Na początek, czy pili państwo kiedyś likier? Pewna mądra osoba powiedziała mi kiedyś: likier dlatego jest fajny, że nie czuć, że to alkohol. To prawda. Nie czuć, a jeśli czuć, to w ręcz pomaga. Ja, w moim domu, spróbowałam likieru, który, uwaga, smakuje dokładnie, jak kinder joy. Na pewno mieliście przyjemność, to te rozdzielane na pół jajka z niespodzianką. Rany, ludzie. To CUDOWNE!
Alkoholu nie należy nadurzywać, w ogóle nic z nim nie można "nad", ale… No serio. Ja zwykle nie piję wcale nie dlatego, że mam taką zasadę, tylko dlatego, że nie lubię. W smaku po prostu. Nie smakuje mi. Oczywiście, sąwyjątki, zdarzało się wino, którego się napiłam z przyjemnością. Ale tego likieru, o którym wspomniałam, nie przebije nic. Oczywiście pije się go tylko troszkę, ale… No świetny jest.
Dobra, koniec zachwytów. Nad tym. Przechodzimy do następnych.
Dziś została mi podrzucona nowa piosenka Sheerana. A właściwie nie do końca Sheerana… Dobra, trzeba od początku.
no. 6 colaborations project, to nowa płyta Eda Sheerana z gośćmi. On nigdy nie bierze gości na albumy, nagrywa więc dla nich specjalny album. Wzięło się to od epki no. 5 colaborations project, którą kiedyś kiedyś, jeszcze przed sławą, nagrywał z artystami grime, z Londynu i okolic. On z tej sceny wyszedł i wiele im zawdzięcza, właśnie m.in. dlatego, że ta EPka z piątką w tytule zyskała im, więc i jemu, dużą popularność. Więc teraz, żeby uchonorować różnych docenianych przez siebie artystów, nagrywa album z nimi, z piosenkami, które z tych czy innych powodów nie pasowały by na jego album solowy. I, jak się dziś okazało, nie chodziło tu wyłącznie o piosenki mocno popowe, jak "I don't care" z Bieberem.
Piosenka, dla miłośników popu, niewątpliwie uzależniająca i przez pierwsze swe dni na youtubie rozbiła bank wyświetleń, ale dziś udowodnione zostało, że piosenki mogą być wyjątkowe również w sposób dokładnie odwrotny. Czy ktoś kiedyśprzypuszczał, że usłyszy Sheerana takim?
Ja nie przypuszczałam. Co nie znaczy, że gdy to usłyszałam, moje życie nie stało się znacznie przyjemniejsze. Ja mówiłam, że takiej muzyki też słucham? To połączenie jest dziwne, ale, jak się, przynajmniej w moim świecie okazało, całkiem niezłe. Może nie non stop, ale… Poza tym, wreszcie w esce rock nie leci "castle on the hill", tylko co innego. :p
I, w brew pozorom, to jest najważniejsze odkrycie tego tygodnia, mimo, że wczoraj poznałam wyniki maturalne. Powiem wam, że były właśnie takie mniej więcej, jak się spodziewałam. Nie będę ich tu wypisywać, bo po co, ale powiem, że najlepiej poszedł mi angielski. Myślę, że gdybym chciała ten język studiować, miałabym tę możliwość. A matematykę podstawową napisałam najlepiej ze wszystkich podejść, także też nie jest źle. 🙂
Jak już mówimy o maturze, współczuję wszystkim, którzy, zamiast po egzaminach cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem, uczyli się jeszcze mocniej, bo w czerwcu czekały ich egzaminy zawodowe. Między innymi tak właśnie miał Kamil, z którym mogłam świętować koniec egzaminów dopiero 28 czerwca. Biedny człowiek. To ja się obijam od kwietnia… no, nieważne…
W każdym razie, dwudziestego ósmego stawiłam się w Warszawie na świętowanie. Pierwszy raz odwiedziłam green caffe nero na Centralnym. 🙂 To jest jakieś osiągnięcie. Siedzieliśmy tam sobie całkiem długo, bo przyjemnie się siedziało, a tematy jakoś nie chciały się kończyć. Po burzliwych dyskusjach, gdzie można iść, gdzie trzeba iść i gdzie w końcu pójdziemy, wybraliśmy się potem do sławnego już pizza hut na placu bankowym.
Swoją drogą ciekawa jestem, czy kelnerzy mają do perfekcji opanowane rozpoznawanie, kiedy klijent nie wie o daniach nic, a kiedy się zna. Jak dla mnie, oni muszą mieć jakiśegzamin z rozpoznawania wyrazu twarzy pod tytułem: nic z tego nie rozumiem, co do mnie mówisz, ale przecież ci się nie przyznam, bo wyjdę na idiotę! I taki kelner, jak taką minę widzi, od razu zaczyna wyjaśniać, co jest składnikiem danego dania i jak danie smakuje, jednocześnie mówiąc to tonem tak naturalnym, że nie odczuwasz, że właśnie mówione ci są oczywistości. Nieważne, czy obsługujący nas człowiek mówił o pizzach, makaronach, napojach alkoholowych czy bezalkoholowych, doskonale wyczuwał, kiedy wiem, co dana nazwa oznacza, a kiedy nie mam bladego pojęcia.
Udało mi się również w tym pizza hut zostawić kapelusz, z czego Kamil miał ubaw większy, niżto warte. Przez to też zmarnowaliśmy faceta z wejściówką, bo mi się o tym kapeluszu przypomniało dopiero, gdy byliśmy na peronie. Na górze jakiś uprzejmy pan otworzył nam bramki do metra, teraz znów byliśmy przed nimi, bez wejściówek.
– No proszę bardzo. – powiedział Kamil, a w jego głosie wyczułam złośliwość. – Otwierasz bramki! –
Niewiele myśląc podeszłam do grupki ludzi, którzy zbierali się przy jednym z przejść i zapytałam inteligentnie:
– Przepraszam, czy ktoś z państwa ma bilet? –
Przy wejściu. DO komunikacji miejskiej. Taaaaaaa… no mogło się zdarzyć, że ktoś miał.
Przy okazji pobytu w piątek i sobotę nauczyłam się, gdzie w Warszawie są cztery nowe punkty, do których potrafię dojść. I może ktoś pomyśli, że nie ma czym się chwalić, bo to żaden powód do pochwał, że w swoim prawie ojczystym mieście gdzieś dochodzę, ale dla mnie to była całkiem spoko informacja. 🙂
Tak poza tym, Kamil, dzięki za pomoc w nauce gry na fortepianie.
Będąc przy nauce wspomnę, że nie tylko Kamil miał teraz egzaminy, ale i wszyscy moi znajomi studenci. Słyszałam więc non stop a to, że moja przyjaciółka zdała coś w terminie zerowym, a to, że Dawid pisze egzamin z przedmiotu, którego nazwy nie rozumiem, a jego kadra nie zważa na temperatury z piekła rodem, a to, że Papierek ten tydzień ma wolny, bo następny, to już będzie gorzej. Temu ostatniemu sesja wcale nie przeszkodziła w odkrywaniu ze mną co raz to nowych remixów z gry Gothic. Co jak co, ale to chyba nigdy nie przestanie mnie bawić. :d
Za to, pojawiło się u nas również kolejne upodobanie, tym razem do zwykłych parodii piosenek. Chociażby nieśmiertelne przeróbki robione przez kabaret pod wyrwigroszem. Ich "ZUS tango" zostanie już dla mnie chymnem wszystkich wizyt w urzędzie.
Odczepiamy się od egzaminów i urzędów, trzeba przejść do wakacji.
Jutro wyjeżdżam do Ostródy, festiwal reggae zaczyna się jedenastego. W ogóle ten domek i to miejsce, w którym nocujemy będąc na festiwalu, jest moim ulubionym miejscem wakacji, wracamy tam już któryś raz i na prawdę czuję się tam świetnie. Może nagram tam jakiś wpis audio, co by na blogu też pozostał ślad po tym miejscu. Domek na wielkiej działce, z dala od wszelkiej cywilizacji, sklep był jeden, ale go zamknęli. A Ostróda niedaleko, więc zawsze można podjechać autkiem i zrobić jakieśzakupy, przejść się deptakiem nad jeziorem, czy zjeść obiad. Myślę, że szykuje się miły urlop, nie tylko dla moich rodziców od pracy, ale i dla mnie, po egzaminach i oczekiwaniu na ich wyniki. 🙂
Chyba na razie tyle wam mogę napisać. Zapraszam do komentarzy i dialogów. 🙂
Pozdrawiam i życzę wam miłych wakacji.
ja – Majka
PS Gościnna płyta Sheerana wyjdzie 12 lipca. Tak samo z resztą, jak film "yesterday", komedia, w której główny bohater, próbujący cośosiągnąć muzyk i tekściarz, budzi się w świecie, w którym nikt nie pamięta Beatlesów. Zapowiadają się dobre tygodnie.