Grać to niby potrafię, ale co z tym pisaniem? Maja, pisz częściej! OK, spróbujmy.
Hej hej, witajcie!
Wyjdę z konwencji tych listów, bo listy wysyłałam ze szkoły. A kiedy ja ostatnio byłam w szkole? Ludzie! Oficjalnie ogłaszam, że dożyliśmy czasów, w którym mnie, mnie powtarzam! Chce się wrócić do szkoły. Wręcz chciałabym. Tęsknię za wychodzeniem z domu, tęsknię za transportem publicznym, za dworcem i gorącą herbatą po przyjeździe pociągu, automatem do kawy, wyprawami po zakupy… Ja! Za zakupami tęsknię! Co się dzieje? Tęsknię za zajęciami. Za znajomymi i wyprawami do Warszawy tęsknię. Tęsknię za szkołą muzyczną. Gdyby mi ktoś powiedział 5 lat temu, żę będę tęsknić za szkołą muzyczną, w życiu bym nie uwierzyła! Za tym, że zawsze mogłam zejść i pograć. Za tym, żę praktycznie zawsze mogłam wyjść i coś załatwić. Za możliwością posłuchania czegoś na studyjnych głośnikach. Za tym, że jak chciałam coś wiedzieć, wystarczyło się oderwać od roboty. Za…
Zmierzam do tego, że kontakt z ludźmi jest jeszcze ważniejszy, niż myślałam, może wreszcie za nim zatęsknię. Choć, jeśli chodzi o duże grupy, myślę, że zadziała to w przeciwnym kierunku, już teraz widzę, że jak wokół mnie jest więcej, niż3 osoby, mam takie dziwne wrażenie, że jednak jest za głośno. No i właśnie, jak już przy tym jesteśmy, można by powiedzieć, że ja nigdy nie byłam z tych nadmiernie wychodzących. Nie lubiłam chodzić po sklepach, nie lubiłam niczego zwiedzać, nawet na spacery wychodziłam dość rzadko. Teoretycznie więc nie powinno mi to tak bardzo robić różnicy, no nie? Problem jest w tym, że ja z kolei lubię czasami byćsama. Jak jestem sama, mogę na przykład coś ponagrywać, poćwiczyć na instrumentach i tak dalej. Czyli jedyne, na czym się jakoś tam znam. A tu co? Nie da rady, bo nie tylko ja nie mogę wyjść. Inni też nie mogą. 🙂
Podsumowując, stanowczo jestem za tym, aby wszystko wróciło do normy. Wszystkim tego życzę. Początek wpisu taki, ale miejmy to z głowy.
OK, teraz mogę się zająć streszczeniem tego, co się ostatnio u mnie działo, jak jużwiadomo, co bym chciała i czego mi brak.
Po pierwsze, wcale nie nadrobiłam zaległości lekturowych. Serio, nic nie czytam. Znaczy dobra, kłamię, czytam tego "cheruba" po angielsku, już kończę. Ale nowego nic. Jak skończę, to może się wreszcie za coś wezmę, ile można powtarzać to, co się już zna?
Inaczej jest z muzyką, tu trochę do przodu poszłam. Po raz pierwszy w życiu mogę z ręką na sercu powiedzieć, tak, próbuję coś tworzyć. I to nie, że sobie coś w głowie wymyślam, tylko autentycznie, nagrywam to, edytuję midi, klnę na edycję midi, nagrywam jeszcze raz… W każdym razie naprawdę coś się dzieje. Może jeszcze nie do pokazywania, ale… Przynajmniej mam kogo pytać o rady, jak coś nie wychodzi. W końcu nie na darmo chodzę do szkoły, w której muzyką zajmuje się dość sporo osób. 🙂 No i mam motywację. Koleżanka nie umie na niczym grać, a ja nie bardzo lubię pisać opowiadania. Ona wymyśla motywy muzyczne, a ja podobno umiem coś z nimi zrobić, natomiast ja wymyślam historyjki, a ona musi sobie z nimi radzić. Wymiana handlowa to mądry sposób na pozyskiwanie dóbr. A, no i teksty też mi się zdarza zapisywać. I znów, jak cośdokończę…
Andrew Huang, ten mój ulubiony youtuber… no dobra, jeden z ulubionych, zrobił kiedyśfilmik o tym, jak robić piosenki, a nie tylko pętle. Ja jestem na razie na etapie pętli, czy też, w przypadku tekstów, np. samych refrenów. Ale uczę się. 🙂
Oprócz interesowania się tworzeniem muzyki ,ja jej jeszcze słucham, co, swoją drogą, mi dużo lepiej wychodzi. W ramach ciekawostki, Alec Benjamin napisał piosenkę inspirowaną całym tym zamknięciem w domu. Nazywa się "six feet apart", co na nasze można by przełożyć mniej więcej jako "dwa metry od siebie". Ma swój urok ta piosenka, zwłaszcza, że wedłóg mnie jest bardzo uniwersalna. Niby jest o kwarantannie, ale czy nikt z nas nie tęsknił za kimś najbardziej wtedy, kiedy miał do niego najbliżej, a nic nie mógł z tym zrobić?
Cała płyta wyjdzie 29 maja.
W czerwcu wychodzi nowa płyta Jasona Mraza! To świetnie, bo bardzo go lubię, muzycznie, tekstowo, w ogóle.
Gorzej za to z lipcem. W lipcu miał być nasz festiwal reggae w Ostródzie. I co? No i nie wiadomo, ale nie oszukujmy się, będzie ciężko. Żałujemy wszyscy, bo przez 7 lat można się już nieźle przyzwyczaić do tego stałego elementu lata. Poza tym, gdzie ja ińdziej tych wszystkich ludzi zobaczę? Cztery bardzo ważne dni w roku trzeba przełożyć na kiedy ińdziej, to nie jest takie proste. W ogóle z wyjazdami ciężko. Nawet w sierpniu nie wiadomo, gdzie i czy pojedziemy.
Tak przy okazji, ostatnio opowiadałam komuś, jak było miło w zeszłym roku, nad morzem, w Świnoujściu. Mimo, że niby turystyczne miasto, że dużo ludzi, a na słońcu spaliłam się tak, że mnie cały człowiek bolał. I ciekawa jestem, kiedy znowu pojedziemy. Koniec dygresji, wracamy do wpisu.
Muzyka była, książki były, to może teraz angielski? Dziś przyszły wyniki z FCE! Trzema punktami załapałam się na najwyższą ocenę. To w sumie dośćnieźle podsumowuje moje życie, uczę się mniej, niż powinnam, ale, jak się postaram, to się prześlizgnę. Cieszę się, nie tylko z tej oceny, ale także z tego, że wreszcie nie muszę się nad tym zastanawiać.
Drugą stronę medalu stanowią dwie rzeczy. Brytyjskie przedstawienie teatralne, jakie pokazał mi Kamil, i pewna bajka, którą pokazała mi Weronika. Niby dwie zupełnie inne rzeczy, a jednak coś je łączy. Mianowicie… nie rozumiałam nic! No dobra, może nie "nic", ale naprawdę niewiele. Przy bajce musiałam się wspomagać dubbingiem, żeby wiedzieć, o co chodzi, a nie dlatego, że byłam ciekawa, jak sobie dał radę tłumacz. I jeśli chodzi o filmy dla młodszych, to dawno nie miałam takiej sytuacji. Mniej mnie dziwi ten brytyjski teatr, bo tam to już naprawdę się postarali, żeby był bardzo angielski angielski. Rozumiałam tylko jednego aktora. Bo go znałam wcześniej i słyszałam dużo razy. 😉 Także, jest co ćwiczyć, gdzie to rozumienie brytyjczyków?
No dobra, przepraszam, rozumiem ich w serialu, który oglądam. Ale tam też nie zawsze! Jak to łatwo się odzwyczaić, jak się wcześniej oglądało dwie, dość długie, produkcje amerykańskie.
OK, podstawowe elementy omówione, to teraz czas na odkrycia.
Odkrycie 1. Chyba potrafiłabym się nauczyć rozróżniać niektóre ptaki po ich śpiewie. Mam dwójkę znajomych, którzy umieją to bardzo dobrze, wiedzą o tych ptakach chyba wszystko. Do niedawna myślałam, że po prostu mają świra. Nic nie zwykłego wśród moich znajomych. Ale ostatnio, jak zaczęłam na to zwracać uwagę i o to pytać, to nagle się okazało, że: a, to jest to! O, a tam jest jeszcze co innego! I złapałam się na tym, że poznaję, pytam, ciekawię się…
Odkrycie nr 2.
Messenger nagrywa serce! A raczej nie tyle messenger, ile mój Iphone z takimi ustawieniami, jak wymaga na nim wiadomość audio na messengerze. Zaciekawienie tym nagrywaniem serca zostało mi zaproponowane już trochę temu, ale nie myślałam, że uda mi się to złapać telefonem. 🙂 Swoją drogą ciekawe doświadczenie, tak posłuchać serca. Spróbujcie sobie kiedyś.
A może by tak użyć takiego dźwięku w jakiejś muzyce? To by oznaczało, że się naprawde wkłada serce w swoje produkcje, no nie? 😉 <3
Jak ja na własnym blogu piszę, żeby słuchać serca i wkładać serce w swe dzieło, znaczy to, że należy kończyć wpis.
Plany na najbliższe dni:
1. Zrobić zadania do szkoły!
2. Zacząć czytać książki!
3. Wyspać się!
Ja w ogóle ostatnio nie śpię, wiecie? I niby się próbuje kłaść, ale co z tego, jak mi potem się nie udaje zasnąć? To chyba przez uzależnienie. Trzeba zacząć wyłączać telefon. 😉
A jakie wy macie plany?
Pozdrawiam ja – Majka
14 odpowiedzi na “Co zostało z planów? Czyli ja w czasach nauczania online i innych ciekawostek.”
OOO. Ja też od kilku dni praktycznie wogóle nie śpię. To znaczy kładę się i najpierw godzinami wiercę się w łóżku, a potem zapadam w coś w rodzaju drzemki. Może to kwestia niedotlenienia. Z początkiem wpisu zgadzam się całym sercem. Też tęsknię za tymi wszystkimi rzeczami. No i demotywuje mnie, że przez najbliższy czas moja samodzielność zostanie zaburzona. Autobusem niebezpiecznie i mama chce mnie wszędzie wozić. Co do moich planów, robić więcej do szkoły, ponadrabiać zaległe blogowe nominacje, wrócić do HP po angielsku, skończyć mitologię starożytnej Italii w audiobooku, przeczytać indyjską i indjańską, no i zacząć czytać Biblię. Wprawdzie dla mnie to i tak raczej książka, a nie świętość niepodważalna, ale chcę się zapoznać, bo to ważne dzieło kultury. A i jeszcze recenzje zaległe z wyzwania czytelniczego czekają, i rozgrzebany kurs na Copernicus college też.
Czekam na efekty tworzenia. 🙂 Ja też ostatnio cierpię na niespanie, może to jakieś skutki kwarantanny. Plany? Będę się uczyć nowego telefonu, jak już do mnie zawita. 🙂
Chyba tak, bo ja też cierpię na bezsenność.
Uwaga, wyłamię się ze schematu: ja śpię bardzo dobrze! O, i tyle. Więcej grzechów nie pamiętam. Dobrej nocy wszystkim.
Może zacznę od tego, że ja też tęsknie za ludźmi, jakoś tak ostatnio stwierdzam, że coraz bardziej mi ich brakuje. 🙂 Co do planów to napewno mam ich dużo, ale co z nich wyjdzie to się okaże. 1. Skończyć wreszcie po raz kolejny już nie wiem który Harrego Pottera, 2. Coś poćwiczyć na instrumentach, mianowicie gitarze, flecie prostym i pianinie. 3. Zacząć czytać coś nowego, ale w sumie nie mam pojęcia co. Pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale teraz nic mi już nie przychodzi do głowy. Pozdrawiam ciepło i życzę wytrwałości w dążeniu do celów.
Listy są fajne! Jak Aga była na farmie, też słała!
Aga się tam wgłębiała w swoje życie uczuciowe, także… :d
Ty też możesz! A poza tym ona pisała o prosiaczkach, kościele, ciągutkach… Więc nie, nie tylko o uczuciach.
nie, nie pisz listów, tak jest lepiej
@Papier, jak to jest, że zawsze: tak jest lepiej, a ja w jednych i drugich wpisach piszę dokładnie to samo? xd. Tylko „wy” na „ty” zamieniam tak serio. :d
A właśnie, że listy som lepsiejsze.
bo ja muszę się czepiać listów i koniec nawet jak to kwestia zamiany jednego słowa
Jak ci to nastrój poprawia…
Ja też miałam w kwarantannie pełno planów, a z realizacją bywało różnie. Bezsenność też mi towarzyszyła przez jakiś czas. Piosenka bardzo ładna, chociaż głos wokalisty średnio mi się podoba, ale za to melodia jest super. 🙂