Kategorie
co u mnie

Napisane mało, a o wielu rzeczach, o resztę zapytajcie! Czyli zapraszam do mnie i Q&A

– O, jest, jest na parterze, jedzie! I znowu się nie zatrzymała, co jest? Już jest na czwartym piętrze! –
– Słuchajcie, a może to na tym polega ta awaria? – Stałyśmy zbitą grupą przed windą w budynku D, która stanowiła wtedy dla nas niezrozumiałą zagadkę. W ogóle cały budynek D jest zagadkowy, bo nowością jest on w naszym kompleksie i nikt jeszcze nie wie dokładnie, co tam jest i gdzie. Samo szukanie auli sprawiło, że spora gromada chodziła w tę i z powrotem po parterze rycząc ze śmiechu, nikt do końca nie wiedział, dlaczego. Mieliśmy wrażenie, że zaczynamy w samo południe, a skończymy na wystawie, późną nocą, w głębokich piwnicach…
I potem, w auli, w rzędzie za mną.
– Najlepsze są, słuchajcie, te cztery godziny między lektoratem a wykładem, uwielbiam je! –
– A od kiedy ty chodzisz na wykłady? –
– Nie no, na ten pierwszy przyjdę, przyjdę… –
– No pewnie, bo w ten piątek nie ma lektoratu! –

Tak tak, drogi czytelniku, rozpoczęłam studia, w końcu październik mamy, choć nie zawsze temperatura na to wskazuje. Gdybym miała zdawać z tego raport, to oczywiście zaczęłabym od tego, że na zachodnim bez zmian. Znaczy nie, odwrotnie, zmiany są non stop, do tego stopnia, że jak tam jedziesz, to nigdy nie wiesz, czy zastaniesz dworzec w domu, czy nie. Kiedyś PKP było uprzejme podać w rozkładzie peron drugi, zapominając zupełnie o tym, że peron drugi ma taką awarię, że aż go nie ma i że pociąg, choćby chciał, nie może z niego odjechać. Odjeżdżał z czwartego, inne portale mówiły prawdę.

Swoją drogą, jeśli chodzi o pociągi, ostatnio wsiadłam do jednego, na 20 minut, bez gwarancji miejsca. Nic nadzwyczajnego, zdarza się. Akurat był konduktor, zapytałam, czy można kupić bilet, można było, super, ale pan powiedział też, że może wskazać miejsce. OK, poszłam z nim. Przy pierwszym przedziale zatrzymał się i, przyznaję, niezbyt miło, powiedział do siedzących tam osób, że: proszę tutaj pani ustąpić. To jest przedział dla niepełnosprawnych, proszę sobie szukać miejsca!
– Proszę pana, spokojnie, ja tylko chciałam bilet, ja mogę stać… – Zaczęłam.
– Nie może pani stać! – Uciął konduktor. A, przepraszam, to nie wiedziałam. Z przedziału wyszło kilka osób po to, żebym ja mogła usiąść. I gdyby on jeszcze przyszedł po ten bilet…
Kochani, no nie róbmy tak. W sensie ja rozumiem chęć pomocy, być może są też przepisy, które jakoś im nakazują, że bezpieczniej będzie dla nich, żebym ja usiadła, ale po pierwsze, można to zrobić nieco uprzejmiej, a po drugie, owszem, ja stać mogę. Jak przepisy są inne, można to powiedzieć konkretnie. Taka marginesowa uwaga, jak wsiadam do autobusu, mając 24 lata, naprawdę głupio się czuję, gdy ustępuje mi miejsca ktoś, kto ma dobrze ponad 70. Powtarzam, ja się domyślam powodu. Mówię tylko, że czasami osoba, mimo, że z niepełnosprawnością, może poczuć się bardzo niekomfortowo, generując takie sytuacje. Zwłaszcza, jak takie sytuacje są, że tak powiem, na pół wagonu.
Ale, miał być raport, no to wracam do studiów. Na studiach ostatnio było o raporcie na temat edukacji osób ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi i wspominam o nim dlatego, że zaciekawiła mnie jedna rzecz. Jak to jest, że ten dokument wydano kilkadziesiąt lat temu i napisano w nim po pierwsze, że bardziej się powinniśmy skupić na rodzaju potrzeb, a nie rodzaju niepełnosprawności, a po drugie, że wybór edukacji w szkole specjalnej lub ogólnej mocno zależy od przypadku i to trzeba rozpatrywać równolegle… Powtórzę, kilkadziesiąt lat temu o tym pisano! A my do tej pory nie umiemy o tym spokojnie rozmawiać i to nie tylko w Polsce. To jak to jest, moi drodzy?
Z resztą wiadomo, że pisać sobie można, a świat swoje, bo ja naprawdę uważam, że na mojej uczelni mnóstwo osób ma fantastyczne podejście do osób z niepełnosprawnością, a potem w pociągu ktoś na ciebie pokaże i powie do konduktorki: ale proszę pani, ta pani jest… Wymowna cisza, konduktorka: a, aha, no dobrze. I koniec tematu. I się człowiek może nagadać sporo o różnych udogodnieniach, albo przeciwnie, po prostu o tym, że jest normalny, a i tak dla postronnych czasem pozostanie tym wymownym: aaa, no dobrze.

No właśnie, a propos, jestem w pociągu i podróżuję nim w stronę Wrocławia. Bardzo się z tego cieszę, bo po pierwsze, wybieram się tam od jakichś trzech lat. W końcu ostatnio wymyśliłam, że dobrze, 2 ostatnie tygodnie września nie są zajęte, to może wtedy… I proszę, zamówienie w fundacji takie, że druk absolutnie non stop, po drodze różne przejściowe chwilowe… Inna sprawa, że sporo się przy okazji nauczyliśmy o możliwościach drukarki i własnych. Skutkiem tego jadę w ten weekend, za to urodziny poświętuję fajnie. Jest dobrze.
Drugi powód mojej radości polega na tym, że ostatnio miałam kilka dziwnych, ciężkich dni. Gdybym chciała się rozpisywać o tym, co, po co i dlaczego, zajęłoby to wiele wpisów, dość powiedzieć, że urzędowa biurokracja to rzecz straszna, powrót na studia wymaga pewnych zmian w planie życia, a zdarza się i taki czas, kiedy nieważne, co zrobisz, i tak masz wrażenie, że źle.
Myślę, że w przypadku takich dni, kiedy już człowiekowi naprawdę się czuć odechciewa, należy wyjechać, na chwilę zająć się absolutnie czymś innym i trochę odnowić umysł. To mam w planach, trzymajcie kciuki.

Lepsze info jest takie, że Mackie powrócił z serwisu i niedługo odejdzie na zasłużoną emeryturę, za to oprócz niego przyszła również paczka z nowymi kontrolerami. Świat zadecydował za mnie, zastanawiałam się między jednym a drugim, ale jak allegro proponuje ci dwa sprzęty w cenie jednego i to takie, które mają tryb dostępnościowy, zastanawiasz się krótko. Przy okazji odnowiłam subskrybcję pro toolsa i ja to jednak powiem głośno, strona internetowa producentów pro toolsa, to jest jakieś piekło na ziemi. Nie wiem, kto to pisał i w którym roku, ale serio, czy ja nie mogę jednej rzeczy zrobić bez problemu? Przypominam też, że jak się firma chwali dostępnością, to fajnie by było swoją aplikację do pobierania produktów naprawić, bo na razie czytnik ekranu nie mówi tam absolutnie nic.
Kontrolery już podłączone, kable rozmnażają się w zastraszającym tempie. Wszystko działa i ma się dobrze, mam nadzieję w przyszłym tygodniu testować.

Jak już przy muzyce jesteśmy, ostatnio jeden z Czytelników wyraził zdziwienie, że była płyta Sheerana, a ja nic nie napisałam. Nie napisałam, bo płyta wyszła dwa dni po wpisie, ale fakt, nadrabiam niedopatrzenie.
Ostatnio często płyty trafiają mi w dobry moment w życiu i ta również tak zrobiła. Nie jest to album optymistyczny, ale na pewno da się tam znaleźć również jaśniejsze momenty. Jak w życiu. Plusem jest też to, że zaraz potem wyszły, w ramach bonusu, nagrywane w zwyczajnych domach wersje akustyczne wszystkich piosenek na płycie. Jeśli ktoś chce oryginalne produkcje, może posłuchać pierwszej wersji albumu, jeżeli ktoś woli samego Sheerana z gitarą, wszystkich utworów może wysłuchać w tym wydaniu.
Z pierwszego polecę to:

A z drugiego to:

Ten wpis napisałam dziś, więc znowu nie napiszę w nim o płytach, które wyjdą za tydzień. Dwie polskie, nowy projekt Łony i nowa płyta Kwiatu Jabłoni. Rozstrzał niezły, ale na obie premiery czekam bardzo. Jeden z singli promujących łonę zrobił na mnie wrażenie też ze względu na cytat na górze mojego bloga, jak ktoś chce, może sprawdzić. Niezbyt to wesołe, ale…

W każdym razie jest na co czekać.

Zdaję sobie sprawę, że z kolei w tym wpisie raczej nie było nic, na co warto było czekać, bo to tylko parę anegdotek z pierwszego tygodnia studiów i kilka moich przemyśleń na szybko, mam nadzieję jednak, że będziecie mieli na co czekać wraz ze mną, do przyszłego weekendu. Już tłumaczę dlaczego, zanim jednak do tego przejdę, jak na youtubie, chwilka dla patronów. Albo raczej dla komentujących, bo mam parę rzeczy do przekazania.
Po pierwsze najważniejsze, dziękuję wam za wszelkie miłe słowa, to jest naprawdę bardzo miłe, że Wam się chce to czytać!
Po drugie informacja dla tych, którzy z jakiegoś powodu chcą się ze mną skontaktować, zostawcie jakiś kontakt do siebie, albo dajcie znać, że chcecie mojego maila. Ja tutaj owszem, widzę wasz nick, ale metody osobistego odpisania nie mam, a czasami, zgodnie z pytaniem / prośbą, chciałabym. Np. @Ildriss, to do Ciebie, pod Twoim komentarzem ostatnim Ci również odpowiedziałam. 🙂
@Krzysztof Proszę pozdrowić mk4.
@Księżniczka Dziękuję, bardzo życiowy kawał.
@Klaudia Ojjj, bywałam na takich próbach i też graliśmy w ten sposób.

I teraz na co czekamy. Pod ostatnim postem pojawiło się mnóstwo pytań i propozycji. Od pytania, jak się gra na perkusji w szpilkach, spoiler, odpowiedziałam pod komentarzem, aż do propozycji, że powinnam więcej napisać o druku i o pracy w fundacji.
Powyżej macie więc szybką przypominkę wszystkiego, czym teraz jestem. Moich studiów na APS, mojej pracy, ale też moich kabelków i kontrolerów czy też wypadów weekendowych. Kiedyś już robiłam Q&A, bo moda na to była, ale ze względu na to, że liczba komentujących się ewidentnie zwiększyła, przeżyjmy to jeszcze raz! Czytelniku Drogi, jeden z drugim, napiszże, o czym mam napisać. Nie wiem, czy powstaną osobne posty, np. jak mówiłam, o druku nie wiem, czy mam wystarczającą wiedzę na cały wpis, nie wiem też, na które z pytań odpowiem w satysfakcjonujący sposób… do tego musiałabym znowu kupić buty… ale pytajcie! Podpowiadajcie mi, o czym chcecie czytać. Pojawiła się opinia, że pokazuję ten fragment Mai, który pokazać chcę i choć jest to, myślę, prawdą dla każdego z mieszkańców internetu, to teraz jest okazja, pytajcie o te fragmenty, których naprawdę jesteście ciekawi!
Stop, sama przeczytałam to zdanie i czuję się w obowiązku dodać, miejmy granice rozsądku! :d
W przyszły weekend, świętując coś, uznajmy, że dzień edukacji, skomponuję jakieś odpowiedzi.
Powodzenia dla mnie i dla Ciebie, Czytelniku Drogi.
Czas na Was.
Pozdrawiam ja – Majka

PS Zuziu, kiedy następne foodtrucki? Już trochę siedzę w tym pociągu i zaczynam się robić głodna.

320 odpowiedzi na “Napisane mało, a o wielu rzeczach, o resztę zapytajcie! Czyli zapraszam do mnie i Q&A”

O, czli tamten popzedni wpis miał zniknąć? Bo były 2 i właśnie rozpocząłem tam komentarz pytający, czy na pewno miały być 2, jak niegdyś koty, ale mi błąd bazy danych wyskoczyl 😀

Ja nie Zuzia, ale foodtrucki w Żyrardowie są w ten i…. ta dam…. w następny weekend xd

Jako że nie stworzyłaś wpisu o drugim roku ścieżki, to może jakieś wspomnienie, jakaś anegdota z tamtego okresu? 🙂
No i nie pogardziłabym jakimś ładnym wpisem głosowym, o czymkolwiek w sumie. 🙂

I ten wpis się miło czytał. I zgadzam się co do przemyśleń o dostępności i świata wkoło.

Opowiedz nam nieco o drukowaniu 3d. Mówisz że masz drukarkę u siebie, czyli rozumiem odpowiadasz za produkcję?
Jak to wygląda? Dostajecie zamówienie, co dalej?
Jak odbywa się taki wydruk? Czy musisz przy nim być? Ile trwa? Jak wygląda takie urządzenie?
A co jak się skończy? Musicie to jakoś pomalować? Mam od was gry w trzech różnych kolorach, na jakiej podstawie wybieracie kolor?

Gdybyś mogła spędzić dzień dokładnie tak, jakbyś chciała, bez ograniczen zewnętrznych i wewnętrznych, jak byś to zrobiła? Co byś jadła? Czego słuchała? 🙂

Opowiedz coś więcej o graniu na perkusji. I o ciuchach też możesz. 🙂
Jakie masz wspomnienia z liceum dzisiaj największe i czemu to prawdopodobnie angielski? 😀

@Julitka O, to ładne, muszę pomyśleć.
@Księżniczka Wasza wysokość, ja wiem, że my się znamy, ale nie jestem pewna personaliów, ja tym bardziej rządam to wiedzieć! :d
Dziękujęza te pytania, chętnie sama się zastanowię.

Cześć. Ja mam chyba setki pytań, ale stoczyłam bój i wybrałam 10 z nich. 🙂
Jak gra się na perkusji bez wzroku? Chodzi mi o różnice między zestawami, czy po prostu znasz swój rozstaw blach i zabierasz zawsze swój zestaw, czy jakoś da się dostosować do różnic?
Gdybyś mogła magicznie wybrać jakiś instrument muzyczny, na którym nauczysz się grać na poziomie, powiedzmy, całkiem znośnym, co by to było?
Pytanie z ogólnych, ale bardzo mnie ciekawi, ile czasu zajmuje nauczenie się nowej trasy osobom niewidomym?
Moda, no moda, co ubierasz codziennie, co kiedy chcesz wypaść ładnie, a co byś ubrała, gdybyś chciała zrobić niespodziankę albo po prostu przyjemność przyjacielowi, ale ważne, przyjacielowi, nie chłopakowi?
Jaki był największy lub najważniejszy Twój występ? A jaki najtrudniejszy?
Pokażesz nam swój pokój? Bardzo jestem ciekawa, jak wygląda, bo z opisów – drukarka 3d, perkusja… No, musi być to fajne miejsce.
Właśnie, jak działa drukarka 3d? Co trzeba zrobić, do jakiego stopnia jest autonomiczna?
Jakie rzeczy drukujesz najczęściej?
Czy masz jakąś zabawkę z dzieciństwa, którą zachowujesz ze względów sentymentalnych?
Czy masz jakieś hobby prócz muzyki i dźwięku?

Sory, jestem Julka, może mnie kojarzysz. Gadałyśmy o Imagine Dragons i w ogóle muzykach kilka razy.

@Zuzanna Wow, wpis się sam napisze! 🙂
@Księżniczka Julek ci u nas dostatek, która Julka, moja droga? 🙂

Ej, Maja, no jeśli nie pamiętasz tej Julki od Imagine Dragons, no to wiesz, weź wyjdź. xd
@Księżniczka Oczywiście żart.

Pamiętam pamiętam, ale o muzykach rozmawiałam z kilkoma, zwłaszcza, że za najlepszych czasów w samym zespole były ze trzy. Pozdrawiam wszystkie! xd

1) Gdybyś miała skomponować utwór instrumentalny o drukarce 3d, jakby brzmiał?
2) Jaką lubisz kawę lub herbatę?
3) Jaki jest najmniej przydatny rupieć w twoim domu?
4) Wolałabyś mieć pelerynę niewidkę czy torebkę Hermiony?
5) Gdybyś chciała samym ubiorem pokazać, że Ci na kimś zależy, co byś ubrała? A gdybyś chciała pokazać, że masz kogoś w głębokim poważaniu?
I bonusowo, kiedy możemy spodziewać się pierwszych odpowiedzi?

@Ildriss Dzięki za pytania. Pierwszych odpowiedzi możemy się spodziewać w sobotę. Piszę my, bo ja też się spodziewam, z tym, że mój umysł i organizm są nad wszelkie spodziewanie nieprzewidywalne w tym tygodniu. Ale postaram się w sobotę, z tym, że od razu widzę, że to będąróżne wpisy na różne odpowiedzi, trochę w zależności od tematyki.

@Julitka Obawiam się, że się jeszcze ucieszy.
Ten projekt będzie fundacyjny, podłożymy pod jakąś reklamę, prezentację znaczy. :d

Jak ładnie się ubierasz, to co bardziej, co mniej lubisz? Jak obsługuje się drukarkę 3d? Ile obróbki wymagają wydrukowane rzeczy? Co ostatnio drukowałaś? Czy rozwijasz się wciąż muzycznie?

Co da się wydrukować na takiej drukarce? Albo inaczej, czego wydrukować się nie da? To są tylko plastikowe figurki?

Jakie lubisz książki, jakieś Twoje ulubione pozycje, autorzy, najbardziej wspominane sytuacje? Jak się lubisz ubierać? Jakie słodycze lubisz? Jesteś skowronkiem czy sową?

A no ja też jestem ciekaw szczegółów dotyczących druku 3d w waszej fundacji. 🙂

Wiem, że może głupio pytać o to niewidomą, ale masz jakieś swoje ulubione zdjęcie?

Zastanowiłaś się nad tym, jaką krzywdę sprawiasz niewidomym mniej samodzielnym albo, przepraszam, mniej przekonanym o swojej rzekomej samodzielności od Ciebie?
Ale skoro mam zadać pytania, zrobię to z miłą chęcią. Nie oczekuję osobnego wpisu, myślę że komentarz, który przeczytają czytelnicy, w zupełności wystarczy.
– Kiedy dojrzejecie na tyle, żeby docenić doświadczenie starszych?
– Kiedy przestaniecie bawić się w fundację?
– Ile razy samodzielnie albo z osobą niewidomą byłaś w obcasach, a nie pod płaszczykiem rodzica, który pilnował żebyś szła po równym chodniku i czuła się taaaakaaaa dorosła?
– Ile razy prosisz się o pomoc?
– Ile pieniędzy fundacja ma od waszych rodziców?

O, bardzo trafne pytania, na pewno odpowiem.
Przy okazji pytań o termin odpowiedzi, będę miała dla was parę artykułów na różne tematy, dla pytających o druk i fundację artykuł poleci za tydzień, w ten weekend inna kategoria.
Ale nie martwcie się, dla wszystkich będzie!

Jutro dzień edukacji, pojutrze białej laski, poświętujemy najpierw te okazje.

Mogę zapytać o Twoją ulubioną parę butów na obcasie? No proszę pozwól! 😀
No a co do reszty to powiedz, czy nadal ćwiczysz walenie w talerze.

Drwicie z naprawdę poważnego tematu. Ciekawe czy tak samo dobrze byście się bawili gdyby wasza córka wylądowała w szpitalu ze złamaną nogą, bo zachciało się jej nosić wysokie obcasy, skoro Prowadnica twierdzi, że można. Pewne rzeczy powinny być zakazane z powodu elementarnego bezpieczeństwa. To tak jakby dać niewidomym prawa jazdy.

Miałam siedzieć cicho, od dawna tylko sobie czytam te komentarze, ale sorry, już po prostu nie mogę. Czy Ty masz jakąś obsesję na punkcie tych obcasów? Nie lubisz kobiet w obcasach, albo może sama nie lubisz w nich chodzić? Serio, to zaczyna wykraczać poza granice normalności. Jestem niewidoma, mam 28 lat i zmartwię Cię, bardzo często chodzę w butach na obcasach. Sama. Oczywiście nie biegam, po prostu normalnie chodzę. Nigdy w życiu do głowy by mi nie przyszło, że to jest problem. W pewnym wieku założyłam takie buty na jakąś okazję jak większość dziewczyn i koniec. I może Cię zaskoczę, ale jest mi tak wygodniej. Od płaskich butów najzwyczajniej w świecie bolą mnie nogi, więc nie mam najmniejszego zamiaru chodzić w czymś, co mi nie odpowiada. I finito, koniec dyskusji. Nikt Ci nie każe tego rodzaju butów lubić, ani nosić, ale przestań w końcu przenosić swoje problemy na innych. Bo niestety, ale to Ty masz problem. I to zdaje się, że dość poważny.

@Mateusz Ona ćwiczy walenie talerzami, względnie owszem, w talerze, ale głową, przy przewracaniu się. Nie, nie w obcasach, tylko na porozstawianych wszędzie hulajnogach. Względnie przez ciągnięcie za laskę. Albo przez hulajnogi. Jadące. Albo przez biegnących, nomen omen, na oślep ludzi.

Zakładanie wysokich obcasów to takie udawanie dorosłych przez małe dziewczynki.
Z resztą to samo można powiedzieć o niewidomych zakładających spódnice na przykład, tyle że to nie jest niebezpieczne. To takie bawienie się w dorosłość.
I już widzę ten hejt, ja nie uważam, że niewidomi nie są dorośli. Po prostu pewne cechy wyglądu do nich nie pasują.

Kiedyś do kobiet nie pasowała praca inżynierska, po prostu trochę czasu na przyzwyczajenie i będzie dobrze.
Jeśli nie uważasz, że niewidomi nie są dorośli, to nie pisz, że się w nich bawią.

I ja tu nie mówię o letnich sukienkach, ale o typowo dorosłym, względnie biurowym ubiorze widzących kobiet.
Spodnie, koszula, baleriny albo loafersy to dobry strój zważywszy na wasz brak wzroku. Względnie koszulka krótsze spodenki albo leginsy, ewentualnie sukienka do kolan latem.
Ale obcasy, szpilki, spódnice, suknie, płaszcze, golfy po prostu zostawcie.

Że co, do licha ciężkiego? Czyli właśnie stwierdziłaś, że niewidome kobiety nie są dorosłymi kobietami. Mamy się ubierać jak młode dziewczątka, za wszelką cenę odmładzać, infantylizować? Masz świadomość, że to jest rodzaj zaburzenia? Zapomniałam w tej chwili, jak to się nazywa, ale jest to powszechnie obśmiewane; dorosłe kobiety ubierające się jak uczennice. Nie, zdecydowanie podziękuję za takie porady.

Tu chodzi o dobre wrażenie. Jak widzę dziewczynę w czarnych spodniach, koszuli, ciemnych, płaskich butach kojarzę tę modę ze szkołą. I może mnie zaskoczyć bardzo pozytywnie.
Ale ta sama dziewczyna w obcasach albo spódnicy wygląda po prostu doroślej, poważniej. Potraktuję ją więc jak każdą dorosłą, a potem zderzenie z rzeczywistością sprawi, że się zawiodę.

Natalko, ale niech sobie kręcą cyrk jak chcą. Ich wygląd, ich strata. Tylko obcasy są po ludzku niebezpieczne.

@Natalia No to pozostaje mi tylko współczuć zawodu. Znam wiele niewidomych kobiet, przy których nie miałabyś wrażenia zderzenia z rzeczywistością. Albo raczej jakimś jej elementem.
Dałby mi Bóg dożyć czasów, w których często będziemy traktowane jak każda inna dorosła kobieta.

Nie zdajesz sobie sprawy z tego, o co prosisz. Patrzenie jak na widzących to zwracanie uwagi na blindyzmy, węższe tematy rozmów, mniejszą wiedzę o świecie i zainteresowanie nim, różne przekonania w stosunku do widzących i dziesiątki innych cech charakterystycznych dla niewidomych. I to są ogólne obserwacje moje, moich kolegów i osób z całego świata, zauważane nawet w literaturze naukowej.

No właśnie ja na te problemy sama chciałabym zwrócić uwagę. Więc owszem, zdaję. Ta uwaga jużjest zwracana, przykro mi, tylko nie na głos.
Mam zajęcia z ludźmi znającymi literaturę naukową i czasem będącymi jej autorami, nikt mnie nie potraktował tak jednostronnie, jak jestem traktowana na ulicy, czasem w pracy i, jak widać, w internecie.
To oni, właśnie ludzie, którzy tworzą teraźniejszą tyflopedagogikę, traktowali mnie lepiej. Mimo, że zdają sobie sprawę ze wszystkich tych problemów bardziej jeszcze, niż ja.

Gdyby właśnie niewidomych uczyć więcej o tym, jak ważne jest zwracanie uwagi na te problemy, może potem mieliby mniejsze problemy społeczne.
Bo teraz też miewają, tylko nikt im nie wyjaśnia, dlaczego.

Skoro jesteście fundacją, nie wmawiajcie mi że nie widzicie sensu udawania młodszych, mniej zaradnych.
No chyba że macie magiczne źródło kaski, bo z taką postawą raczej grantów nie dostaniecie.
Przecież dlatego fundacje nie ubierają swoich niewidomych pracowników w garnitury i garsonki, nie dają im szpilek na nogi i krawatów na szyje, nie wystawiają na mównicach i nie pokazują ich jako normalnych ludzi.

Tak, piszę to ze sporym przekąsem, ale taka jest prawda.

No chyba że robimy koncert albo festiwal, wtedy nie oszczędza się na pięknych sukieneczkach, bucikach, kwiatach i warkoczach. No bo przecież wiadomo, że to piękne i biedne dziewczę samo tak się nie ubrało, spójrzcie na te piękne, niewidzące oczy, czy nie zasługują na wsparcie?

Tak tak, koniecznie, ale jeszcze to musi być taka sukieneczka rodem z księżniczek i królewnych. Bo co ty, moje dziewczę, będziesz miało swój styl? To wygląda zbyt poważnie.
Byłam świadkiem właśnie takiej sytuacji, gdzie dziewczyna miała pomysł na swoją kreację. Nie chcę wchodzić w prywatne szczegóły, ale kreacja była naprawdę ładna, nic wyzywającego. Tylko styl sukienki został uznany przez stylistów za zbyt dorosły.

@Katarzyna A ktoś komuś próbował wmawiać, że nie widzimy sensu? Powiem więcej, jeśli ktoś myśli, że nie straciliśmy materialnie na nie udawaniu małych dzieci, myli się.
Smutne, że na razie trzeba by właśnie być niezaradnym, żeby otrzymać wsparcie, natomiast wsparcia na nowe, albo po prostu przydatne, pomysły jest mniej.
Ja sobie zdaję sprawę, że jest finansowy sens. Tylko, że założyliśmy sobie, że psotaramy się tak długo, jak to możliwe, nie udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Czasem się opłaca, patrz spotkania z żywymi ludźmi, a czasem się nie opłaca, patrz niektóre granty. 😉

Wiem o tym i szanuję was za to, a mój komentarz był kąśliwy w stosunku do Pauliny. Choć niestety nie pozbawiony prawdy.

Dziękujemy za szacunek, co do grantów, o nich się nawet, coś słyszałam, niedługo coś pojawi.

Podsumowując, ubierajcie obcasy, opowiadajcie o sobie, drukujcie, uśmiechajcie się, prowadźcie Fundację samodzielnie i psujcie szyki tym wszystkim, którym to nie w smak. Nie uwierzylibyście nawet, ile słyszałam narzekania z waszego powodu. I prawie zawsze były to obawy, że wygryziecie swoją postawą starych wyjadaczy. 🙂

A wracając do tematu wpisu, też chętnie poczytałabym o druku 3d więcej.

@Katarzyna Problem polega na tym, że my wcale nie chcemy wygryzać "starych wyjadaczy" ze swoich stanowisk. Ja np. na projektach innych organizacji, np. Fundacji Vis Maior, skorzystałam ogromnie; ba – ja się na nich w ogóle uczyłam samodzielności. Gdyby nie 50 godzin orientacji przestrzennej, a nawet więcej, to nadal nie zrobiłabym nawet kroku po nieznajomej powierzchni, taki miałam przed nią strach. Z biblioteki akademickiej ABC korzystam aktywnie, tak samo z Typhlosa. Dlaczego mamy się wzajemnie wygryzać? Organizacje, które się tego boją, powinny zadać sobie pytanie, czy w dziedzinie, w tórej konkretnie my działamy, one coś robią. Bo jeśli nie, to w czym problem? One wpadły na pewne pomysły, na które my nie wpadamy właśnie dlatego, że są one. Ile razy nas pytano o szkolenia z orientacji przestrzennej, których nie robimy, a ja osobiście odsyłałam do Vis Maiora właśnie? A jeśli jedyną misją ludzi, którzy takie obawy głoszą, jest to, żeby zachować stanowisko i w ogóle się nie zmieniać dla świata, to chyba musze cieszyć się, że zmuszamy ich do zastanowienia się nad tym. 🙁 Chociaż, wybaczcie prosze dobitność, to jest tak ogólnie cholernie smutne.
Ale smutna jest też rehabilitacja "do pewnych granic". Rehabilitujmy niewidomych, ale byle nie za daleko, żeby nie byli zbyt samodzielni.
Dlaczego ktoś wprost tutaj uznał, że niewidomi nigdy nie będą w pełni dorośli? Gdzie kończy się i zaczyna misja organizacji, które nas, mnie, rehabilitują? Do pewnej poprzeczki, dalej nie, bo zabraknie… kasy? stanowisk? prestiżu?
I broń Boże niech się niewidomi nie wypowiadają we własnej sprawie, bo się nie znają. Dopiero by feministki podniosły larum, gdyby ktoś im kazał siedzieć cicho, bo ma większe doświadczenie w byciu kobietą. 😀

Czy wy naprawdę jesteście tak głupi, czy tylko udajecie?
Naprawdę myślicie, że sobie wymaszerujecie w szpilkach i garsonkach, garniturach i krawatach, zaczniecie twierdzić, jacy to wy jesteście niby samodzielni i nic się nie zmieni? Naprawdę myślicie, że nie podskoczy poprzeczka oczekiwań wobec niewidomych? Że ludzie nie przestaną podziwiać tego, że taki jeden z drugim umie zaśpiewać piosenkę, bo wyda im się, że niewidomy jest jak oni i nie ma żadnych trudności? Że nie będą rozumieli ile stresu wiąże się z samodzielnym wyjściem, z asymilacją, z głupim wzięciem udziału w wyborach?
Co wy myślicie, że wiecie lepiej od nas, bo macie zapał młodości i trochę szczęścia? Pracuję z niewidomymi i rodzice mi o was opowiadali z takim zachwytem, że tak można, że to taka nadzieja dla nich. Nie widzicie jaką robicie krzywdę swojemu środowisku?

Paulino, ale dlaczego ty uważasz, że ludzie są głupi? Że jak ludzie pomyślą, że jestem zdolna do wielu rzeczy, to automatycznie uznają, że nie mam rzadnych trudności i barier? Gdzie są odcienie szarości?
To nawet pracodawcy z nami się kontaktujący nie są tak zamknięci na różne możliwości, oni wiedzą, że mamy bariery i różne, jednostkowo, możliwości. Jużteraz to wiedzą.
Jasne, że być możę coś sięzmieni, powiem więcej, na przestrzeni ostatnich czterdziestu, gdzie tam, dwudziestu lat te oczekiwania się już zmieniły. Tak samo, jak zmieniły się oczekiwania w stosunku do ludzi w ogóle, inne rzeczy trzeba było umieć wtedy, a inne trzeba teraz.
I ja broń Boże nie mówię, że my mówimy, co trzeba, co nie, my nikogo do niczego nie zmusimy. My tylko mówimy, w jaki sposób osiągnąć coś, co akurat sami potrafimy, ewentualnie pytamy innych, co oni potrafią. Po prostu.
Ale z drugiej strony nie oszukujmy się, że te oczekiwania się już nie zmieniają. Kiedyś, to w ogóle mogłabym sobie siedzieć w domu, w kącie i ewentualnie czasem, jak goście przyjdą na dziwowisko popatrzeć, to coś im, jak mówisz, zaśpiewać. Ale czy bym chciała? Czy chciałabym robić tylko to?
Piszesz, że przestaną podziwiać i co, mamy się wystraszyć?
Piszesz, że nie będąrozumieli, z jakim stresem to się wiąże. Nie rozumieją teraz. Teraz absolutnie nie rozumieją. Gdyby rozumieli, w dostępności robiłoby się znacznie więcej. Tylko, że to jest zamknięte koło, wychodzenie dla nas, to stres, ale również przez to, żę stresem było to dla naszego otoczenia. Otoczenie nie uczy nas, my nie uczymy otoczenia i tak sobie razem siedzimy i się stresujemy.
Albo bierzemy te ileś godzin kursu, albo robimy ten pierwszy, piąty i dziesiąty krok i zaczynamy zmieniać. Siebie, otoczenie i świat.
Ludzie, jeśli zaczną od niewidomych wymagać, to nie koniecznie oznacza, że zaczną wymagać bezmyślnie i bez rzadnego zastanowienia. Daj Boże znajdą się i tacy, co zaczną wymagać ucząc. A wtedy wymagać zaczną od siebie sami niewidomi. I ja nie mówię tutaj o tym, żeby wymagać rzeczy, które dla kogoś są zbyt ciężkie. Nie, ja mówię o strefie najbliższego rozwoju, to, co jestem w stanie osiągnąć i o jeden krok dalej. Jeden krok, drugi krok, trzeci, i nagle się okazuje, że 5 lat temu w życiu byśmy sami nie wyszli, a teraz wychodzimy. Jeszcze możę nie wszędzie, jeszcze może czasem ze strachem, ale wychodzimy.
Nie, nie widzimy jaką krzywdę robimy, bo to nie my mieliśmy ten zapał. Ten zapał kiedyś musieliśmy mieć w otoczeniu. To musieli być nasi rodzice, któryś z naszych nauczycieli, orientantów czy przyjaciół. Ten zapał to jest ktoś, kto powiedział nam kiedyś: nie wiem, czy możesz, ale spróbuj.
I o tym, czy robię środowisku krzywdę, będę słuchać od środowiska. Od tych rodziców, tych dzieci i tych później dorosłych.

Wy naprawdę tego nie rozumiecie czy tylko udajecie? Wy już jesteście stawiani za przykład.
Nie jesteście niewidomymi z ulicy, jesteście organizacją, i to organizacją o której robi się głośno. Już stawia się nam pytania z waszego powodu.
Więc nie udawajcie że nie macie wpływu na zmiany postrzegania niewidomych, macie duży i bardzo szkodliwy.

Ja nie udaję, że nie mamy wpływu. Ja tylko mówię, że każdy miał kiedyś swój wpływ.
Ja już kiedyś pisałam, był taki jeden, co dokonał wynalazku. DOść krytykowanego w środowisku za jego czasów. Brajl się nazywał.
Czy ktokolwiek wcześniej wymagał, żeby wielu niewidomych czytało? No nie. A ja teraz jednak fajnie by było, gdybym umiała.
Pewne rzeczy sięzmieniają i ja nie mówię, że wszyscy mają tyle samo chodzić i tak samo wyglądać, ale jeśli ja, będąc częścią jakiejś organizacji, będę mogła sprawić, że ktoś na ulicy nie powie do mnie, jak do niedorozwiniętego dziecka, tylko normalnie, jak do każdego innego człowieka, to będę dziękować Bogu, a nie się irytować, że im muszę odpowiedzieć.
To trudne, pewnie, że tak. Trudne są pewne rzeczy związane z samodzielnością. Dla jednych te, dla innych inne. Też wszystkiego nie umiem i nie udaję, że umiem. Ale to nie znaczy, że inni mająnie umieć.
Znam niewidomych, kótrzy bardzo dobrze gotują. Czy koniecznie muszą? Nie. Czy oznacza to, że ja też muszę gotować, jak oni? Też nie. Czy motywuje mnie to do nauki gotowania? Tak. Czy sprawia to, że czasami głupio mi i sięstresuję tym, że nie umiem? Jasne, że czasem tak, ale to nie jest wina tych, co gotują dobrze! Ba, to też nie jest moja wina. To po prostu zwykły stres związany z nauką nowych rzeczy. I tyle. I jesli oni sprawią swoim gotowaniem, że ja sięnauczę, to tylko lepiej. A jak się nie nauczę dobrze gotować, bo nie wiem, będzie mnie za bardzo stresował wrzątek albo gorący tłuszcz, no to cóż, szkoda, ale tragedii nie będzie. A na pewno, nadal, nie będę oskarżać o to ich.

Maja bardzo dobrze powiedziała, że głównym problemem osób niewidomych jest to, że każdy jest inny, a u niewidomych jest to bardzo widoczne. I np. ja mam ogromne problemy z samodzielnym poruszaniem się. Są to problemy psychologiczne, wynikające z pewnych traum, może jeszcze we wczesnym dzieciństwie, tego nie wiem. To u mnie wręcz nie jest normalne. Czy mam się tego wstydzić? Oczywiście, że nie powinnam, bo każdy z nas ma problemy z różnymi rzeczami. Ja bardzo lubie piec i gotować. Ostatnio wyszłam z wprawy, nie gotuję tyle, co wcześniej, ale nie bałam się oparzyć i umiałam całkiem dużo. Piekłam ciasta, robiłam desery itp itd. Tego uczyłam się też często sama, bo w moim otoczeniu umiejętność rozwinięta na tą skalę była niepotrzebna. Czy mam oskarżać innych niewidomych o to, że nie umieją? Oczywiście, że nie. Ale załóżmy, że przykład z gotowaniem jest nietrafiony, bo nie wszyscy widzący umieją gotować.
Ale, idąc tym samym tropem, nie wszyscy widzący chodzą w szpilkach i obcasach, a nawet – w spudnicach. Są i tacy, którzy wszędzie łażą w dresach. Nie mój styl, uważam to wręcz za nieeleganckie, ale to jest moja sprawa. To jest kwestia gustu i wrażenia, jakie my robimy (lub chcemy zrobić) na innym człowieku.
My nie chcemy pokazać, że musimy zrobić wrażenie. My chcemy pokazać, że to wrażenie możemy zrobić.
Co zabawne, to nie było nigdy tak, że powiedzieliśmy sobie "Hej, Prowadnico, zrobimy se nowego trenda. Bedziemy influencery, zmienimy świat, zrewolucjonizujemy podejście, bedzie fajnie". Zrobiliśmy coś, co w naszej sytuacji jako osób prowadzących taką działalność wydało nam się całkowicie naturalne, a wręcz konieczne. Ergo, jakieś wzorce były nam wcześniej już w tej materii dane. Ktoś nam wcześniej powiedział, że tak się powinno. Nie spadliśmy z księżyca. Nie jesteśmy kosmitami.
BTW, bardzo polecam podcasty modowe Vis Maiora; tam jest bardzo dużo fajnie pokazane przez fajną lektorkę nt. mody. Dużo jest zestawień, jak się ubierać, jakie sukienki zakładać, albo raczej ogółem, co i z czym. Fajna sprawa, nawet nie tylko dla niewidomych.
Ale wracając do podstaw, bo mam wrażenie, że od tego powinniśmy zacząć naszą dyskusję z Tobą, Paulino:
Co konkretnie, najbardziej konkretnie, jak to możliwe, przeszkadza Ci w naszym funkcjonowaniu? Bo nie rozumiem dokładnie, o jaki problem chodzi. Postaraj się odpowiedzieć w 3 słowach. Tylko po to, żeby się nie rozdrabniać. 🙂
A wracając do tematu wpisu, który ktoś tak brzydko zmienił: Maja, jeśli miałabyś kiedyś zobaczyć w opisie sztuki, filmu lub musicalu swoje nazwisko jako adaptatora i z dumą patrzeć, jak wystawiają to w TM Gdynia lub w kinach, to co by to było? Fajnie byłoby, gdyby to była produkcja jeszcze nie spolszczona, ale jeśli masz coś, co chciałabyś poprawić, pozwalam. 😀 Czy jest to jedno z Twoich marzeń?

Co jest problemem? Ano może np. to, że tacy ludzie jak @paulina nie będą już do niczego potrzebni. Bo skoro niewidomy/a może się ubrać, może założyć fundację, to i na zakupy będzie mógł iść sam, a i posprzątanie mieszkania/domu nie będzie dla takiego niewidomego żadnym problemem. Więc po co asystent?

i teraz pytanie, bo Q&A. @jamajka Skąd wziąć cierpliwość na użeranie się z ludźmi, którzy nie chcą zmienić swoich poglądów i dać się rozwijać? Skąd wziąć cierpliwość do tłumaczenia tym, co nie bardzo chcą / i lub umieją zrozumieć to, co do nich mówisz, choć raczej bardziej skąd Ty ją bierzesz i jak się tego nauczyłaś? 😀

@Zywek Nie Ciebie pytałam. A jeśli nawet byłby to, a na pewno nie jest, główny problem Pauliny, to i nad nim trzeba się pochylić. I może uspokoić. Że kursy orientacji zawsze będą potrzebne. Że edukacja zawsze będzie potrzebna, tylko zmieni się treść przekazywanych informacji. Że jeśli jej prawdziwą misją jest pomoc osobom z niepełnosprawnością wzroku, to jest to wspaniałe i cieszę się, że jest jeszcze jedna osoba, która to robi. Nic nie jest czarno-białe. Każdy chce czuć się potrzebny. Ale, tak, Żywku, to pytanie nie było do Ciebie. Paulino, bardzo proszę, postaraj się do Żywka nie odnosić – zależy mi na dialogu właśnie z Tobą.

Widzę że z wami jak z dziećmi, ale dobrze, wyjaśnię to tak prosto jak umiem.
Piszecie ciągle o tym, że komuś coś wolno, ale zapominacie, że nie jesteście po prostu niewidomymi. Prowadzicie organizację wspierającą niewidomych, pokazujecie się jako przedstawiciele waszego środowiska czy wam się to podoba czy nie. Jeśli tego nie chcieliście trzeba było nie zakładać fundacji.
W społeczeństwie utrwalił się obraz osoby niewidomej, z którego wszyscy byli zadowoleni. Wasze prowokacje natomiast mogą sprawić, że się zmieni. Ludzie nie dostrzegają waszej naiwności, tego że cała wasza fundacja to wysługiwanie się innymi, że żadna z was nie poradziłaby sobie w szpilkach bez widzącego przewodnika. Oni myślą, że tak się da, że niewidomi sami mogą prowadzić organizację, że mogą się ubierać jak normalni ludzie, jeździć i reprezentować siebie.
I wbijcie sobie raz do głowy, że my nie mówimy o jednostkowych przypadkach. Jak sobie kobieta niewidoma chce skręcić kostkę, niech zakłada obcasy, droga wolna. Ale wy stawiacie się w roli przedstawicieli.
Chcecie przykład? Ostatnio spytano mnie, czemu wypowiadam się w imieniu niewidomych, a nie robi tego osoba niewidoma, jak w Fundacji Prowadnica.

Słuchajcie, widać że jesteście młodzi i pełni pasji. Znajdźcie sobie jakąś niszę, działajcie, rozwijajcie się, zakładajcie nawet szpilki, na zdrowie. Ale przestańcie mieszać w sprawach, których nie rozumiecie. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni informować o szkodliwości waszych działań dla niewidomych. A nie jest to dla mnie przyjemne.

@Paullina Prosiłam Cię o 3 słowa. Co najbardziej Ci przeszkadza w naszym funkcjonowaniu? Ok, Twoim zdaniem mamy zły wpływ na środowisko. Rozumiem. Ale dlaczego?

Przestańcie się z tą panią patyczkować. Zbyt mili jesteście, a to jest zwyczajna trollica, która prawdopodobnie się obawia, że jej nagle runie poukładany świat. Niech sobie informuje kogo chce o czym tam sobie chce. Wy się obronicie. Czasy się zmieniają, a, że do niektórych to nie dociera, nic się nie poradzi. I tyle w temacie.

Gdzie stałaś jak rozdawali umiejętność czytania ze zrozumieniem?
Bo zwiększacie oczekiwania od osób niewidomych, umniejszając jednocześnie rolę i kompetencje osób widzących chcących im pomagać, proste.

To nadal nie były trzy słowa, ale faktycznie, czytanie ze zrozumieniem czasem może być trudne. 🙂 Proponuję jednak nie używać tak ostrych wypowiedzi i słów typu "głupi", bo to może zostać odebrane jako zwyczajnie nietaktowne i czasem źle świadczy o rozmówcy. Ale już mniej więcej wiem, o co chodzi.
Skupiając się na części drugiej Twojej opinii: Jak zmniejszamy kompetencje osób widzących, które pomagają lub chcą pomagać niewidomym? Nadal proszę o konkrety.

@Zywek ALe ja nieuważam, żeby asystent nie był potrzebny, skoro ja mogę robićte wszystki rzeczy. Jest bardzo potrzebny. Tylko po prostu i asystent i inni ludzie mogą we mnie widzieć człowieka.

To chyba oczywiste. Ludziom wydaje się, że skoro niewidomi mogą sobie zakładać fundacje, to mają kompetencje do wypowiadania się w swoim imieniu. Tym samym ogranicza się rola organizacji pozarządowych, które od wielu lat działają na rzecz osób niewidomych, ignorowana jest cała gałąź nauk tyflologicznych i doświadczenie osób, które pracowały z setkami niewidomych.
Jeden przypadek nie jest wart tyle co szersze spojrzenie. A już szczególnie przypadek dzieciaków, które wciąż żyją na garnuszku rodziców i uciekają od ośrodka do studiów, nie potrafiąc nawet określić się co chcą robić w życiu w dorosły sposób.

Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście. Od ponad osiemnastu lat pracuję z niewidomymi.

Ok, czyli masz. 🙂
Jakie uczucia budzi w Tobie następujące stwierdzenie:
Nie możesz wypowiadać się nt. praw kobiet, Warszawianek (lub gdziekolwiek mieszkasz), osób słabowidzących, ponieważ nie masz dość dużego doświadczenia w temacie? 18 lat to przecież niewiele, są na świecie tacy, którzy pracują ze słabowidzącymi, są kobietami i Warszawiankami i 40. W związku z powyższym nie wypowiadaj się w tym temacie, bo możesz zaszkodzić swojemu środowisku, bo nie znasz się na tym, jak być kobietą, Warszawianką, słabowidzącą. Jesteś przecież jednostkowym przypadkiem i to takim, który wypowiada swoje opinie gdzieś na blogach.
Zastanów się nad tym spokojnie i określ, co czujesz.

Naprawdę nie widzisz problemu? Jak wypowiem się jako kobieta albo Warszawianka wszyscy będą wiedzieć, że jest to opinia cząstkowa.
Nie znam żadnej innej organizacji, która pojawiłaby się na konferencji lub targach bez osoby widzącej. A przez to stajecie się dla ludzi nie częścią społeczności, tylko autorytetem.
To mnie ostatnio zapytał rodzic niewidomej dziewczyny czy pokażę jej jak poruszać się w wysokich obcasach, co zaczerpnięte zostało od was.
To nas się pyta dlaczego na konferencjach wypowiadają się osoby widzące zamiast niewidomych, bo ostatnio z Fundacji dziewczyna mówiła coś o edukacji i było to dużo cenniejsze, rozumiesz to, dla niej było to cenniejsze od zdania tyflopedagogów i specjalistów.
Nadal nie widzisz problemu?

Jeśli wypowiesz się jako kobieta lub Warszawianka ws. kobiet, tj. np. "Kobiety powinny.Kobiety nie powinny/Kobiety mogą", to nie, nie będzie to opinia cząstkowa. Co więcej, możesz wypowiedzieć pogląd, z którym ja się nie zgodzę. Różnica jest taka, że obie jesteśmy kobietami, a więc obie możemy wypowiadać się publicznie na ten temat. Ja jestem niewidoma.
Cieszę się, że moja wypowiedź była cenna. Może dlatego, że konferencja dotyczyła edukacji osób niewidomych, a ja jestem osobą niewidomą, więc mówiłam wprost z serca o tym, co przeżywałam ja i moi bliżsi i dalsi znajomi? Miło słyszeć, że wniosłam coś do debaty publicznej na ten temat, bo jest on dla mnie bardzo ważny.
Rozumiem, że trudno Ci odpowiadać na pytania, które przytoczyłaś, bo się z danymi kwestiami nie potrafisz zgodzić. To zawsze budzi sprzeciw.
Ja np. nie za bardzo lubię ośrodki szkolno-wychowawcze jako ogół w ich obecnym kształcie. Ale ponieważ wiem, że wiele, naprawde wiele osób może na nich skorzystać i to bardzo skorzystać, jestem zobowiązana poinformować, że taka możliwośc istnieje. To, co wybierze osoba niewidoma lub rodzic, nie ma prawa zależeć wyłącznie ode mnie. Pewne kwestie budzą sprzeciw i trudno jest być w nich bezstronnym. 🙂 Rozumiem to doskonale.
Dlaczego jednak mimo wszystko uważasz, że osoby niewidome nie powinny wypowiadać się we własnej sprawie?

A co do konferencji i targów, widać, że nie bardzo wgłębiłaś się w temat; praktycznie na każdej jesteśmy w asyście wolontariusza. I fakt, nigdy nie byli to rodzice. 🙂

Nie rozumiesz? Każdy wie, że moje poglądy są indywidualne. Ale w przypadku niewidomych jesteście największym autorytetem dla wielu ludzi.
Wolontariusz jest wolontariuszem, nie wypowiada się w waszym imieniu.
Przez to ludzie uważają, że wasze opinie, poglądy i słowa są najważniejsze. Ich nie interesuje to, że nie macie prawie doświadczenia i żyjecie z rodzicami, dla nich niewidomy jest bardziej wyrazisty niż nawet profesor, który całe życie zgłębiał ten temat. Czy muszę tłumaczyć jak ścianie?

Wystarczy poczytać tego bloga. Autorka ukończyła ośrodek szkolno-wychowawczy na jednym profilu, teraz poszła na studia o zupełnie innym, wciąż sobie to tłumacząc jakimiś mglistymi planami. To typowy schemat osoby niewidomej.
Do tego prowadzi organizację, która wydaje się grać w pierwszej lidze, a jednocześnie daje do zrozumienia, że nie jest to celem jej życia i w sumie to najchętniej zajęłaby się czym innym. Do tego wciąż jest w domu z rodzicami i wysługuje się nimi nawet przy pracy z drukarką 3d.
Gdzie tu są solidne plany na życie? Jeśli chce się być autorytetem, warto posprzątać najpierw swoje podwórko.

Akurat schemat ośrodków, studiów, jednego, drugiego kierunku a potem siedzenia w domu albo pracy w przechowalni niepełnosprawnych widziałam dziesiątki razy. Może autorka pokaże nam, co takiego robi by się rozwijać?
Skończyła realizację dźwięku, gdzie więc dorabia do studiów? W jakich projektach brała udział? Albo chociaż jak poszerza swoją wiedzę, na jakich jest kursach?
I jakie ma perspektywy w życiu? Kilka ośrodków, które za pięć lat mogą zrezygnować z kierunku albo po prostu nie potrzebować nauczycieli? Coś jeszcze?
A jeśli nie to co będzie za 5 lat? Kolejne studia, kolejny kierunek? Niewidzialna wystawa?

A gdzie w tym wszystkim jest tak zwana Fundacja Prowadnica? Jak nie mamy traktować jej jak zabawki z takim nastawieniem Zarządu?
Czemu my w ogóle rozmawiamy o dźwięku albo pedagogice? Z całym szacunkiem gdybym słyszała, że prezes znanej firmy planuje zmianę zawodu, nie wyglądałaby dla mnie taka firma wiarygodnie.
Pokażcie nam chociaż, że nie traktujecie tej fundacji jak zabawki, jeśli nie potraficie więcej.

Hm, Maja wielokrotnie udowodniła, że nie masz racji. Ale tutaj, jeśli poczytasz dobrze ze zrozumieniem, Twój problem sam się rozwiąże. No dobrze, a co z pozostałą trójką? 🙂

Ciekawe gdzie. Co z pozostałą trójką nie wiem, bo nie wiem nic o was, ale domyślam się, że życiorys macie podobny – dość typowy wśród niewidomych. No i deklaracji poważnego traktowania własnej fundacji nikt z was nie wygłaszał.

Tego nie da się skomentować inaczej, niż tylko ja pierdole, co za kabaret. Polecam paru osobom tutaj, i to bez złośliwości wybranie się na terapię, bo ewidentnie mają ze sobą problem, którego nie widzą…Chodzi mi o te osoby, które uważają się za te bogate w doświadczenie życiowe ze względu na wiek i które chciałyby wprowadzać zamordyzm.

@Julitka Cudowne to pytanie o tłumaczenia, na pewno umieszczę odpowiedź. <3

@Paulina Moment, w społeczeństwie utrwalił się obraz, z którego wszyscy byli zadowoleni? Przepraszam, kiedy ty ostatnio porozmawiałaś z większą grupąniewidomych na raz? Kto był zadowolony? Kiedy? Piszesz, że z nimi współpracujesz, przepraszam, nad nimi pracujesz, no to powiedz, gdzie tacy szczęśliwi z obrazu? Gdzie jest tak szczęśliwe miasto w Polsce?!

Tak z ciekawości, a nie informujesz już o naszej szkodliwości? Z ręką na sercu teraz, nie powiedziałaś już pytającym, że w prowadnicy to dzieciaczki bez rozumu? Jak nie powiedziałaś, to szanuję, to musiało być bardzo ciężkie.

Osobiście obraża mnie stwierdzenie, że ja umniejszam rolę tyflologicznej wiedzy tym, że sobie radzę. Przeciwnie, oddaję jej szacunek. Jak to jest, że ja się na historii kształcenia specjalnego uczę, żę Grzegorzewska podkreślała: NIE odpuszczać, NIE wyręczać, uczyć! A potem słyszę coś takiego?
Nikt tu nie mówi o przypadku jednostki, mówimy tu o wiedzy ludzi, którzy mieli z niewidomymi kontakt i ich badali. Powtórzę: ICH! Badali. Czyli z NIMI musieli rozmawiać. Czyli, uwaga, ci niewidomi musieli im coś mówić. W swoim imieniu, nie? Jak ktoś chce zbadać, jakie ja mam, wróćmy do tego obrazu z początku, doświadczenia i poziom zadowolenia z mojego życia w społeczeństwie, to zapyta mnie. I na szczęście ludzie, którzy są tyflopedagogami na przykład, albo tyflologią się generalnie zajmują, chcą to robić. Jasne, nie wszyscy, niektórzy mają wrażenie, że książki z przed 80 lat odzwierciedlają mój dzisiejszy mózg, ale na szczęście, jak sama mówiłaś, nie mówimy o jednostkowych przypadkach.

Piszesz też, że przecież nasze zdanie świadczy o wszystkich, a jak ty się wypowiesz, to o jednostce. Dlaczego, na miłosierdzie pańskie, bierzesz sobie mojego bloga za obraz całej organizacji? Czy to, że ja mieszkam z rodzicami, jak połowa moich znajomych ze studiów tak przy okazji, to znaczy, że reszta naszej organizacji też tak mieszka? Wyjaśnij mi to, bo ja nie pojmuję.
Rozumiem, że to, co robię w muzyce / dźwięku, to są pytania do Q&A, tak? Dobra, zapiszę sobie i coś tam o tym opowiem. Tobie i tak się to nie spodoba, bo… a z resztą, sama mi wtedy powiesz dlaczego, ale może innych zaciekawi.
Inna sprawa, że deklaracją poważnego traktowania fundacji jest dla mnie wszystko to, co kiedykolwiek zrobiliśmy dla niewidomych i ich opiekunów, więc miło, że o nas pytają.

No i na koniec. Mnie tylko zastanawia jedno. I dobija, ale to szczegół.
Paulino, piszesz, że nie jesteśmy zwykłymi niewidomymi, że my tworzymy standardy, że zmieniamy myślenie i tak dalej. No to weźmy na ten przykład takie ośrodki dla niewidomych.
Ja byłam w dwóch, co byłaś uprzejma sama wytknąć, znajomych mam z tych dwóch i jeszcze trzech innych. I w każdym z tych ośrodków zdarzały się rzeczy wyjątkowe, potrafili mieć tam różne podejścia do niektórych kwestii. I tym samym ludzie z ośrodka X wychodzą umiejąc się poruszać po ulicy, za to nie umiejąc gotować, z ośrodka Y natomiast wyjdą gotując i ogarniając wnętrze całkiem sprawnie, za to mając problem z chodzeniem z laską. Niektóre ośrodki od najmłodszych klas uczą rysunku, inne protestują przed umieszczaniem jakichkolwiek wykresów na maturze. Instytucje bardzo duże, mające wpływ na myślenie niewidomych, ich rodziców i opiekunów, a także rządzących, miejsca, w których pracują ludzie z autorytetem i wiedzą, mająróżne zdania na różne tematy. Po prostu. W jednym jest tak, w innym inaczej.
To czemu, na miłość boską, nie mogą istnieć na świecie dwie organizacje na rzecz niewidomych, które nie zgadzają się w poglądach? Powiesz, bo nasz pogląd zmieni czyjeś myślenie. No tak, jak czyjeś myślenie w którymś ośrodku sprawiło, że umiem się poruszać z laską, zato czyjeś inne, w innym, sprawia, że w moim wieku dopiero się ktoś dowiaduje, że może sam gdzieś iść. I co? To jest norma, a jak się zdarza, że się nie zgadzają fundacje, to co, kraj cały sięzaraz ma rozpaść w posadach?

PS Na niewidzialnych wystawach też niewidomi mówią we własnym imieniu, coraz bardziej chce mi się tam teraz iść. Widzisz? Namówiłaś!

@Sebastian Niż tylko ja też, ja też.

1. Maju, zapewne potrafisz zrobić kanapki, herbatę, może nawet coś więcej? Potrafisz posługiwać się sztućcami w domu, ba, nawet w restauracji. Jak czujesz się z tym, że posiadając te umiejętności stawiasz poprzeczkę innym niewidomym, od których, przez ciebie, będzie się tego wymagało? No wiesz, rozumiesz…Na pewno sporo takich osób się znajdzie, co tego poprawnie robić nie potrafi. No ale wiesz, rozumiesz…Ty musisz poczuwać się za to do winy, nie inne doświadczone organizacje, które zawaliły i zawalają nadal w tym temacie. No i ja, z tego miejsca przybywam, aby nikomu innemu, tylko tobie pomóc dźwigać ten krzyż, to brzemię winy całego zła tego świata. xd

Tosty, jeszcze tosty umim! I chwalę siętym, bo akurat w gotwaniu jestem słaba. Ale fakt, umiem w sztućce. Małotego, opowiem, choć to nie moja anegdota. Mój kumpel kiedyś przeszedł z Lasek do… do innego ośrodka, nie powiem gdzie, ale powiedzieli mu tam, że on się bardzo ładnie porusza i bardzo ładnie je. Także dzięki, pani Aniu, co nam mówiłaś, że jak dziewczynki, tak będziecie jadły, to was, dziewczynki, do restauracji nie wezmę!
Parę razy wzięła, także…

Nie rozumiesz, że dla was nie ma kontrobrazu? Dla ludzi jesteście tylko wy, bo jak zobaczą was, niewidomych, nas, widzących, nie chcą już słuchać. I nic to warte, że mamy dużo większe doświadczenie.

No dobrze, ale to dlaczego nie możemy im świata tłumaczyć razem?
Już nawet odpuszczając konferencję, byliśmy w Laskach na spotkaniach z rodzicami, byli tam i tyflopedagodzy, pracujący z tymi rodzicami częściej i dłużej, i my. Mówiliśmy o jednych i tych samych sprawach, z różnych perspektyw, nie przeszkadzając sobie wzajemnie. I ci ludzie wspierali nas, a my ich.

Opowiadałam o dziewczynie. Wyjaśniłam, że nie powinna się poruszać w obcasach, ale rodzice się uparli, bo widzieli kilka dziewczyn z Prowadnicy, które samodzielnie nigdy takich butów nie założyły. Czyli posłuchali mniej doświadczonej organizacji tylko dlatego, że tworzą ją niewidomi. Jeden przykład z wielu.

No ale ja znam jeszcze kilka takich dziewczyn oprócz prowadnicy. Znałam mając 15 lat. I one żyją i ja. Mimo, że chodziły tak. No to ich wybór chyba był.

A jeśli jeden przykład z wielu, to może odczepmy się od tych obcasów i porozmawiajmy o jakimś innym, bo zaraz uwierzę, że mamy tylko ten jeden temat. I przykład.

Ciekawe co by było, gdyby to widzący kazali chodzić niewidomym w butach na szpilkach. To by było, jak rozumiem do przyjęcia? 😀

@Paulina Zapraszam na Powiśle w Warszawie. Osobiście pokażę Ci że tak, ja niżej podpisana Julita Bartosiak SAMA, SAMA i jeszcze raz SAMA chodzę z laską na obcasach. 5 lub 8-centymetrowych. Nie, nie w szpilkach. Jeszcze nie. Mam Ci adres dziewczyny pokazać, która w nich chodzi?
Ale serio, naprawdę zapraszam. Pokażę Ci to, chociaż trochę się stresuje, jak ktoś ocenia, jak ja chodzę i jak ktoś na mnie patrzy, zwłaszcza z góry. Możesz napisać priv, chętnie umówię się na spotkanie. Możemy nawet w miejscu Tobie dogodnym, chociaż, co pisałam, nie lubię poruszać się zbyt często po nieznanych miejscach. I nie lubię tego tak samo w płaskich, jak i na obcasach.

Tak btw, to właśnie piecze się moje ciasto. Jogurtowe z powidłami i kruszonką. Trzymajcie kciuki, bo pierwszy raz robię akurat ten przepis, a jeszcze go trochę modyfikowałam. 😀 I jedyna rzecz, w której otrzymałam w pełni dobrowolną pomoc, o którą nie prosiłam, to było sprawdzanie tortownic, bo nam przeciekają i byłby problem z ciastem.

jak następnym razem będę gdzieś iść z Dawidem akurat będąc w obcasach, to będę pamiętać, że to się NIE dzieje. No bo przcież nie chodziłam tak podobno.
W sensie serio,nie rozumiem, jak można pisać, czego my to nie potrafimy / potrafimy bez pytania, czy serio to robimy.

A co do spotkania, ja teżbym się chętnie spotkała, może łatwiej byłoby rozmawiać.

Tzn. z tym ciastem okazało się, że ta pomoc niepotrzebna była, bo ciasto wyszło gęste jak klej jakiś murarski. 😀

@Maja Naszego kupowania butów w Złotych ostatnio NIE było. Wymaż z pamięci. Bo, uwaga uwaga, trójka szła sama, w tym dwie w obcasach.

Kasiu, nikt nie twierdzi, że masz słuchać widzących, tylko że odpowiedni autorytet powinny mieć osoby z odpowiednim doświadczeniem i wykształceniem. A takie osoby nigdy nie pozwolą ci zakładać wysokich obcasów w trosce o Twoje bezpieczeństwo.

Ale mi pozwolili! Wiele takich osób! W sensie… no, to jak to? Na ich oczach zakładałam! :p
Przecież, jak Julita pisała, to nie my wymyśliliśmy. Nas nauczono kiedyś, że tak się przy niektórych okazjach robi.

Dalej nie rozumiesz różnicy między szeregowymi niewidomymi a przedstawicielami organizacji. Naprawdę nie możesz pojąć, że masz dużo większy wpływ na ludzi?

Chcesz przykładu innego niż ubieranie się? Ostatnio prowadziliśmy konsultacje dostępności i zostałam poinformowana, że hulajnogi dla osób niewidomych są problemem, bo tak mówi Prowadnica. I oczywiście macie tu rację, ale rozumiesz to? Nas, specjalistów, postawiono przed informacją bo tak mówi jedna fundacja. Zapytałam oczywiście skąd ten autorytet i usłyszałam, że a bo tam są niewidomi i ładnie się prezentują.
Czyli nic nie jest wartych kilkanaście lat doświadczeń, praktycznie w wieku niemowlęcym organizacja jest ważniejsza tylko dlatego, że tam są niewidomi i, co ciągle się podkreśla, ładnie się prezentują.

No to chyba wniosek jest jeden, który trzeba sobie przyswoić: Jednak warto się ładnie prezentować. 🙂

To zdumiewające, że są organizacje, które zajmują się wyjaśnianiem, że niewidome kobiety nie powinny nosić obcasów, sukienek, spódniczek, robić makijażu. Mam na myśli te doświadczone oczywiście. Zdumiewające jest także, że nie zajmują się one w takim razie tym, czym powinny, niestety. Zamiast obwiniać biedną Jamajkę o szerzenie „herezji” na temat szeroko rozumianej mody, mogłyby one raczej zadbać o to, żeby ci biedni niewidomi nie siedzieli w domach przy komputerkach, zdani na wieczną łaskę swoich rodziców: Przynieś, podaj, pozamiataj. Śniadanko ci zrobię, obiadek podam, kolację przygotuję, do szkoły zawiozę i odbiorę. Ubranka upiorę, uprasuję, na randeczkę zaprowadzę, nic się nie bój. No tak, są szkoły dla osób z dysfunkcją wzroku, ale czy tam nauczą wszystkiego? Pewnie sporej większości, ok. Jednak to wy, kochane doświadczone organizacje, zaniedbujecie edukacje rodziców, wielu rodziców niewidomych, a znam ich całe multum, którzy przez brak edukacji swoich rodziców właśnie dzisiaj nawet po skończonych szkołach dla osób z dysfunkcją wzroku siedzą w domu i się tylko uwsteczniają. Dlatego, że wszystkie te doświadczone organizacje o kant tyłka można rozbić, jak dla mnie. Oskarżacie prowadnicę o wkład pieniężny rodziców. Nawet jeśli tak jest, co z tego? Wy zajmujecie dużo wyższe stołki od tylu lat, pieniądze idą na wasze konta, a niewidoma Zosia Kowalska dalej siedzi z rodzicami na wsi po szkole z internatem. Nauczyli ją robić kanapki, może coś posprzątać, ale po co ma to robić w domu? Skoro zrobi to za nią mamusia i tatuś. Czy nie tym powinniście się zajmować? Dokształcaniem rodziców w kwestii samodzielności ich niewidomych pociech? Przecież ich kiedyś zabraknie, a oni w wielu przypadkach nie chcą sobie z tego zdawać sprawy. Jakie to ma znaczenie, czy w obcasach, czy w kapciach, czy w sukience, czy w prześcieradle, ale Zosia będzie musiała udać się do sklepu po zakupy, żeby coś zjeść. Zatem pytam, jak ma to zrobić, skoro jej samodzielność to nie jest priorytet dla nikogo. Szczególnie kursy orientacji, które też są tak ważne, no chyba dla was też powinno być to ważne, żeby ci niewidomi byli samodzielni, prawda? No więc moja propozycja, zajmijcie się tym, żeby to zmienić i zostawcie tą biedną Majeczkę w spokoju. Uwierzcie mi, macie co robić i ja też jestem z tych, którzy od doświadczonych organizacji nie otrzymali pomocy, ani ja, ani rodzice, a za chwilę wychodzę za mąż i mieszkam już samodzielnie.

No mogę, ale wpływ na ludzi mieli też moi nauczyciele, śmiem twierdzić, że nadal mająwiększy, i mi pozwolili. Już pomijając to, że to ja o sobie decyduję, no ale dobrze, rozmawiamy o wpływie. No to oni też mająwpływ i wplynęli na mnie właśnie tak. Wyjaśnij mi to.

Tak, rozumiem to, ale miałaś podać przykład, kiedy to jest szkodliwe. Znaczy ja też nie lubię, jak ludzienie pomyślą sami, tylko mówią, żę: to jest problem, bo tak mówi fundacja x, ośrodek y, partia z, ale jednak samo uważaniena hulajnogi ich nie zabije. Poproszę szkodliwy przykład.
Nikt nie mówił, ze nic nie jest warte kilkanaście lat doświadczeń. Przykro mi, że odniosłaś takie wrażenie przy tamtych osobach, jestem pewna, że akurat tego na myśli nie mieli. Inaczej nie przyszliby na wasze spotkania.

A tu się mylisz. Rozmawiałam z wieloma instruktorami orientacji przestrzennej, tyflopedagogami, między innymi z ośrodków i organizacji. Prawie wszyscy podzielają moją opinię. Nie mam prawa podawać nazwisk bez ich zgody, ale nawet tych kilku, którzy w przeciwieństwie do mnie uważają waszą prezencję za zaletę, podkreśla, że to niebezpieczne i osobiście by nie zachęcali dziewcząt do ubierania obcasów. I są wśród nich osoby, które znają autorkę tego bloga.

Kasiu, akurat zajęcia z orientacji przestrzennej, czynności życia codziennego oraz obsługi komputera to filar naszych działań i każdego roku grupy są pełne. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale w stolicy działamy bardzo prężnie i nie jest to tylko moje zdanie.

Czekaj, ja się mylę w tym, co ja przeszłam? W sensie, mi ktośpozwolił, ja nie mowię, żę zachęcał, ale pozwolił, widział to i… i w tym się mylę? :d

Specjalnie nawet kiedyśzapytałam mojej orientantki, co myśli, bo mnie rozbawiły niektóre komentarze tu… inne pośrednio pewnie posłały na terapię, ale to szczegół… No ale zostańmy przy tych, co rozbawiły, no więc ją pytam, co myśli. I ona mi powiedziała, że nie wszystkich by zachęcala, fak, albo np. mogłaby zachęcić, żeby sobie zmieniły buty na miejscu, uwaga, zdradzam sekret, ja teżtak czasem robię, ba, ona tak teżczasem robi… :d Ale nie powiedziała mi ani, że skręcę kostkę, ani, że niszczę ludziom życie tym, że noszę. Wiedziala kim jestem, wie o Fundacji.

Ooo właśnie. Dobrze powiedziałaś, w stolicy. Ja mówię o całokształcie. Zobacz do ilu ludzi trzeba dotrzeć, a najlepiej tym się zajmij i nie zaśmiecaj Maji bloga, bo serce się kraje. 😛

A co powiesz dziewczynom, które są zachęcane do zakładania takich butów przez rodziców, którzy was widzieli? Pracowniczkom, które dostają polecenie dostosowania się do dresscode, bo Prowadnica może to wy też? Studentkom, które stracą na rozmowie rekrutacyjnej, bo rekruter tego oczekuje, skoro Prowadnica może? Tylko bez owijania w bawełnę, odpowiedz mi, jeśli masz odwagę.

Jesteśmy ograniczeni możliwościami kadrowymi i finansowymi. Wiele grantów ma charakter obszarowy. Co więcej, najwięcej wykształconych instruktorów jest w dużych miastach. Też ubolewamy nad tą sytuacją, ale niestety mamy związane ręce.
Warto jednak dodać, że obecna popularność Prowadnicy może ten problem poszerzyć, jeśli pewne nasze działania zostaną uznane za niepotrzebne.

Mam, zapytam je, jak im się chodziło. Jak ich rodzice zachęcali, to pewnie starali się je dobrze nauczyć. Więc pewnie chodzą. Jeśli nie chodzą, no to pewnie mają powód. Jesli straciły gdzieś wyłącznie na tym, że założyły inne buty, to ja im współczuję świata, na którym żyją. TYlk otak samo współczujęwidzącym kobietom. Np. kiedyś jedna pani powiedziała mi, że sama rzadko chodzi w obcasach, bo nie lubi, czytam niezbyt może. Doktor tyflopedagog z resztą. Widząca. I jeśli ktoś ignoruje jej wiedzę tylko dlatego, no to cóż, jej też współczuję.

Ale jeśli mam takim niewidomym odpowiedzieć, to proszę, ślij je do mnie od razu, bez problemu. Mam odwagę.
Tak samo, jak mieliśmy odwagę odpisywać pracodawcom, pytającym nas o to, jak z tym dresscodem jest. WYkazali się większą empatią i szacunkiem, znazwiska pisali i podchodzili jednostkowo do przypadku.

W świecie widzących jest to element dresscode i brak wysokich obcasów świadczy o mniejszym szacunku. Jak ktoś nie może zakładać szpilek, zakłada niskie czółenka. Ale raczej takie czy inne wysokie obcasy są oczekiwane etykietą i nie ma nic dziwnego w tym, że ich brak zostanie negatywnie odebrany, szczególnie w tak formalnych sytuacjach jak rozmowa rekrutacyjna.
To, co robicie, może te oczekiwania przenieść na niewidomych.

Czym dla was jest empatia? Bo jeśli jakąkolwiek formą oczekiwania, że niewidoma kobieta ubierze obcasy, to mamy naprawdę różne słowniki.

Paulina ma z jednym rację, zaczynacie się liczyć na scenie. Dla mnie to wspaniale, dla niej źle, ale nie piszcie tak, jakbyście sobie z tego nie zdawali sprawy. 🙂 Fakt, nie jesteście tylko niewidomi i jesteście autorytetami. I zaje… chało pochwałą.

W zasadzie…Paulina, krojąc ogórka, przemyślałam sprawę. W jednym masz rację. Coś robicie, tylko chyba nie wiecie po co. No bo faktycznie, w dużych miastach jakieś projekty są i się odbywają. O, na przykład ten kurs na samodzielność. Z tym, że mogłabym wymienić spokojnie kilkanaście osób, które z niego skorzystały, ale nijak się to ma do tego, że dalej siedzą i pierdzą w fotele, bo wiesz…Jest kurs…Jest darmowe papu, zawsze to na chwilę coś innego niż siedzenie w domu, albo te festiwale dla niepełnosprawnych, o, może nowych ludzi się pozna…Takie jest podejście…Nie mówię, że u wszystkich, żeby nie było, że generalizuję. No więc…Brakuje dalej tej edukacji o samoświadomości, zarówno jak w wypadku niewidomych, tak ich rodziców. Tak samo jest w wypadku wielu wielu tego typu szkoleń na turnusach rehabilitacyjnych itp. Uczenie świadomości, po co jest mi potrzebne samodzielne poruszanie się, przygotowywanie posiłków, to powinno być wdrażane i ja jestem w stanie uwierzyć, że nowe organizacje takie jak prowadnica prędzej zrobią coś w tym kierunku, niż stare pożeracze mocy.

@Paulino O, jak ktoś nie może, mówisz, to zakłada niskie czułenka. Proszę bardzo, niech najpierw spróbują również te niewidome, dla których wyższe są trudniejsze. Ja nie widzę w tym problemu, one, myślę, też nie widzą. Jeśli założyły, znaczy, że mogły to zrobić. A u tych uczących sięobserwuje raczej mniejszy problem z niższymi obcasami. Przecież ja też wysokich szpilek nie noszę.
Różne słowniki mamy na pewno, ja np. staram się nie dyskutować z ludźmi tekstami: gdzie stałaś, jak uczyli czytania ze zrozumieniem, jednocześnie nazywając to konstruktywną dyskusją.

@Katarzyno My zdajemy sobie sprawy, że mamy jakiś wpływ. Choćautentycznie musimy przyznać, że jeszcze nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jaki, albo w jakich kręgach. To, że ktoś np. mówi w naszym kontekście o hulajnogach dla mnie osobiście jest zaskoczeniem. Pozytywnym, ale zaskoczeniem. Więc nie przemawia tu fałszywa skromność, ja autentycznie pewnych rzeczy nie wiem. Zwłaszcza, jak zazwyczaj słysze, że jesteśmy niedoświadczeni, nic nie wiemy i generalnie dojrzejecie, zrozumiecie. To gdzie, takie dzieci i wpływ?
Z jednej strony nie, nie możecie państwo zrobić projektu, bo nie macie państwo opiekuna, z drugiej strony jak śmiecie nie rozumieć, że jesteście autorytetem, bo nie widzicie. Dysonans poznawczy, przyznaję, może się zdarzyć. 😉

@Katarzyna Wolimy zakładać mniej, niż niepotrzebnie obrastać w piórka, żeby nie wznieść się na wyżyny wyniosłości. Czasem trzeba po prostu pokory, a nie wszyscy mogą się nią poszczycić, nawet tutaj mogę to zaobserwować, niestety. 🙁 Sądzę, że lepiej dla nas jest czasem siebie nie docenić, niż przecenić. To motywuje do pracy i starań. 🙂

Z jednej strony nie możemy nic pokazywać ponad to co teraz średnio niewidomy umie, a z drugiej chcemy żeby ludzie nas traktowali poważnie.
Na prawdę, jak byśmy cofnęli się z 200 lat wstecz i miej takie podejście do tych niewidomych, którym chcemy pomagać, jak Paulina, to nic by się nie zmieniło, w ogóle po co mamy mieć jakiekolwiek oczekiwania w stosunku do niewidomych? Już teraz niektórzy sami w mieście chodzą z nawigacją, potem rodzice do mnie przychodzą i pytają się jak to możliwe, ja im odpowiem, no i masz, teraz ten niewidomy zacznie słuchać o tym, że można samemu się poruszać, nie daj Boże jeszcze będą go do tego zmuszać rodzice.
Z jednej strony czyta się takie posty o pomocy niewidomym, żeby nam fajnie było, bo są niskie w stosunku do nas oczekiwania, a z drugiej wystarczy popytać naszych widzących znajomych co myślą w praktyce o tych niskich oczekiwaniach, faktycznie takie są, ale potem, jak już kilka osób pisało, ludzie podchodzą do nas i traktują nas jak dzieci, lekarz rozmawia z asystentem albo rodzicem u lekarza, zamiast z nami. Najśmieszniejsze, że nawet na komisji o orzeczenie podczas rozmowy z psychologiem, rozmowa toczyła się prowadzącej z moją mamą. Ja dostałem zaszczytne z dwie minuty na 15, tak przypominam, że miałem wtedy 18 lat, a pytania akurat dotyczyły np. tego ile mam przyjaciół.
Z resztą co do niskich oczekiwań, widać je jeszcze w oferowanych pracach, przecież taki niewidomy nic nie umie, to zatrudnijmy go nawet na to samo stanowisko, ale o połowę niższa pensja, albo ciągnijmy kasę z pfronu, nie jest wielką tajemnicą, że były i dalej są firmy, które właśnie tak ładnie traktują niewidomych.
Ręce mi opadają jak słyszę o tych wykształconych kadrach pedagogów, a potem 1 z drugim nie wymaga nawet tych podstaw od niewidomego, które uznaje Paulina.

Kolejna fajna sprawa, jest taka, że Paulina się wypowiada jako autorytet, że nikt nie pozwala chodzić w tych szpilkach, ale jak Jamajka pisze, że niektórzy nauczyciele orientacji nie mieli nic przeciwko, to jak grochem o ścianę.
Z resztą ludzie mają coś takiego jak muzg, to, że niewidomy założy szpilki, nie każdy zacznie zaraz uważać, że wszyscy niewidomi muszą je nosić, tak jak przez widzących, którzy umieją pływać, nie jest to wymagane od wszystkich, tak i od niewidomych będzie to wymagane w mniejszym stopniu, nawet jak by wszyscy specjaliści mówili, że jest nakaz identycznych wymagań.

Zgadzam się w 100% z Kasią. Ciekawe, że osoba z organizacji, która ma pomagać niewidomym tak naprawdę podchodzi do nich z pogardą, a z tym ciągłym atakowaniem Maji podchodzi pod przemoc psychiczną i prześladowanie. Wypisywanie setek komentarzy pod jednym blogiem, na ten sam temat to już jakaś obsesja i to jest chore.

A ja mam pytanie. Tylko proszę szczerze. Czy dla niewidomych założenie wysokich obcasów jest naprawdę trudniejsze niż dla mnie jako osoby widzącej? Nie mówię tu od razu o szpilkach, ale, właśnie, takie biurowe czółenka na 5-centymetrowym słupku, kiedy pracujemy stacjonarnie, w jednym miejscu, a największe pokonywane odległości to łazienka i ekspres do kawy.
Bo jeśli rzeczywiście tak jest, to moim zdaniem trzeba porozmawiać z pracodawcą, może kompromisem mogłyby być na przykład buty na koturnie.
Ale jeśli tak nie jest, to, przepraszam Cię Maju i reszto wypowiadających się tutaj, ale nie widzę podstaw traktowania niewidomych inaczej od widzących.

@Patrycja Osbiście uważam, że takie 5 cm w znanym terenie jesteśmy w stanie się nauczyć, natomiast ludzie, którzy mają większe problemy z równowaną itd. mogą byćinnego zdania. Mam nadzieję, że oni to pracodwacą powiedzą, a on ich wysłucha. Mam nadzieję, choć oczywiście nie zawsze tak będzie, z obu stron.
Czy jest trudniejsze, zależy. Własnie od równowagi, od terenu, od pewności poruszania się. WIem np. że moja orientantka nie uważała, żebym była nieopdowiedzialna, zakładając takie buty tak w ogóle, ale miała też takie uczennice, którym by tego nie zalecała, bo wie, jak się poruszają. Ja też bym najpierw im doradziła nie zakładać, albo przynajmniej nie zakładać wysokich. Ja sama w ogóle szpilki się nauczylam bardzo niedawno.
Ale odpowiadając na twoje pytanie z perspektywy osoby niewidomej, tak, ogólnie może być trochę trudniej, zwłaszcza w trudnym terenie, ale nie jest to aż tak bardzo trudne dla mnie, żebym od razu czuła się mega niepewnie i od razu oznaczaloby to natychmiastową kontuzję. I teraz już każdy ci powie inaczej, mam np. przyjaciółkę, która bardzo obcasów nie lubi i nie zakłada ich, a z drugiej strony mam i taką, co zakłada je dużo częściej ode mnie i dużo bardziej ode mnie je lubi. Ja lubię umiarkowanie, raczej zakładam okazyjnie.

Ale to jest zdanie osoby niewidomej tylko. 😉

@Patrycja No i to ciekawe pytanie jest, zwłaszcza w połączeniu z odpowiedzią Mai. 🙂 Na jego pierwszą część, tj. czy to jest ogólnie trudniejsze, odpowiem, że tak, jest trudniejsze. Trzeba się przyzwyczaić do przesunięcia środka ciężkości, faktycznie osoby, które mają większe problemy z równowagą, mogą mieć większe problemy i z tym. Nie wiem, czy to oznacza w ogóle problem z nauczeniem się, bo ja mam spore problemy z równowagą (do tej pory nie umiem jeździć na rowerze na dwóch kółkach) i się nauczyłam, ale, jak pisałam, samych obcasów uczyłam się od małej dziewczynki właściwie. Natomiast jeśli poruszamy się po znanym do szpiku kości budynku, w miejscu, gdzie wiemy, co gdzie stoi, to nie powinno być większych problemów. Paradoksalnie fajnie jest ćwiczyć właśnie tam, tj. w domu, w znanym sobie biurze, w trasie, którą, na siłę, dałoby się radę przemieścić ze złamaną laską, niż w zupełnie obcym terenie. Zdecydowanie odradzam zakładanie obcasów osobom, które ogólnie słabo się poruszają. Nie chodzi o strach przed nową trasą – to co innego. Chodzi o słabą technikę poruszania się z białą laską. Jeśli kobieta idzie wolno, niezdecydowanie, szura nogami, każda większa szczelina w chodniku lub wysunięta w górę płyta przyprawia ją o zawał serca, to nie polecam. Wiem z własnego doświadczenia, że wtedy obcas nie. Nie i już. Natomiast zdecydowanie większym problemem może być założenie na głowę kaptura lub czapki, która ogranicza słyszenie, niż założenie butów na obcasie.

Jestem równie głupia jak byłam. 🙂 Domyślam się, że to jest trudniejsze na zewnątrz, dla mnie w ogóle poruszanie się po ulicy z białą laską w absolutnie czymkolwiek jest abstrakcją. 🙂
Pytałam o zakładanie takich naprawdę niewysokich obcasów konkretnie w pracy, w biurze, gdzie poruszamy się bardzo niewiele i między kilkoma stałymi punktami.

@Patrycja Generalnie wiemy, o co pytałaś, ale, jak sama zauważyłaś, to serio zależy od percepcji dziewczyny, tak jakby zależało chyba u widzącej. Tak ściśle generalnie rzecz ujmując nie, nie powinno być trudniejsze. W biurze zwykle siedzimy, więc bolą nas nogi (lub nie) tak, jak widzące. Chodzimy po znanym terenie, więc jeśli ktoś nie przesunie drukarki na środek biura, bo "tak", to nie powinnyśmy się o nią wywalić. A jeśli nawet, to w płaskich tak samo, jak w obcasach. Jeśli np. z biura do socjalnego jest dużo schodów, no to tak, może to być problem. 🙂 Oczywiście mówię, zależnie od dziewczyny i jej umiejętności. Ale jeśli nie ma schodów, nie powinno być w biurze problemu.

@Wszyscy Chciałam się poskarżyć, że moim zdaniem ciasto mi się nie udało. I to wcale NIE dlatego, że zamiast zwykłego ciasta jogurtowego ze świeżymi owocami ja chciałam zrobić takie z powidłami śliwkowymi i kruszonką zaczerpniętą z przepisu na ciasto drożdżowe. O, nie! Ono nie wyszło, bo nie mieliśmy w domu mąki pszennej, tylko orkiszową. No i ją czuć, po prostu trąci mąką! Może ona niby tam zdrowsza, ale hej, ja chciałam mieć lekkie, puszyste ciasto, a nie takie ciasto, po którym od razu widzicie, że ono jest jakieś takie bardziej "fit". 😀

@Elanor Emm, możesz zebrać wszystkie swoje uwagi w jeden komentarz? One właściwie tyczą się jednej sprawy, a Eltenowiczom trochę zaburza się dyskusja. 😀

Droga Patrycjo, to nie jest kwestia możliwości. Zgódźmy się na potrzeby tej dyskusji, że niewidoma dziewczyna może założyć wysokie obcasy do biura, gdzie nie musi sama się poruszać.
Pojawia się tutaj tylko pytanie o cel czegoś takiego. Jaką korzyść ma osoba niewidoma z założenia wysokich obcasów albo spódnicy? Taki styl kojarzy się z dorosłymi, widzącymi kobietami, tak więc ubrana tak niewidoma również będzie traktowana poważniej i postawi się przed nią wyzwania trudne do spełnienia dla osoby niewidomej.
Nie zapominaj też o efekcie gotowanej żaby. Bo przecież skoro może ubrać obcasy do biura, zaraz się okaże że przecież nie będzie ich zdejmować żeby wyskoczyć z biura otworzyć furtkę kurierowi, a wiadomo, że pracownica w obcasach zawsze wygląda poważniej. A jak może otworzyć furtkę kurierowi, to może przecież równie dobrze pójść tak na spotkanie z kontrachentem, przecież założy je dopiero w kawiarni bądź restauracji. A w sumie dlaczego ma je zakładać na miejscu, to wygląda mniej profesjonalnie, a czy ona naprawdę nie może ich założyć do taksówki? A jeśli do taksówki, to czemu nie do autobusu? A skoro może do autobusu, to czemu nie na konferencji?

@Paulino No cóż, a co ma zrobić kobieta, która właśnie chce, żeby przed nią te trudne zadania postawiono? A przy okazji potraktowano, jak równego sobie, czego brakuje zazwyczaj? Co wtedy?

@jamajka co wg Ciebie determinuje to, czy możesz być traktowana jako osoba dorosła dla ogółu społeczeństwa, a co na pewno nie powinno?

Paulino, rozumiem Twoją perspektywę. Ale w takim razie jak Twoim zdaniem powinna ubrać się niewidoma kobieta podczas konferencji prasowej, targów albo rozmów kontraktowych? Podaj proszę konkret.

@Patrycja Znamy go. Baleriny, czarne spodnie i monokolorowa, że tak powiem, koszula. Czyli styl, że tak powiem, uniseksowy, pensjonarski.
Uważam, że efekt gotowanej żaby to jest właśnie to, czego nam wszystkim trzeba. Nic na siłę, ale wszystko powoli. Przecież kiedyś niewidomi nie używali nawigacji, ale nikt nie kazał im tego robić z dnia na dzień; to się działo powoli, ba – nadal się dzieje. 🙂 I dobrze.

Dokładnie tak, czarne buty, spodnie i błękitna albo biała koszula.
Eleganckie buty wcale nie muszą być na obcasie, a spódnica to nie jest jedyna opcja. To dobry styl dla osób niewidomych.

Tak to można ubrać się do kościoła albo kina. Myślałam, że skoro masz tak stanowczą opinię w sprawie wysokich obcasów, wyjdziesz z sensowną alternatywą.
Obcasy obcasami, ale co masz do spódnic? Bo tego już w ogóle pojąć nie umiem. Każesz ubierać się niewidomym kobietom zupełnie bezpostaciowo.

Niewidomy mógłby zostać potraktowany, jak dorosły i na poważnie? Nie no tragedia, a o co my wszyscy cały czas walczymy? Właśnie o to, żeby nie traktowano nas, jak gorszy sort, tylko na równi ze sobą. Poprosiłbym już panią Paulinę o przestanie działania na szkodę osób niewidomych, traktowania ich jak kalek i nikt tego tutaj nie napisze, zwłaszcza właścicielka tego bloga, ale ja mam to gdzieś i sobie pozwolę. Po prostu odpierdol się już, bo nikt nie chce być traktowany gorzej, a jeżeli miałaś jakikożlwiek autorytet, choćby wyimaginowany, to swoją postawą na tym blogu zrujnowałaś go doszczętnie i mam nadzieję, że żaden niewidomy i słabowidzący nie trafi na jakiekolwiek szkolenie do powiązanych organizacji, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.

@Sebastian G A ja się pod tym podpisuję. I uważam, że jeśli pani P naprawdę pracuje z niewidomymi, to trzeba by się tym zainteresować, bo to jej działalność jest wysoce szkodliwa.

Patrycjo, ja nie zniechęcam niewidomych do noszenia spódniczek, choć zauważyłam, że nie jest to wśród nich modne.
Natomiast do pracy nie nosi się spódnic rozkloszowanych, tylko kroje węższe, najbardziej eleganckie spódnice są wręcz ołówkowe. Poruszanie się w takim stroju, co sama z pewnością przyznasz, jest trudniejsze.
Dodatkowo tworzy wizerunek niekorzystny dla osoby niewidomej.

Elanorze i Sebastianie, skończmy na moment z górnolotnymi ideami i spójrzmy na sprawę pragmatycznie.
Rehabilitacja dla osób niewidomych jest korzystna i niezbędna w życiu. Muszą się umieć poruszać samodzielnie, wykonywać swoje prawa i obowiązki. Mamy tu myślę pełną zgodę.
Kiedy jednak mówi się o traktowaniu niewidomych jak każdego innego nigdy nie myśli się o implikacjach. Implikacje to większa presja do podejmowania pracy, być może mniejsze świadczenia, mniejsze rola i finansowanie organizacji działających na rzecz niepełnosprawnych (szczególnie w zakresie działań promocyjnych i włączających), a być może nawet upadek ośrodków szkolno-wychowawczych na rzecz szkół masowych lub, w najlepszym przypadku, integracyjnych. A już z całą pewnością większe oczekiwania wobec osób niewidomych.

Paulino, wydaje mi się, że najprościej można streścić Twoje komentarze słowami "Nie wychylajcie się, bo jeszcze zaczną się niewygodne pytania o to, czy nasze działania mają sens."
Dla mnie świat, który tu opisałaś, jest światem do którego dążymy. Właśnie z powodu sztucznych murów i granic osobom niewidomym trudniej znaleźć pracę, wielu z nas ma trudności w kontakcie z widzącymi, a poziom szkolnictwa w wielu przypadkach jest bardzo niski.
Oczywiście nie może być tak, że społeczeństwo przestanie zwracać uwagę na nasz brak wzroku. Ale jakoś się tego nie obawiam. Nie wierzę, że jeśli kobieta założy obcasy, a mężczyzna muchę ludzie przestaną dbać o ich potrzeby.
A jeśli padają pytania o to, dlaczego osoby niewidome nie wypowiadają się we własnym imieniu, to, przynajmniej moim zdaniem, naprawdę dobrze. Może, choć tylko może, zapowiada to dobre zmiany dla nas wszystkich.
Naprawdę nie wydaje mi się, żeby prezencja osób niewidomych spowodowała, że ludzie uznają, że nie potrzeba zajęć z orientacji przestrzennej albo czynności życia codziennego. Przeciwnie, może to właśnie rodzice osób niewidomych przestaną traktować niepełnosprawność ich dzieci jak wyrok, a niewidomi wyjdą z klatki oczekiwań, założeń i stereotypów budowanych wokół nich.

Chciałbym też zaznaczyć, że Fundacja Prowadnica nigdy nie wypowiadała się w tematach, w których nie czujemy się kompetentni. Owszem, poruszaliśmy temat edukacji, ale z perspektywy uczniów i obserwowanych przez nas możliwości. Nikt z nas nigdy nie mówił o tym, jak należy uczyć Brajla albo czy program orientacji przestrzennej jest właściwie ułożony.
Fundacja Prowadnica nigdy nie organizowała i, przynajmniej obecnie, nie planuje organizowania zajęć z orientacji przestrzennej czy czynności życia codziennego, bo nie mamy odpowiedniego doświadczenia i wiedzy o tym, jak takie zajęcia powinny wyglądać. Zawsze w tym temacie odsyłamy do innych organizacji.
Wielokrotnie zadawano nam pytania, na które mieliśmy swoje opinie, ale brak merytorycznej wiedzy, na przykład dotyczące psów przewodników. Każdorazowo przekazywaliśmy namiary na instytucje bardziej kompetentne w danej dziedzinie.
Tak samo nigdy nawet nie sugerowaliśmy jakiejkolwiek opinii lub porady w kwestiach medycznych. Nikt z nas nie ma takiego wykształcenia, a na każde zadawane nam pytanie dotyczące okulistyki, dostępnych operacji czy zabiegów odpowiadaliśmy proponując kontakt z lekarzami.

Kwestii, w których potrzebna jest pomoc jest naprawdę wiele, a problematyka osób niewidomych szeroka. Jest tu miejsce dla wielu specjalistów w swoich dziedzinach. I dobrze, bo organizacja do wszystkiego prawdopodobnie byłaby organizacją do niczego. 🙂

Zgadzam się z pajperem, że organizacje do wszystkiego, a są takie, są raczej do niczego, bo nie skupiają się na węższych obszarach. Rozważaliśmy wiele działań projektowych, z których pewne odrzuciliśmy dlatego, że nie mamy wykwalifikowanego personelu, który mógłby im sprostać. Jak moglibyśmy uczyć orientacji przestrzennej? Jak moglibyśmy uczyć czynności dnia codziennego osobę, która nigdy nie dotykała kuchenki i patelni? Na razie uznajemy to za niebezpieczne. Zdarzały się też sytuacje, gdy odradzaliśmy pewne postępowanie, ale zawsze podkreślaliśmy, że na stan naszej wiedzy dana czynność jest niemożliwa. Nie możemy wykluczyć, że kiedyś nie będzie, ale jako osoby niewidome na razie sobie jej nie wyobrażamy w praktyce. Ale zawsze z tyłu głowy mamy, że nie jesteśmy wszystkimi niewidomymi w Polsce. Na szczęście tak rozumiana postawa wynika z faktu, że jest nas aż czworo i wszyscy nie widzimy, a wychowywaliśmy się nie tylko w różnych domach, ale nawet w różnych regionach. Scenariusz, który przedstawiłaś, jest scenariuszem oczekiwanym. Skupianie się na zindywidualizowanych potrzebach i dążenie do ich zaspokojenia przy jednoczesnym maksymalnym wykorzystaniu potencjału, biorąc pod uwagę strefę najbliższego rozwoju. O tym, w kontekście edukacji, była mowa podczas konferencji w ORE.

Bardzo przykro mi to pisać, ale ja z kolei podsumuję stanowisko Pauliny w ten sposób:
Nie wychylajcie się i zaprzestańcie siać ferment, bo ja stracę pracę, a nie chciałabym jej stracić. I jest to o tyle skoncentrowane na sobie stanowisko, o ile w pewien podświadomy sposób słuszne, bo każdy z nas chce czuć się potrzebny. No i zainwestowaliśmy wszyscy w wiedze, którą, w mniemaniu Pauliny, chcemy zbojkotować.
Dodam jeszcze, że na razie w tym temacie wypowiada się nas tutaj troje z czworga niewidomych, ale ponieważ prezentujemy ogólnie stanowisko fundacji, wypowiada się cała fundacja.
Dodatkowo wypowiada się przynajmniej pięcioro innych niewidomych. I głos tych dziewięciorga jest mimo wszystko decydujący, no bo to jednak oni nie widzą. I tu już nie możemy mówić o jednostkowym przypadku czworga.

Z resztą ja jestem absolutnie pewna, że polscy niewidomi zadbają o to, by uświadamiać społeczeństwo co do swoich potrzeb, jeśli to o nich zapomni. Co jak co, ale umiemy, pośrednio i ostatnio bezpośrednio, wyrażać swoje obawy, potrzeby, a nawet, tu kontrowersja, roszczenia. 🙂 Nie damy się zapędzić w kozi róg niespełnialnych oczekiwań, o to się nie lękaj. Prowadnica także po to służy niewidomym. Bo zmieniamy świat, na którym żyjemy, tak, żeby w ogóle dało się na nim normalnie żyć.

Dobrze, pozwolę sobie podsumować. Twoim zdaniem kobieta niewidoma nie powinna zakładać wysokich obcasów, bo to niebezpieczne. Nie powinna również zakładać spódnicy, bo to niebezpieczne.
Skoro tak niebezpieczne lub utrudnione są dla niej tak podstawowe aspekty funkcjonowania, dlaczego mam przyjąć ją do pracy i nie zakładać, że co chwila będą wynikać kolejne trudności?

@Patrycja Świetne pytanie. Bardziej niebezpieczne jest poruszanie się w ogóle po obcym terenie, praca z urządzeniami elektrycznymi, których przeznaczenia nie znamy, ruchome elementy, zwłaszcza pojazdy, łychy i widły, które mogą nam zaszkodzić…

Dobrze, skoro już to mamy ustalone.
Prowadnicę poznałam w zeszłym roku, gdzie przykuli moją uwagę w pierwszej chwili właśnie wyglądem. Później swoją pasją, pomysłami, ale z początku to był wygląd. Do naszej szkoły chodziła niewidoma uczennica, która korzysta z nauki orientacji przestrzennej, otrzymała instruktora z zewnątrz przez pośrednictwo naszej szkoły. Jako że byłam jej wychowawczynią, spotkałyśmy się w trójkę i sama zaproponowałam czy nie chciałaby spróbować założyć wysokich obcasów. W tamtym czasie dzieliły nas dwa miesiące od studniówki, większość dziewczyn w tym wieku zakłada obcasy już regularnie. Nauczycielka orientacji zgłosiła wtedy podobne obiekcje, ale po dyskusji postanowiłyśmy spróbować. Wiem, że kontaktowała się także z Prowadnicą w tej sprawie.
Powiem tak, uczennica o której mówię na studniówce była już w szpilkach.

@Patrycja Zastanawiam się, czy moja wychowawczyni tak samo interesowała się moim losem. Albo inaczej: czy aż do tego stopnia, aż w takich szczegółach. Jeśli tak, chciałabym o tym wiedzieć, żeby kiedyś móc jej podziękować… Rzadko spotyka się nauczycieli, którzy do tego stopnia zgłębiają problemy uczniów, nomen omen, problematycznych. 🙂

@Paulina Żadne to gurnolotne idee, tylko fakty. Kobieta jest kobietą, bez względu na niepełnosprawność. Te Twoje teksty o jakichś zakazach robienia tego, czy tamtego, są niestosowne, a wręcz zakrawają już na coś niebezpiecznego i masz szczęście, że wygłaszasz te swoje mądrości tu, gdzie ludzie są kulturalni, bo gdziekolwiek indziej ta dyskusja przestałaby być kulturalna jakieś trzysta komentarzy temu. Nikt by sobie po prostu na takie – nazwijmy to po imieniu – chamstwo nie pozwolił. Tyle do Ciebie, bo argumenty inni przedstawili w cywilizowany sposób. Ja do Ciebie cierpliwości nie mam i szkoda mi mojego czasu. Mam tylko nadzieję, że jak najmniej osób niewidomych spotka Cię na swojej drodze. Miłego dnia życzę.

Tak generalnie, to ja współczuje. Nie wiem, Paulinie? Nam? Wszystkim chyba współczuję.
Całe życie uważałam, że dobrze przeprowadzone działania mają sens. Po prostu, dobrze przeprowadzone działania. I to, że ja np. teraz nie potrzebuję pełnowymiarowego kursu orientacji, nie znaczy, że ktoś inny nie może go sobie wziąć, jest bardzo potrzebny! A tu się musimy zastanawiać, że o, może ktoś pomyśli, że czyjeś działania nie mająsensu. Ani Prowadnica tak nigdy nie mówiła, ani ci rodzice podejrzewam też nie… A tu proszę, na takie noże musimy iść, w takie skrajności popadać z obu stron, bo się czujemy atakowani, a robimy, cholera, to samo, dla tych samych ludzi.
Dalej, o ubrania się tłuką. Ludzie, o ubrania! Z jednej strony mnie się mówi, że mi mająrodzice nie pozwalać w butach chodzić, mnie, dorosłej osobie. Z drugiej strony możnaby pomyśleć, że jak pójdę już w tych butach, ale w spodniach jednak, to niekobieca w ogóle jestem, a to też nie do końca tak, że kobiety tak nie chodzą… No ale właśnie, w sumie co mają spudnice do wzroku, nie łapię tego… A co do niekorzystnego wizerunku, oj dostawałam inną informację zwrotną, aż mam ochotę rozwinąć w szczegółach w sumie…

Piszesz o działaniach włączających, a nie chcesz włączać nas do życia, no cóż… Większe oczekiwania od osób niewidomych, to generalnie wcale nie jest taka zła opcja i zaskoczę może, ale wcale nie oznacza to, że organizacje nie będą miały co robić. Wręcz przeciwnie, będą mieć więcej. Będą uczyć więcej, niż 3 zawodów i 3 wniosków do wypełnienia, co jest wg mnie dosyć korzystne.

Ehhhh, polityka, człowiek pogadać by chciał, a tu ciągle na noże trzeba iść. Jakby nie można sobie swobodnie koegzystować na sąsiednich stanowiskach…

Sugeruję zorganizować event, skoro ze Ścieżką nie wyszło, pt. „Wyścig niewidomych w szpilkach prowadnicami Warszawy”. Płeć nie ma znaczenia, przecież się da!
Świetna promocja dla Fundacji.

Wyścig będzie ciężko, bo jednak prowadnica zwykle jest jedna na chodnik, trudno będzie wyprzedzać. Chyba, że na czas, każdy osobno, to może tor przeszkód od razu?
Starczy, że wyjdą przed pałac kultury, tam to się sporty ekstremalne nawet w adidasach uprawia chodząc.

Ale dzięki za pomysł, juższukam grantu.

Szukaj, szukaj, bo warto! każdemu mierzyłoby się czas tak to widzę, mężczyźni również mieliby możliwość. Ekstremalne sporty w adidasach, nic specjalnego! A tu? Przecież już podkreślałam, że to świetna promocja chętnie i ja spróbowałabym swoich sił w tym ewencie, oczywiście jako amatorka, nie wiem, może się przekonam do noszenia szpilek po takich doznaniach, a jak wiadomo z prowadnicą nie zajdziesz w ślepą uliczkę, znaczy nooo trudniej się przewrócić idąc po prowadnicach.
.

Ja chyba zależy ile płacą.

Ale chętnych bym znalazła.

Jedyne co, to akurat mnie na prowadnicy przewrócić się łatwiej szczerze mówiąc. CO innego z Prowadnicą. Z prowadnicą to trudniej, podtrzymają!

Nie bardzo podtrzymają, ponieważ na prowadnicach stawia się przeszkody, np. walizki. Utarło się, że to linie do ciągnięcia walizek.

Miałam na myśli, że z nami, z Prowadnicą. Na prowadnicach łatwiej przewrócić, ale idź po nich z Prowadnicą, to podtrzymają. My, Prowadnica, podtrzymamy.

Niewidomi z walizkami, czy widzący w szpilkach z walizkami, czy niewidomi z poustawianymi walizkami?

Ej, mam w sumie super pomysł tak a propos trudności: Napiszmy do Google, żeby w mapach od tej pory była tylko taka funkcja, że jak ktoś rozpocznie nawigację do punktu, to instrukje będą przekazywane któremuś z kontaktów. Np. mamie, cioci, szefowi, a czasem zupełnie obcemu numerowi. Tj. np. "Proszę powiedzieć Pani X, żeby skręciła w lewo", gdzie Pani X to jest widzący nawigowany. Jeśli chcemy, żeby widzący poczuli tę frustrację, to będzie świetne. 😀

@Julitka co do pierwszego komentarza: tak.
Co do drugiego: #KierujSięNaPołudnie

To swoją drogą. Ale ponieważ widzący nie mają problemu z tym, że mówi się do osoby towarzyszącej niewidomemu, to zróbmy taki mechanizm, żeby Google Maps mówiło do osób jakoś skojarzonych z widzącymi, a że GMaps jest na telefonie, no to z kontaktami i numerami telefonów właśnie.

Któryś polityk APO walizek i prowadnic napisał chyba na facebooku z rok temu, że te prowadnice to w ogóle zlikwidować powinni, bo mu utrudniają ciągnięcie walizki po dworcu właśnie, ale finalnie wpis usunął pod naporem hejtu od obserwujących.

To on je jakośbez sensu ciągnie chyba, nie po prostej… xd. Chociaż, jakby na to nie patrzeć, jeszcze pamiętam te czasy, kiedy mnie prowadnice w metrze mocno rozpraszały. Nie mylmy z punktami uwagi, te pomagały zawsze, ale do prowadnic się trzeba było przyzwyczaić.

Nie przypuszczałam, że wywołam taką burzę mózgów. Jedyne co Wam zostało to wprowadzić słowa w czyn. Kreatywności Wam nie brakuje. Sugeruję spróbować z bieganiem, trzeba przełamywać swoje bariery, to przecie Wasza dewiza.

Fajnie też, jak prowadnice są dobrze zrobione, a nie, że co kilka kroków laska się blokuje, bo już tunele są poniszczone ze starości lub po prostu źle zrobione od początku.

Mam!
Event nosiłby tytuł:
„Prowadnicą dla prowadnicy”.
Uwaga to tylko szkic.
Byłby to wyścig charytatywny OCZYWIŚCIE W SZPILKACH na rzecz Fundacji „Prowadnica”.,
Nie trzeba biec w jednym czasie liczyłby sięwynik.
można jeszcze zrobić tor przeszkód, a jak pomysł chwyci można zorganizować spartakiadę kilkudniową.
Oczywiście wszystko odbywałoby się pod patronatem medialnym, zaprosiłoby się celebrytów, a może oni pobiegliby z zamkniętymi oczami, a znani dziennikarze robiliby wywiady z niewidomymi i pewnie padłyby pytania w stylu:
Jak sobie radzicie w tak wysokich szpilkach biegnąc?
Czy mieliście jakieś obawy?
Czy byłoby to dla Was wyzwanie?
Nie widzicie od urodzenia, czy jako widzący chodziliście w szpilkach?
Czy tak jest łatwiej czy trudniej?
Jak myślicie?
Czy lepiej się biega w szpilkach po prowadnicy z laską czy bez?
Przecież prowadnica wszędzie zaprowadzi.

Hm, taka prowadnica na ziemi to akurat w Polsce często prowadzi w dziwne miejsca. W ściany, w słupy, w te dziwne plany metra umieszczane bez sensu na środku… 😀

Z resztą, ściśle rzecz ujmując, zaleca się, żeby nie iść bezpośrednio po prowadnicy, depcząc jej linie, a jedynie wyczuwać je laską, idąc obok niej. Więc raczej bieg bez laski byłby chyba tylko dla ekstremistów.

A patronem Prowadnicy winien zostać Bogdan Łazuka z filmu "Nie lubię poniedziałku". Dla niewtajemniczonych używał on korby do odpalania Triumpha Spitfirea jako laski i szyn tramwajowych jako właśnie prowadnicy. 😀

Ten teren byłby specjalnie wynajęty za darmo oczywiście na czas eventu.
Niech żyje szczytny cel!

Z tego, co słyszałem to gdzieś faktycznie odbywa sie bieg w szpilkach, chyba na 100m, więc wystarczyłoby załatwić przewodników do biegania, tak jak w normalnym bieganiu niewidomych i można śmigać 😀

Powiem tyle w temacie.
Dzisiaj przyszła do nas kandydatka ubiegająca się o pracę na stanowisku tłumacza ustnego, ubrana dokładnie tak jak to sugerowałaś Paulino. Oczywiście, że starałem się przeprowadzić z nią uczciwą rozmowę. Ale naprawdę myślisz, że kiedy masz kilkanaście osób ubranych profesjonalnie i jedną, niewidomą, po szkolnemu nie nastawia to podświadomie przynajmniej nieco infantylnie?

Dokładnie @Piotr. Po co mam wybrać z 13 osób tak samo przygotowanych merytorycznie tę niewidomą, gorzej ubraną, skoro mam 12 widzących, które będą sprawiać lepsze wrażenie? I tak, owszem, są niewidomi, po których mimice i gestykulacji można długo nie zauważyć, że nie widzą, a przynajmniej nie zwracać na to AŻ TAKIEJ uwagi, więc tak, da się, nie, to nie jest argument. 🙂

@Piotr Na pewno cenne byloby umieszczenie informacji, jak dla Ciebie jest profesjonalnie. W sensie wiem, że były inne, profesjonalnie, i ta, po szkolnemu. Opisz, jak by było lepiej, bo w różnych firmach jest nieco różnie i to na pewno pomaga.

Dziewczyna napisała ciekawy wpis, poprosiła o zadawanie pytań, a większość komentarzy to zwykły hejt.
Paulino, pozwolę sobie napisać trzy punkty do Ciebie i na tym skończę tę dyskusję, bo nie mam zwyczaju wdawać się w pyskówki.
1) Pokazałaś nam dobitnie, dlaczego nie powinno się sypać bezrefleksyjnie pieniędzy. Umówmy się, to, co tu piszesz, to tylko obawa, że działania Prowadnicy ograniczą Twoje, a więc że stracisz źródło dochodu. Albo, prościej mówiąc, brak poważnego traktowania niewidomych jest Ci po prostu na rękę.
2) Gdyby Maja i reszta Zarządu nie ubrała się w tak krytykowanym przez Ciebie stylu na nasze spotkanie, a z całą pewnością miała wtedy wysokie obcasy i o ile pamięć mnie nie myli spódnicę także, nigdy bym nie wspomógł Prowadnicy w takim stopniu i, co równie ważne, nigdy nie zechciałbym czytać tego bloga. Ta młodzież zaraziła mnie swoją pasją, uśmiechem, ale to wszystko zaczyna się od wyglądu, który pokazuje, że to są ludzie świadomi siebie, a nie grupa bez poczucia swojej tożsamości i wartości, szukająca wsparcia, ale bez zdolności identyfikacji.
3) Nigdy nie wspomógłbym organizacji deklarującej działania na rzecz dowolnej grupy, w której przedstawiciele tej grupy staliby na marginesie.

Nie rozumiem pytania, dresscode w sytuacji formalnej jest uniwersalny. Dresscode w biurze zależy od firmy, ale rozmowa rekrutacyjna należy do grupy sytuacji formalnych.

@Piotr I widzisz, nie rozumiesz pytania, bo dla Ciebie jest to uniwersalne. Widziałeś setki rozmów, w jednej na pewno brałeś udział sam, więc to jest naturalne. Ssie się to niemal z mlekiem matki. Ale my, niewidomi, tego nie wiemy. Nam to trzeba powiedzieć. Nawet nie pokazać modelową rozmowę o pracę, bo my się z niej nic nie dowiemy – trzeba nam powiedzieć. I ja np. nie wiem do końca, jaki jest uniwersalny dresscode na rozmowę o pracę, zwłaszcza, że rozmawiałam z rekruterką i osobą szkolącą tak rekruterów, jak i osoby się rekrutujące, i ona na zadane jej bezpośrednio przeze mnie pytanie, jak powinnam się ubrać, odpowiedziała, że do końca nie wie, bo to zależy od profilu potencjalnego pracodawcy. Więc wszelkie wskazówki dla mnie osobiście mile widziane.

Oczywiście i ja nie doprecyzowałam, oczywiście wyścig w sukienkach, a mężczyźni do tych szpilek niech kilt założą jeśli chcą.

Jakby dostała pracę wyłącznie na szpilki, to ja nie wiem, czy by się było z czego cieszyć. :d

Ale skoro szpilki takie ważne i pomocne skąd ta frustracja u wykształconej, kompetentnej kobiety, która wie co mówi?

Ale że najważniejsze, to nikt nie mówił, i nie jedyne, tego też nikt nie powiedział. Więc nie ośmieszajmy się aż takim spłycaniem sprawy, bo to bez sensu.

to dowodzi, że nawet w szpilkach można być sfrustrowanym człowiekiem,mającym problem ze znalezieniem pracy w zawodzie mimo wykształcenia, a bez szpilek można być szczęśliwym.

Magmar, zachowałaś się teraz jak suka. Nie wiem jakie relacje łączą Ciebie z fundacją ale to co napisałaś mówi więcej o Tobie niż kimkolwiek innym. Przeczytałem podlinkowany wpis i uważam go za bardzo dojrzałe podejście do tematu, za to postawę komentujących za godną pożałowania.

Julito, rozumiem co miała na myśli rekruterka, bo zawsze miłym akcentem jest jeśli osoba na rozmowę o prace przyjdzie przygotowana i nawiąże swoim strojem do dresscode w biurze albo stylu firmy. Inaczej ubierzesz się do teatru, inaczej do biura tłumaczeniowego, a inaczej do sklepu spożywczego, to jasna sprawa. Ale zawsze w tym jakaś elegancja będzie mile widziana. Do sklepu spożywczego jak najbardziej założysz spodnie, do biura raczej spódnicę, a do teatru najlepiej sukienkę, prawda? Ale wciąż mówimy o strojach formalnych i chociażby buty na wysokim obcasie sprawdzą się tu uniwersalnie. 🙂 Nie mam też żadnyych wymagań jak powinni się ubierać kandydaci u nas, po prostu elegancko. W przytaczanej sytuacji było jednak widać mocno zarysowaną różnicę.

Panie Piotrze, dlaczego tak brzydko? Poza tym nie przeszliśmy na ty Obserwuję rzeczywistość i widzę rozbieżności między tym co się mówi, a tym co się robi. Skoro Pan tak broni użytkowniczki i ma moc sprawczą może pomyślałby Pan o jakichś zleceniach tłumaczeniowych? Powiem Panu, że rzeczona osoba jest rzeczywiście dobra w swoim fachu.

@Magmar Chociażby pierwsze wrażenie na pracodawcy. Pewność siebie. Poczucie kobiecości. Ale hej, to zależy od osoby, prawda? 🙂 To tak, jakbym zapytała, co zmienią ulubione perfumy, dobrany makijaż czy ukochana torebka. Nic, ale za razem bardzo wiele.
@Piotr Dziękuję za wyjaśnienie, rozumiem, super wskazówki. Właściwie mam też radę, że jeśli wspomniana sytuacja kiedyś się powtórzy, warto po prostu powiedzieć takiej osobie, oczywiście bardzo delikatnie, co mogłaby poprawić. Pokazanie, że miałaby, jak to się dzisiaj mówi, "+10 do fejmu" za lepszy strój pokazałoby jej wartość tegoż. A jeśli po takiej uwadze ona się obrazi, to już jej problem, nie Twój. 🙂 Czasem trzeba przełknąć gorzką pigułkę, żeby się wyleczyć. A, jak mówiłam, nas nikt nie uczy tego, co Wy ogarniacie rzutem oka.

@Magmar Ale my nie mamy nic z sobą do czynienia. Piotr (proszę wybaczyć tykanie, ale uznałam je za naturalne po ruchu z Twojej strony, no i Internet rządzi się własnymi prawami, ale jeśli to przeszkadza, proszę o sygnał) może w ogóle nie zatrudniać tłumaczy. A jeśli nawet zatrudnia, mogę się okazać gorsza od wielu, których rekrutuje, tak dzięki mniej reprezentacyjnemu wyglądowi, jak i rywalizacji pod względem kompetencji.
To, czy jestem dobra w swoim fachu, okaże się, gdy będę miała w ogóle okazję zaprezentować swoje umiejętności w dziedzinach, w których mogę to zrobić. A może na rozmowie o pracę z osobą zajmującą się tematem, kto wie.

Z tego jak zrozumiałem rzeczony wpis, Julita już wybrała swoją drogę, za którą trzymam ogromne kciuki szczególnie wobec takiego poziomu nienawiści. Z resztą wyraźnie zaznaczyła, że nie interesują jej tłumaczenia symultaniczne, a w tym się specjalizujemy. W pełni zgadzam się z argumentacją dotyczącą tłumaczeń literackich i uważam, że Prowadnicą osiągnie dużo więcej dla świata.
Dyskusja tutaj jest ogromna, ale nigdzie też nie zauważyłem, by ktokolwiek pisał, że szpilki są zbawieniem dla ciała i duszy, przeciwnie, przedstawicielki fundacji piszą o nich z dużym dystansem.
A co do „przechodzenia na ty”, radzę zapoznać się z tak zwaną „netykietą”. 🙂

Wasza narracja jest taka, że osoba niewidoma jest atrakcyjniejsza w szpilkach itd. A jednak okazuje się, że nie jest to takie proste, ani nie determinuje pewnego sukcesu zawodowego, co przytoczyłam posługując się słowami, które znalazły się w przestrzeni publicznej.

@Piotr Ubiegłeś mnie. 🙂 Miałam właśnie napisać, że moją drogą jest Prowadnica. Owszem, jak się zdarzy znaleźć zlecenie, może jakiś freelancing, bo o literackich śmiem co najwyżej marzyć, to pewnie, spróbuję, ale moim etatem, pracą, jest Fundacja Prowadnica i tak zostanie, bo tak chcę, o ile trzęsienie ziemi, tsunami czy inny wirus nie zmienią tego w ciągu kilku najbliższych lat.

@Magmar A czy ktoś powiedział komukolwiek kiedykolwiek, że życie będzie w ogóle łatwe? 😉

To chyba oczywiste, że kobieta w szpilkach jest bardziej atrakcyjna i że szpilki nie zapewnią nikomu pracy chyba że w pewnych szczególnych profesjach uważanych za najstarszy zawód świata. 🙂 Ja takiego twierdzenia nigdzie w słowach Prowadnicy nie widzę, jedynie wskazanie, że profesjonalny strój bardzo pomaga, co jest niepodważalną prawdą.

@Piotr Może powiem tak. Rozejdźmy się w pokoju, bo z długiego doświadczenia w temacie wiem, że… na ten moment temat jest wyczerpany. 🙂

„Panie Piotrze, dlaczego tak brzydko?” Bo argumenty się skończyły i łatwiej sięgnąć po rynsztokowe słownictwo.

Czytam te komentarze chrupiąc sobie chipsami ovenbaked i zamiast skupiać się na tym, co kto może, a czego nie może nosić marzy mi się, żeby jakaś organizacja, czy wybitny człowiek sprawił, żeby serwisy do kupowania biletów na koncerty i tego typu wydarzenia były dostępne. Te pieprzone plany sal, żeby można było samemu wybrać miejsce. I żeby wszystkie pojazdy komunikacji miejskiej zawsze się odzywały..takie utopijne marzenia mam 🙂

I jeszcze śmieszna anegdotka dla rozładowania negatywnych emocji. Wchodziłem ostatnio do kamienicy z koleżanką, w jednej ręce łokieć koleżanki, a w drugiej biała laska. NW bramie minęliśmy się z właścicielem, który zapytał pogodnie, czy przyszedłem posprzątać. Mnie zamurowało, koleżankę też, bo nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale po chwili pan dodał: „a to nie jest miotła…” Koniec anegdotki 😀

@Sebastian Ostatnio miałam jakiś właśnie taki bardzo podobny problem. Już nie pamiętam, o co chodziło, ale też chciałam, żeby tak na pstryknięcie palca świat stał się łatwiejszy. A jakoś się nie chciało się samo. 😀

O, popieram twoje propozycje, Sebastianie.
PS Smacznego!

@Piotr Co do poziomu wspominanych przez ciebie komentarzy: witajcie w naszej bajce, obywatelu. 🙂

A tak, zrozumiałam aluzję. Zapraszam na naszego bloga nie mam się czego wstydzić, tam frustracji i narzekania na życie nie uświadczycie. Swoją drogą skoro Fundacja „Prowadnica” to jedyna słuszna opcja skąd tyle goryczy, szczególnie, że jest się tak atrakcyjną dzięki szpilkom?

A gdzieś ty widziała, że to jedyna słuszna opcja? Bo ja kojarzę, żę w wielu komentarzach Julity tutaj pojawiały się nazwy innych fundacji. Polecam się jednak wczytać, bo widzę, że twoje zaniepokojenie nie jest potrzebne.

Dla niej słuszna opcja,z tego co wiem użytkowniczka Julitka udowodniła, że posiada zdolność czytania i pisania nie tylko w języku polskim więc potrafi napisać odpowiedź.

No słuszna, ale nie jedyna dla ludzi.
Tak, potrafi, ale to mój blog o ile wiem, dyskusja w ogóle nie na temat i bez sensu non stop o tym samym, to pozwól, że chociaż wypowiadać się będę.

No to skąd ta frustracja? Odnosiłam się do innego wpisu, uwaga Znowu zacytuję:
@Piotr Ubiegłeś mnie. 🙂 Miałam właśnie napisać, że moją drogą jest Prowadnica. Owszem, jak się zdarzy znaleźć zlecenie, może jakiś freelancing, bo o literackich śmiem co najwyżej marzyć, to pewnie, spróbuję, ale moim etatem, pracą, jest Fundacja Prowadnica i tak zostanie, bo tak chcę, o ile trzęsienie ziemi, tsunami czy inny wirus nie zmienią tego w ciągu kilku najbliższych lat.

2023-10-20 14:21:42

@Magmar Wszystko zostało wyjaśnione po stokroć. Jeśli nie zrozumiałaś do tej pory, nie zrozumiesz nadal. Wybacz, ale mam dużo ciekawsze, bogatsze życie i naprawdę poważniejsze, dużo poważniejsze zmartwienia i problemy, niż tak pusta w tym momencie dyskusja.

@Maja Gadałyśmy niedawno o jedzeniu, więc przyszło mi takie pytanie: Z tego, co wiem, gotujesz dość rzadko, ale gdybyś teraz miała przygotować jedną potrawę wymagającą użycia ciepła (i nie z mikrofalówki), to co by to było? Albo inaczej: Jaka potrawa byłaby na tyle kusząca, by rozpocząć jej przygotowanie natychmiast, nawet jeśli trzeba byłoby kupić trudne do zdobycia składniki i poświęcić na to masę czasu?

Julitko, to się nazywa wiara w człowieka, tego wędrowca zbłąkanego, pragnącego ogrzać się przy ogniu.

Odnoszę wrażenie, że są jednostki celowo użyłam liczby mnogiej, które chcą zadeptać szpilkami swoje kompleksy.
Tylko, Kochani tak się nie da.
I tym miłym akcencikiem żegnam się póki co życząc miłego wieczoru.

Chyba mamy inną definicję pożegnań, tak się już żegnasz ze sprawą podobno od miesięcy. Większe ludzie mają kłopoty niżbuty, serio.

Ja tam nie jestem zadowolony z obrazu niewidomego w społeczeństwie. A 20 lat pracy z niewidomymi, czy tam ile by tego nie było raczej działa na niekorzyść, bo człowiek zaczyna być skostniały i wychodzi z założenia, że co stare, to dobre i nie ma co tego psuć i zmieniać. A to, że przychodzi taka prowadnica i pokazuje, że się da uważam za jak najbardziej słuszne. Skąd gadanie, że oni się bawią w fundacje? Ja poznałem już dużo wcześniej osobę niewidomą, która umie chodzić w szpilkach sprawnie, zanim w ogóle powstała prowadnica i zanim miałem z nimi jakąkolwiek styczność. Nie korzysta z jakiegoś niewidzialnego widzącego pomocnika, który by pomagał jej w tych szpilkach chodzić. 😛 A doświadczenie, chyba pani Paulina za duzo przykłada wagę do tych lat doświadczenia pracy z niewidomymi, bo świat się zmienia. Bo nie powinno odgrywać roli samo wykształcenie, ale też otwartość na nowe doświadczenia. Jeżeli jest ktoś, kto nie powinien poruszać się w szpilkach, ani na obcasie to nie powinien tego robić. Ale jeżeli ktoś lubi, potrafi albo chce się nauczyć i mu to wychodzi, to niezależnie od bycia niewidomym ma do tego prawo. Takie jest przesłanie prowadnicy, a nie takie, że każdy niewidomy, czy raczej każda musi chodzić w szpilkach. A to, że przychodzą rodzice, bo widzieli, że jest to możliwe i chcą uczyć tego własne dzieciaki to bardzo słuszne podejście. Co to za brednie, że każda wykształcona osoba powie to czy tamto? Każda wykształcona osoba powie, że przechodzenie niewidomego przez światła samodzielne jest skrajnie niebezpieczne. xd. A jakoś wielu to robi i jeszcze żyją, czego jestem żywym jeszcze przykładem.

Szpilki, powiedzmy ujdą w tłoku, ale wmawianie niewidomym kobietom od urodzenia, że są w stanie pomalować samodzielnie rzęsy jest robieniem im krzywdy. CO WY widzące panie o tym sądzicie? Czy WY potraficie pomalować się bez użycia lusterka?

A czy widzące panie potrafiąbez użycia wzroku przejść przez pasy? Też nie, bo nie są przyzwyczajone, nie ośmieszajmy się takimi argumentami przed wykształconymi ludźmi.

@Papierek
Jak to wszystko czytam, i czytam, i czytam, to chodzi mi po głowie jedna piosenka, co gdzieś w pierwszej zwrotce miała: pod pociąg się podłoże… Kończy się dość obtymistycznie. :p

Ośmieszają się takie, które pomalowały się krzywo, albo tusz się im rozmazał. Widzące kobiety potrafią kilka razy w ciągu godziny przejrzeć się w lustrze. My nie mamy kontroli nad tym, jeśli chodzi o przejście przez ulicę za pomocą słuchu jesteśmy w stanie oszacować jak daleko jest od nas samochód. Widzące instruktorki orientacji przestrzenne muszą tak przejsć, że tak powiem po niewidomemu.

A czy ja ci się każę malować? Odpowiedz sobie na to jedno proste pytanie, czy ja ci się każe malować? Czy ja ci każę cokolwiek, z czytaniem tych moich i nie tylko moich, jak to nazywasz, frustracji włącznie? Najpierw nad tym pomyśl. Po prostu.
Widzące instruktorki muszą tak przejść, masz rację, po nauce, a nie tak nagle, z marszu. Jak niewidomy nie jest pewny czegoś, np. czy już może przechodzić, to się spyta. I wiesz co? Jak się pomaluje, bo akurat jest w tej mniejszości, co mniej więcej wie jak, to też może się kogoś spytać, czy dobrze! Bo się akurat tej osobie chciało tak zrobić. Umie? To bardzo proszę. A jak jej się akurat tak nie chciało, nie umie, nie chce się uczyć, uważa, że lepiej wyjdzie, jak poprosi kogoś albo do kosmetyczki pójdzie, no to Boże, chwała za to! Ma prawo. Po to, żeby nie wyjść krzywo pomalowanym, tak jak mówisz.

Odnosząc się do zacytowanej piosenki zauważyłam błąd logiczny, zdradza ten, kto najpierw jest z kimś w relacji. A oponenci, z tego co czytam, LI TYLKO I WYŁĄCZNIE wyrażają nieco odmienny pogląd na niektóre sprawy.

Co do zdrady, akurat jąolałam, bardziej chodziło o to, że teoretycznie, to już sobie pozostaje tylko w łeb strzelić.
Ale chyba mam lepsze zajęcia.

Jeśli przyjdzie CI ochota, żeby sobie w łeb strzelić, sugeruję pomyśl o tym, kto CI udostępni pistolet, żeby nie miał przez CIebie kłopotu.

O, no to wyobraźcie sobie, jestem już nastą niewidomą osobą, która się tu wypowie i, uwaga uwaga, mi również nie podoba się obraz osoby niewidomej. Ja bym chciała więcej, chciałabym jednocześnie mieć więcej swobody w świecie i więcej pomocy adekwatnej do potrzeb na daną chwilę. Nie potrzebuję, żeby mnie wciągano do autobusu wbrew mojej woli za rękę trzymającą laskę i wypytywano gdzie jadę i czy na pewno sobie poradzę. Nie chcę, żeby starsza pani z siatami ustępowała mi miejsca albo stojący obok facet zganiał z siedzenia swoje dziecko, żebym ja mogła usiąść. To żenujące, przykre i krępujące, tak samo jak gdy na pytanie, gdzie tu jest śmietnik, ktoś zabiera mi z ręki osmarkaną chusteczkę i sam ją wyrzuca. A taki przecież jest obraz osoby niewidomej – ktoś, komu trzeba pomagać, zaprowadzić, zrobić, nie osoba dorosła mogąca o sobie decydować, mająca rozum, chcąca się czuć męska czy kobieca i potrzebna tak samo jak ten, kto oferuje jej pomoc. I niesamowicie przykre jest to, że się nas wychowuje zgodnie z tym obrazkiem, że wyrastają z nas ludzie nie ogarniający świata i samych siebie, bo nikt tego ogarniania nie wymagał, wieczne dzieci, bojące się wziąć za siebie odpowiedzialność i poddające się presji otoczenia, strachajły uzależnione od innych, ale pasujące do obrazka. I wiecie co, ja tego obrazka szczerze nie lubię, bo w pewnych aspektach jest boleśnie prawdziwy, ale sugerowanie się tym, że się nie widzi prowadzi w nomen omen ślepy zaułek. To przecież nie jest najistotniejsza cecha żadnego z nas, pech chce jednak, że najbardziej zwraca uwagę i często traktuje się ją jako definicję całego człowieka.

Jeśli tak czujesz, możesz powiedzieć np. „Mam nogi zdrowe i chętnie postoję, ale dziękuję Panu/Pani za chęć pomocy”.

Magmar jest trochę jak zima, a trochę jak katar – mimo, że zapowiedziała, że się żegna, wciąż nas zaskakuje. 🙂 Czasami warto zmilczeć, ale wyprostuję tylko jedną rzecz: Osobom widzącym polecam obejrzeć ten reportarz:
https://dziendobry.tvn.pl/styl-zycia/osoba-niewidoma-tez-moze-zrobic-sobie-makijaz-sama-da256240-ls5352189
Pracownicy szanowanej (także przeze mnie) i szanownej Fundacji Vis Maior już wiedzieli, że to ważne. Nie byłam pierwszą i nie byłam też ostatnią. 🙂 To jest niesamowita sprawa.
Jeśli chcesz popróbować, napisz do Vis Maiora. A jak odmówią., to ja chętnie pokażę, proponowałam to tysiąc już razy. 🙂

Napisałam dokładnie tak: I tym miłym akcencikiem żegnam się póki co życząc miłego wieczoru. Nie podałam ram czasowych. Tłumacze powinni zwracać uwagę na takie niuanse. 🙂

Bez podawania przykładów. Z własnego doświadczenia wiem, że osoby, które nakażdym kroku podkreślają, jak to niewidomy jest w stanie zrobić wszystko są albo nieszczęśliwe, albo chcą coś ukryć. Z drugiej strony, znam wiele bardzo samodzielnych niewidomych (także tych mieszkających samemu), którzy pewne, niepotrzebne rzeczy są w stanie odpuścić i stają się szczęśliwsi.

Króliku Doświadczalny, widać to po niektórych blogach, gdzie wylewa się frustrację na życie, na ślepotę, nie będę wskazywać palcami. Masz sporo racji.

Zgadza się, jak najbardziej osoby niewidome mogą się pomalować. Jest wiele kursów i zajęć i, w przeciwieństwie do chodzenia w wysokich obcasach, nie jest to niebezpieczne. Możemy nauczyć odpowiednich ruchów i kontroli i efekt jest często nieodróżnialny od osób widzących.
Jednak zawsze traktujemy to jako przygotowanie do występów scenicznych i podobnych sytuacji, nie zachęcamy do tego w sytuacjach codziennych, bo może to tworzyć błędne wyobrażenie o możliwościach osób niewidomych.

@Magmar @Królik Ja odpuściłam sobie eksplorację miasta jeno z laską, nawigacją i językiem za przewodnika. Tzn. inaczej: Tak, chodzę sama, nawet w nieznane miejsca, ale nie mam tego drygu do wychodzenia na miasto tylko po to, żeby zwiedzić kawał świata samej. I odpuściłam sobi też regularny makijaż i manicure. Lubię się malować i robię to, jak trzeba, z resztą znam i używam więcej kosmetyków, niż kilka kobiet z mojej bliskiej rodziny, ale nie maluję się codziennie, bo zwyczajnie mi się nie chce. 😀 Już ni mówiąc o tuszu, bo nie chce mi się ćwiczyć. Na razie skupiam się na innych rzeczach. No, ale wszystko po kolei, wiadomo. 🙂

@Magmar Bardzo fajnie napisałaś "Nie odważyłabym się". Super, taka jest właśnie istota sprawy. Jedni by się odważyli, inni nie. Najważniejsze, żeby pozwolić spróbować. Nie każdy musi. 🙂 Strasznie się cieszę, że się zgadzamy. O to właśnie chodzi!

Jestem bardzo sceptycznie nastawiona właśnie do tego. Jako, że nie widziałam uważam, że nie mam do końca kontroli nad kolorem. Krem owszem, puder jak najbardziej, ale tuszu nałożyć i wyjść z tym na miasto w moim przypadku jednak nie. Jeśli masz inne zdanie, powodzenia. Nie twierdzę, że nie sprawdziłabym na własnej skórze jak wygląda taki kurs i nie twierdzę też, że nie zmienię poglądu.

Twierdzicie, że dyskusja jest niemerytoryczna, a więc Papierku, Sebastianie, Zuzlerze, odpowiedzcie na jedno pytanie, bez kluczenia i podkreślania, co to nie jest waszym celem. Konkret.
Wyobraźcie sobie, że jesteście kobietą, która otrzymuje, niech będzie, propozycję pracy na warunkach osoby widzącej. Niech będzie to praca w biurze, płatna 5000 na rękę. W biurze tym jednak panuje dresscode, a ponieważ prezes poznał Prowadnicę i ich styl ubioru, jest przekonany, że wy także się dostosujecie. Oczywiście buty na wysokim obcasie do tych zasad należą.
Jak byście się poczuli wiedząc, że z powodu jednej fundacji musicie odmówić tak lukratywnej oferty?
I ja nie chcę słuchać, że to nie jest celem Prowadnicy, bo chcą czy nie chcą, mogą taki efekt osiągnąć.

W takiej sytuacji i ja bym robiła wszystko, żeby opanować tę sztukę. Nie wiem, wynajęłabym stylistkę, poruszyłabym niebo i ziemię żeby tę sztukę opanować. Choć powiedziałabym Panu prezesowi najpierw, że jestem po dwóch kontuzjach kostki, jeśli to go nie przekona chodziłabym na l4.
Na terenie biura i wyłącznie w godzinach pracy chodziłabym w szpilkach, traktowałabym to jak obowiązek zawodowy. Gdybym dostała komunikat, dobrze by było, ale nie jest to konieczne chodziłabym na płaskim obcasie.
Gdyby spodobał mi się facet, który uwielbia kobiety w szpilkach wtedy też bym chodziła, gdyby nie dotarły do niego argumenty, że miałam kontuzję kostek, a byłabym w nim tak zakochana, żeby mi świat przesłonił.musiałabym widzieć realną korzyść
Względy finansowe, realna szansa kariery, wymarzony mężczyzna rekompensowałyby mi te niewygody.

Paulino, zgadzam się z Tobą, choć troszkę z innego powodu. Jeśli jakakolwiek organizacja promuje tego rodzaju wyzwania i świadczy usługi, powinna świecić przykładem. Kilkakrotnie miałem problem ze skontaktowaniem się ze wspomnianą fundacją i musiałem czekać na odzew przez kilka dni. W kontekście promowania tak radykalnych samodzielnościowych wyzwań jest to dość dziwne i niezrozumiałe.

Króliku, nie tylko Ty miałeś ten problem. członkowie Zarządu Fundacji deklarują, że regularnie sprawdzają skrzynkę mailową i tutaj tez jest problem. Zdarzały się tygodnie, gdy nie odpisywali. Co ciekawe mają w swoim zespole informatyka z kwalifikacjami i z pewnością wiedzą, że każdą skrzynkę mailową można podpiąć do urządzeń mobilnych. Zarządzają Fundacją 4 kreatywne, samodzielne, elegancko ubrane osoby, a z kontaktem do profesjonalnej instytucji, która jest sklepem jednocześnie jest problem.

Gdybym taką ofertę dostała to bym się po prostu nauczyła chodzić w tym dziadostwie. Teraz nie robię tego z powodu osobistej silnej niechęci do sukni, spódnic, dekoltów, eleganckiego ubioru i całego tego łąchowego szaleństwa. Odpowiedni ubiór dla mnie, podkreślam, dla mnie i jeszcze raz powtórzę, że dla mnie, będzie w takiej sytuacji środkiem do osiągnięcia celu, nie Mont Everestem bynajmniej i zrobię to, co zrobić będzie trzeba, by się nie wyróżniać na minus w pracy, czyli również przystanę na to, by nosić odpowiednią odzież. Rezygnowanie z oferty pracy dlatego, że trzeba się tam, o mój borze zielony, prezentować profesjonalnie to kompletny absurd.

@Magmar I ty naprawdę myślisz, że to: nogi mam zdrowe, dziękuję za pomoc, zawsze działa? W sensie no, ja się zgadzam, tak się powinno mówić, żeby nas jeszcze słuchali ludzie, byłoby dobrze. No ale tak, masz rację, próbować trzeba. :d
@Paulina ALe jakie błędne wyobrażenie o możliwościach, skoro sama piszesz, że te możliwości są? Przecież to nie ma sensu!
I skąd wiesz, że musieliby odmówić oferty? Znowu sobie ich wprawiasz w ramki, jak obrazek. Jedni by odmówili, a inni nie.

@Królik Ciekawe jest to, że ja musiałam czekać na odzew ze strony dużo większych firm, niż niewielkie NGO, a jakoś nie dopisuje sobie tego oczekiwania do powodów trollowania i podważania wszystkiego, co ta firma robi.
Ticketmaster odpisywał mi półtora tygodnia. I co mam powiedzieć, że koncerty som gupie?

Gdybym miała z tym problem mentalny, ale nie mam, ale gdybym miała stałabym sobie razem z nim i nie usiadłabym. Gdy jest koło mnie ktoś zakatarzony momentalnie się odsuwam, bo zagraża mojemu narzędziu pracy. Mam naprawdę gdzieś co świat o tym sądzi, bo jeśli ktoś przeziębiony chce rozsiewać zarazki ja mogę się przed tym bronić.

Cóż, konkurencyjne firmy nie mają takich problemów z odbieraniem telefonów i odpisywaniem na maile. A trochę tych tyflosklepów w Polsce istnieje.

No to ja mam pytanie, skoro o to prosisz kiedy Wy jako fundacja ustalicie godziny kontaktu?:d

Ja o to prosiłam? Kiedy? :d

A co do stania sobie z kimś i nie siadania, no tak, pewnie też tak bym zrobiła. Zdarzało się, że na siłę chcieli usadzić, to było dziwne. ALe gdyby nie robili tak, no to pewnie bym sobie postała.

@Paulina Jeżeli byłbym kobietą, która nie może nosić obcasów, to po prostu załatwiłbym sobie eleganckie buty bez obcasów, bo takie też istnieją i uwaga, uwaga, ale jest sporo widzących kobiet, które albo nie potrafią, albo nie mogą przez uraz, kontuzję, czy coś innego ich nosić. Jestem osobą ociemniałą po 21 roku życia i niejednokrotnie widziałem w bankach kobiety w eleganckich butach bez obcasów, tak samo, jak i z obcasami. Więc to jest to, co ja bym zrobił, gdybym był tamtą kobietą. Chyba, że mógłbym nosić szpilki i bardzo by mi zależało na tej pracy, to spróbowałbym się nauczyć w nich chodzić. Paulino, co Cię boli? Nie dostałaś kiedyś pracy przez brak szpilek i prowadzisz teraz kampanię antyszpilkową, czy jakaś niewidoma osoba kiedyś wygryzła Cie z pracy i dlatego tak gardzisz niewidomymi? Dla niektórych pewnie będzie śmieszne, że akurat ja to pisze, ale kurde no…świat nie kończy się na szpilkach.

Drogi Sebastianie, to zależy tylko od obowiązującego dresscode’u i podejścia szefa. Są miejsca, gdzie jeśli nawet nie szpilki, to chociaż wysokie obcasy są wymagane i nie ma alternatywy.
Oczywiście masz rację, że większość kierowników podejdzie ze zrozumieniem do kobiety, która wysokich obcasów zakładać nie może na przykład z powodu kontuzji. Działania Fundacji Prowadnica mogą jednak spowodować, że taką wymówką przestanie być brak wzroku.
Nie, nikt mnie nie wylał z pracy, więc możesz sobie podarować te złośliwostki. Nie podoba mi się tylko to, jak Fundacja Prowadnica swoim zachowaniem niszczy wypracowany ład. Nie podoba mi się, że pojawiają się oczekiwania wobec osób niewidomych, których wcześniej nie było, bo niewidomi dość mają już trudności. Równie mocno nie podoba mi się, że organizacjom wspierającym osoby niewidome zaczyna się zadawać pytania ze względu na istnienie Fundacji Prowadnica kierowanej przez dzieciaki, które nawet nie wiedzą, jak bardzo zaczynają trząść pewnymi do tej pory nienaruszalnymi fundamentami.

Króliku i magmarze, macie oczywiście świętą rację. Ale na każdym kroku widać, że Fundacji Prowadnica jej Zarząd nie traktuje poważnie.

Cieszę się, Paulino, że wiesz o co mi chodzi. Tu nie chodzi o to żeby hejtować młodych ludzi, dlatego, że są młodymi, dlatego, że założyli fundację, dlatego, że mogą mieć lepiej. Ja też mogę jeśli zechcę nikt nikomu chleba nie zabiera. Z jednej strony jednak lansują profesjonalizm nawet powiedziałabym hiperprofesjonalizm, , a z drugiej do każdej szanującej się instytucji jest aktywny kontakt w ustalonych przez firmę godzinach, problemy z wysyłką produktów, sama doświadczyłam tego. Trzeba było uciec się do metod niekonwencjonalnych żeby osiągnąć cel. A jakie to metody? Na portalu Elten zrobiłam grę, ufundowałam nagrodę nawet, polegała na obstawianiu zakładów w jakim dniu i o jakiej godzinie ktoś z Fundacji się ze mną skontaktuje w sprawie przesyłki. Poza tym była jeszcze jedna sprawa, która również ujrzała światło dzienne. Pewna administrator portalu prowadzonego przez Zarząd pracowała na jego rzecz półtora roku i musiała czekać dwa lata na zaświadczenie o wolontariacie. A lansuje się szpilki, bo to przecież takie ważne. Piosenka w pewien sposób analogiczna:
https://www.youtube.com/watch?v=Z3WogAXLh7k

@Magmar Oj, dobrze, że publicznie widać, co robisz. 🙂
Dla niewtajemniczonych: Magda zapewnia nam rozrywkę w dzień, a czasem i w nocy. Niedługo wyciągnie jeszcze argument o włamaniu z 2019 r. Tym, w którym ucierpiała przez zbyt słabe hasło na Eltenie i o którym była oficjalna informacja, a także które wyciągane było przez nią 100 razy na forum, mimo oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Nie ma za co, zrobiłam to za Ciebie. 😀
Do całej reszty: Na szczęście problemy z kontaktem z fundacją ma tylko Magda i jej brat.
@Paulina Zapraszamy na naszą konferencję w PPNT w Gdyni 17 listopada. Ja zawsze wolę porozmawiać na żywo. Ty wiesz, kim ja jestem, ale ja nie wiem, kim jesteś Ty. 🙂 Ośmielę się stwierdzić, że grasz nieco nieczysto. Chętnie spotkamy się na żywo, jak ze wszystkimi z resztą, po to ta konferencja przecież jest.

Dziękuję Ci serdecznie, bardzo te informacje nam się przydadzą, gdy kolejne osoby złapią się na czar Prowadnicy i zaczną się nam mądrzyć co powinniśmy robić albo jakie mieć opinie.

@Paulina Czy to nie są aby pogróżki? W dodatku oparte na nieistniejących poszlakach? Na tym etapie naszej… znajomości i po wszystkich Twoich komentarzach uważałabym na słowa, nie ze względu na prowadnicę, tylko na Twoje własne zachowanie.
Czy możemy spodziewać się Ciebie w listopadzie? 🙂

Jakie wy macie cudowne firmy do kontaktu, że one wam tak szybko odpisują, Jezu kochany… Ja serio zazdroszczę!

Altix, Harpo, ECE, Lumen, Medison, firma Pana Ryszarda Dziewy. Praktycznie wszystkie firmy tyflo mają ustalone godziny kontaktu tylko nie WY.

Mówisz, że miałam za słabe hasło, nie, mieliście lukę w awatarach, zignorowaliście mój problem, a po tygodniu wyciekły wszystkie hasła. Ok na FB też się to zdarza, ale tu nawet nie chodzi o ten błąd, tylko o to, że macie pretensje, gdy ktoś śmie wytykać to publicznie, nawet nie musiałam walnąć mocno w stół, nożyce się same odezwały.

Czy tylko ja mam problem z kontaktem? Ta informacja pojawiła się na portalu Elten i na liście Typhlos:
Przestroga dla potencjalnych i obecnych wolontariuszy Fundacji „Prowadnica”.

Paulinux:
Szanowni użytkownicy forum,
Chciałabym się podzielić z Wami swoim doświadczeniem związanym z wolontariatem w fundacji Prowadnica, gdzie przez ok. półtora roku pełniłam rolę administratora Polskiej Społeczności Eltena. Przez ten czas nauczyłam się radzić sobie z hejtem, spamem, organizować zespół i może jeszcze innych umiejętności, które teraz nie przychodzą mi do głowy. Niestety, moja przygoda z tą organizacją zakończyła się jednak w niezbyt przyjemny sposób.
Od pewnego czasu starałam się o zaświadczenie o wolontariacie, które mogłoby mi pomóc w mojej dalszej karierze zawodowej. Aczkolwiek mimo zapewnień że można to zrobi,ć bez problemu i wielokrotnych próśb, prezes fundacji nie odpowiadał na moje wiadomości i nie przysłał mi potrzebnych dokumentów. Było to dla mnie bardzo frustrujące, ponieważ propozycja została wysunięta właśnie przez niego.
Według mnie to bardzo słabo ze strony Prowadnicy, że po tak długiej współpracy, moje prośby zostały zignorowane, a prezes fundacji nie traktuje mnie poważnie. Czuję się oszukana i wykorzystana, a moje zaangażowanie w wolontariat nie zostało docenione. Chciałabym ostrzec innych przed takim zachowaniem i zwrócić uwagę na to, jak ważne jest szanowanie pracy wolontariuszy.
Trzymajcie się. Pozdrawiam
Happy hacking!
02.05.2023 01:36
Ten wpis był edytowany
1/18

A oto jak skomentował sytuację Daszek:
Gdyby nikt nic nie obiecał / nie napisał bym ani słowa, ale w tej sytuacji popieram, tymbardziej, że sam widziałem zapewnienie chyba na grupie administratorów, że można starać się o oświadczenia i zbierano listę osób, chcących takowe otrzymać. Było to ponad rok temu.
Sygnatura: Nie pomagam w sprawach dotyczących komputerów w wiadomościach prywatnych. Od supportu jest forum :).
02.05.2023 01:39
Ten wpis był edytowany
2/18

15.09.2023 14:36
1/35

@Paulina.: Nie było trzeba tak od razu, w pierwszym opublikowanym komentarzu, Pod pierwszym komentowanym postem, tych parę miesięcy temu?
Przynajmniej teraz dobrze wiemy, na czym stoimy i znamy twoją motywację.

Warto by jeszcze poznać mocodawców, bo to też może być ciekawe doświadczenie, a jakoś w działalność "wolnego strzelca", w dodatku zbuntowanego, dziwnym trafem nie wierzę.

Anyway, Dzięki za resztkę odwagi cywilnej i postawienie sprawy jasno.

Pod pupą się pali, stare, piękne choć kruche ściany się walą to najlepiej zaatakować?
Gratuluję, podpowiem tylko, że świat idzie do przodu, i jakoś dziwnym trafem nie chce przestać.
Tu cytat części komentarza, do której się odnoszę, a którą fundacja, powinna sobie jako content disclaimer powiesić na banerach wokół całej konferencji.
Paulino/Paulinie, kimkolwiek jesteś a boisz się powiedzieć, Dzięki raz jeszcze za promocję działalności fundacji

>Nie podoba mi się tylko to, jak Fundacja Prowadnica swoim zachowaniem niszczy wypracowany ład.
>Nie podoba mi się, że pojawiają się oczekiwania wobec osób niewidomych, których wcześniej nie było, bo niewidomi dość mają już trudności.
>Równie mocno nie podoba mi się, że organizacjom wspierającym osoby niewidome zaczyna się zadawać pytania ze względu na istnienie Fundacji Prowadnica kierowanej przez dzieciaki, które nawet nie wiedzą, jak bardzo zaczynają trząść pewnymi do tej pory nienaruszalnymi fundamentami.

O, cieszę sie, że sama tego słowa użyłaś. Również uważam, że sam brak wzroku to wymówka jeśli chodzi o nienoszenie dowolnego obuwia. Zwłaszcza w pomieszczeniach, gdzie trudno o bruk i górskie zbocza. 😉

I jeszcze do swojego poprzedniego komentarza dodam, że jeśli jakaś kobieta rezygnuje z pracy tylko dlatego, że wymagają od niej w tejże pracy noszenia szpilek, których prawdopodobnie nigdy na sobie nie miała, to może dla niej powinna być informacja, że czas udać się do specjalisty, bo prawdopodobnie ma też mnóstwo innych lęków i fobii, które wydatnie zmniejszają jej komfort życiowy i samopoczucie.

Eugeniuszu, świadczysz/świadczyłeś różne usługi, czy uważasz, że profesjonalnym jest nie odbierać telefonu, nie reagować na monity, nie wystawiać zaświadczeń o wolontariacie itd.
Jeszcze o jednym zapomniałam – jest aukcja na rzecz portalu Elten wspieranego przez Fundację, osoba decyzyjna, niemal prawa ręka szefa wystawia bubla na tej aukcji. Fakt, mówi, że to sprzęt uszkodzony, no ale… jeszcze raz zapytam czy to profesjonalne? Jeśli osoby młodsze ode mnie mają pomysł na siebie, cześć im i chwała, ale skoro są jednostką publiczną, a nie grupą ochotników, należy traktować ich profesjonalnie, pochwalić za to co dobre (druk 3d, Scrabble, wychodzenie do ludzi itd), a skrytykować za to co złe.
Nie będę skupiać się na tym, kto czym trzęsie, boo mnie jako potencjalnego klienta to nie interesuje. Na ich portalu jest wątek poświęcony tyflosklepom, gdzie, o zgrozo, również padają słowa krytyczne.

@Magmar.: Owszem, świadczyłem, świadczę, i pewnie jeszcze przez jakiś czas, nim mnie Nohavicowa Kita nie sięgnie świadczyć będę.
Rzecz w tym, że zupełnie nie rozumiem związku przyczynowoskutkowego między świadczeniem usług, odbieraniem bądź nie telefonów, i tak dalej i tak dalej, a treścią wpisu.
Aukcji jak widzisz, nie ma, była to jedynie luźna deklaracja w wątku o licytacjach, nota bene wątku, którego związek z tym blogiem a nawet treścią wpisu jest jeszcze dalszy niż dyskusje o profesjonalizmie. Nie każdy bowiem dostęp do eltena ma, i mieć chce. więc to mniej więcej tak, jakbym na naukowej konferencji, wiedząc, że siedzi na widowni, zaczął wszystkim słuchaczom wtrącać motyw o tym, dlaczego, 3 dni temu, w studiu nagrań u Zdzisia czy Krzysia, wyzwałem znajomego realizatora od patałachów i co właściwie znaczy patałach.

No właśnie, czytacie ten komentarz i dochodzicie do wniosku, że nie ma w nim sensu? Tak, ja też, więc wrócę do ostatniego mającego jakikolwiek sens zaczepiania się na nim punktu, czyli bulwersującego komentarza *pauliny*, który dla mnie, jako osoby niewidomej jest realnie krzywdzący, w przeciwieństwie do działań fundacji.
No, a teraz misiaczki spieszę do realnych obowiązków.

Czyli działania Fundacji też nie są realnym obowiązkiem. Ja tego nie powiedziałam, powodzenia.

Czyli generalnie, podsumowując, źle, że zaczyna się zadawać pytania, a świat nie jest taki, jak był wczoraj. Będzie ciężko. :d
Pociesza mnie fakt, że każde nowe wymaganie przechodziło przez to samo, co my.

Pociesza mnie też, że w komentarzach pojawia się temat trudności, które niewidomi mają. To miło, że one obchodzą ludzi. Szkoda tylko, że jak niewidomi zgłaszają, jakie trudności naprawdę uprzykrzają im życie, nie zwraca się na to uwagi.

@Magmar Moje obowiązki w Fundacji sąrealne, ale wypisywanie tu komentarzy, to mam wrażenie też dla kogoś praca, za darmo, to by mi się chyba aż tyle nie chciało.
Nie masz już gdzie rozważać tych wszystkich rzeczy? Co ma wspólnego forum na EltenLink z tym blogiem? W sensie serio, istnieją ludzie, którzy nie chcą się zagłębiać w awanturki, nawet, jeśli czytają mojego bloga, a ja jestem z tym pośrednio związana.

Paradoksalnie komentarze, które miały zaszkodzić tak naprawdę pomagają, bo te ostatnie wpisy mają setki komentarzy, co zwiększa zasięgi.

Napisałaś:
Pociesza mnie też, że w komentarzach pojawia się temat trudności, które niewidomi mają. To miło, że one obchodzą ludzi. Szkoda tylko, że jak niewidomi zgłaszają, jakie trudności naprawdę uprzykrzają im życie, nie zwraca się na to uwagi.

A ja się pytam jako osoba niewidoma o trudności z kontaktem z szanującą się, albo chcącą się szanować Fundacją.
Kiedy jak pierwszy lepszy tyflosklep wypiszecie grafik?

Nakręcam Wam czytalność, czyli mój wolontariat ma sens, dziękuję, że to dostrzegłaś.
I jeszcze jedno pytanie:
Co należy zrobić żeby zgłosić Scrabble’a na gwarancję?
Parę kostek ma niedobite punkty.
Kiedy można spodziewać się odzewu?

O tak apropo obrazu niewidomych, pani dzisiaj się zapytała czy umiem chodzić po schodach. Jak rozumiem nie powinienem umieć, bo ktoś może mieć problemy z nogami, a przez to, że ja przeszedłem po nich, potem wymagają od wszystkich chodzenia po schodach.
Nawet w sumie ta osoba niewidoma może nie mieć problemów z nogami, tylko strach przed chodzeniem po tym nierównym podłożu, no i teraz wszyscy od niej tego wymagać będą, eh.

Dokładnie i potem wszyscy widzący usilnie próbują wsadzić mnie do windy, a ja i tak im mówię, że chce iść schodami…

Ej, ale ja w życiu raz jeden spotkałam niewidomą osobę, która naprawdę nie chciała jechać schodami ruchomymi i się tego bała.

@Zuzler Też o takiej osobie słyszałam.
A co zabawne, do pewnego stopnia ja się boję chodzić po schodach. Robię to, wiadomo, ale się boję, mam traumę z dzieciństwa.

No i dlatego powinni niewidomi nie chodzić po schodach ruchomych, potem jeden z drugim widzący to zobaczy i od razu będą wszystkich niewidomych wrzucacć na ruchome schody

Ej, ale na schodach ruchomych się de facto stoi. 😀 Tzn. fakt, ja czasem chodzę, jak muszę. To dopiero extremum!

Który to już raz Julitko czytam Twój pogardliwy wpis? A no wyobraź sobie, że jest osoba niewidoma, która ma zaburzenia ruchu. Przyswajasz? Sprzężona niepełnosprawność. I ta właśnie osoba niewidoma boi się momentu dostania się i wydostania się z tych schodów, gdzie ta platforma się wypłaszcza.

O, jeszcze trochę i ten wpis będzie miał 300 spartan, znaczy komentarzy. No to osoba z takimi zaburzeniami niech nie pcha się na ruchome schody….niech nie bawi się w dorosłą osobę i nie naraża na takie niebezpieczeństwo. Chociaż…czy gdyby taka osoba dostała propozycję pracy za 5000 zł na rękę, ale musiałaby za każdym razem używać tych schodów, bo firma znajdowałaby się w takim miejscu, to czy taka osoba przełamałaby się, czy poszukałaby innej pracy?

Ej, ale ja nie mówię o osobach ze sprzężoną niepełnosprawnością, takich to wymienić można więcej.

@Magmar A ty czytałaś, że Julita też nie lubi schodów? Doczytałaś do tego, czy tylko nick widzisz i jużdecyzja podjęta?

Ale nie jest problem w tym czy takie osoby muszą wchodzić po tych schodach, tylko w tym, że reszta niewidomych przez to, że wchodzi po schodach, to nie daje tym ludziom wyboru, nawet sparaliżowani niewidomi będą musieli przez nas chodzić po schodach, a tylko dlatego, że jednemu z drugim nie chce sięwindy używać i za wszelką cenę udowadnia wszystkim żeby ich traktowali normalnie. Potem będzie narzekanie jak nam lekcje orientacji odejmą, bo stwierdzą, że już jesteśmy zrehabilitowani. Co będzie dalej? Może jeszcze zaczniemy sami przez ulice przechodzić?
,a nie, to już umiemy, znowu pogarszamy tylko sytuację tych, którzy nie umieją lub się boją przez te przejścia przełazić.

Osoba, która miała taki problem od 2 lat nie jest mi w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Pamiętam jednak, że zawsze na dworcach ten jegomość miał korowody ze schodami i niemal zawsze się to kończyło kontuzją kostki. Chodzi nie tyle o samą jazdę, ale o złapanie równowagi.

Ludzie przecież są tak głupi i zawsze tylko coś czarne albo białe, każdy niewidomy od teraz musi chodzić po schodach i tyle, 0 wyjątków.

Jak wiadomo albo nie wiadomo, pracuję zdalnie. Z własnego wygodnego fotela biurowego. Zaletą tego jest możliwość ubierania się w sposób dowolny. Ale czy na pewno? Dostałem jakiś czas temu maila od szefa. . W skrócie jego sens brzmiał: „Podoba nam się twoja praca niewidomy pracowniku, zastrzeżeń żadnych nie mamy, oprócz jednego. Z dniem dzisiejszym wprowadzamy obowiązek mówiący o tym, że każdy pracownik niewidomy ma pracować w szpilkach”. Zamurowało mnie. Odpisałem, że jak to, a gdzie, a jak, a dlaczego? Szef odpisał, że jedna fundacja podwyższyła poprzeczkę i teraz trzeba w szpilkach pracować. . Odpisałem w te pędy, że jestem przecież mężczyzną i w szpilkach nie chodziłem nigdy. Odpowiedział, że to go nie interesuje w sumie, a on nie będzie nikogo dyskryminował ze względu na płeć. No to w te pędy poleciałem do obuwniczego i dobrałem wielkie szpile odpowiednio na moje wielgachne stopy. Sprzedawczyni tylko podobno dziwnie patrzyła, ale co tam. Odpowiedziałem, że to do pracy. Aha – stwierdziła jakby to tłumaczyło wszystko i nabiła towar na kasę. Muszę tutaj pochwalić mądrość owej fundacji, bo nowe obuwie to był strzał w dziesiątkę. Dzień później dokupiłem kabaretki, pas do pończoch, stringi, spódnicę i stanik. Wieczorami dorabiam w nocnych klubach jako drag queen o pseudonimie artystycznym Paulina…

No, no, dobra, już nie przesadzajmy, nie idźmy w tę stronę. To do komentarza powyżej.

Po prostu niektóre kocopoły trzeba doprowadzić do absurdu, bo logiczne argumenty jakoś nie działają.

Chciałam jedynie nadmienić, że Magdalena mówi o osobie nie tylko niewidomej, ale też mającej problemy z poruszaniem się. Co za tym idzie, nie może być ona przykładem w dyskusji na temat trudności w jeżdżeniu i chodzeniu po schodach w wykonaniu ludzi niewidomych, bo to wypadek szczególny, cokolwiek różny od tych, które tu omawiamy. Zresztą, do piekiełka, skąd taka akurat dyskusja właściwie się wzięła? Mam wrażenie, że zaraz dojdziemy do rozważań nad potencjałem gospodarczym Gwatemali albo polecajek najlepszego proszku do prania.
Marolku, publicznie chylę czoła. 🙂

Zwariowałaś? Nie mam co robić? xddd.

Choć fakt, znajdź w tym potem człowieku pytania, to bądź tu mądry i wiersze pisz.

Noo, zawsze możesz mnie zatrudnić, mam w końcu doświadczenie w usuwaniu niewygodnych wypowiedzi, prawda? 😉 A tak poza tym, to gratuluję, pod niniejszym wpisem od dziś masz więcej komentarzy niż pod którymkolwiek innym na tym blogu.

Oj, żeby tylko tych niewygodnych. czasami usuwane są po prostu, jak leci.

Marolk rozwaliłeś mi dzień tą wizją. Leżę i kwiczę, wyobrażam sobie CIebie dorabiającego po godzinach.
Mówię, że wyścig „Prowadnicą dla Prowadnicy” naprawdę ma sens. W szpilkach oczywiście.
Bierzcie się, do dzieła ścieżka nie wyjdzie w tym roku, ale to będzie absolutna bomba.

Ja nie pytałam o naukę chodzenia w niebezpiecznych szpilkach tylko o reakcję na wiedzę, że to przez Prowadnicę się od was szpilek wymaga.

Nikt nie wymaga, w twojej głowie jest jakieś urojenie, że się wymaga. Możesz wkleić jakieś ogłoszenie ze szpilkami w wymaganiach?

Drogi Sebastianie, są takie zawody, gdzie przynajmniej wymaga się wyższych obcasów. Takich informacji nie umieszcza się w ogłoszeniach o pracę, ale często znajdują się w regulaminach. Kiedy pomagaliśmy w zdobyciu stażu, cztery czy pięć razy sama tłumaczyłam pracodawcom, że to jest wymóg nie do spełnienia dla osoby niewidomej. Do tej pory to rozumieli, ale co będzie po działaniach Prowadnicy?

Też uważam, że to mały fiks, czy naprawdę eleganckie buty na płaskim obcasie nie wystarczą do tego garsonka? Przecież nawet od widzących nie wymaga się, żeby chodziły w szpilkach, chcą, chodzą.

Wiesz, to alezne od dresscodu, ostatnio rozmawiałam z jedną panią, co właśnie w pracy ma w wymaganiach, że buty mają być płaskie. Zależneod biura. Chyba rzadko kiedy jest, żeby pracodawca podszedł do tego w ogóle bez zrozumienia, no chyba, że u Pauliny albo w jakichmś naprawdę ostrym i ścisłym dresscodzie. Ale jak mogą zwrócić uwagę na kontuzję, to i tu będą chyba mogli, jak jakaś dziewczyna faktycznie nie będzie mogła chodzić.

Inna sprawa, że wiesz, Paulina już pod innym postem napisała, że ona szpilki lubi, ale jak się nie widzi, to jest inaczej. :d Pewnie, czyli niewidome pewnie nie mogą lubić. Fakty się niezbyt zgadzają, bo znam takie, co lubią, ale to tym gorzej dla faktów. Poza prowadnicą znam.

Nawet w Polskim Radiu nie było takich restrykcji. Szczerze mówiąc nie spotkałam takiej firmy, gdzie długość obcasa to był warunek niepodważalny.Moja WIDZĄCA kuzynka odbywała staż w banku, tam obowiązywał elegancki strój, wiadomo, nie jeansy, ale nie koniecznie były to szpilki.

Ale przecież w świecie Paulin niewidomi i tak nie powinni myśleć o pracach, w których powinno się wymagać takich obcasów. Niewidomy to przecież masażysta, analityk internetowy, pracownik spółdzielni, no, ewentualnie może dźwiękowiec. No, może jeszcze od tego tłumacza można wymagać, żeby się jakoś prezentował, ale w sumie niewidomy nigdy nie będzie tak dobrze tłumaczył na żywo jak widzący. A muzyk ma wyglądać dobrze przede wszystkim na scenie, a do tego może mieć zaufaną osobę, która mu wszystko ogarnie. Taki przecież mamy obraz osoby niewidomej, ten co się tak dobrze ułożył w ludzkiej świadomości i wszystkim pasuje.

Czego? No nie rób se jaj, przecież tam pewnie prędzej głuchego przyjmą do roboty niż niewidomego. I to tak pół żartem, pół, niestety, serio, z tego co się orientuję.

uff, przez nadmiar myśli po przeczytaniu komentarzy brak mi słów, jedno
(w głowie tylko mam…)
w skrócie tylko powiem, bardzo podoba mi się myślenie Julitki, co za tym idzie idea działania całej Prowadnicy. Działajcie jak dotychczas, nie przejmujcie się heitem i się nie zmieniajcie pod względem zapału do działania.
Nie włączam się do dyskusji, bo mi się poprostu zwyczajnie nie chce, jeśli już coś to chętnie zapraszam do konstruktywnej dyskusji ale na żywo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink

Shares