Hej hej!
Wiem, że zalegam z odcinkami naszej ulubionej serii o maturze, postaram się to jak najszybciej nadrobić. Tym czasem jednak odcinek dodatkowy, z delikatnym wspomnieniem z dziś.
Przede wszystkim dziękuję za cierpliwość: Kamilowi, Weronice, Dawidowi, Julicie, Kubie, Klaudii, i Mateuszowi, którzy ze spokojem znosili moje ciągłe pytania o motywy w książkach, zwłaszcza dzisiaj. Ile to razy pytałam ich, jakie książki mam sobie przypomnieć i dlaczego, jakie motywy mogą być wspomniane i, co najważniejsze, jakie są przydatne lektury. I powiedzieć wam coś? Podczas mojej matury ustnej, które to niezwykłe wydarzenie miało miejsce dziś, nie odnosiłam się do lektur ani razu. Dobrze czytacie, w ogóle. Owszem, mówiłam o jednej książce, owszem, wspomniałam nawet o Herbercie, ale też nie o wierszu przez nas omawianym. Ani razu nie zaczepiłam o lektury. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta! Teoretycznie.
Weszłam na egzamin, mój komputer już tam był, miałam tam w elektronicznej wersji pytania i podane teksty. No dobrze, to teraz powiedz jakiś szczęśliwy numerek. Powiedziałam piątkę, bo po 1. to zawsze jest ten mój szczęśliwy numer, a po 2. na angielskim się opłacił. Mówię i czytam:
"Jaki wpływ ma język medialny na język ogólny? Odwołaj się do tekstu podanego poniżej, własnych doświadczeń komunikacyjnych oraz wybranego tekstu kultury."
Przeczytałam to jeszcze raz, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiałam. Potem przeczytałam trzeci, aby dokładnie się zastanowić, co takiego mnie podkusiło, żeby brać piątkę. Media, proszę państwa, bardzo proszę. Media. Gdzie w naszych lekturach są media? Ja rozumiem, że nawiązania do tego, żę "media milczą", to tak. Ale JĘZYK MEDIÓW! No gdzie?
Przez pierwsze minuty siedziałam i zastanawiałam się, co jest lepsze, pójść na litość i poprosić o możliwość wymiany tematu, albo może zemdleć… Z etapu rozpaczy przeszłam w etap: i tak nic nie pomoże. Ja bardzo nie lubię nie mieć wyboru. A tu wyboru nie miałam. I tak muszę cośpowiedzieć, i tak, więc nie ma czasu na zastanawianie się nad sensem życia.
Przeczytałam podany tekst ze cztery razy, ledwo rozumiejąc zdania. Był napisany bardzo literackim językiem, a sens ogólny był taki, że przez to, że teraz media nie wymagają od nas żadnego wysiłku, to trochę nam kuleje zdolność wypowiadania się, obniża się poziom i ogólnie głupiejemy. Że sięsłowa powtarza non stop takie same i takie tam inne różne. Jedno zdanie z moich notatek brzmiało: dziennikarze tak robią, to my też, odnosząc się do fragmentu tekstu, w którym autorka mówiła o wpływie tego, jak oni mówią, na mowę potoczną.
Zastanowiłam się nad lekturami i nic, absolutnie nic, nie przyszło mi do głowy. Człowiek pod presją zdolny jest wpaść na na prawdę niestworzone skojarzenia. Zapisałam sobie, co myślałam, gdzieś tam po drodze poprosiłam, żeby zamknęli okno, bo hałasuje straszliwie. Akurat padał grad i była burza, to też niezwykle dobra wróżba. :p
– Ile mam czasu? –
– W sumie, to już nie masz. Potrzebujesz więcej? –
– Nie, Pani Profesor, już lepiej nie będzie. –
Plan wypowiedzi w dłoń i jadę:
1. Że kultura wypowiedzi spada i że wszyscy nadużywają słów, które przez to tracą na znaczeniu. Już w szkole mówi się nam, żebyśmy nie mówili "fajnie", tylko szukali innych słów. I przez to ludzie nie umieją teraz wyrazić opinii inaczej, to za autorką.
Tak na marginesie, wyobrażacie sobie, żeby o jakiejś… no nie wiem… nowej płycie Skrillexa powiedzieć, że jest ładna? Albo zachwycać się pięknem i oryginalną kompozycją tego?
Można powiedzieć, że fajne! Ewentualnie, że mocne. :d
2. Potem poszłam sobie do zapożyczeń z angielskiego i tu przydał mi się kanał na youtube o nazwie "widzę głosy", który bardzo polecam. To są wywiady z aktorami dubbingowymi. Powiedziałam, że kiedyśnie można było w dubbingu mówić "wow". Nie wiem, żeby dzieci nie uczyć?
3. A propos nieuczenia powiedziałam o wpływie dziennikarzy radiowych na nasze postrzeganie języka i używanie go. No bo jak wykształceni, to pewnie dobrze mówią. Tu mi się przydała wycieczka do polskiego radia. Odczytywanie nazw własnych w całości, a nie skróty, popełnianie błędów językowych, przekręcanie przysłów itd. Tu zacytowałam Chmielewską: lepiej nie znać żadnego języka opcego, niż nie znać własnego.
4. Potem politycy poszli na warsztat, jak oni się przejęzyczą albo coś powiedzą, to już nie daj panie Boże, wszyscy o tym wiedzą! Sorry, taki mamy klimat.
5. Potem ten Herbert nieszczęsny, wszystko na jedną kartę, bo ja ten wiersz czytany miałam dwa razy, bardziej pamiętałam omówienie. Powiedziałam, że krytykował ustrój i że wykształcenii ludzie od razu mogli wtedy zauważyć, że ci, którzy szerzyli propagandę nauczyli się kilku frazesów, a tak na prawdę nie bardzo wiedzieli, o czym mówią i co te słowa znaczą. I tu znowu się kłania autorka z jej tekstem, że słowa tracą na znaczeniu.
A potem, co mi szkodzi, już chyba nic… Powiedziałam o biografii Steve’a Jobs’a. Że nazwa firmy "apple computers" ma łączyć coś znanego i miłego z komputerami, bo przecież wszyscy tak się obawiali tego postępu technologicznego. Potem o "think different", że reklama, że kreatywność.
6. Podsumowanie… I już.
Potem tylko pytania komisji i koniec egzaminu. Ale pytania były w porządku, wolę pytania niż referaty, zwłaszcza, że raczej nie lubię takich wystąpień, a odpowiedzi znałam.
Dzięki za pomoc i dobrą energię wszystkim, którzy mnie pytali o tak głupie motywy, jak przysłowia w życiu człowieka. Serio?
Sto procent. Bez lektur. Bam!
Pozdrawiam ja – Majka
17 odpowiedzi na “M, jak matura, odc. specjalny. Polski ustny, czyli co człowiek jest w stanie zrobić pod presją.”
Super. Dałaś Radeeee!
Gratuluję. Grunt to nie stracić głowy. Mnie też tak zamurowało na moim ustnym, ale sto procent również dostałem.
Gratulacje! 🙂
O Matko, jaki temat straszny!!!
Ja nie dałabym rady. Brawo!
Gratulacje serdeczne!
gratuluję zdanej ustnej matury
A ja stwierdzić muszę, że choć temat w pierwszej chwili mógł wywrzeć nie najlepsze wrażenie, na pewno był ciekawy i dawał możliwość wykazania się wiedzą, że tak to ujmę pozaszkolną. Świetnie do tego podeszłaś. Gratuluję.
Matura z polskiego to najgorsze przeklenstwo szkoly. Lol po o to komu?
Mimo wszystko gratki :)_
Na początku było Słowo. Biblia. Pierwsza lektura jaką się przerabialo w liceum. Nie obraz nie emotka tylko właśnie Słowo. O tym można by szyć. Cieszę się jednak, że sobie poradziłaś. Nuno matura z Polaka nie jest trudna. JPisz to co oni chcą na zasadzie zdać, zaliczyć, zapomnieć. Przeraża mnie to, że trzeba się wpasować w klucz. Za moich czasów pisało się jeszcze rozprawkę przez 5 godzin i to było fajne, bo sprawdzało się dzięki temu różne umiejętności, oczytanie i wiedzę ogólną.
Yyyyyyy, a coś się od twoich czasów zmieniło? Tak właśnie wygląda mautra z polskiego rozszerzonego. :p Tak, jk powiedziałaś.
A co do początku komentarza, tylko to chodziło o słowa. Jak najbardziej słowa. Tylko gdzie? :p
W tej sytuacji na pytanie, czy potrzebujesz więcej czasu odpowiedziałbym, że tak, do egzaminu poprawkowego.:D
Eee, dobrze poradziłaś. Ciesz się, że się nie trafił Tobie jakiś durny gramatyczny temat.
Tematsuper! Miałaś możliwość wykazania się rzeczywistą wiedzą i znajomością języka, a nie jakimiś pierdoletami na podstawie lektur. Chociaż z drugiej strony rozumiem, że mogło się zrobić gorąco szczególnie, jeśli spodziewałaś się czegoś innego. Ja swoją maturę ustną z j. polskiego wspominam bardzo dobrze, prezentacja na temat charakterystyki języka użytkowników internetu to jest to i tłumaczenie tym biednym ludziom czym jest plonk a czym cybax i że to to samo, tyle, że zarotowane. 😀
A ja nie musiałam zdawać matury ustnej, gdyż z pisemnej miałam BDB:) Ostatni egzamin zdawałam w dniu swojej osiemnastki. Czyli dzisiaj jest dokładna rocznica.:) naprawdę.
Oh tak! Przeżywałam to również rok temu. Obie matury ustne – polski i angielski zdałam na 100 proc. Również bez lektur, temat bardzo trafiony, aj też na swojej trafiłam 😉
Ja też obie.