Hej hej!
I oto jest urok wakacji! W jednym momencie, wraz z Randallem Munroe, odkrywasz tajemnice świata, jego fizyki, chemii, geografii, astronomii… A następnie na chwilę przerywasz lekturę, wstajesz i wygłaszasz najmądrzejszą myśl świata: ale zarąbisty sos, najlepszy sos ever! Sos mango, nie wiem, co to i jakiej firmy, ale zarówno do tostów, jak do kiełbaski z ogniska, no jest super! Oto myśl przewodnia wakacji w Kątnie.
Od czwartego lipca spędzałam czas w pięknym, ulubionym naszym, domku we wsi Kątno, około 10 km od Ostródy. Najpierw przyjechaliśmy tam na festiwal, a potem na odpoczynek, bo miejsce jest na prawdę ładne. Poza tym, przy okazji festiwalu też się należy chwila snu i świętego spokoju, a jak człowiek nie znajdzie spokoju w Kątnie, to już nie wiem, gdzie. Tam jest kapliczka przy drodze, sklep… i w sumie już. A nie, przepraszam, teraz nawet sklepu już nie ma.
Festiwal był bardzo udany z kilku, niezależnych od siebie przyczyn, ale pozwolicie, że przejdę plan od początku do końca i opowiem o koncertach, tworząc osobny wpis.
Na razie taki wpis orientacyjny, cóż się działo w czasie wolnym. W czasie wolnym spaliśmy całkiem długo, z tego prostego powodu, że późno wracaliśmy z koncertów. W tym roku trzeba było jeździć do sklepu do sąsiedniej wioski, więc było troszkę śmiesznie. To już nie to, że narzucasz byle co i idziesz po te bułeczki. Mimo prognoz pogody, nie zapowiadających nic dobrego, mocny deszcz padał tylko w przedostatni dzień naszego pobytu i to tylko pół dnia. A nie, jeszcze wieczorem w środę, tak padał i grzmiał, że aż światło zgasło. :d
Miłym czynnikiem w Kątnie jest też to, że jest miejsce na ognisko, a także chęć i czas, żeby je robić. Najlepszy jest ten moment, kiedy siedzisz przy ogniu, zbliża się północ… i nawet nie musisz mówić, lepiej, żeby została sobie cisza, trzask płomieni, świerszcze i, ewentualnie, jakaś muzyka, ale też dopasowana do klimatu. Mi akurat podpasowało to.
Pewnego dnia poszliśmy na spacer i odwiedziliśmy stary, ewangelicki cmentarz. Trochę to przerażające, iść na praktycznie pusty cmentarz, po środku niczego, wieczorem… a potem wyjść i zobaczyć obok zamkniętego sklepu mały budyneczek z napisem: wchodzisz na własną odpowiedzialność. Horror nasówa się sam, no bo co może być w tym domu, jak nie siedziba duchów? Wiecie, taka świetlica. Moja mama od razu dorzuciła obrazek małych dzieci za bramątego cmentarza… przecież wiadomo, że z ciećmi są najstraszniejsze filmy.. I opowiadaliśmy to sobie wieczorem… hmmmmmmm, to nie było miłe. 😉
Swoją drogą, to od razu pomyślałam o Anecie Jadowskiej, autorce serii książek o Dorze Wilk. Miałąm takie dziwne wrażenie, że gdyby jej opisać to miejsce i podesłać zdjęcia, mogłaby w Kątnie rozegrać akcję nie jednej historii.
Cóż jeszcze w Kątnie robiłam? Na pewno warto wspomnieć, że zacięłam się kompletnie na tym, jaki rejestrator dźwięku kupić i przez kilka dni oglądałam mnóstwo różnych próbek i filmików z zoomem i olympusem. Konkurs jest jeszcze nie roztrzygnięty! :d
A propos kupowania, kupiłam sobie nowy plecak. No i co, że po sklepach łazić nie lubię, z nowego plecaka od adidasa cieszyłam się bardzo długo, wybitnie wygodny i lekki.
A, i oczywiście książka. Randall Munroe, były pracownik nasa, teraz rysownik, napisał książkę, w której zawarł odpowiedzi na różne dziwne, hipotetyczne pytania internautów. Bardzo przyjemna, wakacyjna lektura, polecam.
Po powrocie z Ostródy szara rzeczywistość trwała niezbyt długo, bo tylko tydzień. W tym tygodniu udało mi się już z Zuzią (moim humanem) wybrać się na pierogi, a także pograć z Becią różne piękne piosenki. Na gitarze potrafię już, bardzo powoli, ale jednak, zagrać aż jedną rzecz! Jejjjjjj!
Ten wpis piszę już z autobusu, który wiezie polską grupę na ICC – International Camp on Communication and Computers. Tym, którym nie opowiadałam, wyjaśniam, że jest to międzynarodowy wyjazd dla osób niewidomych, podczas którego organizowane są różne warsztaty, nie tylko związane z informatyką. Wszystkie po angielsku, więc jeszcze trochę język poćwiczę. Grupa z Polski to użytkownicy eltena o nickach: Jamajka, Julitka, Zuzler, Mikolajholysz, Papierek i Talpa171. Mamy własny, wcześniejszy zlot eltenowiczów. xd.
I chyba, tym przyjemnym akcentem, zakończę na razie ten wpis, ponieważ pisanie w autobusie nie należy do prostych zadań, a poza tym drugi wpis powinien być już o festiwalu, albo może jakieś sprawozdanie z ICC… zobaczę. W każdym razie życzę wam udanych wakacji i udaję się w nieznane.
Pozdrawiam ja – Majka
4 odpowiedzi na “jak spędziłam wakacje z rodziną, a także, co robię dalej”
Powodzenia na ICC. Ja nigdy jakoś tam nie dotarłam. 😀 I w ogóle świetny wpis, jak zawsze!
Miłych wrażeń na ICC i pozdrawiam restę eltenowiczów.
Powodzenia na ICC i ciekawie piszesz.
Lubię czytać Twoje wpisy. I cieszę się, że spędziłaś miło czas. No i że umiesz już zagrać na gitarze aż jedną rzecz 😀