Witajcie!
Taka refleksja mnie naszła o blogach, tytułach, wszystkim. No to sobie trochę popiszę, co mi szkodzi. Szczególnie, że dziś jest taki dziwny dzień, że raczej nie bardzo chce mi się mówić, to chociaż tekstem przekażę.
Dzisiaj wraz z Beatą czytałyśmy bloga jednej pani i tak mi się jakoś przypomniało. Ludzie, jakie ja miałam kiedyś marzenie, żeby pisać, jak te wszystkie osoby, których blogi czytałam i się zachwycałam. Btw, kto czyta "Janina daily"? Nie czytacie? Nie ma przebacz! Musicie poczytać!
Po drugie, to ja uwielbiam pana Artura Andrusa, mam zamiar mu to kiedyś powiedzieć i z zamiłowaniem czytałam jego wpisy z bloga gromadzone w książkach, samego bloga z resztą też, puki istniał.
No więc w ogóle blogi uważam za przedsięwzięcie bardzo fajne i niech sobie wszyscy mówią, że wielu ludzi pisze, choć nie umie. Ja znam takich, co umieją. Oczywiście z eltena też, czyt. moozgish, pajper, monia01, elanor… słuchajcie, tu uwaga do czytelników z poza eltena. Wystarczy mój nick zastąpić w linku ich nickami i… tadaaaaa! Jest blog. Inny. :d
Przejdźmy do tych moich innych inspiracji i przygód. W piątek był trochę dziwny dzień. Najpierw byłam na dwóch lekcjach, no bo jak to tak, nie mogę opuścić fizyki, no nie? A potem pojechałam do Warszawy do ZUSu, ażeby przekonać ich, że tak! Ja dalej nie widzę! Nadal! Nieustająco i wciąż! I że mogą mi dać pieniądze. W każdym razie, do tematu.
Zaczęło się od fizyki, na której to pan dyktował treść zadań. Treść zadań na lekcjach fizyki jest o tyle wydażeniem ciekawym, że żeby pokazać niektóre zjawiska, trzeba używać środków drastycznych. I tak na przykład taki batman bez płaszcza, wyskakujący z najwyższego piętra pałacu kultury, jest elementem niezbędnym. Zrozumiecie więc na pewno, dlaczego podczas tamtej lekcji (nie tej w piątek, tej z batmanem), kiedy pan zaczął pracę domową od słów "chłopiec zainteresował się głęboką studnią…" wszyscy słuchali z uwagą, ciekawi, komu się coś stanie i kto przeżyje. W zeszłym tygodniu zaś skończyliśmy dział zajmujący się dynamiką, więc pan zaczął dyktować zadania powtórzeniowe. No i naszła mnie refleksja nr. 1. Jak interesująco bezsensowne są zadania tekstowe. No bo popatrzcie, to tak, jak z tym zadaniem z matmy. Pan Janek zauważył, że jego przychody i podatki można przedstawić w formie takiej i takiej, zauważa, że funkcja, że pochodna, że… ludzie! Pierwszy wniosek jest jaki? Że pan Jan jest matematykiem! Kto normalny to widzi?! Następna rzecz, u nas na fizyce: w wińdzie zawieszono na siłomierzu ciało o masie stu gramów. Siłomierz wskazał, że… zong! Error. Ding, ding, ding… pauza. Momencik. Widzicie to? Siłomierz w wińdzie. Ten samotny siłomierz pośród przestworzy, który jest tam niezbędny, aby przekazywać zniecierpliwionej ludzkości wiedzę o tym, ile waży coś… i jaki ma ciężar. I w którym kierunku jedzie winda. To by nawet mógł być jakiś tytuł czegoś. Siłomierz w wińdzie. Już nie mówiąc o tych zadaniach, w którym ktoś pozostawia paczkę w autobusie, co nic dobrego nie oznacza, jak z resztą wszyscy wiemy. Zadania o kroplach deszczu uderzających w szyby jadącego lub stojącego tramwaju… Człowiek widzi smutek, szarość, a może i romantyczność tej sceny… a matfiz zastanawia się, jaka jest prędkość wiatru, skoro jak tramwaj jedzie pod wiatr, to zacieki są pionowe, a jak stoi, to są pod kątem 30 stopni do pionu. Taaaa…
Zadania o armatach, które wystrzelają pociski. Gdyby ziemi nie było, to składowa prędkości pocisku prostopadła do poziomu byłaby równoważna składowej prędkości poruszania się armaty, tylko w drugą stronę, w sensie w dół, z tym, że, o zgrozo, niestety, ziemia jednak istnieje!
Dalej! Jak się już skończyła fizyka, czyt. pozdejmowałam już wszystkie ciała wiszące w windach, robotnicy przestali popychać wagony, a armaty wystrzelające pociski przestały się poruszać w jakimkolwiek kierunku… właśnie wtedy… rozpoczęłam podróż do Warszawy.
Byłam u pani okulistki, niezmiernie miła, nawet (o dziwo) mówiła do mnie, a nie mojej mamy, zapytała jakie mam plany i problemy, sporządziła notatki i odesłała nas do domu. Ponieważ w Warszawie jest kilka sklepów, które trzeba odwiedzić, oczywiście nie udałyśmy się na pociąg. Empik, tiger, nie można tego przegapić. Idąc w kierunku królestwa różnych dóbr materialnych, minęłyśmy z mamą kawiarnię, która nazywała się "kwadrans po nieparzystej". Czyli, że co? Tylko wtedy otwieramy drzwi? I jak tam wejdziesz, to możesz tam sobie siedzieć dwie godziny? Fajna akcja w sumie. Od razu wyobraziła mi sięjakaś książka kryminalna lub… może nawet obyczajowa. "za minutę pierwsza miłość", "godzina zero", "kwadrans po nieparzystej"… "c++ w 48 godzin"… yyyyyy… no może akurat nie to. W każdym razie, spoko to brzmi.
Swoją drogą posłuchajcie sobie monologu Stanisława Tyma "program telewizyjny". Najlepsze: kwadrat, kwadrant, chydrant… yyyy… nie całe dwadzieścia minut!".
Przejdźmy do dzisiaj.
Dzisiaj, to tak na koniec, jest poniedziałek. Też wam wspułczuję, w każdym razie. Czytałyśmy sobie tego bloga, OK, przy okazji uczyłyśmy się do kartkówki z niemca… mniej, ale też OK. Swoją drogą kartkówka z opisywania, jak ktośjest ubrany. Gadał ślepy o kolorach, w każdym razie… pani najpierw dała polecenie, żeby sobie poćwiczyć. Popatrzcie na siebie i zacznijcie się nawzajem opisywać. Co ciekawe, najpierw roześmiała sięBeata, potem ja.
– Maja, dajesz! Nooooo… ciśnij teraz. – Bardzo to jest, moja droga, zabawne, bardzo, no ale nic. Pani do nas podchodzi.
– Maju, widzę, że rozbawiło cię to polecenie. – Beata opisała mnie. OK. A potem: no to Maja… Imagine…
Jestem bardzo imaginative person, co udowodniłam w czwartek. Droga społeczności! Pytanie maturalne! Były obrazki, gadaliśmy o modzie, o wyglądzie, o ocenianiu po wyglądzie… i tak dobrze, że to angielski był, a nie niemiecki. No ale jak mi pan zadał pytanie: what is your idea of beauty? Najpierw wyraziłam w kilku treściwych słowach, co myślę o tym pytaniu, a potem, po chwili zastanowienia wybrnęłam tak na około, że aż sama byłam dumna.
Dzisiaj więc też w sumie mogłabym tak pokombinować, gdyby nie to, że to jest niemiecki. Taaaak, moi drodzy, to jużnie jest tak, że można lać wodę. Tutaj są garnitury w kropki, kolorowe skarpety, spodnie w paski i inne rzeczy. A drugie polecenie to pytanie, co założysz do teatru. Doskonale się składa, jutro właśnie idę do teatru! :p
A ostatnia śmieszna sytuacja z dziś polegała na tym, że w Żyrardowie jest ogólnie jakaś większa awaria i nie ma wody. Takie to ciekawe rzeczy się mogąwydażyć w naszym cudownym mieście. Uwielbiam poważne dialogi, które kończą się mniej poważnie. Taki dialog podobno nastąpił w szkole, w której pracuje moja mama. Jedna pani dzwoni do dobrych ludzi, zajmujących się tym, co by nam wody w wodociągach nie brakowało i pyta: przepraszam bardzo, proszę pana, czy wy tam nie macie jakiejś, może, awarii? Bo my tu wody nie mamy.
A pan tak chwilę pomyślał i odpowiedział wprost: a no mamy! Rura pierdyknęła na pięknej, nawet są jużfilmiki w internecie!
To się nazywa bezstresowe podejście do sprawy. xddd
Dobra, słuchajcie, na razie kończę wpis, bo to się nie może dobrze skończyć. Odbyłam ostatnio zbyt dużo rozmów nienormalnych.
Pozdrawiam was ja – Majka
PS Zaraz będzie o osiemnastce, no juuuż, zaraz! 🙂 Ale najpierw podsumowanie tego wpisu.
Gdy nudno ci trochę i może deszcz pada
i robi zacieki na szybach.
Gdy wszystko się jakoś znów gorzej układa.
Gdy zero wybiła godzina.
Gdy stwierdzisz, że chciałbyś się zapaść pod ziemię,
a ziemia jednak istnieje.
Przeczytaj ten wierszyk. Skąd wzięty? Ja nie wiem.
I śmiej się, jak ja się śmieję.
Być może kiedyś zdarzy się tobie,
że będziesz jechać tramwajem.
I nagle, znienacka ty zdasz sprawę sobie,
że tramwaj ten z wolna przystaje.
A kiedy o powód zapyta ktoś z tłoku.
Kierowca z niechęcią stęknie,
że para mu większość zasłania widoku,
bo rura pierdykła na Pięknej.
Ty wtedy się nie złość, mój drogi człowieku.
Patrz na świat z tym większą radością.
I dowiedz się, widząc na szybach zacieki
skąd wieje i z jaką prędkością.
Później zaś, gdy wreszcie wysiądziesz z tramwaju
pamiętaj, by zabrać swe paczki.
Bo ten, który był tu w poprzednim zadaniu,
bagażu jużzabrać nie raczył.
Być może miałzbiory zadań w tej paczce,
więc kumple z pomocą nie przyjdą.
Twój bagaż też ciężki? Weź! Tak czy inaczej.
Najwyżej wjedziesz z nim windą.
A jadąc windą na trzydzieste piętro
naszego pałacu kultury,
pamiętaj o płaszczu! Płaszcz jest rzeczą świętą!
Szczególnie, gdy spada sięz góry.
A gdy jużprzeczytasz ten wierszyk, wypada,
w ramach społecznego czynu,
komentarz napisać. Zajmie ci to kwadrans!
Niecałe dwadzieścia minut.
19 odpowiedzi na “dwadzieścia po parzystej, czyli przygody różne”
Hahahaha, Maju, mówiłem ci, że uwielbiam sposób, w jaki piszesz? 🙂
Ejjj, ale to z armatą niezłe. 😀
Wow, świetny wpis, rozłożył mnie na łopatki. 😀 😀 😀 Armata rządzi. Cplus plus 48 też. 😀
Dooobre
człooooowieku, wiem, że się powtarzam, ale za tego bloga będę cię uwielbiać po wsze czasy. Nie tylko
za bloga z resztą, ale to… inna historia. Ale tak, wpis iście świetny, nie jeden wpis z resztą a cały
blog. I tu sugestia do Dawida, mi, czlowiekowi który zagląda do eltena jak już na prawdę musi albo jak
mu się przypomni i nie tylko mi, wszystkim widzącym z resztą przydałby się sposób poza eltnem na dowiadywanie
się, co komu na blogach piszczy. Ja Proponuję twittera, ewentualnie rss, które potem do Twittera podpiąć
jest w miare łatwo. To by była serio spoko funkcja.
I wtedy byś korzystał? :p
Xd
Wierszyk jest cudowny, przezabawny i śliczny. Grunt to poczucie humoru. 🙂 😀 Również kocham Twojego
bloga. Aż się trochę uśmiechnęłam, mimo że siedzę sama w akademiku.
Dzięki.
Kocham Twojego bloga i Twój sposób pisania. iii Ciebie, jako blogerke i autorke wielu ciekawych wpisów!.
Maju, patrz tutaj, właśnie wypisano hymn pochwalny na twą cześć. 😀
Biedni ludzie, którzy dają się zwodzić pozorom. 😀 Oczywiście żartuję. 🙂
Poznają mnie na żywo, będą śpiewali inaczej, no nie?
Maja ma ananasy i banany!
Czy oskarżona przyznaję się do popełnienia zarzucanego jej czynu?
Taaaak, i jeszcze co?
Broń, naboje? Może czekoladki? 😀
I do tego własne zdanie.
Uśmiałem się najbardziej z tego rura pierdyknęła.
Jeden z moich ulubionych wpisów tu. 🙂
Co ciekawe, mój chyba też. Po czasie uznaję, że nawet wtedy coś pisać umiałam.
Ale wiecie, że moich też? Dowód, teraz do niego wróciłem. 😀