Witajcie!
Powinnam napisać jakiś wpis tak w ogóle, dla ludzi, ale to już chyba nie dziś. Natomiast dzisiaj, proszę państwa, kolejna okazja. A tak dokładniej, to wczoraj, bo już po północy. Wczoraj urodziny miał jeden z moich przyjaciół, więc, jak z resztą taka tu moja blogowa tradycja nakazuje mi głośno i natarczywie, muszę mu złożyć życzenia, opowiadając przy okazji, skąd on mi się wziął.
Człowiek, o którym mowa chodził sobie do klasy ze wspominaną tu już wcześniej osobą, której nie wymieniłam z imienia, ale, że wpis jej się podobał, to nazwę ją Z. No więc chodził z Z do klasy i, jak to zwykle bywa, przez pierwsze lata podstawówki był dla niej, dla innych dziewczyn, a pośrednio i dla mnie, wkurzającym kolegą z klasy, który jest wkurzający, bo jest kolegą z klasy. Tak nakazuje logika tego wieku. I, jak Boga kocham, nie pamiętam, gdzie był moment przełomu. Dość powiedzieć, że z etapu "to jest wnerwiający nas kolega z klasy" dziewczyny przeszły do etapu, w którym to koledzy zaczęli przychodzić do mnie z nimi. 🙂 Kolegów było trzech, w tym bohater tego wpisu.
Bohater wpisu ma na imię Mateusz, zwany jest również Papierkiem i wszystkimi od tego papierka pochodnymi. Z resztą, zdradzę wam taką zakulisową tajemnicę. Na innym blogu na tym portalu pojawił się ostatnio wywiad, w którym pewien gracz showdowna wspomina o swoim najlepszym przyjacielu – Mateuszu. To właśnie ten Mateusz! Mateusz jest znany w tej samej dyscyplinie sportu, z resztą dzięki niemu i Krystianowi w ogóle ja zaczęłam w showdowna grać. Co od razu przenosi nas do sekcji wspólnych wspomnień.
Aby zacząć chronologicznie, to właśnie dzięki niemu zaczęłam korzystać ze skypa. Ile ja godzin przesiedziałam na skypie wtedy, rozmawiając między innymi właśnie z Mateuszem, tego jużteraz nie potrafię zliczyć. Dzięki skypowym kolegom zaczęłam również grać w tzw. mudy, czyli internetowe gry rpg, w których wcielamy się w postać i wykonujemy różne czynności, aby zdobywać punkty doświadczenia, co ciekawe jednak, do dyspozycji mamy tylko tekstowe komendy, a cała gra jest wyłącznie opisem. Dużo czasu spędziliśmy więc też na graniu w gry, wktórych sposobem na eksplorowanie świata były opisy typu :stoisz na głównym skrzyżowaniu. Po lewej ciemna, leśna droga, po prawej brama pałacu". Gdzie tam, po prawej, po lewej… kierunkami świata! I my po tych kierunkach świata się tam z Matim pałętaliśmy całkiem sporo godzin, zwłaszcza, że Mati grał dużo dłużej i musiał się za mną włuczyć z czarami leczniczymi. :d
Cóż tam było dalej? A no na imprezach się paru było, kojarzę kilka takich u samej Z, ale też moja osiemnastka, moja szesnastka chyba, twoje, Mateuszu, urodziny, szczerze mówiąc nie pamiętam które, chyba również osiemnaste… troszkę tego było. Pamiętaj o monte, a także, jak się smaruje pizzę sosem. I nie szukaj laptopa, jak w dobrym towarzystwie jesteś. :d
A propos dobrego towarzystwa, imprez, pizzy… przejdźmy do zawodów sportowych. :d Byliśmy na takich kilku razem i już nie mówię o samych meczach, podczas nie jednego byłeś mi trenerem, ale również o tym, co się działo później. Jednym z takich moich ulubionych wydarzeń było to, jak dekoracja sięskończyła o 22, a kolacja była przed osiemnastą. Kto to wymyślił w ogólę? No więc wpadłam ja do pokoju chłopaków tóż po rozdaniu tych medali i oznajmiłam, że: Mateusz, nie wiem, jak ty, ale ja jestem strasznie głodna. Jest po dwudziestej drugiej, to nic? Nic, głodna jestem! Mateusz dzwoni do pizzy otwartej 24 h, btw, jest taka w Bydgoszczy, sprawdzone info, dzwoni, a pizza twierdzi, że trzeba czekać półtorej godziny. Maja, trzeba czekać półtorej godziny! Mateusz, to nic, jestem głodna, zamawiamy! I tak oto narodziła się tradycja jedzenia pizzy po zakończeniu zawodów sportowych, obowiązkowo po 12 w nocy.
Cóż tu jeszcze takiego nas łączy? A no dźwięk nas łączy w sumie, bo jak sięMateuszek wczuł w szukanie dobrych mikrofonów binauralnych, to teraz wie o dźwięku więcej ode mnie, a i pożyczyć czasem się zgodzi, o ile wiem, te mikrofony. Przy okazji podziela moją pasję do wyszukiwania na youtubie różnych parodii, przeróbek i mixów uczynionych z gier, filmów, audiobooków i bajek, aby potem nie tylko się pośmiać, ale i pozachwycać mistrzostwem montarzu. Że tym ludziom się chce!
I tak oto, jednym z naszych ulubionych zdań zakończyłam ten radosny opis, aby przejść do życzeń. Papirku, jak już mówiłam, życzęci, abyś się zawsze uśmiechał, zawsze odnosił sukcesy, żebyś się dogadywał z kim potrzebujesz się dogadać i żebyś miał tak mało problemów, na ile wyglądasz. 🙂 A nawet i jeszcze mniej. Dzięki za cierpliwość, szczerość, letsplaye, mixy, treningi, pizze, obiady, śniadania i kolację, podróże po hotelu na ICC i wiele, wiele innych rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu!
ja – Majka
PS Uważaj. Jak się skończą żarty z ICC, zaczną się schody.