Kategorie
co u mnie muzyka

wpis dodatkowy, o tym czego słucham i dlaczego nic porzytecznego nie robię

Siedzę sobie i czytam o ulubionym artyście, w ulubionym języku. I chora jestem troszkę, tak z nowych informacji. Kaszel mam, katar i takie tam. W sumie, to nie wiem, czemu do was piszę o niczym, skoro wczoraj wstawiłam wpis o czymś, a jeszcze jestem winna wpis o maturach ciągu dalszym. Ale, jak już piszę, to co mi szkodzi?

W piątek pojawiła się na youtubie i wszędzie ińdziej nowa piosenka Eda Sheerana. Mało tego, nagrana z Bieberem. Przepis na sukces? Bardzo możliwe, bo oni sobie wyrobili, uwaga, 20 i pół miliona wyświetleń w dwa dni. To się nazywa dream team, co? Słuchałam tej nuty i mimo, że to nie jest Sheeran, do jakiego przywykliśmy, bo bliżej tej piosence do „shape of you” niż do „galway girl” czy z drugiej strony „perfect”, to i tak zrobiona jest dobrze. Co ja mówię, „dobrze”, dobrze, to jest określenie profesjonalne, bo profesjonalnie, to o tej piosence nie bardzo można coś więcej powiedzieć, no pop, no. Ale osobiście, prywatnie, to mogę powiedzieć, że ta piosenka jest uzależniająca. Jak ją pierwszy raz usłyszałam, to miałam takie: a co tu się wydarzyło? Ale jak usłyszałam drugi, no to do tej pory przesłuchałam już z 10 razy. :d Kolejną ciekawostką w tej piosence jest to, że role się odwróciły, mianowicie Sheeran brzmi troszkę tak, jak na swoim pierwszym albumie, czyli, jakby miał conajmniej z 6 lat mniej, za to Bieber brzmi, jakby przeszedł mutację do końca, a takich piosenek mamy zdecydowaną mniejszość. Nie to, żebym miała coś do jego umiejętności śpiewania, ja tylko mówię o barwie głosu. :p

Kolejna sprawa, przegapiłam jeden stary album Sheerana. W sensie, są te różne, nagrywane bardziej lub mniej samodzielnie, EPki wydawane przez niego przed 2010, no i o jednej takiej do tej pory nie wiedziałam. Więc nie dość, że mam nową nutkę, z tego roku, mało tego, z tego tygodnia, to jeszcze mam troszkę tych starych, klimatycznych piosenek. Czy może być lepiej?

Siedzę sobie i czytam o ulubionym artyście, w ulubionym języku. I chora jestem troszkę, tak z nowych informacji. Kaszel mam, katar i takie tam. W sumie, to nie wiem, czemu do was piszę o niczym, skoro wczoraj wstawiłam wpis o czymś, a jeszcze jestem winna wpis o maturach ciągu dalszym. Ale, jak już piszę, to co mi szkodzi?

W piątek pojawiła się na youtubie i wszędzie ińdziej nowa piosenka Eda Sheerana. Mało tego, nagrana z Bieberem. Przepis na sukces? Bardzo możliwe, bo oni sobie wyrobili, uwaga, 20 i pół miliona wyświetleń w dwa dni. To się nazywa dream team, co? Słuchałam tej nuty i mimo, że to nie jest Sheeran, do jakiego przywykliśmy, bo bliżej tej piosence do "shape of you" niż do "galway girl" czy z drugiej strony "perfect", to i tak zrobiona jest dobrze. Co ja mówię, "dobrze", dobrze, to jest określenie profesjonalne, bo profesjonalnie, to o tej piosence nie bardzo można coś więcej powiedzieć, no pop, no. Ale osobiście, prywatnie, to mogę powiedzieć, że ta piosenka jest uzależniająca. Jak ją pierwszy raz usłyszałam, to miałam takie: a co tu się wydarzyło? Ale jak usłyszałam drugi, no to do tej pory przesłuchałam już z 10 razy. :d Kolejną ciekawostką w tej piosence jest to, że role się odwróciły, mianowicie Sheeran brzmi troszkę tak, jak na swoim pierwszym albumie, czyli, jakby miał conajmniej z 6 lat mniej, za to Bieber brzmi, jakby przeszedł mutację do końca, a takich piosenek mamy zdecydowaną mniejszość. Nie to, żebym miała coś do jego umiejętności śpiewania, ja tylko mówię o barwie głosu. :p

Kolejna sprawa, przegapiłam jeden stary album Sheerana. W sensie, są te różne, nagrywane bardziej lub mniej samodzielnie, EPki wydawane przez niego przed 2010, no i o jednej takiej do tej pory nie wiedziałam. Więc nie dość, że mam nową nutkę, z tego roku, mało tego, z tego tygodnia, to jeszcze mam troszkę tych starych, klimatycznych piosenek. Czy może być lepiej?

Może, bo przy okazji przypominam sobie podobne klimaty, które, tak jak Sheeran, towarzyszyły mi przy wypadzie do Londynu. Np. Passenger. Na to trzeba mieć nastrój i chyba mam. Kim on jest? Piosenkarzem? Poetą? Głos z kosmosu, teksty raczej przypominające poezję, niż coś popularnego w radiu, do tego gitara, z którą sobie świetnie samodzielnie radzi, może dawać koncerty sam, co bardzo doceniam. I to koncerty, które równie dobrze mogą się odbywać na festiwalu pink pop, jak i w tramwaju czy na stacji metra. Jest tam paru takich artystów, którzy łączą to w jakiś taki przedziwny sposób. Że nie ważne gdzie gra, czy ma nagłośnienie czy nie, czy słucha 30 czy 30 tysięcy osób, te koncerty wyglądają podobnie. I są wartościowe.

A propos, zastanawialiście się kiedyś, jak szerokim pojęciem jest pop jako taki? Bo jak ja ostatnio zobaczyłam, co jest w serwisie apple music nazwane pop, a raczej, rozstrzał tego i różnice między różnymi albumami, to z sentymentem wspomniałam słowa Roberta Górskiego z jednego ze skeczów kabaretu moralnego niepokoju: synu, ale ty masz rozrzut!

No bo niby jak można wepchnąć… czekajcie, aż spojrzę… Dobra, mam. Tu są: Michael Buble, Madonna, John Mayer, Freestylers, rudimental, avicii, Cody Simpson, the script, pentatonix, Jonas Brothers, właśnie Passenger i Ed Sheeran, jak już przy nich byłam, Jess Glynne… wszystko w jednej kategorii. Gdzie jedno, gdzie drugie, gdzie dziesiąte? :d Chyba wam kiedyś nagram audio wpis typu "reaction" i będę reagować na naszą polską listę przebojów itunes. Zobaczymy, jak różne rzeczy będą.

Dobra. Padam, idę się leczyć.

Pozdrawiam ja – Majka

4 odpowiedzi na “wpis dodatkowy, o tym czego słucham i dlaczego nic porzytecznego nie robię”

Mi niestety tak, jak Shape of you ta ich nowa piosenka nie przypadła do gustu. Zbyt klubowa, zbyt popowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares