać alternatyw. Jak dla mnie, to zawsze zaczyna się w domu i zależy od rodziców, bo nikt mi nie wmówi, że już nie ma takich dzieci, które nie umieją się bawić bez prądu. Moja siostra na przykład ostatnio wychodzi na dwór coraz częściej. Dlaczego teraz? No bo jest ciepło! No to po co ma wychodzić w lutym? W lutym rzeczywiście, siedzi więcej przy serialach, no ale umówmy się, ja też siedzę wtedy więcej.
Z drugiej strony, nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ja sobie zdaję, bo mi radio powiedziało. W Anglii z sal egzaminacyjnych znikają zegary. No wiecie, takie kółko, dwie wskazówki ma, godziny… Bo uczniowie nie wiedzą, jak odczytywać godziny! Ludzie, godziny? Z zegarka? Zwykłego zegarka… To jest problem! Nie tam żaden minecraft, olejcie minecraft! To przynajmniej myślenia jakiegoś uczy. Ale… zegarki? Nie wiedziałam, że dożyję czegoś takiego. Znaczy może nie, inaczej. Wiedziałam, że dożyję, no ale, żeby jużteraz? Kochane moje dzieci, uczcie się tych wskazóweczek. I mówię to zwłaszcza do moich niewidomych znajomych, ludzie, chociaż spróbować! To już nie chodzi o nas, tylko o wiedzę o świecie. Powinno się wiedzieć, jak wygląda… no nie wiem… jak wyglądają jakieś nieskomplikowane gatunki zwierząt, jak wygląda samochód i samolot, jak wygląda globus… i jak wygląda zegarek! Normalny! Nie mówię, żeby używać, ale wiedzieć. Trochę tak, jak ja z czytaniem braillea… hmmmm… nieważne.
Przechodząc dalej, ale nie do końca, powiem wam, że ostatnio doszłam do wniosku, że to wcale nie jest prawda, że przy grach się kondycję traci. A mieliście kiedyś xboxa? :p Xbox, to jest sobie taka konsola do gier, jakby ktoś tego nie wiedział, i tam można wgrać różne gry… I można w nie graćalbo za pomocą specjalnego urządzenia, z guziczkami, przełącznikami i jojstickami, albo za pomocą kamerki. Kamera widzi ciebie i to, co robisz i przenosi to do gry. W praktyce oznacza to tyle, że rzucając lotką na prawdę machasz ręką, boxując na prawdę możesz sobie nadwrężyć ręce, a grając w baseball na prawdę musisz się trochę nabiegać, co z tego, że w miejscu?
Moja siostra wydała swoje pieniądze na xbox one i kilka gier. Jedną z nich jest gra "just dance". Tańczą wszyscy oprócz mnie, a i to ostatnie tylko dlatego, że nie mogę ruchów powtarzać. Ja xboxem zajmę się w wakacje, bo muszę sprawdzić, czy na prawdę jest tam umieszczony system, który po odrobinie starań zacznie ze mną rozmawiać. Może i ja w coś pogram?
Przy okazji kupna tego wspaniałego urządzenia zastanowiłam się chwilę, co jest ze mną i moją siostrąnie tak. Normalne dziewczyny w jej wieku kupiły by sobie lalkę z wieloma akcesoriami, albo więcej lalek, ewentualnie zegarek, może nawet różowy…? Ona kupiła sobie… konsolę do gier! Normalne dziewczyny w moim wieku lubią chodzić po sklepach, żeby sobie znaleźć ładne ciuchy lub kosmetyki, buty ewentualnie, buty sąspoko. A, no i uczą się wosu, żeby zostać psychologiem, ewentualnie biologii, żeby na medycynę zdawać. Ja? Ja sobie zdaję fizykę, z której raz coś rozumiem, a raz nie, a gdy reszta jest w sklepie i szuka tych szpilek i spudniczek, to ja, w dżinsach i T-shircie, siedzę w domu i uczę się obsługi mojego maca mini, którego nawiasem mówiąc nazwałam Sheldon, no bo przecież tak miał na imię największy świr z "the big bang theory". Taaaaa… no fajnie. Fajnie jest.
Wracając do przebiegu wydarzeń, w tygodniu jest ciężko, ale w weekendy staram się coś robić. Np. w weekend przed Bożym Ciałem moja siostra miała komunię… no wtedy, to wszyscy cośrobili. OK, ale w jeszcze poprzedni pojechałam sobie do ZUzi. Zuziu, oficjalnie dziękuję za gościnę. Przyjechałam wraz z Zuzią do jej domu w piątek i położyłyśmy się już o siódmej. Rano, w sobotę. No ale cóż było robić, skoro impreza trwała właśnie w pokoju, w którym miałyśmy spać. Przegadaliśmy z Zuzią, jej braćmi i jeszcze kilkoma znajomymi, mnóstwo tematów dotyczących wszystkiego, od problemów całego świata, poprzez różne nasze sprawy życiowe, aż do klasycznego i mniej klasycznego hiphopu, który z resztą cały czas sobie leciał w tle. Nad ranem chyba byłam już troszkę mniej miła, coraz gorliwiej zachęcając brata Zuzi, żeby jednak udał się na spoczynek. Kiedy my zasnęłyśmy było, jak mówiłam, po siódmej. U Zuzi udało nam się jeszcze obejrzeć "marsjanina" (nigdy mi się nie znudzi ten film), oraz pograć w wybitnie inteligentną grę zwaną audio disc. Dla tych co nie wiedzą, gra ta polega na tym, że się ten audio disc odbija od jednego gracza do drugiego, z tym, że jest utrudnienie, dysk można rzucać i łapać na górze, na dole, i jeszcze po środku! Tak… A, no i wieczorkiem w sobotę oglądałyśmy "nianię" na youtubie. Proszę bardzo, śmiejcie się, hejtujcie sobie, ale przygody Frani od tamtej pory bardzo poprawiają mi nastrój. Dzięki, Zuziu! A już zapomniałam, że lubię ten serial.
Co tu się jeszcze u mnie działo? Na przykład, z drugą Zuzią i jej mężem odwiedziliśmy ostatnio Kamila, a ja zostałam zainspirowana i powzięłam mocne postanowienie poćwiczenia na klawiszach. Na razie skończyło się tylko na postanowieniu, no ale… może coś się w tej kwestii zmieni. Poza tym, chyba będzie to konieczne, bo moje granie na klawiszach podczas tej wizyty skończyło się dialogiem:
Ja: Ooooo, jakie ładne, jak ja ładnie gram, co nie?
Kamil: to jest demo, w ogóle, to jest moje demo, ja to nagrałem!
Ja: Aha… a teraz? Czemu nie gra?
Zuzia: a bo to jest twoje demo, Maju.
Za prawdę, zrozumcie tych ludzi, oni wiedzą, co czynią, oni musieli mnie słuchać! A ja na prawdę dawno nie ćwiczyłam.
Inaczej sprawa się ma z moim cajonem, ostatnio coraz bardziej się z nim zaprzyjaźniam i może nawet wam tu wrzucę jakieś demo niedługo, jak będę miała sposobność i umiejętność do nagrania jakiegoś fajnego rytmu. Polecam ten instrument z całego serca, a jak ktoś już wie, co to jest, zna się trochę na rzeczy, a spodoba mu się brzmienie, to ja dam kontakt do producenta z Żyrardowa, od którego ja kupiłam mój cajon. Pozdrawiam Michała! 🙂
Na koniec garść informacji szkolnych. Skończyłam "pana Tadeusza". Napisałam ostatnią rozprawkę na jego temat, przynajmniej tak mi się zdaje. Pani Profesor, jak to z tym jest? 🙂 Zaczęliśmy pozytywizm.
Na fizyce rozpoczęła się era grawitacji, co powoli sprawia, że mi się zaczyna mylić góra z dołem. Wedłóg prawa Gaussa natężenie grawitacyjne w samym środku kulistego obiektu jest równe zero, tak, Dawidzie? Zakładając, że Ziemia jest kulą… no bo nie jest, ale zakładając, że jest, to jak byście dotarli do środka Ziemi, to byście byli w nieważkości. Yyyyyyyyyyyyyy… co? Error. I patrzcie, że to się wszystko nie rozleci…
Na matematyce ostatnio panują nastroje filozoficzne, zastanawianie się nad sensem wszechrzeczy itd. Uznałam, że ustawienie nas w ławkach bardzo fajnie odzwierciedla nasze zaangażowanie w lekcje. W pierwszej ławce nikt nic nie mówi. W drugiej słychać litanię różnych dziwnych cyfr i liter wypowiadanych szeptem. To ja i pani, która mnie wspomaga. W trzeciej już jest ciekawiej, bo co jakiś czas jest takie: łoooooooo… W czwartej jesteśmy już na etapie: a co to niby jest?! Słyszałam coś o tym, że w ostatniej słychać komentarze typu: ale o co właściwie chodzi? Tego jednak nie potwierdzono. A, no i jeszcze, moje ulubione! Komentarz przy tablicy brzmi zazwyczaj: o, to tak można?
Nasze nastroje odzwierciedla też dialog, który ostatnio usłyszałam w ławce za sobą.
M: Co jest potem?
J: Polski. Jeżeli o to pytałaś.
M: Tak tak, o to pytałam.
J: No wiesz. Bo to pytanie można by potraktować filozoficznie!
Tak, moja droga, zapewne. Nasza koleżanka obojętnym pytaniem: "a co jest potem?" zadanym na lekcji matematyki wyraża swoje zainteresowanie życiem po śmierci. :d Chociaż… jak nie na matmie, to kiedy…? W sumie. Jak się rozgadamy patrząc na to, co się dzieje na tablicy, to potrafimy z Julką przejść od razu z etapu "to tak można?", do etapu "ale o co w ogóle chodzi?".
W szkole jest jeszcze goręcej, niż w domu, jak widać po stanie naszych umysłów. Dlatego ja jednak ostatnio wolę być w domu i oglądać jakiś serial, ewentualnie zachwycać się jakimś nowym lub starym odkryciem muzycznym. Ostatnio na przykład, jak widać po awatarze, odnowiłam znajomość z Jamesem Morrisonem, przy okazji dowiadując się, że jest Brytyjczykiem. Może być lepiej?
Moi drodzy, na koniec wpisu odrobina szczerości. Jasne, że może być. Ostatnio na prawdę z moim nastrojem nie jest najlepiej i samo to, że do was piszę świadczy już wybitnie dobrze. Jestem zmęczona, często nie chce mi się udawać ani zainteresowania, ani uśmiechu, a często muszę. Na dodatek boję się troszkę, bo w sobotę, 16 czerwca, wyjeżdżam. Czy ja już wam mówiłam, że na tydzień lecę do Irlandii na wymianę językową? Nie? Aha, no to właśnie. Lecę. I, z całym dla nich szacunkiem, Irlandczycy nie mówią, jak Anglicy! I to chyba dla nich dobrze, gorzej, przynajmniej na początku, dla mnie. Będziemy mieszkać z rodzinami, fajnie, co? Jak na erasmusie. Mówiłam, że się trochę boję, tak? Trochę… na razie trochę, przed samym wyjazdem będzie gorzej. Nie zrozumcie mnie źle, ja się z tego wyjazdu cieszę. W końcu po 1. tam będą lekcje angielskiego, po 2. różne warsztaty, po 3. w końcu za to zapłaciłam, to chyba chcę jechać, no nie? xd. Co nie zmienia faktu, że na razie mam trochę obaw. Opowiem wam, jak wrócę.
Dobra, kończę ten wpis i pozdrawiam was serdecznie
ja – Majka
PS Ozzy jest ostatnio w wybitnie gryzącym nastroju. Co ja mam robić? 🙂
18 odpowiedzi na “życie po śmierci zaczyna się po matematyce, a piekło, jak nie ma zasięgu”
Z tym dostępem do internetu u dzieci to jest naprawdę problem. Ja widziałem na własne niewidome patrzałki jak dzieci mojego kuzyna wiek 4+ nie widzą świata po za tabletem. Smutno na to się spogląda.
Co do maca mini to ja muszę w końcu się zmotywować, i coś z Tobą podziałać w tej materii. No i jeszcze jedno, zasadnicze pytanie: A jakiego ty Michała miałaś na myśli? Bo ja to ostatnio samo zło czynię, i raczej nie zasługuję na jakiekolwiek pozdrowienia. Za to serdecznie pozdrawiam Ciebie.
A skup się, co było napisane wcześniej? xd. Producenta cajonów. :p
Rzeczywiście brakuje mi piątej klepki.
Miło się czytało. xd
O zegarkach słyszałam i… Jak dla mnie to upadają obyczaje i skandal i to tak na poważnie. A z tym wyjazdem… Co, myślisz, że na ICC będzie wiele lepiej? 😛 To tak na pocieszenie
Świetny wpis, jak zawsze bardzo dobrze się czytało.
A wyjazdem się nie martw, będzie dobrze. <3
Przeczytałem ten wpis w nocy, bo się obudziłem i zasnąć nie mogłem.
Miałem pomysł na komentarz, ale uznałem, że napiszę go rano.
Jest rano i zapomniałem. 😀
Mogę więc tylko napisać, że wpis, jak zawsze, bardzo mi się podobał. 🙂
Z tymi zegarami to ja wiem… w sumie kto z nas wie czym było takie chociażby zielone oko, albo na cholerę korbka w starych telefonach, albo czym jest albo może był tamborek, albo nawet prościej, o i to jest jakiś czelendż, spróbujcie sobie obczaić jakiś temat tj znaleźć informacje o czymś tam, ale absolutnie bez internetu, albo wskrzesić epistolografię i popisać ze znajomymi via zwyczajny list. A przy okazji, ktoś się orientuje czy da się jeszcze wysłać telegram? bo o ile mnie pamięć nie myli czas jakiś temu w wiadomościach słyszałem, że usługa idzie do lamusa, ale może jeszcze coś takiego istnieje?
Ej no, tamborek to u mnie w domu leży. Kiedyś nawet się moja matka próbowała w haftowanie bawić
Moja mama chawtuje cały czas, znaleźć informacje gorzej w brailleu, ale mogę spróbować, a list do ciebie, Tomecki, wyślę nawet jutro, tylko mi adres podaj. Braille idzie za darmo. Dawidzie, zapisuj to w notatniku, mówiłam. xddd. Zuzler, owsze, micc będę się bać mniej trochę, ale dłuższa opowieść dlaczego. Zacząć by można od tego, że małe jest prawdopodobieństwo, że pojadę. :d
Nie no, mówiłem o standardowym człowieku, nie o ludziach, którzy się wszystkim czym się tylko da interesują i testują pojemność pamięci ładując w mózg ile się tylko da wiedzy z chyba każdej możliwej dziedziny :d
Ja jestem gdzieś po między, w pierwszej kategorii raczej nie, w drugiej raczej też nie bardzo. :d
Powodzenia na tym wyjeździe.
Ależ by to smutne było z tym ICC! 🙁
Eeej, Maju, spokojnie. Głęboki wdech. Nie pogryzą Cię w tej Irlandii. Ja mam konwersacje z Irlandczykiem i o ile na początku była katastrofa, o tyle gdzieś na trzecich zajęciach było już całkiem w porządku.
Chyba chodzi też o nowych ludzi, nie tylko o język.
Na pewno dasz radę.
Dałaś radę w liceum na początku, to i tam pewnie przeżyjesz. A nawet jakby nie… Całego życia tam nie spędzisz